Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Archive for Wrzesień 2010

Teologiczne uzasadnienie oddania Polski Chrystusowi jako Królowi

Posted by Dzieckonmp w dniu 30 września 2010

KONGRES CHRYSTUSA KRÓLA

Pod patronatem honorowym Jego Ekscelencji
ks. abpa Sławoja Leszka Głódzia Metropolity Gdańskiego

Rumia, dn. 18 września 2010 r.

Ks. Jerzy Bajda

Teologiczne uzasadnienie oddania Polski Chrystusowi jako Królowi

Zagadnienie to ma kilka warstw, które trzeba ukazać kolejno.

1. Władza Boga – Stwórcy nad światem

Na pierwszym miejscu trzeba podkreślić, że wszelkie stworzenie podlega Bogu jako Stwórcy i Panu. Od tej zasady nie jest wyjęty człowiek, jako stworzenie rozumne i wolne, to jest powołane do kierowania się poznaną prawdą. Kiedy mówimy, że człowiek jest istotą wolną, nie twierdzimy, że nie podlega Bogu czy że jest niezależny od czegokolwiek. Wolność stworzona, która rodzi się na fundamencie prawdy (prawdy o istocie i relacjach stworzonego bytu), nie polega na niezależności od Boga, lecz na rozumnym kształtowaniu tej zależności, to jest na takim jej ukształtowaniu, które przyjmuje postać relacji posłuszeństwa w miłości na podstawie uczestnictwa w Bożej Mądrości. Człowiek otrzymując istnienie i życie na sposób daru, nie może istnieć ani żyć zgodnie z własną prawdą jeśliby zapragnął żyć poza Bogiem lub przeciw Bogu.

Prawda ludzkiego istnienia nie dotyczy samego bytu jednostkowego: człowiek istnieje jako społeczność, jako społeczeństwo, jako wspólnota, która otrzymuje różne nazwy, zależnie od charakteru zjednoczenia, od poziomu wewnętrznego zorganizowania, od sposobu współdziałania, w którym wyraża się wewnętrzne skierowanie do budowania i przeżywania jedności ludzkiej. Poziom i stopień tego zjednoczenia był bardzo różny od początków historii ludzkiej, kiedy podstawą formą zjednoczenia była więź rodzinna, więź rodowa, więź plemienna, wreszcie jako najwyższa postać współistnienia – wspólnota narodowa. Historycznie i genetycznie naród rozwinął się z rodziny, jako fundamentalnej wspólnoty osobowej, opartej na małżeństwie, czyli związku mężczyzny i kobiety. Na wszystkich tych poziomach zjednoczenia istotną rolę odgrywała świadomość autorytetu, który poprzez źródło, jakim jest rodzina, sięgał korzeniami do Istoty ponadświatowej, rozumianej jako Istota boska, choć w narodach pogańskich rozumienie tej Istoty jak i relacji łączącej człowieka z Bogiem było najczęściej błędne, aż do czasu Objawienia Bożego Starego a zwłaszcza Nowego Testamentu.

2 Władza Chrystusa nad ludzkością (nad narodami)

W „Kompendium Nauki Społecznej Kościoła” czytamy: „Kościół głosi, że Chrystus, Zwycięzca śmierci, króluje nad światem, który On sam odkupił. Jego Królestwo rozciąga się również na obecne czasy i skończy się dopiero wtedy, gdy wszystko zostanie poddane Ojcu, a ludzka historia dopełni się wraz z Sądem Ostatecznym (Por 1Kor 15, 20-28)” (Komp. 383). W tym samym paragrafie czytamy dalej: „Przesłanie biblijne ustawicznie inspiruje myśl chrześcijańską na temat władzy politycznej, przypominając, że ma ona swoje źródło w Bogu i jest nieodłączną częścią stworzonego przez Niego porządku. Porządek ten dostrzegany jest przez ludzkie sumienie i urzeczywistnia się w życiu społecznym przez prawdę, sprawiedliwość, wolność i solidarność, które zapewniają pokój”.

Sobór Watykański II, streszczając naukę katolicką o Chrystusie i Kościele w konstytucji dogmatycznej „Lumen gentium” wyraźnie potwierdza królewski tytuł Chrystusa i Jego władzę w stosunku do odkupionej ludzkości. KK 3 stwierdza, że „aby wypełnić wolę Ojca, Chrystus zapoczątkował królestwo niebieskie na ziemi i objawił nam misterium Ojca, a przez swe posłuszeństwo dokonał odkupienia. Kościół, czyli Królestwo Chrystusa już teraz obecne w misterium, z mocy Boga rośnie widzialnie w świecie”. W tym zwięzłym tekście warto podkreślić pewne ważne dla naszego tematu szczegóły:. Owo Królestwo niebieskie, będące przedmiotem Ewangelii, jest dziełem należącym do osobistego posłannictwa Chrystusa i dlatego Jego Osoba jest rzeczywistością centralną tego Królestwa. Dlatego na końcu tego paragrafu mówi się, że ludzie są powołani nie do anonimowego królestwa, lecz do osobowego zjednoczenia z Chrystusem, „od którego pochodzimy, dzięki któremu żyjemy i do którego zdążamy”. Następnie mówi się, że to Królestwo niebieskie jest obecne na ziemi, a więc nie należy całkowicie do zaświatów, ponieważ zgodnie z wolą Bożą zostało ustanowione „dla nas i dla naszego zbawienia” (jak mówimy w Credo). Dalej, mówi się, że Kościół jest tą rzeczywistością, przez którą to Królestwo jest „już teraz obecne w misterium”, a nie zacznie istnieć dopiero na końcu świata i jego historii. Używane w tym rozdziale systematycznie pojęcie „misterium” nie oznacza czegoś niepojętego i tajemniczego, lecz mówi o rzeczywistości boskiej, która dzięki Wcieleniu Chrystusa uobecnia się w historii jest i „widzialna i dotykalna” poprzez znaki sakramentalne budujące Kościół. Królestwo Boże, (czyli Chrystusowe), jest więc już obecne w swojej prawdzie, choć nie objawione w swojej pełni. O tym, że „Królestwo ujawnia się przede wszystkim w samej Osobie Chrystusa”, mówi paragraf 5 KK.

Tenże paragraf dodaje ważny element podkreślający rolę Kościoła. Mówi się tu, że „Kościół […] otrzymał posłannictwo głoszenia i krzewienia królestwa Chrystusa i Boga wśród wszystkich narodów i stanowi zalążek oraz zaczątek tego królestwa na ziemi”. Zatem Kościół nie jest instrumentem jakby zewnętrznym w stosunku do szerzenia Królestwa, lecz przenika się wewnętrznie z jego istotą. To, co określono jako „zalążek oraz zaczątek”, ma się rozwijać poprzez samą działalność Kościoła. Dlatego w paragrafie 9 KK czytamy: „Mając rozprzestrzeniać się na wszystkie kraje, Kościół wchodzi w ludzkie dzieje, jednocześnie wykraczając poza czasy i granice narodów”. Jest to dość ważna uwaga, podkreślająca różnicę między historią zbawienia a historią świecką. Historia świecka jest sumą ludzkich dokonań, dobrych i złych na przestrzeni czasu. Historia zbawienia, która przez Kościół uobecnia się w naszym czasie, przenosi w przestrzeń ludzkiego istnienia owoce dzieła Odkupienia udostępniając je człowiekowi w darach łaski. Dochodzi tu do głosu podwójny wymiar transcendencji: przekroczenie granic bytu i przekroczenie granicy czasu. Przez Kościół bowiem człowiek wchodzi w uczestnictwo w życiu Boga ponad możliwościami samej natury ludzkiej i ponad czasem, czyli zapoczątkowując ten rodzaj życia, który jest określony jako wieczny. Jeżeli twierdzimy, że jest to nowość życia ponad możliwościami samej natury, (co nazywamy życiem nadprzyrodzonym), to nie znaczy, że to nowe życie jakoby „unosi się ponad człowiekiem”, nie dotykając jego samego, czyli jego istoty. Katolicka nauka o nadprzyrodzoności głosi, że dar nadprzyrodzony wywołuje potrójny skutek w samej naturze człowieka (w głębi jego istoty): oczyszcza z grzechu i jego skutków, doskonali naturę przywracając ją do pierwotnej doskonałości (pierwotnej prawdy zamierzonej w akcie stworzenia) i podnosi na poziom uczestnictwa w naturze Boga, co dzieje się przez tak zwane cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość. Tak rozumiane „przekroczenie natury” odnosi się zarówno do życia osobowego w sensie ścisłym, jak i do życia społecznego, które zachowuje charakter ludzki, o ile jest nadal wyrazem aktywności osobowej.

Z tym łączy się twierdzenie przyjęte w nauce Kościoła (w ślad za sformułowaniem obecnym w Gaudium et spes (KDK 25), że „osoba ludzka jest zasadą i celem współżycia politycznego” (KKK 1881). Ważną konsekwencją tej zasady jest to, że również życie polityczne musi w analogiczny sposób respektować „otwarcie na Transcendencję”, które jest właściwe osobie ludzkiej (Komp. 384). Wynika to stąd, że powołanie osoby jest niepodzielne i dlatego osoba ludzka całą prawdą swego życia (istnienia) odnosi się do Boga jako swego celu ostatecznego nie tylko na poziomie swego życia jednostkowego, lecz także jako członek społeczności, a więc Kościoła, narodu, państwa. Innymi słowami – osoba jest zawsze i w właściwy sposób własnością Boga, natomiast nigdy i w żadnym sensie nie jest własnością państwa czy jakiejś grupy (sekty itp.).

List do Rodzin (Jan Paweł II) w pewien sposób uzupełnia i pogłębia powyższą zasadę. Jest to rozwinięte w paragrafie 17, gdzie mówi się o tym, że tą podstawą, na której opiera się istota społeczeństwa ludzkiego, jest nie tylko osoba (sama jako jednostka), ale przede wszystkim rodzina oparta na małżeństwie mężczyzny i kobiety. Rodzina jest pierwszą instytucją, wcześniejszą od państwa, i to właśnie rodzinie w sposób podstawowy przysługuje cecha suwerenności. Dzięki tej suwerenności nie tylko osoba ale i rodzina podlega bezpośrednio Bogu i nie może być w pełni poddana państwu. Po drugie List do rodzin wyjaśnia jeszcze inną ważną relację, jaka ma swój fundament w rodzinie. Papież mówi tu wprost o „więzi organicznej, jaka zachodzi między rodziną a narodem”. Papież twierdzi, że więź rodziny z narodem – w każdym kontekście historycznym – „opiera się przede wszystkim na uczestnictwie w kulturze”. Papież pisze dalej: „Rodzina uczestnicząc w dziedzictwie narodowej kultury, przyczynia się do tej specyficznej suwerenności, jaką naród zawdzięcza swojej kulturze i swemu językowi”. Papież przypomina w tym miejscu swoje wystąpienie w UNESCO (1980 r.), w czasie którego przypomniał ten okres historii Polski, kiedy Polska nie miała własnego państwa, a naród trwał w poczuciu swej jedności i duchowej oraz kulturowej suwerenności. W Liście Papież napisał: „Poprzez swą kulturę, swój język, nie tylko naród, ale i każda rodzina, odnajduje swoją duchową suwerenność. Trudno bez tego wytłumaczyć wiele faktów w dziejach narodów, zwłaszcza europejskich, faktów dawnych i dzisiejszych, faktów podniosłych ale i bolesnych, zwycięstw i klęsk. Widać jak bardzo organicznie rodzina jest zespolona z narodem a naród z rodziną”. Jakkolwiek naród potrzebuje państwa, aby w formie struktury politycznej potwierdzić i rozwijać swoją suwerenność, to jednak naród jako formacja antropologiczna zachowuje swoje pierwszeństwo w stosunku do państwa, które, jeśliby utraciło więź z duchowym życiem narodu i personalistycznym fundamentem suwerenności, stanie się – jak to wynika z tekstu Papieża – tworem „bez duszy”. Do owej „duszy”, która decyduje o tym, że państwo jest żywe, należy w szczególny sposób rodzina. Gdyby więc państwo postanowiło pozbawić rodzinę jej duchowej tożsamości i suwerenności, byłby to zamach samobójczy ze strony państwa. Zatem rodzina, a wraz z nią naród, jest tym wymiarem ludzkiego istnienia, w którym –owo społeczne istnienie – otwiera się głęboko na transcendencję, lub konkretniej mówiąc – na religię, czyli na stosunek do Boga, jako Stwórcy i Prawodawcy. Państwo nie może tego aspektu zignorować, nie popełniając podstawowej zdrady wobec siebie, wobec narodu i wobec samego człowieczeństwa.

