Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Archive for Luty 2011

Cześć Ich pamięci

Posted by Dzieckonmp w dniu 28 lutego 2011

1 marca przypada Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Zapraszam na stronę Fundacji „Pamiętamy”, której celem jest przywrócenie pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Strona Fundacji Pamięci. Niech ta pamięć nigdy nie zaginie.

Ja polecam film o sanitariuszce Inka. W oficjalnych mediach będzie całkowita cisza o tym dniu. Dlatego apeluje przestańcie oglądać WSI24 TV i Polsaty . Usiądźcie i zobaczcie patriotyczny film polski. Proszę o wywieszenie flagi polskiej w tym dniu na swoim domu.

Rankiem 28 sierpnia 1946 r., na 6 dni przed 18. urodzinami, Danka Siedzikówna „Inka” weszła do sali egzekucyjnej w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej. Była godzina 6.15. Sala egzekucyjna pełna ludzi. Wśród nich przejęty tą sytuacją do głębi wikariusz kościoła garnizonowego w Gdańsku ks. Marian Prusak, który dwie godziny wcześniej spowiadał „Inkę”. Odczytano wyrok. Strzały z pepesz drasnęły tylko dziewczynę i zraniły jej towarzysza niedoli, oficera wileńskiej AK Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Zanim te strzały padły, obydwoje zdążyli krzyknąć: „Niech żyje Polska!”. Oszołomieni hukiem wystrzałów osunęli się na ziemię, „Inka” podniosła się raz jeszcze i krzyknęła: „Niech żyje major ‘Łupaszko’!”. Dowódca plutonu egzekucyjnego, oficer KBW, podszedł i z bliskiej odległości, strzałami z pistoletu w głowę, zabił obydwoje.
W pożegnalnym grypsie, przekazanym z więzienia już po wyroku śmierci, Danka napisała: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba…”.

cz.1

cz.2

cz.3

cz.4

cz.5

cz.6

cz.7

cz.8

cz.9


Posted in Film, Patriotyzm | Otagowane: , , , | 11 Komentarzy »

Tajemnica Mszy Świętej

Posted by Dzieckonmp w dniu 27 lutego 2011

Jest to świadectwo, które muszę i chcę dać całemu światu dla większej chwały Bożej i dla zbawienia tych, którzy chcą otworzyć serca Panu. Także po to, by wiele osób konsekrowanych Bogu na nowo roznieciło w sobie ogień miłości do Chrystusa; niektórzy z nich mają ręce posiadające władzę, by uobecniać Go w tym świecie, tak by stał się naszym pokarmem. Dla innych, aby przełamali „praktykę rutyny” w przyjmowaniu Go i na nowo ożywili w sobie zadziwienie nad codziennym spotkaniem z Miłością. I dla moich świeckich braci i sióstr na całym świecie, aby żyli wielkodusznie tym największym Cudem: celebracją Eucharystii.

Wasza siostra w Żyjącym Jezusie
Catalina Rivas
Świecka misjonarka Eucharystycznego Serca Jezusa
Teatr im. Józefa Węgrzyna w Ełku przedstawia spektakl inspirowany objawieniami Cataliny Rivas. Bardzo dziękujemy Katolickiej Odnowie w Duchu Świętym za to przedstawienie jest na najwyższym poziomie. Miałem brać udział w spotkaniu z Cataliną Rivas w Lublinie niestety biskup zabronił Catalinie przyjazdu do Lublina. Dlatego tym bardziej należą się wam podziękowania że wy jako ludzie świeccy bierzecie odpowiedzialność za Kościół i poprzez to przedstawienie rozjaśniacie ludziom tajemnicę Mszy Świętej. O Catalinie Rivas był już u nas wpis tutaj . Zapraszam do oglądania wszystkich części.
cz.1
cz.2
cz.3
cz.4
cz.5
cz.6
cz.7

Posted in Catalina Rivas, Kościół, Warto wiedzieć, Świat innymi oczami | Otagowane: , , | 17 Komentarzy »

PRÓBY ZBURZENIA JASNEJ GÓRY

Posted by Dzieckonmp w dniu 27 lutego 2011

Miesięcznik sanktuarium Matki Bożej Jasnogórskiej „Jasna Góra” nr 2/84 zamieścił relację Kazimierza Hektora z Wrocławia – Pawłowic na temat niezwykłych okoliczności obrony Jasnej Góry w dniu 1 i 2 września 1939 r. Prezentujemy ten tekst w całości…

 

Nad położeniem jasnogórskiego sanktuarium w okresie okupacji hitlerowskiej (1939-1945) od kilku lat prowadzone są badania naukowe. Wyniki tych ustaleń w pełnej wersji opublikował o. Janusz Zoudniewek w roczniku „Studia Clarmonta” (1980, s. 300-373). Nadal jednak niewyjaśnioną w pełni pozostaje sprawa bezskutecznych prób zburzenia Jasnej Góry przez wojska niemieckie w pierwszych dniach września. Możliwość takich przedsięwzięć wydaje się bardzo prawdopodobną gdy uwzględnimy fakt ataków podjętych na kult Matki  Bożej Jasnogórskiej Królowej Polski przez czołowych ideologów nazizmu i propagandą faszystowską.

 

 

W 1958 r. sąsiad mój, Stanisław Biegalski (obecnie nieżyjący) poprosił mnie, ażebym napisał i wysłał do Kurii we Wrocławiu opisany cud obrony Jasnej Góry przed zbombardowaniem przez Niemców w dniu 1 i 2 września 1939 r. Przebieg bombardowania przekazali mu naoczni świadkowie, Niemcy (nazwisk nie pamiętam). Zeznania Stanisława Biegalskiego spisałem w formie protokołu w brudnopis i następnego dnia przepisany na maszynie doręczyłem osobiście Dyrektorowi Kurii Wrocławskiej ks. Ignacemu Pawlikiewiczowi.

Treść zeznania Stanisława Biegalskiego pamiętam w najdrobniejszych szczegółach.

Zeznanie to jest następujące: Stanisław Biegalski, mieszkajacy w pow. Kępno, woj. poznańskie często wyjeżdżał na roboty do Niemiec, do wsi Pawlowitz, obecnie Pawłowice. W lipcu 1939 r. również wyjechał do Pawłowic na roboty. Pracował u Niemca, który był pracownikiem placowym na lotnisku wojskowym obok Pawłowic. Niemiec ten darzył Biegalskiego wielką przyjaźnią, ponieważ obaj byli gorliwymi katolikami. W dniu 2.IX.1939 r. Niemiec po powrocie z pracy poprosił Biegalskiego do budynku gospodarczego i upewniwszy się, że nikt ich nie może słyszeć, zażądał przyrzeczenia zatrzymania w tajemnicy tego, co mu powie, dodając przy tym, że nie może tego zdradzić nawet najbliższym osobom. Po otrzymaniu żądanego przyrzeczenia powiedział: „Wasza Madonna wczoraj i dzisiaj dokonała wielkiego cudu i nie pozwoliła zbombardować Swojej siedziby w Częstochowie. Wczoraj wysłano eskadrę samolotów celem zbombardowania Jej Kościoła. Piloci wrócili i mówili, że otrzymali złe szkice, ponieważ w miejscu celu było wielkie jezioro i  tam bomby rzucili.

Dowództwo orzekło, że jest to sabotaż, pilotów oddano pod sąd polowy. Po południu tego dnia wysłano drugą_ eskadrą, i ci zawiedli, ponieważ w miejscu celu widzieli wielki bór leśny. I chociaż rzucili tam bomby, podzielili los swoich poprzednich kolegów. W dniu 2.IX.1939 r. rano wysłano trzecią eskadrę, ale z  załogą składającą sią z. samych oficerów SS, a do tego  ochotników. Nikt z tej eskadry do  bazy nie wrócił. Co się z nimi stało – na razie nikt nie wie.