3 Państwo w kontekście porządku nadprzyrodzonego.

Państwo nie jest absolutem, lecz podlega prawu moralnemu, a więc tym samym podlega władzy Chrystusa. Podkreśla to Komp. 384, stwierdzając: „Wspólnota polityczna wypływa z natury osób, którym sumienie ukazuje i każe wiernie zachowywać porządek wyryty przez Boga we wszystkich Jego stworzeniach”. Chodzi o prawo naturalne, „któremu podlegają tak poszczególne państwa jak i cała społeczność międzynarodowa” (tamże). Historia świata skomplikowała się w momencie przyjścia Chrystusa, który z jednej strony pozbawił autorytetu państwa pogańskie (proroctwo Daniela), z drugiej strony głosząc Królestwo Boże, nie przypisał sobie uprawnień politycznych typu państwowego. Ta nowość ewangeliczna naraziła Chrystusa na opór zarówno ze strony tych, którzy nie wierzą, (to jest pogan), jak i z drugiej strony wywołała bunt tych rzekomo „wierzących”, którzy widzieli w Mesjaszu wcielenie władzy politycznej Izraela. To napięcie trwa nadal w historii, ponieważ z jednej strony Kościół – w imieniu Chrystusa – wzywając do Królestwa Bożego, domaga się pełnego nawrócenia i gotowości dźwigania Krzyża wraz z Chrystusem, a z drugiej strony chrześcijaństwo –i Kościół w szczególności – głosząc powszechne władanie Chrystusa, jest przedmiotem systematycznego prześladowania, które zmienia tylko swoje formy, nie zmieniając obiektu nienawiści. Podobnie obiektem sprzeciwu są chrześcijanie, którzy chcą ład państwowy oprzeć na zasadach chrześcijańskich, a o ile nie ulegają pokusie teokracji, (która ułatwiłaby wprowadzenie w życie Ewangelii), spotykają się z zarzutem dyktatury i gwałcenia sumień, ponieważ nauczają, że prawo Chrystusowe obowiązuje wszystkich ludzi. Po stronie chrześcijan jest także możliwy błąd nieodróżniania porządku etycznego rządzącego państwem od porządku nadprzyrodzonego, który jest skierowany ku zbawieniu człowieka na zasadzie wolności.

Inaczej mówiąc chodzi o to, że porządek polityczny nie ma charakteru eschatologicznego. Głębokie uwagi na ten temat znajdują się w dokumencie „Międzynarodowej Komisji Teologicznej” (2008). W dokumencie tym czytamy m.i., że „w historii ludzkiego społeczeństwa często porządek polityczny był pojmowany jako odbicie porządku transcendentnego i boskiego. W ten sposób starożytni myśliciele budowali i uzasadniali teologię polityczną, według której władca gwarantował zachowanie więzi między kosmosem i ludzkością […] Natomiast w monoteizmie biblijnym wszechświat jest widziany jako posłuszny prawom nadanym przez Stwórcę. W państwie panuje ład, kiedy przestrzega się prawa Bożego, które zresztą jest zapisane w ludzkim sercu. […] Biblia jednak doprowadziła do desakralizacji władzy ludzkiej (państwowej), choć w ciągu wieków idea teokracji zaciemniała istotną różnicę między porządkiem politycznym i religijnym. (nr 93).

Kolejny paragraf bardziej konkretnie odnosi się do poruszonego zagadnienia. Czytamy tu: „Objawienie biblijne zachęca ludzkość do wzięcia pod uwagę, że porządek stworzenia jest porządkiem uniwersalnym, w którym uczestniczy cała ludzkość i że taki porządek jest dostępny ludzkiemu poznaniu rozumowemu. Kiedy mówimy o prawie naturalnym, chodzi o porządek chciany przez Boga i dostępny naturze ludzkiej. Biblia wprowadza różnicę między ten porządek (stworzenia) a porządek łaski, do którego człowiek ma przystęp przez wiarę w Chrystusa. Tak więc porządek polityczny nie jest tym ostatecznym i eschatologicznym porządkiem. Zakres polityki nie pokrywa się z zakresem państwa (królestwa) niebieskiego, które jest absolutnym darem Boga. Pierwsze wywodzi się z porządku niedoskonałego i przejściowego, w którym żyją ludzie, choć zbliżają się do jego pełni poza historią” (nr 94). „Państwo zatem nie może się uważać za posiadacza ostatecznego sensu (istnienia). Nie może narzucać ani jakiejś ideologii globalnej, ani jakiejś religii (choćby tak zwanej świeckiej) ani obowiązującej jednomyślności (un pensiero unico)”..

Na tle przytoczonych tekstów (nr 93-94) nasuwa się potrzeba uściślenia pewnego twierdzenia. Najpierw bowiem mówi się, że w wyniku desakralizacji władzy państwowej zachodzi różnica między porządkiem politycznym a porządkiem religijnym, ponieważ inny jest cel polityki a inny religii. Potem mówi się, że istnieje różnica między porządkiem stworzenia a porządkiem łaski (czyli nadprzyrodzonego Odkupienia). Trzeba podkreślić, że te dwa rozróżnienia nie pokrywają się z sobą, tak jakby porządek polityczny pokrywał się z porządkiem stworzenia a porządek religijny z porządkiem łaski. Sprawa jest bardziej złożona, gdyż zarówno porządek polityczny jak religijny istnieje w porządku stworzenia (i podlega prawu naturalnemu) jak i w porządku łaski, gdyż władza Chrystusa Odkupiciela nadaje ostateczny kształt zarówno życiu religijnemu jak i wszelkiej aktywności politycznej. (Naród, który przyjął Chrystusa, ma prawo kierować swoim życiem politycznym także w świetle Chrystusowej prawdy. Teza o „laickości państwa” nie może być rozumiana jako dogmat z góry wykluczający afirmację wartości chrześcijańskich w przestrzeni publicznej. Na ten temat trwa nieustanny spór między Stolicą Apostolską a tak zwaną Unią Europejską) To oczywiście domaga się pewnych szczegółowych wyjaśnień.

Pierwsze twierdzenie (=polityka a religia) ma charakter ogólny i w tym ogólnym znaczeniu jest ważne i obowiązujące, ponieważ wyklucza utożsamienie porządku politycznego z religijnym. Innymi słowy odrzuca twierdzenie, że państwo jest ostatecznym wcieleniem religii (co występowało w kosmologiach starożytnych a także w dialektycznej filozofii Hegla). Drugie twierdzenie podkreślające różnicę między porządkiem stworzenia a porządkiem łaski dotyczy nie tyle samego celu, (bo z punktu widzenia celu oba porządki zgadzają się zasadniczo w tym, że celem człowieka zawsze jest zbawienie i chwała Boża), lecz dotyczy sposobu osiągania owego celu, a więc dotyczy władzy człowieka (kompetencji, jurysdykcji) i zespołu środków służących osiągnięcia celu nadanego przez Boga. W porządku stworzenia człowiek opiera się na mądrości, rozpoznawanej ludzkim rozumem, natomiast w porządku łaski korzysta także z pomocy Objawienia, które oświeca rozum, oraz z pomocy tych środków, które ustanowił Chrystus jako niezbędne dla osiągnięcia zbawienia.

W obu przypadkach pojęcie „różnicy” nie oznacza tu „rozdziału”, czyli „przeciwstawienia” tych dwóch porządków, ponieważ spotykają się one w samym człowieku, który jest równocześnie – jako osoba – istotą społeczną i istotą religijną, jak też jest równocześnie istotą stworzoną i istotą powołaną do łaski nadprzyrodzonej. Jeśli więc chodzi o status państwa, to istotne światło na tę sprawę rzuca twierdzenie dotyczące różnicy między porządkiem stworzenia a porządkiem łaski, jako że państwo z natury swej realizuje cel zapisany w porządku stworzenia, opierając się na prawie naturalnym, natomiast nie posiada żadnej kompetencji w realizowaniu porządku łaski, czyli odkupienia.

Zasadę tę podkreślił nr 95 Dokumentu Komisji, wykluczając, by państwo decydowało o sprawach należących do zakresu celu ostatecznego człowieka. Czytamy tu (prócz zdania już przytoczonego), że „w społeczeństwie cywilnym zakres sensu ostatecznego jest zadaniem organizacji religijnych, filozofii oraz duchowości; one to mają wnosić swój wkład do budowania dobra wspólnego, umacniać więź społeczną, popierać wartości uniwersalne, leżące u podstaw samego porządku politycznego” (nr 95). Władza państwowa nie jest zatem kompetentna w ustalaniu ostatecznego sensu życia, natomiast jest obowiązana stworzyć warunki umożliwiające ludziom realizację ich ludzkiego życia. To zakłada dostęp do wartości duchowych i religijnych, a więc wolność religijną, dzięki której członkowie społeczności będą mogli wejść w relację do Boga i uczestniczyć w najwyższych wartościach (nr 96). Gdyby Bóg i wszelka transcendencja miały być wykluczone z horyzontu życia politycznego, powstałaby sytuacja, w której całą władzę nad człowiekiem posiadałby tylko człowiek. Ponieważ władza w takim wypadku byłaby oderwana od fundamentu etycznego, w rezultacie polegałaby jedynie na użyciu siły, czyli przemocy. Jest to sytuacja tragiczna, w której z konieczności znajdują się państwa odrzucające Boży fundament władzy politycznej. Niestety często porządek polityczny jest przedstawiany jako ostatni horyzont sensu dla ludzkości. Ideologie i reżymy totalitarne pokazały wyraźnie, że taki porządek polityczny, pozbawiony odniesienia do transcendencji, nie może być po ludzku akceptowalny. To wynika po prostu z prawa naturalnego (nr 97).

4. Aktualna forma konfrontacji

Narzuca się tutaj jeszcze jedna bardzo ważna uwaga. W pewnych dyskusjach politycznych na temat miejsca Kościoła wśród potęg politycznych świata, przyjmuje się a priori fałszywe założenie, że państwa, mocarstwa, imperia itd., były pełnoprawnymi i wyłącznymi użytkownikami przestrzeni publicznej świata, w której w pewnym momencie pojawił się Kościół jako intruz, jako nieproszony gość, uzurpujący sobie władzę nad narodami z tego tytułu, że reprezentuje Królestwo Boże, względnie Królestwo Chrystusa. W rzeczywistości prawda jest inna. Narody pogańskie znajdowały się w niewoli złych duchów, które – jak to dowodzi św. Augustyn – popierały różnego rodzaju fałszywe kulty zarówno po to, by pod ich osłoną odbierać cześć należną Bogu, jak i w tym celu, by pogrążać społeczeństwo w coraz głębszym upadku moralnym. Sam Chrystus stwierdził, że „każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” (J 8, 34), a św. Jan Ewangelista zwięźle ujmuje całość sytuacji zaistniałej po grzechu pierworodnym: „świat leży w mocy złego” (1J 5, 19). Rzeczywistość religijna nie pojawiła się na świecie jako pokorny petent proszący o pozwolenie na „zakwaterowanie” na świecie, który jest jakoby całkowicie „świecki”. To było inaczej. Rzeczywistość religijna, konkretniej – jedyna, prawdziwa religia, zstąpiła z Nieba na ziemię, „przyszła do swojej własności” (J 1, 11), jako Królestwo, obecna w Osobie Jezusa Chrystusa, niosące ludzkości Prawdę i Wolność. Wprawdzie, mimo iż Chrystus „przyszedł do swoich”, a ci Go „nie przyjęli”(J 1, 11), jednak w Osobie Chrystusa pojawiła się jedyna prawdziwa religia, która zdolna jest wyzwolić człowieka z wszelkiej niewoli. Zdolna jest wyzwolić nie tylko jednostki, jakby prywatnie i w sposób izolowany, lecz także narody i państwa jako zbiorowości ludzkie, również podległe tragicznej niewoli pochodzącej z grzechu. Jan Paweł II wyjaśnił w swoim nauczaniu, że oprócz grzechu, który jest złem ściśle osobowym, istnieją „struktury grzechu”, które są formą zła społecznego, jako że są nie tylko sumą grzechów osobowych, ale są czynnikiem skłaniającym do grzechu całe społeczności a nawet narody. Malachi Martin, autor obszernego dzieła pt. „Klucze Królestwa” (wydanego najpierw w Nowym Yorku w 1990) ukazuje ideologiczną panoramę współczesnego świata, którzy zmierza ku tak zwanej „globalizacji” i jest zarazem dogłębnie przeżarty „strukturami grzechu”. Jedne  z tych struktur, zrodzone z szatańskiej filozofii ateistycznego materializmu, drugie zrodzone w cieniu „złotego cielca” obiecującego dobrobyt i panowanie przez pieniądz, podają sobie ręce nad przepaścią ludzkiej nędzy, okrucieństwa i zbrodni, które trudno opisać, a zarazem rywalizują o prymat w dążeniu do zawładnięcia światem „zglobalizowanym”. .Na tle tej tragicznej scenerii jaśnieje postać Papieża Jana Pawła II, który nie rywalizuje o władzę, lecz spokojnie ukazuje Chrystusa, w którym ludzkość może znaleźć wszystko, czego najgłębiej pragnie, pod warunkiem, że będzie gotowa przyjąć Go z wiarą i miłością. Jan Paweł II głosi Chrystusa nie tylko pojedynczym „osobom”, ale także przywódcom politycznym, organizacjom światowym i całym narodom.

Należy także zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt dotyczący obrazu świata, jaki pojawił się z chwilą przyjścia Chrystusa. Ponieważ Królestwo Boże zjawiło się jako rzeczywistość widzialna w świecie, czego znakiem jest widzialność Kościoła Chrystusowego i widzialność Ewangelii, równocześnie te siły, które się sprzeciwiają władzy Chrystusa usiłują przybrać jakąś postać widzialną, choć najczęściej utajnioną i zakamuflowaną, a nawet kryjącą się za pozorami pobożności, ale coraz doskonalej zorganizowaną, by zwalczać dzieło Boże w sferze widzialnego świata. Przeciwnicy Boga nie mają nic przeciwko temu (tak przynajmniej mówią), żeby ludzie sobie wierzyli i czcili Pana Boga prywatnie, w ukryciu serca, w cichym zakątku domu, z dala od ludzkich oczu. Razi ich to, że Kościół jest instytucją społecznie widzialną, że Ewangelia jest głoszona publicznie, że kult Boży odbywa się też publicznie. Nieprzyjaciele Boga uczynili wiele zabiegów, aby religię i Kościół usunąć z przestrzeni publicznej, która miała być zarezerwowana dla państwa, pojętego jako twór całkowicie zlaicyzowany, areligijny, a nawet ateistyczny. Konsekwentnie do tego celu zmierzały rewolucje, ożywione ideologią materialistyczną i ateistyczną, laicystyczny i pseudo-humanistyczną, obalając monarchię i niszcząc Kościół, zalewając ziemię potokami krwi i pokrywając stosami gruzów zburzonych świątyń i klasztorów. Te rewolucje i masowe rozboje były z reguły organizowane przez masonerię, która prócz tego miała w planie zburzyć cały dorobek cywilizacyjny chrześcijaństwa, burzyć wiarę, moralność i kulturę wyrosłą na Ewangelii. Papieże już od XVIII wieku ostrzegali świat przed zgubnym charakterem tej tajnej organizacji. W sposób pogłębiony odniósł się do tego tematu papież Leon XIII w encyklice „Humanum genus”. Już początek dokumentu wprowadza nas w sedno sprawy. Czytamy tu: „Gdy rodzaj ludzki, stając się ofiarą nienawiści szatana, nieszczęśliwie odpadł od swego Stwórcy i Dawcy wspaniałych darów, podzielił się wtedy na dwa obozy różniące się między sobą i wzajemnie sobie nieprzyjazne; jeden z nich bezustannie walczy w obronie prawdy i cnoty, drugi natomiast walkę prowadzi o to, co się cnocie i prawdzie przeciwstawia. Pierwszy, to Królestwo Boże na ziemi, to jest Kościół Jezusa Chrystusa, ci zaś, którzy chcą całym sercem do niego należeć, powinni z gotowością i poddaniem rozumu i woli służyć Bogu i Jego Jednorodzonemu Synowi. Drugi obóz – to królestwo szatana, pod którego władzą i panowaniem znajdują się wszyscy, co naśladując zgubny przykład swego przywódcy i pierwszych rodziców, odmawiają posłuszeństwa wiekuistemu prawu Bożemu i, wzgardziwszy Bogiem, pracują zapamiętale – przeciw – Bogu”. Nieco dalej napisał Leon XIII: „W czasach zaś obecnych zdaje się, że ci wszyscy, którzy są po stronie zła, łączą siły i przysięgają się do najzaciętszej walki, a to za sprawą i przy współdziałaniu szeroko rozpowszechnionego i silnie zorganizowanego stowarzyszenia tzw. masonów. Wcale już bowiem nie ukrywają swych zamiarów, zuchwale zachęcają się oni do walki przeciw majestatowi Bożemu, całkiem otwarcie godzą na zgubę Kościoła, a to w tym celu, by ludy chrześcijańskie, jeśli by to było możliwe, ograbić do szczętu z tych wszystkich dóbr, które nam wysłużył nasz Zbawca, Jezus Chrystus”.

W obecnym czasie nic, z tego, co napisał Leon XIII, nie zmieniło się w kierunku pozytywnym, lecz sytuacja Kościoła i religii stała się jeszcze bardziej niekorzystna. Wiek XX był okresem najbardziej gwałtownego ataku skierowanego przeciw Kościołowi i chrześcijańskiej kulturze. Nie będę wschodził w liczne szczegóły opisane przez historyków wojen i rewolucji. Podkreślę tylko najbardziej perfidną wojnę przeciw Kościołowi prowadzoną wewnątrz samego Kościoła, w okresie Soboru Watykańskiego II i po nim. Pisze o tym wyczerpująco Romano Amerio w dziele pt. „Iota unum” („Antyk”, brw., s. 900). Książka pokazuje wycofywanie się Kościoła (ludzi Kościoła) z nauki tradycyjnej obejmującej dogmaty, dyscyplinę, liturgię i po prostu wszystkie dziedziny moralności chrześcijańskiej. Działo się to pod wpływem nacisku pewnych dobrze zamaskowanych osobistości będących w masonerii lub współpracujących z tą organizacją. Bardziej szczegółowo, choć w węższym zakresie problemów, omawia wpływ masonerii na Kościół włoski autor ks. Luigi Villa w książce pt „Paweł VI – błogosławiony?” („Antyk”, brw., str. 402). Ks. Luigi Villa cytuje konkretne teksty wydawnictw masońskich ujawniających plan zniszczenia Kościoła. Na przykład na str. 189-190 przytacza wiele mówiący tekst: „Naszym celem ostatecznym jest cel Woltera i Rewolucji Francuskiej, to jest całkowite unicestwienie katolicyzmu, a nawet wykorzenienie idei chrześcijańskiej…Dzięki paszportowi obłudy możemy konspirować tak, jak to jest nam na rękę i zbliżać się stopniowo do realizacji tego celu [..] Tym, do czego mamy dążyć i czego mamy wypatrywać tak, jak Żydzi wypatrują Mesjasza, jest Papież na miarę naszych potrzeb […] Ze starymi kardynałami i biskupami o twardym kręgosłupie daleko się nie zajedzie.[…] Trzeba postawić na młodzież, uwieść ją! Konieczne jest, abyśmy przyciągnęli ją w taki sposób, by niczego się nie domyśliła – pod sztandarem tajnych towarzystw. […] To nie ostrego sztyletu powinny lękać się najbardziej Katolicyzm i Monarchia. Ale te dwa filary porządku społecznego mogą się zawalić wskutek zepsucia – więc pracujmy nad nim niestrudzenie […] Propagujmy wszelkie występki pośród szerokich rzesz. Niech chłoną je wszystkimi pięcioma zmysłami aż do przesytu. Sprzyjajcie tedy zepsuciu serc, a nie będziecie mieli katolików. Odciągajcie księdza od pracy, od ołtarza, od praktykowania cnót: niech czym innym zajmie swoje myśli i wypełni swój czas. […] Zepsucie na wielką skalę, – oto, cośmy przedsięwzięli. Zepsucie ludu przez kler, a kleru przez nas. Zepsucie, które ostatecznie pozwoli nam pogrzebać Kościół” (wg. Henri Delassus, „Le probleme de l’heure presente”, Desclee et C., Typographes Editeurs 1904, t, I, s. 353-403). Luigi Villa przytacza też inny interesujący dokument. Nazajutrz po ogłoszeniu encykliki „Humanum genus” przez Leona XIII, masoneria w swym biuletynie Wielkiej Loży Szkocji zareagowała w następujący sposób: „Wolnomularstwo powinno ni mniej ni więcej tylko podziękować Papieżowi za ostatnią encyklikę. Leon XIII z niekwestionowanym autorytetem i wielką obfitością dowodów raz jeszcze wykazał, że istnieje niezasypywalna przepaść między Kościołem, którego jest on przedstawicielem, a rewolucją, której prawą ręką jest Wolnomularstwo. Warto więc, aby, którzy jeszcze się wahają, przestali żywić płonne iluzje. Wszyscy powinni oswoić się z myślą, że przyszedł czas wyboru między starym porządkiem, opartym na Objawieniu, a nowym porządkiem, nie uznającym innego fundamentu, jak tylko nauka i ludzki rozum; wyboru między duchem autorytetu a duchem wolności” (za Henri Delassus, Le probleme (jak wyżej), s. 29).

Produktem masonerii są owe ideologie, które w wiekach nowożytnych zatruwają klimat duchowy Europy i świata: liberalizm, naturalizm, sekularyzm, sceptycyzm, relatywizm i ogólny permisywizm moralny, przekreślający cały dorobek chrześcijańskiego etosu w życiu rodziny ludzkiej. Masoneria usiłowała zafałszować wizję państwa, odcinając je od wszelkich powiązań z religią i tradycją chrześcijańskiej kultury. Mówiono, że państwo ma być „laickie”, czyli wolne od wszelkich wpływów religii, aby mogło wytworzoną w ten sposób pustkę duchową wypełnić mitologią ateizmu i kultem człowieka pojętym jako postępowy „humanizm”. Z tym laicyzmem walczyli wszyscy Papieże od Leona XIII po Benedykta XVI. Pius XI w encyklice „Quas primas wyraźnie podkreśla, że poddanie się władzy Chrystusa Króla jest jedynym lekarstwem na chorobę laicyzmu dręczącą świat. Podobne było stanowisko Piusa XII. Analogicznie Benedykt XVI mówi o „dyktaturze relatywizmu”, która stwarza przestrzeń dla powrotu systemów totalitarnych. U podłoża tej ideologii leży wielkie kłamstwo szatana, obiecujące „wolność” jako skutek porzucenia moralności. Ludzkość nieustannie przekonuje się, że zgoda na grzech jest poddaniem się niewoli, z której sam człowiek nie potrafi się wyzwolić. Z tej niewoli wybawia tylko Chrystus, który jest Prawdą i Życiem.

Zgoda na świeckość państwa w rozumieniu laicyzmu oznaczałaby powrót do starego mitu pogańskiego, gdzie państwo utożsamia się z absolutem, niezależnie od tego, jak ten absolut jest rozumiany. Rzeczywiście ideologie wieku „oświecenia” wspomagane przez dialektykę Hegla, biologizm i ewolucjonizm Darwina, Spencera i Galtona, socjologizm i materializm Marksa i Engelsa i różnych proroków „postępu ludzkości”, z Leninem i Hitlerem na czele, doprowadziły do stworzenia form państwowości, które okazały się całkowitym zaprzeczeniem człowieczeństwa i kultury rozumianej jako sposobu humanizacji świata. Świat stał się teatrem najokrutniejszego dramatu poniżenia człowieka i niszczenia wszystkiego, co dotychczas stworzyła godna swego miana cywilizacja chrześcijańska. Potworność tych zbrodni i całkowicie antyludzki charakter tej polityki narzuca z nieprzepartą siłą wniosek, że to, co zdarzyło się w XX wieku musiało być owocem inspiracji szatańskiej. Tylko szatan może być autorem pomysłów skierowanych wprost przeciw Bogu i Jego prawom odnoszącym się do ludzkiej społeczności. Masoneria nie ukrywa, że jest zamaskowaną religią szatana. Podobnie św. Augustyn dowodził, że tak zwane obrzędy religijne na cześć bóstw pogańskich, w czasie których działy się rzeczy sprzeczne z wszelkim poczuciem człowieczeństwa i moralnej przyzwoitości, musiały być pomysłem i dziełem złych duchów. To samo rozumowanie wolno zastosować do polityki państw depczących wszelkie prawa Boże i prawa człowieka i jego wrodzoną godność. Taki jest nieunikniony skutek dokonującej się w ostatnich stuleciach rewolucji społecznej i politycznej mającej na celu „wyzwolenie” człowieka od prawa Bożego i poddanie człowieka wyłącznie pod reguły „światopoglądu naukowego”.

5  Chrystus i Polska

Polska w szczególny sposób doświadczyła krzywd i niesprawiedliwości od „Europy”, która naiwnie czy zbrodniczo poszła za hasłami nowoczesności. Odzyskana po długiej niewoli niepodległość cudem została ocalona w 1920 roku, kiedy młoda polska armia, wspomagana przez Matkę Bożą, naszą Królową i św. Stanisława Kostkę, „odpędziła od wrót Stolicy śmiertelnego wroga” (z proroctwa Wandy Malczewskiej). Po niedługim okresie niepodległości przyszła tragiczna, nowa wojna światowa, z której Polska wyszła z połową swego terytorium, z połowicznym zasobem ludnościowym, z połowicznym kształtem wolności i suwerenności, a nadto wciąż jest oszukiwana przez liberałów, agentów, postkomunistów, oszustów i złodziei, którzy wciąż nie pozwalają, aby Polska stanęła na swoich nogach, wierna swej tradycji i kulturze, wierna prawu Bożemu, wierna swojemu oryginalnemu posłannictwu w Europie, o którym z takim naciskiem mówił niezapomniany kardynał August Hlond. Jak zrozumieć aktualną sytuację Polski, kiedy Unia narzuca nam ustawy niezgodne nie tylko z interesem Polski, ale przede wszystkim niezgodne z duchem kultury chrześcijańskiej, której nam zdradzić nie wolno, bo nie wolno zdradzić swej tożsamości.? Jak zrozumieć sytuację narodu, który został tragicznie skrzywdzony przez tak zwaną katastrofę smoleńską, która nie była takim sobie wypadkiem lotniczym, po którym trzeba tylko dobrze pozamiatać śmieci.? Cała atmosfera moralna, polityczna i medialna, otaczająca tę katastrofę dowodzi niezbicie, że ktoś miał interes w tym, żeby łatwo i dyplomatycznie pozbyć się prawdziwej elity narodowej, dla której Polska stanowiła wartość najwyższego rzędu. Jak zrozumieć, że krzyż przed pałacem prezydenckim, mający być widzialnym symbolem autentycznej żałoby Narodowej, stał się obiektem zorganizowanej kampanii nienawiści, pogardy i cynizmu, obrażającego wszystko, co w Narodzie szlachetne i zasługujące na cześć? Jak wytłumaczyć, dlaczego właśnie w rocznicę wiekopomnej Bitwy Warszawskiej, wspominanej słusznie jako „Cud nad Wisłą”, rząd umyślił postawić pomnik tym właśnie okrutnym najeźdźcom, których wojsko polskie odpędziło nie tylko od wrót Warszawy, ale także od wrót Europy? Czy ten pomysł rządowy uczczenia sowieckich najeźdźców nie był najbardziej podłym policzkiem wymierzonym w naród przez bezduszny i pobawiony honoru oraz sumienia reżym „obywatelski”? Jak zrozumieć to, że rząd zostawił rozbity samolot i szczątki poległych Polaków w rękach tych ludzi, którzy powinni być widziani jako naturalni następcy zbrodniczej mafii sowieckiej i potomkowie tych, którzy wymordowali jeńców polskich w Katyniu, Miednoje i Charkowie i w tysiącznych miejscach zesłania? Czy nie słusznie nazywa się katastrofę smoleńską „Drugim Katyniem”? Ten rząd się nigdy z tego nie wytłumaczy.

Krzyż wbity w polską ziemię, i to w sercu Warszawy, oznacza, ze Chrystus ma nam dziś coś do powiedzenia. Najpierw to, że tylko w świetle tajemnicy Krzyża można zrozumieć naszą obecną historię i spadające na Polskę ciosy. Kiedyś w Warszawie Jan Paweł II powiedział do zgromadzonych pielgrzymów, że tego narodu i tego miasta nie można zrozumieć bez Chrystusa i bez tego krzyża, na którym sam Chrystus legł wśród ruin tego Miasta na Krakowskim Przedmieściu.  Polski nie można zrozumieć bez Chrystusa, odkąd Kościół przyniósł – przez Ewangelię i Chrzest – temu narodowi Chrystusa jak Odkupiciela, zarazem jako światło, jako Prawdę i Życie. Nie można zrozumieć Polski bez Chrystusa, który poprzez dzieje prowadził Naród do głębszej jedności i wolności przez Ewangelię, a także do pełnienia zaszczytnego posłannictwa, aby Polska stała się światłem dla narodów pozostających „w mrokach i cieniu śmierci”. Nie można zrozumieć bez Chrystusa tych rozdziałów polskich dziejów, kiedy naród ujarzmiony przemocą, rozbity, prześladowany za to tylko, że mówił po polsku, rozrzucany po obszarach nieludzkiej ziemi, mordowany w niezliczonych miejscach kaźni, a także potem deptany i miażdżony potęgą militarną totalitarnych reżymów – ten naród modlił się, przebaczał wrogom, cierpiał i ufał, że wolność przyjdzie od Chrystusa i czekał na dzień, kiedy „zaczniemy walczyć miłością” (Baczyński). Kiedy w ciemną noc komunistycznej okupacji zabłysła jutrzenka „Solidarności”, naród, oświecony przez Chrystusowego Namiestnika, zrozumiał, że prawdziwe zjednoczenie serc polskich jest możliwe pod Krzyżem, ponieważ prawdziwe zwycięstwo, otwierające bramę wolności zrodziło się w Ofierze Golgoty. Dlatego Naród modlił się o dar „solidarności” zgromadzony wokół Chrystusowych ołtarzy, które wyrastały niespodziewanie w stoczniach, w hutach i na dziedzińcach fabrycznych. Ten naród wiedział, że potrzebuje Chrystusa, bo bez Niego nie potrafi być sobą.

Chrystus jeszcze nie odrzucił Polaków, dopóki przez różne znaki upomina nas i przestrzega, abyśmy poprzez prawdziwe nawrócenie powrócili do Niego, pod Jego sztandary. Upominał i przestrzegał przez ks. Piotra Skargę, przez ks. Markiewicza, przez służebnicę Bożą Wandę Malczewską, przez św. Siostrę Faustynę, przez służebnicę Rozalię Celakówną i jeszcze inne osoby, które nie są tak szeroko znane. W czasie ostatnich wakacji odkryłem w pismach siostry Leonii Nastałówny tekst, który uważam za stosowne przytoczyć, ponieważ dotyczy naszego tematu. Pan Jezus powiedział pewnego dnia tej siostrze ze zgromadzenia Sióstr Służebniczek: „O mój ukochany ludu polski, którego przodkowie szli z krzyżem na bój, krzyżem zdobili swój mundur, krzyżem znaczyli drzwi swoich domów, czemu mnie wyrzucasz z własnego mieszkania, z własnych serc? Czyż krzyż sprowadził ci nieszczęście, czy ci zanadto przygniótł ramiona? A Ja niosłem krzyż na Golgotę, pomimo, że miałem ramiona odarte z ciała przez katusze biczowania. Ja się nie zawahałem wejść na szubienicę krzyża, pomimo, że go za hańbę wówczas poczytywano. Ludu mój polski, wiedz, że berłem twojej Królowej – mej Matki przeczystej – jest krzyż. Chcesz być wolny? – zatknij go w swej duszy. Choćby ona była twarda jak skała Golgoty, zdołam ją skruszyć, wzruszyć, by mi dała miły odpoczynek po trudach męki i konania. Leonio, Ja chcę, by krzyż był w każdym domu. Moje „chcę” podaję przez ciebie, bo przez ciebie przemówię do twoich rodaków, do twoich braci. […] I kto na ziemi będzie czcił i kochał krzyż, owo śmiertelne łoże swego Zbawcy, nie ulęknie się go w dniu Sądu Ostatecznego, gdy zajaśnieje na niebie w obliczu świata całego […] Nauka moja znajdzie posłuch, zwłaszcza w serach Polaków, bo o krzyżu przemówię Ja, przez dziecko ludu polskiego, przez dziecko wsi polskiej, przez dziecko przybrane w szatę Niepokalanej, wychowane przy Jej Sercu. Módl się tylko gorąco, bo szatan będzie chciał przeszkadzać działaniu Boga. Zwyciężymy go Krzyżem” (S. Leonia Nastał, „Uwierzyłam Miłości”, Stara Wieś 2000, s. 87-88). Czyż Krzyż nie stał się tronem Chrystusa Króla? Czy mamy jakiś inny rozsądny wybór jak poddać się pod Jego władzę w całym wymiarze naszego narodowego życia?

Homilia Arcybiskupa Metropolity Gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona podczas Mszy św. na Kongresie Chrystusa Króla w 85 rocznicę ogłoszenia encykliki Quas Primas Piusa XI; w 80 rocznicę powołania Akcji Katolickiej w Polsce przez Prymasa Polski kard. Augusta Hlonda i w 73 rocznicę zorganizowania Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla w Poznaniu 18 września br. (parafia p.w. NMP Wspomożycielki Wiernych w Rumi).

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Przez te słowa Jezus daje nam do zrozumienia, że gdy „zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały” w czasie sądu ostatecznego, to kryterium „wzięcia w posiadanie królestwa” stanie się wymiar miłości do drugiego człowieka. Zbawienia dostąpią ci, którzy potrafili rozpoznać oblicze Chrystusa w głodnych, spragnionych, przybyszach, ogołoconych, chorych i uwięzionych. Wielkość i siłę Królestwa Jezusa mierzy się bowiem skalą dobra, miłości, miłosierdzia, zdolnością do poświęcenia i ofiary, wytrwałością w cierpieniu, zdolnością przebaczenia. Przyjmując dar miłości Chrystusa, musimy umieć dzielić się nią z drugim człowiekiem.

1. Geneza i przesłanie uroczystości Chrystusa Króla
Uroczystość Chrystusa Króla wprowadził do kalendarza liturgicznego papież Pius XI encykliką Quas primas z 11 grudnia 1925 r. na zakończenie roku jubileuszowego. Ten papież, który został obwołany mężem opatrznościowym swoich czasów i „papieżem laikatu”, kierował łodzią Kościoła siedemnaście lat. Jak zaznaczył w jednym z przemówień radiowych prymas August Hlond, czynił to po ojcowsku – stanowczo, pracowicie i nieustępliwie. Walczył z bezwładem i wygodą, zastojem i połowicznością. Zachęcał do większej ofiarności i apostolskiej gorliwości. Przez współczesnych został uznany za pasterza, który przywrócił katolikom świeckim świadomość przynależności do Kościoła. Budził jednocześnie współodpowiedzialność za rozwój Królestwa Bożego na ziemi. Polakom często powtarzał: „Jesteście rycerzami wiary: w tej roli będziecie najlepszymi rycerzami Polski”. W papieskim planie duszpasterskim nowe święto miało stać się podwaliną odbudowy świata chrześcijańskiego i jego rękojmią. Inspiracją do napisania encykliki były trudne do zaakceptowania doświadczenia. Świat porzucił co prawda okrucieństwa wojenne, ale zawarte traktaty pokojowe i liczne konferencje rozbrojeniowe pomijały całkowicie odniesienia do prawa Bożego. Rugowały ze swoich zapisów i porządków obrad chrześcijańską wizję człowieka i świata. Usuwały Chrystusa i Ewangelię z życia publicznego. Społeczeństwa niegdyś przeniknięte duchem wiary zapadały na coraz poważniejszą w skutkach chorobę religijnej obojętności. Odbierały Chrystusowi i koronę, i berło – usuwały Go ze świata pojęć, z ludzkiej mowy, ze świata nauki i sztuki, z warsztatów pracy i z uniwersyteckich katedr – nawet z organizacji o charakterze religijnym.

Jak podkreślał jeden z ówczesnych profesorów: „O czym rozmawia się w katolickich towarzystwach: o wyścigach konnych, o kurortach, o tańcach, o modzie, strojach, pogodzie i polityce, o owocach, pieniądzach, gwiazdach ekranu, o praniu i smażeniu konfitur (…), o wszystkim, o głupstwach potrafimy gawędzić całymi godzinami, ale o Tym, który wszystko stworzył, o Bogu wstydzimy się mówić. Chwalimy się wszystkim, ale skoro przyjdzie kolej na Tego, wobec którego zgina się wszelkie stworzenie, wstydzimy się mówić”. Jednym słowem – Chrystus usunięty z życia publicznego.

Biorąc pod uwagę ówczesną sytuację Pius XI nakazał, aby we wszystkich kościołach na całym świecie 11 grudnia 1925 r. po głównym nabożeństwie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem odmówić litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Do litanii dołączył również akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Uzasadniając swą decyzję, pisał, że od dawna nazywano Chrystusa Królem ze względu na najwyższy stopień dostojeństwa. Sam Chrystus króluje w ludzkich umysłach jako Prawda, panuje w ludzkiej woli, przede wszystkim zaś w ludzkim sercu, wlewa w nie naukę miłości. W zamyśle papieża ta uroczystość miała uświadomić każdemu wierzącemu, że Chrystus jest Królem całego stworzenia – wszechświata. Jego panowanie nie wynika z jakichś wyjątkowych dokonań, z wybrania czy z wywalczenia tej godności. On jest Królem, ponieważ jest Bogiem-Człowiekiem, Stworzycielem i Odkupicielem. Z tego właśnie tytułu ma absolutną władzę. Bóg nie tylko stworzył świat, ale ciągle go stwarza i nim włada. Królestwo Jezusa jest czymś zupełnie innym od wszystkich królestw ziemskich. Obejmuje ono wszystkie narody, miejsca i czasy. Ono już istnieje w Kościele, choć jeszcze nie zostało do końca wypełnione. Chociaż Chrystus nigdy nie nosił korony królewskiej, nie trzymał w ręku berła i nie zasiadał na królewskim tronie, to jednak tytuł Króla z pewnością Mu się należy.

Władcy ziemscy nabywają tytuł królewski różnymi drogami – przez dziedziczenie, nominację i podbój. Chrystus ma pełne prawo do korony i najwyższej władzy. Jako człowiek, w swej ludzkiej naturze, pochodził on przecież w prostej linii od króla Izraela, Dawida. Wykazują to Ewangeliści, podając Jego rodowód (Mt 1,5–16; Łk 3,23–38). W narodzie wybranym ta prawda była tak pospolicie znana, że powszechnie nazywano Go Synem Dawida (Mt 22,41–46; Mk 12,35–37; Łk 1,27. 32; 20, 41–44; 2 Tm 2,8; Ap 22,16). Tak więc z krwi i dziedziczenia Chrystus miał prawo do tytułu Króla. Chrystus jest ponadto Synem Bożym, naturą równy Bogu, drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej. Jest Panem nieba i ziemi, Panem najwyższym i absolutnym, wobec którego wszelkie królestwa ziemskie są nieporównywalne.

2. Prymas August Hlond – kontynuator myśli Piusa XI
Myśl Piusa XI zawarta w encyklice nie pozostała w próżni. Jej wiernym kontynuatorem okazał się pochodzący ze Śląska prymas Polski i sługa Boży August Hlond (1881–1948). Najpierw dynamiczny duszpasterz w zgromadzeniu salezjańskim. Później administrator polskiej części Śląska – organizował od podstaw w Katowicach kurię diecezjalną, sąd, tworzył nowe parafie i dekanaty. Na niwie duszpasterskiej inicjator licznych organizacji i szkół mających na celu ożywienie religijne diecezji. Do jego najważniejszych przedsięwzięć należy zaliczyć: założenie tygodnika katolickiego „Gość Niedzielny” (1923), zbudowanie struktur duszpasterstwa polonijnego, otoczenie mecenatem katolickich pisarzy i naukowców oraz powołanie do życia Akcji Katolickiej (1930).
To właśnie Akcja Katolicka miała stać się zaczynem odnowy życia religijnego w Polsce poprzez pogłębioną formację intelektualną i duchową. Kardynał Hlond niezwykle trafnie stawiał diagnozę dotyczącą życia religijnego w międzywojennej Polsce i kondycji Kościoła. Z jednej strony dostrzegał aktywną pracę na polu dobroczynnym, wychowawczym i naukowym. Cieszył się z coraz większego zaangażowania apostolskiego duchowieństwa. Dostrzegał także większą odpowiedzialność za sprawy Kościoła ze strony laikatu. Były to namacalne znaki łaski obecne w młodym jeszcze państwie doświadczonym rozbiorami i wojenną pożogą. Z drugiej strony widział narastający ruch antykościelny dążący do wykreślenia Chrystusa z życia publicznego. Po imieniu nazywał przejawy tego ruchu: walka z nauką religii, świecka i bezreligijna, a konsekwencji pogańska szkoła, moralna deprawacja przez modę, prasę, teatr i kino, kult nagości prowadzący do upodlenia kobiety, sponiewieranie małżeństwa przez rozwody, szerzenie materialistycznego światopoglądu – jednym słowem programowa i sterowana laicyzacja.

Kardynał Hlond pisał: „Mamy wielu takich, co nie mają jasnych pojęć religijnych, ulegają wpływowi laicyzmu, są zwolennikami najmniejszego programu religijnego i niedozwolonych kompromisów. Takich Polaków trzeba wyprowadzić z chaosu pojęć, wyleczyć z płynności zasad, wyswobodzić z niewoli ducha czasu, aby stali się odporni na wpływy nowoczesnego pogaństwa”. Odpowiedzią na te zagrożenia miało być coraz większe uświadamianie religijne. Jak je osiągnąć? Poprzez związanie dusz z Chrystusem Królem, poprzez to szczególne wszczepienie w pień Chrystusowy. Taka była zasadnicza myśl prymasa Hlonda. Tym samym wzywał on do większej konsekwencji w życiu religijnym, do usunięcia sprzeczności między życiem a wiarą, do walki ze słabością ducha i umysłu, do większej przejrzystości w postępowaniu, do obmycia duszy w źródle łaski – wszystko w trosce o lepsze, Boże jutro Ojczyzny.

3. Akcja Katolicka – recepta na odnowę ducha katolickiego
Konkretną formą odnowy życia religijnego miała być Akcja Katolicka. Nowoczesna formacja przypominająca o zaangażowaniu świeckich, zachęcająca do większej współodpowiedzialności za Kościół, przełamująca stereotyp, że za kształt i jakość chrześcijaństwa w Ojczyźnie są odpowiedzialni tylko i wyłącznie duchowni. Prymas Hlond, nawiązując do myśli Piusa XI tak przedstawił cel Akcji Katolickiej: współpraca świeckich z hierarchią dla odnowienia świata w Chrystusie, wprowadzanie Chrystusa w życie jednostki i w rodzinę, w rozmaite formy nowoczesnego życia zbiorowego i we wszystkie czynniki chrześcijańskiej cywilizacji. Obrona religijnych zasad i porządku moralnego. Po prostu – apostołowanie, jawne wyznanie wiary przed światem – przejście od sfery prywatnej do publicznej, porzucenie zakrystii i wyjście na współczesne areopagi z orędziem chrześcijańskim, z upoważnieniem i w imieniu Kościoła. Akcja Katolicka wzoruje się na misyjnej działalności Apostołów. Odważnych i bezkompromisowych świadków, głoszących prawdę Bożą „w porę i nie w porę”.

Jednocześnie kardynał Hlond z wielkim realizmem stwierdzał: „Ani ustawy, ani technika stowarzyszeniowa, a tym mniej sztywność organizacyjna lub martwota rutyny nie stworzą cudu zmartwychwstania. Akcja Katolicka nie może być pustką ani bezczynem, lecz kuźnią myśli, porywów i pracy. Nie ma ona nic wspólnego z ciasnotą myśli, z jałowymi formami, ze stęchlizną sporów i uporów. Zrzeszenia wejdą przez bramę Akcji Katolickiej na słońce Boże, na bezbrzeżne łany Kościoła, w przeobfite a dojrzałe żniwo Chrystusowe”. Akcja Katolicka to nie towarzystwo wzajemnej adoracji, ale grupa dynamicznych apostołów, świadomych swego miejsca i zadań w Kościele, wolna od intryg, budująca na zaufaniu i troszcząca się o zwycięstwo prawdy Chrystusowej. Jej zadanie nie ma nic wspólnego z jakąś partyjną sprawą. Nie dąży ona do zdobycia politycznej władzy, ale skupia się na budowaniu Chrystusowego Królestwa, czyli na wewnętrznej łączności duszy z Bogiem przez życie łaski. Zabiega o publiczną łączność narodu z Chrystusem poprzez uznanie i uszanowanie Jego praw i nauki. Dlatego pierwsze miejsce w działalności Akcji Katolickiej zajmują środki nadprzyrodzone – łaska i modlitwa. Inaczej wszelkie inicjatywy okażą się bezowocne i próżne.

4. Pax Christi in regno Christi – Międzynarodowy Kongres Chrystusa Króla w Poznaniu 1937 r.

W czerwcu br. minęły 73 lata od Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla w Poznaniu, czwartego z kolei po dwóch odbytych w Niemczech i jednym w Austrii. Zgromadził on przedstawicieli katolickiego świata z niemal wszystkich krajów Europy i Stanów Zjednoczonych. Polska została wybrana nieprzypadkowo, albowiem wciąż była uznawana za przedmurze chrześcijaństwa, zdolna do przeciwstawienia się fałszywym ideologiom. Wciąż traktowano ją jako wierną córę Kościoła przenikniętą duchem katolickiej tradycji. W roku 1937 na horyzoncie dziejów coraz wyraźniej pojawiało widmo nowego światowego konfliktu. Zbrodnicze ideologie nazizmu i komunizmu atakowały same fundamenty chrześcijańskiego świata. Walka z Bogiem i religią w imię fałszywie rozumianej wolności sumienia przybierała na sile. Chrześcijaństwo próbowano spłycić, traktować jak ideologię i zabobon, ośmieszać i wykpić, uznać za główny czynnik hamujący „postęp” cywilizacyjny. W obliczu tych zagrożeń, wobec narastającej duchowej sterylizacji, potrzeba była coraz większej mobilizacji dla obrony królestwa Chrystusa i Ewangelii.

Przed Kongresem stało potrójne zadanie. Przede wszystkim naukowe zbadanie bezbożnych intelektualnych prądów godzących bezpośrednio w chrześcijaństwo. Zdiagnozowanie i ujawnienie ich natury bez uprawiania politycznej propagandy. Chodziło także o apel do ludzi dobrej woli, zwłaszcza katolików, by odważnie przeciwstawili się bezbożnictwu, by nie ulegli pokusie łączenia się z komunizmem i pogaństwem w celu rzekomego ich uzdrowienia. Był to apel o nową krucjatę opartą na sile ducha świeckich apostołów, skutecznie przenikających do środowisk najbardziej zagrożonych niewiarą i zlaicyzowanych. Kongres miał przekonać do naprawy stosunków społecznych nie według recepty socjalistycznej, ale według zdrowych zasad nauki społecznej Kościoła. Trzeci ważny cel Kongresu to hołd złożony Chrystusowi Królowi – akt kultu i uwielbienia, przysięga wierności, przebłaganie za świętokradztwa i bluźnierstwa, wreszcie ślubowanie Bożej służby poprzez oddane, wierne i twórcze apostolstwo. Ślubując uczestnicy wyrazili gotowość do urzeczywistniania Królestwa Chrystusa w sercach, w międzyludzkich relacjach, w ustroju społecznym i w kulturze. Ważną sprawą była deklaracja, by nie oddzielać religii od Ewangelii i wiary, od Kościoła i hierarchii.

Trwałą pamiątką Kongresu stała się kaplica wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu ustanowiona w poznańskiej Farze. Co jednak najważniejsze, dobre ziarno zdrowej nauki zostało zasiane w katolickich umysłach i sumieniach, a liczba uczestników Kongresu uświadomiła, że w całym świecie niemało jest takich, którzy przeżywają chrześcijaństwo świadomie i odpowiedzialnie.

5. „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36)

Cieszę się z podjętej inicjatywy zorganizowania dziś Kongresu Chrystusa Króla w 85 rocznicę ogłoszenia encykliki Quas Primas Ojca Świętego Piusa XI, w 80 rocznicę powołania przez Prymasa Polski kard. Augusta Hlonda Akcji Katolickiej w Polsce i w 73 rocznicę zorganizowania Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla w Poznaniu. Pragnę podziękować za podjęty trud, ufając, że referowane tematy pomogą nam w odkrywaniu także tego wymiaru powołania, jakim jest powołanie do nieustannej formacji. Powołania rozumianego jako zadania dla człowieka żyjącego ewangelią we współczesnym świecie, wezwanego do wypełniania konkretnych zadań dla Królestwa Bożego.

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Zorganizowany Kongres Chrystusa Króla niech stanie się dla nas okazją do refleksji nad Jego królowaniem w naszym życiu. W jaki sposób możemy budować Królestwo Boże w głąb? Przede wszystkim przez naszą wierność przykazaniom i ich praktykowanie. „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36) – mówi Chrystus w Ewangelii. Królestwo Chrystusa to królestwo serc. Niech dzisiejsze rozważania pomogą nam odnaleźć należne miejsce dla Boga, dla Chrystusa, w naszym życiu, w naszym sercu, w naszej rodzinie i w naszym narodzie. Amen.

Prawa autorskie © Archidiecezja Gdańska

http://www.diecezja.gda.pl/modules.php?name=Content&pa=showpage&pid=619

Galeria zdjęć


Cała galeria jest Tutaj

Posted in Kościół, Patriotyzm, Warto wiedzieć | Otagowane: , | 12 Komentarzy »

ODDAĆ POLSKĘ CHRYSTUSOWI

Posted by Dzieckonmp w dniu 29 września 2010

Ks. prof. Jerzy Bajda
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20080521&id=my11.txt


Dzieje Polski ostatniego półwiecza są pełne zamętu i niepokoju.
Od dnia, kiedy rozpętała się II wojna światowa, Polska przez całe
dziesiątki lat, z większym lub mniejszym natężeniem, była
poddawana wyniszczającym działaniom naszych wrogów, atakujących zarówno z zachodu, jak i ze wschodu.
Zastanawiający jest ten systematyczny wysiłek nieprzyjaciół zmierzający nie tylko do biologicznego wyniszczenia Narodu Polskiego, ale także do pozbawienia go wszelkiej moralnej siły, która pozwoliłaby Narodowi na wewnętrzną organizację i rozwijanie swego życia w oparciu o tysiącletnią tradycję kulturową i chrześcijańską tożsamość.
Wrogowie nie tylko czynili wszystko, by zniszczyć naszą niepodległość i polityczną suwerenność, ale także zastosowali wobec Polski perfidny plan moralnej i duchowej degradacji poprzez podstępny nacisk ideologii antychrześcijańskiej i antyludzkiej. Pod tym względem nie było znaczącej różnicy między ideologią komunistyczną i hitlerowską: obydwie filozofie, które wsączano w świadomość Narodu, miały swe korzenie socjalistyczne, a poprzez Marksa i Lenina tkwiły korzeniami w satanizmie.
Po pokonaniu Niemiec hitlerowskich zostały osadzone w Polsce, w wyniku zdrady ze strony aliantów, władze okupacyjne podporządkowane Związkowi Sowieckiemu. W zamiarach Stalina leżała ostateczna likwidacja państwa polskiego, Narodu, kultury i języka, nie mówiąc już o zatarciu śladów religii katolickiej w tej części Europy. Komunistom nie wystarczyło wymordowanie tysięcy oficerów i przywódców polskich, nie wystarczyło zesłanie setek tysięcy (ostatecznie milionów) Polaków do syberyjskich łagrów, nie wystarczyło zakatowanie i wymordowanie dziesiątków tysięcy polskich patriotów, którzy po roku 1945 nie pogodzili się z poddaniem Polski
czerwonej okupacji. Im to nie wystarczyło: przez ludzi, którzy nigdy nie byli Polakami, a w rządzie okupacyjnym jedynie udawali Polaków, postanowili zmienić duszę i sumienia Polaków. Podjęli różne zbrodnicze akcje zmierzające do ograniczenia działalności Kościoła, do zafałszowania jego oblicza poprzez różnego rodzaju dywersje, poprzez nękanie policyjne kapłanów i biskupów, poprzez oszczercze kampanie propagandowe, procesy pokazowe, w wyniku których wielu dzielnych kapłanów utraciło zdrowie, a nawet życie.
Ograniczono możliwość wszelkich form katechizacji, także druku i publikacji. Kościół nie rozporządzał żadną stacją radiową, podczas gdy tak zwane państwowe media były poddane totalnej administracji i manipulacji w rękach partii komunistycznej oraz użyte dla propagandy ateizmu i perfidnej demoralizacji.
W zmowie ze światową masonerią zaatakowano małżeństwo i rodzinę, narzucając niemoralne prawa oraz drastycznie ograniczając ekonomiczne podstawy rodzinnego bytu, aby pozbawić rodziny wszelkich horyzontów nadziei i w ten sposób popchnąć
mężczyzn i kobiety na drogę rozwodów, antykoncepcji i aborcji.
Od czasu wprowadzenia ustawy aborcyjnej oblicza się, że zamordowano w łonach
matek około 25 milionów nienarodzonych Polaków. To uderzenie w rodzinę i
w prawo do życia skutkuje nadal głębokim załamaniem moralnym całego
społeczeństwa.
W tym trudnym czasie nie brakowało dzielnych kapłanów i biskupów, którzy
krzepili ducha Narodu i umacniali wolę duchowej niezależności. Nie można
zwłaszcza zapomnieć zasług kardynała Augusta Hlonda, który jasno
ukazywał drogi ocalenia przez oddanie Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi i
poddanie Polski pod władzę Chrystusa Króla. Niestety, w niewyjaśnionych do
końca okolicznościach zmarł niedługo po wojnie. Jasnym światłem dla
Polaków był kardynał Adam Stefan Sapieha, któremu także nie było dane
dłużej służyć Narodowi. Wspaniałym darem dla Polski stał się wielki Prymas
Tysiąclecia ks. kard. Stefan Wyszyński, który przez Wielką Nowennę i
Ślubowania Jasnogórskie pragnął doprowadzić Naród do pełnego zawierzenia
Maryi Królowej Polski. Oddanie się w niewolę Maryi miało paradoksalnie, lecz
w sposób uzasadniony teologicznie, otworzyć drogę do prawdziwej wolności,
którą wrogowie zaciekle i systematycznie niszczyli.
Fasadowa demokracja
Nowa nadzieja wolności zabłysła z chwilą powołania na Stolicę Piotrową syna
polskiej ziemi, Jana Pawła II. Słysząc głos Piotra, polskie serca uwierzyły w
możliwość odzyskania wolności.
Jednak i ta droga, i ta nadzieja musiały przejść próbę krwi. Najpierw było to 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra, gdy Jan Paweł II stał się ofiarą zamachu. Potem, gdy 13 grudnia (1981) dokonano zdradzieckiego zamachu na Polskę. Tu również polała się krew, zatrzasnęły się drzwi więzień i obozów internowania. Wielu Polaków
wypędzono z kraju jako niebezpiecznych dla „systemu”.
Polała się krew bohaterskich kapłanów z ks. Jerzym Popiełuszką na czele. Nadzieje
rozbudzone w słynnym roku 1980 zostały unicestwione. „Solidarność”, ta
prawdziwa, przestała istnieć. Ażeby Polaków jeszcze bardziej poniżyć i zdemoralizować, zaproponowano kompromis: zakończono rzekomo stan
wojenny, lecz narzucono Polsce rząd złożony z tych samych agentów i zdrajców,
tylko ubranych w szaty pseudodemokratów. Wielu dało się zwieść i uwierzyło w „dobrą wolę” dawnych katów i okupantów, którzy obecnie mogli pod osłoną prawa okradać i okłamywać Polskę na wszelki sposób. Pod pozorami demokracji działali ci sami ludzie, dla których Marks i Lenin byli najwyższymi autorytetami w historii. Staremu potworowi zrodzonemu przez Marksa i jego towarzyszy próbowano dorobić „ludzką twarz”, ale – jak zapewniał Herbert – „potwór będzie miał zawsze twarz potwora”.
Dlatego po roku 1989 przeżyliśmy monstrualne nasilenie kłamstwa,
hipokryzji i przewrotności politycznej. Kolejne partie obejmujące władzę były
tylko fasadami, za którymi działały te same ukryte siły sterowane przez tych
samych dyrygentów z Moskwy. Czy to była Unia Wolności, czy AWS, czy
Platforma Obywatelska, zawsze rządzili dokładnie ci sami komuniści, agenci i
najemnicy obcego wywiadu, dla których Polska była prywatnym folwarkiem
w stanie bankructwa, dlatego można było ją rozkradać i sprzedawać na wszystkie strony. Ale bodaj najbardziej zgubnym aspektem polityki tych lat było to, że te pseudopolskie rządy potrafiły obłudnie udawać współpracę z Kościołem, obiecując
obopólne korzyści, a chodziło o to, aby zepchnąć Kościół na margines życia społecznego, a zarazem odebrać mu jego moralny autorytet.
Próbowano niejako jawnie pokazać społeczeństwu, że Kościół właściwie bez oporu popiera komunistów, masonów i różnej maści ateistów,
ponieważ zależy mu tylko na własnych korzyściach. Rozpętano przy tym
podstępną kampanię antykościelną i antyklerykalną. Zadaniem prasy
opanowanej przez siły antykościelne i antypolskie było rozwijać strategię
systematycznego i taktycznego nękania Kościoła, aby w opinii przeciętnego
człowieka Kościół uchodził za drugorzędną organizację, która wprawdzie
sobie w życiu radzi, ale w sferze publicznej nie jest żadnym autorytetem i
nie ma powodu się go obawiać.
To miało głównie na celu takie osłabienie powagi Kościoła, aby przeciętny
obywatel nie przejmował się nauczaniem moralnym Kościoła, przykazaniami
Bożymi, świętością małżeństwa i rodziny, sakralnym charakterem życia
ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, ażeby po prostu ludzie
postępowali tak, jak im się podoba. W Liście pasterskim na Wielkanoc 2008
roku jeden z biskupów wołał: „Na naszych oczach przeszczepia się na polski
grunt nihilistyczną ideologię, w której nie chodzi o szukanie prawdy, ale o
zniszczenie Kościoła, zgodnie z zasadą: ‚Uderzę w pasterza, a rozproszą się
owce'” (por. Mk 14, 27) (za: „Nasz Dziennik” nr 70, s. 11). W tym
kontekście możemy lepiej zrozumieć zmasowany atak medialny i polityczny
na arcybiskupa warszawskiego, ks. Stanisława Wielgusa, wymuszający na
nim rezygnację z objęcia stolicy biskupiej (rok 2007). Ciemne siły polityczne
lękały się tego biskupa, który odważnie głosił prawdę na temat duchowego
stanu współczesnej cywilizacji.
Tymczasem politycy zamiast prawdy rozpowszechniali liberalizm i nihilizm.
Wmawiano ludziom, że mogą czynić, co chcą, bo są wolni, ale w gruncie
rzeczy wprowadzano ludzi na ścieżkę, na której zamiast Bożych
drogowskazów znajdowali reklamy grubymi literami zachęcające do
zdobywania majątku, do swobody moralnej, do egoizmu, do rozpasanej
przyjemności, do coraz bogatszej konsumpcji, do nieliczenia się z prawami
bliźnich, a już zwłaszcza z prawami Narodu i odpowiedzialnością za
Ojczyznę. Jako raj, gdzie mają się spełnić wszelkie oczekiwania ludzkie,
ukazywano Unię Europejską, która radykalnie odeszła od tego rozumienia
Europy, jakie spotykamy w nauczaniu Jana Pawła II, albo jeszcze w projekcie
pierwszych założycieli Wspólnoty Europejskiej. Wbrew nauczaniu Jana Pawła
II Unia zrzekła się charakteru chrześcijańskiego, a nawet wszelkiej wiary w
Boga i stała się państwem całkowicie pogańskim, w którym nie tylko prawa
Boże są gwałcone, ale także zagubiono kryteria człowieczeństwa, spychając
życie ludzkie – pod pozorem wolności – na poziom zoologiczny. W Unii liczy
się tylko interes „superpaństwa” widziany w kategoriach ekonomicznych i
politycznych, natomiast nie liczą się prawa narodu, jego wolność i
suwerenność, poddane biurokratycznej manipulacji, widocznej zwłaszcza w
związku z ratyfikacją tzw. traktatu reformującego. To nasze „wejście do
Europy” zaaranżowane przez komunistów (Kwaśniewski, Miller, Cimoszewicz
itd.) okazało się pułapką dla Polski, która wciąż nie potrafiła być sobą i nie
miała własnego głosu, gdyż została wtłoczona w fałszywe formy polityczne,
niewyrażające jej suwerenności. Jest czymś tragicznym, że ani rząd PiS, ani
rząd PO nie wykazały należytego zrozumienia dla obrony sprawy polskiej
niepodległości i suwerenności Narodu, co widać w niepoważnej dyskusji
parlamentu nad ratyfikacją traktatu reformującego, a właściwie
ustanawiającego superpaństwo pod nazwą Unia Europejska.
Za parawanem prawa
Ostatnio pojawia się coraz więcej sygnałów świadczących o tym, że Unia
Europejska w pełni opowiada się za cywilizacją śmierci i usiłuje tę cywilizację
narzucać wszystkim krajom, zwłaszcza tym, które jeszcze w jakimś stopniu
ograniczają prawnie dostęp do aborcji, czyli zabijania dzieci nienarodzonych.
Właśnie ostatnio (w okresie Wielkanocy 2008) z oficjalnym żądaniem, by
aborcja stała się dostępna bez przeszkód, wystąpiła Rada Europy. Projekt
przewiduje także szerokie upowszechnienie antykoncepcji i tak zwanej
edukacji seksualnej, co oznacza całkowite zniszczenie etosu małżeństwa i
rodziny, czyli tego, co decyduje o ludzkim charakterze społeczeństwa. To
proponuje Rada Europy, która podobno została ustanowiona po to, by bronić
praw człowieka. Tymczasem Rada wywiera naciski na wszystkie państwa
Europy, aby zalegalizowały aborcję jako „prawo człowieka”.
Nie można bardziej zdradzić rozumu i ludzkiej godności. Konkretnych
nacisków mogą się spodziewać zwłaszcza Polska, Irlandia i Malta. Podobne
naciski mogą wystąpić także w innych dziedzinach, takich jak: „małżeństwa”
homoseksualne, adopcja przez homozwiązki, legalizacja formalna wolnych
(tak zwanych faktycznych) związków lub innych dewiacji moralnych. Może to
dotyczyć także liberalizacji bioetyki, na przykład legalizacji eksperymentów
biomedycznych na embrionach, klonowania, tworzenia hybryd zwierzęco ludzkich
lub eutanazji. Niestety, cywilizacja śmierci panująca na szczytach
Europy ma tendencję do rozpowszechniania się na wszystkie dziedziny życia
ludzkiego. Jest czymś potwornym, że zbrodnia rozpowszechnia się pod
osłoną władzy państwowej (europejskiej) i za parawanem prawa. Polska nie
może, i nie powinna, w żadnym razie przykładać ręki do tej zbrodni.
Właściwą odpowiedzią Polski powinno być zerwanie wszelkich więzów
prawnych z tymi instytucjami, które depczą prawo Boże i godność życia
ludzkiego.
Jeżeli Polska nie sprzeciwi się radykalnie tej zbrodniczej organizacji, czeka
nas tragedia. Panujące u nas bezprawie na szczytach władzy, moralny
paraliż społeczeństwa i chaos polityczny oraz ideowy mogą doprowadzić do
tego, iż możemy bezwiednie przyczynić się do spełnienia groźnej zapowiedzi
danej przez Matkę Najświętszą Służebnicy Bożej Wandzie Malczewskiej.
Matka Boża ostrzegła, że jeśli Polska (po odzyskaniu niepodległości w XX
wieku) nie ustrzeże prawa Bożego i przykazań Bożych obowiązujących w
życiu Narodu, może utracić niepodległość już na zawsze. Wydaje się, że
wszystkie przesłanki dla takiego obrotu spraw są przygotowane i nie widać –
poza Radiem Maryja – jakiegoś profetycznego głosu, który mógłby nas
obudzić. Dlatego, patrząc trzeźwo w duchu wiary na naszą sytuację i
sytuację świata, mając wciąż w pamięci wymagające słowa wypowiedziane
przez Pana Jezusa do św. Siostry Faustyny i do Służebnicy Bożej Rozalii
Celakówny, uważam, że jedynym ratunkiem dla Polski jest oddanie naszego
Narodu i państwa pod miłosierną władzę Chrystusa Króla. Z Objawienia
Bożego wiemy, że „świat leży w mocy złego” (1 J 5, 19), natomiast
prawdziwa strefa wolności znajduje się tam, gdzie sięga władza Jezusa
Zmartwychwstałego. Jest to wolność odpowiadająca hojności daru Bożego w
Duchu Świętym oraz godności człowieka i staje się udziałem osób i
społeczności ludzkiej stosownie do gotowości ludzkiego serca otwartego na
Boga. „Gdzie Duch Pański, tam wolność” (2 Kor 3, 17). Wolność utraconą
przez grzech przywraca nam Duch Święty jako owoc Chrystusowego dzieła
Odkupienia.
Jest to wolność ponadpolityczna, w takim znaczeniu, w jakim człowiek jest
istotą wyrażającą transcendencję w stosunku do całej sfery politycznej.
Jedynie dysponując tego rodzaju wolnością, człowiek i naród mogą stać się w
pełnym znaczeniu podmiotem podejmującym suwerennie swoje zadania
polityczne wyrażające odpowiedzialność za dobro wspólne ludzkości. Ta
wolność powinna zapanować we wszystkich dziedzinach i na wszystkich
poziomach istnienia ludzkiego, bez podziału na strefę „publiczną”, gdzie
rządzi mit nowoczesnego państwa wyzutego z wszelkich odniesień
moralnych, i na strefę „prywatną”, gdzie ludziom pozwala się na
pielęgnowanie „uczuć religijnych” za łaskawym zezwoleniem władz „tego
świata”. Życie polityczne, życie „publiczne” jest także częścią życia ludzkiego
i w tych zakresach urzeczywistniają się istotne wartości osoby zadane z
tytułu powołania ludzkiego i chrześcijańskiego. Całe życie ludzkie uzyskuje
swoją prawdę i wartość antropologiczną, o ile jest natchnione i kierowane
planem Bożym, czyli prawem Bożym objawionym i ostatecznie spełnionym w
Chrystusie.
Mocami Chrystusa odnowić Polskę
Sam Chrystus może dać człowiekowi – i narodowi – zasadę i moc do
urzeczywistnienia powołania na poziomie uniwersalnej odpowiedzialności
moralnej. Należy więc pozwolić Chrystusowi, aby kształtował nasze życie
narodowe i polityczne, skoro nie były Mu obojętne losy Jego ojczyzny
ziemskiej i Miasta, które „nie poznało czasu nawiedzenia swego” (por. Łk 19,
44), dlatego legło w gruzach. Należy prosić Chrystusa, by oświecał Polaków,
aby zrozumieli, w jaki sposób Ewangelia jest podstawą pokoju, społecznego
ładu, cywilizacji miłości i życia, jak też kultury humanistycznej godnej tego
miana. Wszyscy, którzy mają ambicje włączyć się w organizację życia
politycznego, powinni wiedzieć, że Chrystus nie zgadza się na to, aby
prawda mieszkała jedynie w „prywatnych” umysłach, a w parlamencie, w
prasie i innych mediach mogło panować kłamstwo i wszelka hipokryzja.
Chrystus nie zgadza się na to, aby sprawiedliwość rządziła tylko wzajemnymi
odniesieniami „maluczkich”, natomiast by szerokie dziedziny stosunków
społecznych, pracy, ekonomii, prawodawstwa, sądownictwa były poddane
zasadzie niesprawiedliwości, krzywdy i systematycznego wyzysku ze strony
możnych tego świata. Politycy powinni wiedzieć, że respekt dla świętości
(sacrum), będącej znakiem obecności Boga w widzialnym świecie, nie
ogranicza się tylko do tego, co dzieje się na ołtarzu i wokół niego, ale
obejmuje wszystko to, co wiąże się z tajemnicą ludzkiego istnienia jako
stworzonego, jako zrodzonego, jako zbliżającego się do swego kresu, a
szczególnie do początków ludzkiego bytu, osłoniętych tajemnicą małżeństwa.
Politycy powinni wiedzieć, że użycie siły przeciw człowiekowi jest sprzeczne z
prawem Chrystusa nie tylko w przypadkach karczemnych bójek, lecz także
we wszelkich sytuacjach międzynarodowych agresji lub policyjnych tortur.
Powinni wiedzieć, że prawo, cały porządek sprawiedliwości, środki nacisku
itd. służą nie tylko ochronie bezpieczeństwa władz, ale przede wszystkim
ochronie osób najmniejszych, najsłabszych, najbardziej bezbronnych, o
które Chrystus szczególnie się upomni. Politycy, czerpiący światło z
Ewangelii, będą wiedzieć, że cała istota życia społecznego, cały sens
cywilizacji i prawdziwe źródło humanizacji świata znajduje się w sercu
rodziny, którą Bóg ustanowił kolebką i fundamentem społeczeństwa
ludzkiego jako takiego. Dlatego Pan Jezus w swoich objawieniach
udzielonych Rozalii Celakównie w tak ostrych słowach piętnował
postępowanie depczące etos małżeństwa i rodziny. Jeżeli więc politycy
przeoczą tę prawdę, że cała polityka państwa, cała ekonomia, cały system
prawny, cała kultura, powinny z istoty swojej kierować się ku służbie dla
rodziny i ku ochronie jej świętego posłannictwa, to popełnią największą
zdradę wobec ludzkości i wobec narodu i sprawią, że państwo przestanie być
wyrazem sprawiedliwości, lecz zostanie odczłowieczone i stanie się tylko
„magnum latrocinium”, czego przykładów w historii nie brakuje.
Nie możemy się łudzić: jesteśmy świadkami spisku przeciw chrześcijańskiej
(katolickiej) Polsce, opartego na zwietrzałej filozofii oświeceniowej, która
prowadzi prostą drogą do ubóstwienia państwa i równocześnie do
zniszczenia autentycznie ludzkiej cywilizacji. Musimy sobie powiedzieć, że nie
możemy się poddawać tego rodzaju presji ze strony tak zwanej konieczności
historycznej. Chrystus jest ponad historią i w Nim jesteśmy wolni, i w
oparciu o prawdę od Niego czerpaną możemy zadecydować, że wybieramy
świadomie drogę wyzwolenia od wszystkich mitów i kłamstw, którymi karmi
nas „Europa”, i chcemy być sobą w Chrystusie i przez Chrystusa. Tym,
którzy naszą Polskę poniżają i hańbią, spychając ją na poziom żebraczy w
sensie ekonomicznym i kulturowym, odpowiadamy: dość kłamstw, dość
bluźnierstw, dość poniewierania godnością człowieka, rodziny i Narodu.
Jesteśmy poddanymi Jezusa Chrystusa i chcemy w pełni przyjąć Jego Prawo,
w którym jest wolność, godność i świętość dana nam na chrzcie świętym.
Nie widzimy żadnego rozumnego powodu, żeby nasze sprawy państwowe i
narodowe oddawać w ręce cwaniaków i błaznów politycznych, ludzi
pozbawionych wszelkiego poczucia moralnej odpowiedzialności. Chcemy, by
rządził nami Jezus Chrystus, by Jego Prawda była podstawą i celem naszych
praw i instytucji, by Jego Miłość była normą i inspiracją wychowania każdego
Polaka, każdego człowieka. Tylko w Chrystusie i Jego mocą jesteśmy zdolni
odeprzeć ataki wszelkich wrogów Polski, wrogów naszej suwerenności,
naszej kultury, naszej tożsamości, budowanej na Ewangelii, przy pomocy
takich proroków, jak św. Stanisław Szczepanowski i wielu innych, aż do Jana
Pawła II.
Musimy sobie także zdawać sprawę z tego – co jasno jest wyrażone w
objawieniach danych Rozalii – że ogrom grzechów ludzkich domaga się
wymierzenia sprawiedliwości nie tylko prywatnym grzesznikom, ale także
całym narodom. Stąd są potrzebne nie tylko gesty indywidualnego
nawrócenia, ale także świadome poddanie się prawu Bożemu w życiu państw i narodów. Jezus powiedział Rozalii: „Jest jednak ratunek dla Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez intronizację nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym Państwie, z Rządem na czele.
To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a całkowitym
zwrotem do Boga” (zob. ks. Kazimierz Dobrzycki OSPPE, Intronizacja
Chrystusa Króla w duszy drogą do intronizacji w Ojczyźnie, Skawina 2003, s.56).
Potrzeba w tym celu dużo modlitwy i ofiar. A skoro sprawa napotyka
trudności, to jest dowód, że jest niezwykle doniosła. Oby Bóg dał światło
naszym przywódcom politycznym i wszelkim elitom duchowym, od których zależy los Polski.

Posted in Kościół, Patriotyzm | Otagowane: , , | 10 Komentarzy »

Ks.prof.Jan Sieg 16 lat temu o czasie oczyszczenia

Posted by Dzieckonmp w dniu 27 września 2010

Z grałem z magnetofonu kasetowego konferencje księdza profesora Jana Siega wygłoszoną w Krakowie w 1994 rokudotyczącą objawień Anny. Jest to 16 – letni już unicat. Jakość jest bardzo słaba dużo szumów i wyciszeń. Proszę się jednak przemóc i wysłuchać wszystkie  4  części. Naprawdę warto posłuchać co ksiądz profesor  mówił 16 lat temu o czasach oczyszczenia na podstawie 7 tys stron przekazów z nieba dla Anny.

Umieszczaliśmy już na naszym blogu list pt. Przestroga który został znaleziony w celi zakonnej Ks.prof.dr.hab. Jana Siega (po jego śmierci 25.12.2001.r.) Tutaj można przeczytać ten list „Przestroga”

Ks.prof.dr.hab. Jana Sieg (zmarł 25.12.2001.r.), jezuita , który od 1985 r., za pozwoleniem swoich przełożonych , uczestniczył w spotkaniach modlitewnych u Anny- mającej przekazy z Nieba-będąc recenzentem teologicznym jej tekstów, które już wówczas liczyły ok.3 tys. Stron. Ks. Jan Sieg stwierdził, że nie ma żadnych wątpliwości co do prawdomówności Anny ani też co do autentyczności otrzymywanych przekazów. Od kilku lat, w „Kamieniołomie” przy kościele Św. Józefa w Krakowie, głosił konferencje dotyczące tych przekazów i przybliżał ich treść. Zostały one napisane w książkach: „Pozwólcie ogarnąć się miłości”- Wyd. Michalineum , „Zaufajcie Maryi” – Wyd. Księży Marianów , „Boże Wychowanie” cz. I i II „Świadkowie Bożego Miłosierdzia”

Fragmenty z książek:  ”Zaufajcie Maryi” i ”Boże Wychowanie” Mistyczki Anny D. z Warszawy

Ze strony:  www.apokalipsa.info.pl

A teraz słuchaj, co mam ci do powiedzenia, boś Mnie długo o to prosiła.

Kataklizmy ogarną całą ziemię; będą to wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, ruchy skorupy ziemskiej, przesuwanie się płyt lądowych i dna mórz i oceanów. Specjalne nasilenie katastrof dotknie półkulę północną (…) Wzburzenie wód spowoduje zniszczenie wybrzeży na całym świecie (…). Dlatego ostrzeżenia moje przydadzą się wszędzie, o ile zostaną przyjęte.

Zapewniam cię, córko, że nawet gdybyś je rozsyłała masowo, nic byś nie wskórała. Ludzie nie chcą uwierzyć temu, co ich trwoży i wieści im klęski; chyba, gdy widzą już ich pierwsze objawy. Dlatego nie czuj się odpowiedzialna za rozpowszechnianie moich słów. Mówię ci to dla najbliższych przyjaciół naszych.

Pomyślałam, że Pan mówi jak matka czy ojciec.

Moje dziecko, Ja jestem Ojcem i bliskie Mi są wszelkie wasze sprawy.

Europa nie będzie oszczędzona; przeciwnie, cały Zachód wraz ze Stanami Zjednoczonymi ulegnie ruinie. Kraje te ze względu na ogromne zniszczenia staną się ubogie i nie powrócą już do dawnej świetności.

Wtedy, gdy dokoła was ginąć będą i rozpadać się kraje o wiele od was bogatsze i potężniejsze, kiedy śmierć straszliwa, natychmiastowa i zaskakująca zagarniać będzie miliony waszych braci w jednej sekundzie – bo użyjecie przeciw sobie broni jądrowej (przed którą ostrzegała was od lat Maryja, Matka moja i wasza) – wtedy lęk o życie stłumi wszelkiej inne pragnienia.

Pan uspokaja nas też, że nie powinniśmy obawiać się potęg tego świata, a w szczególności naszych potężnych sąsiadów, ponieważ naszych granic strzeże Maryja, i tłumaczy:

Niemcy jako mocarstwo skończą się bezpowrotnie i koniec tego państwa wstrząśnie całą Europą. To, co się w tej chwili wśród nich ujawnia, ukazuje Europie ich właściwą naturę, do tej pory skrywaną pod maską „ucywilizowania”. Dlatego nie będą mieć żadnej pomocy ani przyjaciół, gdy ich dotkną kataklizmy. (…) Niemcy ze Wschodu (zwłaszcza Prusacy) mają za sobą wychowanie sowieckie, a dalszą przeszłość zbrodniczą — przeszłość, której nigdy nie żałowali (poza małymi grupami). Dlatego podatni będą na wszelką prowokację nieprzyjaciela (szatana).

Ale wy się nie lękajcie. Już nigdy stopa żołnierza niemieckiego nie stanie na waszej ziemi (będącej królestwem Maryi, w którym Ona już ma władzę). Kataklizmy dokończą dzieła zniszczenia w Niemczech, w niektórych zaś krajach dopuszczę je dużo wcześniej. (…) Gotowi jesteście przyjmować ślepo wszystkie nowinki i błyskotki, które napływają do was ze Wschodu i z Zachodu.

Zjednoczenie — wyłącznie konsumpcyjne — Europy bogatej, bezbożnej, rozkładającej się duchowo, odrzucającej Mnie i zadufanej w sobie, tak skażonej moralnie — musi runąć.

Kataklizmy, córko, będą, zresztą widzisz, co się dzieje i w jak szybkim tempie się zbliżają (chodzi o ostatnie liczne trzęsienia ziemi). Ten czas już się rozpoczyna, ale wy nie lękajcie się. Zajmujcie się tworzeniem nowych form

A poza tym pragnę, aby zaznali lęku i trwogi przedśmiertnej ci, którym one są najbardziej potrzebne: bogaci i pewni siebie, zatwardziali w swoim zepsuciu, traktujący ubogich z pogardą i lekceważeniem; ci, którzy śmieją się z miłosierdzia, gardzą współczuciem, sami mianując siebie władcami losu i życia innych ludzi; ci, którzy odrzucili Mnie ze swego życia (odepchnęli z odrazą i niechęcią). Ich działalność pragnę zakończyć.

Myślisz, że ich nie żałuję. Żałuję. Ale po stokroć bardziej lituję się nad tymi, którym oni niszczyli i niszczą życie, nie pozwalają żyć po ludzku, godnie — a takich są miliony. Tych, którzy Mnie sami nie chcą, uratować nie mogę, ale mogę wyzwolić skrzywdzonych przez nich, uciemiężonych, uwięzionych i prześladowanych.

Zapowiedziane czasy trwogi i śmierci już się rozpoczynają, ale wy ogniskujcie się na tworzeniu dzieł miłosierdzia, dzieł pokoju, gdyż taką rolę przeznaczyłem waszej ojczyźnie. Troszczcie się o waszych sąsiadów, troszczcie się o Wschód. (…) Władze Kościoła w Polsce muszą zrozumieć, że nadchodzi coś zupełnie nowego i trzeba działać w inny sposób, bardziej ofiarnie i pracując w łączności ze społeczeństwem, a nie ponad nim. (…)

Będę wam tarczą i opoką. Dlatego nie lękajcie się, bo nawet śmierć ciała, jeśli Ja przy was jestem, nie przerazi was i nic wam uczynić nie zdoła. Przeprowadzę was przez nią sam i nie doznacie trwogi. Pamiętajcie, że nieśmiertelni jesteście i dom wieczysty macie zapewniony. Kto z was z ucisku przybywa, otrzymuje ode Mnie szczęście nieskończone. Nie lękajcie się śmierci; lękajcie się grzechu, oczyszczajcie się i gotujcie, aby czas katastrof, klęsk, grozy i śmierci zastał was o Mnie opartych i czystych.

Koło ratunkowe” 13 II 1991 r. Anna, o. Jan

Za to coraz jaśniejsze staje się dla was, moi przyjaciele, że lęk o życie, groza i przerażenie są ostatecznym lekarstwem, jakie miłość moja może wam zaofiarować. Jest to ostatnie moje koło ratunkowe.

Moje dzieci. Dziękuję wam za wasz wkład pracy w książkę (Zaufajcie Maryi), którą pragnę wam (Polakom) dać ku ratunkowi waszemu. Obiecuję wam, że towarzyszyć jej będzie moje błogosławieństwo i łaska otwarcia się waszych umysłów na słowa moje i Matki mojej. Kiedy książka wyjdzie, spełniony zostanie pierwszy etap mojego planu ratowania was. Zrozumiecie, kim jest dla waszego narodu Maryja, jak bardzo was kocha i jakie ma plany pomocy wam. Pamiętajcie, że Ona buduje Mi tron w waszym kraju. Ale robotnikami budowy musi być cały wasz naród.

Chcę, ażeby „Słowa” moje dotarły jak najszybciej do tych, którzy zagrożeni są i to, co Ja im daję, jest jak gdyby kołem ratunko­wym, którego będą się mogli uchwycić w czasie nawałnicy. Inaczej zginą, bo Ja i tylko Ja jestem wam ratunkiem wobec grozy szalejącego zła i ze Mną tylko wytrzymać możecie napór nieprzyjaciela i ostać się. Inaczej porwie was jego wicher i wtedy podzielicie los narodów, których byt rozsypie się i pozostaną ruiny i nędza.

[Pytanie domyślne każdego z nas:  Panie, kiedy to będzie?]

Spodziewaliście się ode Mnie dat: dawałem wam przykład z drzewa figowego — przeczytajcie jeszcze raz ten fragment (Mt 24, 32-33).

A od figowego drzewa uczcie się przez podobieństwo! Gdy jego gałązka staje się soczysta i liście wypuszcza, poznajecie, że zbliża się lato.  Tak samo i wy, kiedy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.”

[widzimy, że chodzi o czerwiec – ”że zbliża się lato” Dopisek wydawcy KLD]

I Ja, Anno, oczekuję tej pory. Wiem, że niepokoi cię termin, bo chcesz uprzedzić innych. Podam ci go, kiedy będzie już bardzo bliski, abyś się nie martwiła o twoich bliźnich. Ale jeszcze wytrzymaj, przyjmując niewiedzę jako pokutę za wspólne winy. Dobrze? Jutro będę cię potrzebował, córko.

Przekaż (Janowi), że nie chcę wam podawać dnia, ale podałem już porę roku (Iz 18, 5) i miejcie ją w pamięci!

„Bo przed winobraniem, gdy kwiaty opadną  i zawiązany owoc stanie się dojrzewającym gronem, wtedy On obetnie gałązki winne nożycami, a odrośle oddawszy odrzuci.”

cd. werset 6:

„Wszyscy razem pozostaną dla górskich ptaków drapieżnych i dla dzikich zwierząt na ziemi. Drapieżne ptaki na nich żerować będą latem, a wszystka dzika zwierzyna na nich przezimuje.

[Tu też widzimy wyraźnie, że chodzi o miesiąc czerwiec dopisek wydawcy KLD]

Ale czas oczyszczenia już jest w drzwiach

– Zdaje się, dzieci, że wy nawet znajdując się w oku cyklonu nie będziecie się orientować, że w nim jesteście. Rozejrzyjcie się dookoła w tym, co się dzieje na Zachodzie, jak narody pyszne swoim bogactwem i bronią targują się o pierwsze miejsce w rządzie Europy dążąc do władzy nad całym światem – a czynią to w przededniu własnej zguby. Zaś Syn mój mówił wam: zabiegajcie o przyjaciół wśród państw skromnych i ubogich. (…)

Wciąż jeszcze możecie wybierać, ale to już czas krótki, a także wybór wasz ostateczny.

To są już ostatnie ostrzeżenia i ostatnie moje napomnienia.

Teraz posłuchajmy konferencji z przed 16 lat . Nagranie unicatowe

Ks. prof.Jan Sieg – Anna cz.1

Ks. prof.Jan Sieg – Anna cz.2

Ks. prof.Jan Sieg – Anna cz.3

Ks. prof.Jan Sieg – Anna cz.4

Kopiowanie i umieszczanie  na stronach internetu wyłącznie z wyraźnym podaniem linka z pełnym odnośnikiem do wpisu.

Posted in Kościół, Objawienia, Patriotyzm, Warto wiedzieć, Świadectwa, Świat innymi oczami | Otagowane: , , | 3 Komentarze »

Rozalia Celakówna – fragmenty filmu pt Rózia

Posted by Dzieckonmp w dniu 27 września 2010

Fragmenty filmu pt. Rózia

Posted in Kościół | Otagowane: , | Możliwość komentowania Rozalia Celakówna – fragmenty filmu pt Rózia została wyłączona

Śmierć obrońcy krzyża

Posted by Dzieckonmp w dniu 27 września 2010

Dawne metody są sprytnie wykorzystywane przez obecnie rządzących. Niewygodnych zamordować , wysłać do szpitala psychiatrycznego , zrobić z nich oszołomów i warchołów. Nie ma demokracji, nie ma wolności słowa. Według organizacji „Reporterzy bez granic” jesteśmy  jako Polska na samym końcu listy krajów gdzie jest pzrestrzegana wolność słowa.Wiele afrykańskich krajów nas wyprzedza.

Jan Klusik, jeden z obrońców krzyża, zmarł nagle na serce. Pan Jan został w sierpniu kopnięty w klatkę piersiową przez chuligana, gdy pod Pałacem Prezydenckim zasłaniał kobietę przed atakiem. Miał wtedy pęknięte żebro oraz problemy z oddychaniem.

„Janek Klusik, o czym mało się pamięta, w podziemiu wspomagał druk. Dostarczał klisze, zaopatrywał drukarnie i starał się robić wszystko to, co było potrzebne. Nie dbał o stanowiska i aplauz. Odwiedzał brata Antka w więzieniu. Być może, że właśnie uwięzienie rodzonego brata spowodowało, że zdecydował się na bardzo aktywną walkę z sowieckimi namiestnikami w Polsce” – czytamy na stronach internetowych Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej, którego aktywnym członkiem był zmarły.
Mężczyzna zmarł w ubiegłą sobotę w Opolu. Jak informuje portal W Obronie Krzyża, miesiąc wcześniej, w nocy z 14 na 15 sierpnia, Jan Klusik doznał urazu klatki piersiowej, gdy czuwał pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Starał się wtedy ochronić własnym ciałem przed atakiem prześladowcy jedną z kobiet modlących się o godne upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej. Napastnik kopnął pana Jana w klatkę piersiową. „Cios złamał mu żebro, a po urazie miał kłopoty z oddychaniem” – relacjonują świadkowie zdarzenia. Jego rodzina i przyjaciele przyznają, że pan Jan był chory na serce, a po uderzeniu przez chuligana skarżył się na pęknięte żebra.
– Było tam kilka takich akcji. Podczas jednej z nich został kopnięty przez pewnego „dwumetrowca” zza trzeciej osoby. Grałem kiedyś w piłkę nożną i wiem, że taki cios nazywało się „zza zasłony” – mówi Antoni Klusik, brat zmarłego. Jak dodaje, pan Jan zrezygnował wówczas z udania się do lekarza. – Janek powiedział nam, że ma pęknięte żebra, ponieważ odczuwa identyczne objawy, jakich kiedyś już doznał z takim skutkiem – wspomina Klusik. Jerzy Łysiak, przewodniczący zarządu OSPN, informuje, że śmierć pana Jana nastąpiła w sposób nagły, kiedy odwiedzał znajomego w Opolu. – Miał chore serce i od dawna był na nie leczony – zauważa Łysiak. – Zasłabł, być może był to zawał. Wezwani ratownicy pogotowia określili to jako zatrzymanie akcji serca – dodaje Klusik.
„Odszedł od nas nasz przyjaciel, Janek Klusik. (…) Był człowiekiem wielkiej dobroci, zawsze chętny do bezinteresownej pomocy, do wykonywania najróżniejszych, często trudnych, ciężkich i uciążliwych prac na rzecz każdego, kto ich potrzebował. Straciliśmy w Jego Osobie wiernego przyjaciela, pomocnika i powiernika różnych naszych radości i trosk” – piszą koledzy.
Mimo obecności wielu policjantów osoby domagające się postawienia pomnika ofiar smoleńskich na Krakowskim Przedmieściu nie czują się bezpiecznie. Doświadczyły wielu napaści, które relacjonowane są na stronie internetowej obrońców krzyża. Obawiają się represji m.in. w zakładach pracy. Mariusz Bulski, jeden z członków Inicjatywy Społecznej Obrońców Krzyża, mówi o tym na przykładzie swojej rodziny. – Moja żona pracuje w środowiskach akademickich i otrzymała ostrzeżenie, żeby nie wspominać o mężu, bo będzie „ciężko z pracą”. Jakby na to nie patrzeć, dotyka nas ten „wirtualny układ”, którego ponoć nie ma. W momencie, kiedy czemuś się sprzeciwiasz – jak ja – i stajesz po pewnej niewygodnej stronie, wtedy twoje nazwisko pojawia się w kampanii paszkwili w prasie – zaznacza Bulski.
Jacek Dytkowski

Źródło: Nasz dziennik

Posted in Polityka, Prześladowanie Chrześcijan, Warto wiedzieć, Z prasy | Otagowane: , , , | 18 Komentarzy »