Następnego dnia, tj. 3.IX.1939 r. Niemiec ów wrócił do domu jak struty. Mocno żałował, że zdradził tajemnicą, ponieważ  zaczęły się straszne aresztowania tych, którzy cokolwiek słyszeli o tym wydarzeniu. Stanisław Biegalski zląkł się nie mniej od swego Niemca, ale szybko znalazł radą na uspokojenie. Wyczytał  w gazecie, że przedsiębiorstwo budowy dróg i mostów z siedzibą Wrocław – Klecina poszukują ludzi do pracy. Tam go przyjęto i zakwaterowano w remizie straży pożarnej. Zarobek 4,5 marki plus becugszajny to luksus w czasie wojennym dla Polaka. Obiady i kolacje w restauracji, Kłopot sprawiały śniadania. Ale i ten kłopot niebawem ustąpił. Biegalski z wdzięczności za odebrane łaski od Boga chodził codziennie do pobliskiego kościoła na wotywne Msze św. Zastanowił go fakt, że w ciągu miesiąca stan ludzi w kościele był ten sam, stale siedem starszych kobiet. Zauważył też, że jedna z nich mieszka blisko remizy. Ją to zaczepił pewnego dnia na ulicy i poprosił, aby dawała mu gorące sniadanie. Niemka zgodziła się, ale tylko na samą herbatę. Odtąd już codziennie wracali razem z kościoła do jej domu, gdzie w kuchni był przyjmowany herbatą. Siedząć przy stole obok kredensu, pewnego  dnia  mimo woli zajrzał do kredensu i zobaczył tam obraz. Na jego pytanie, dlaczego tam trzyma obraz, skoro jest osobą religijną i praktykująca, Niemka z wielką radością odpowiedziała: dobrze, że go pan zauważył. Ja o nim zapomniałam, ale teraz on wróci na swoje miejsce. Wyjęła go natychmiast, otarła z kurzu i zaniosła do pokoju. Po powrocie wyjaśniła historią schowanego obrazu. Otóż w I936 r. syn jej jako żołnierz wstąpił do SS. Do domu wpadał często, ale z miejsca zażądał schowania obrazów, gdyż w przeciwnym wypadku będzie musiał je zniszczyć. Biegalski pyta się, dlaczego teraz obraz może wisieć na dawnym miejscu. Niemka odpowiedziała krótko: „Syn utracił zdrowie, ale odzyskał wiarę. Jak to się stało on opowie panu sam, ponieważ lepiej to wie”. I zawołała syna. Syn przyszedł do kuchni przy pomocy kul i opowiedział bardzo szczegółowo historię trzeciej eskadry bombowej, lecącej na Jasną Górę W dniu 2.12.1939 r. będąc lejtnantem lotnictwa wojskowego, formacji SS , zgłosiłem się na ochotnika do eskadry, której celem było zbombardowanie kościoła z obrazem Schwarze Madonna w Częstochowie W dniu 2.IX.1939r. zażądali ochotników dlatego, ponieważ dwie poprzednie eskadry na skutek sabotażu czy dywersji nie wykonały tego zadania. Postanowiliśmy wykonać to zadanie za wszelką cenę, gdyż  taki  był rozkaz naszego dowództwa SS. Zaraz po wystartowaniu, początkowo lot odbywał się  normalnie. Gdzieś w połowie trasy stery nasze zaczęły działać samoczynnie i zauważyłem, że wszyscy lecą w różnych kierunkach, nie osiągając celu. Ja wylądowałem w Czechosłowacji na kartoflisku z braku benzyny. O losie kolegów nic nie wiem. Wiem, że kaleką będę do końca życia, ponieważ z Bogiem nie wolno walczyć. To moje kalectwo jest dla mnie cudem odzyskania wiary.”

Na tym kończę opowiadanie Stanisława Biegalskiego o cudzie.

Posted in Ciekawe, Cuda, Warto wiedzieć | Otagowane: , , , , | 22 Komentarze »

Świadectwo Łukasza

Posted by Dzieckonmp w dniu 26 lutego 2011

Wszystko się kręciło wokół narkotyków

Mam na imię Łukasz, jestem z Jeleniej Góry. Do Medziugorja pierwszy raz przyjechałem trzy lata temu z grupą Moniki S. Moja mama była tam w 1999 roku. Tam też się nawróciła i opowiadała nam o tym miejscu, ale jakoś zbytnio mnie ono nie interesowało.

Mając 14 lat myślałem, że łatwo znajdę sens życia. Chciałem być lubiany, akceptowany, szukałem towarzystwa – i wpadłem w złe towarzystwo. Zaczęło się od papierosów. Moje życie jakoś mijało, myślałem, że nie ma ono sensu. Szukałem wrażeń, zacząłem brać narkotyki.

Wpadłem w wielkie zło, ponieważ sięgnąłem po marihuanę, która mnie uzależniła i paliłem ją kilka razy dziennie. Potem, nie wiedząc kiedy, wpadłem w następny narkotyk – amfetaminę. Nie brałem jedynie heroiny i LSD, i chwała Panu za to, naprawdę. Wszystko się kręciło w moim życiu wokół narkotyków, chciałem je brać do końca życia, przeprowadzić się do Holandii i palić tam marihuanę – taki był mój plan. Narkotyki, faza, imprezki – to było coś, co mnie kręciło.

Ale przyszedł czas, kiedy narkotyków zaczęło brakować, zaczęło brakować na nie pieniędzy. Wtedy chodziłem do supermarketów, wynosiłem po cztery butelki perfum i sprzedawałem je dilerom. Robiłem różne rzeczy, żeby tylko zdobyć pieniądze. I zdobywałem je. Dawałem też narkotyki ludziom, którzy nigdy nie brali, którzy nie znali ich działania, przyczyniłem się do ich nałogu.

Chciałem kogoś poznać w Medziugorju

W 2006 roku mama powiedziała mi, że jedziemy do Medziugorja. Pokazywała mi jakieś filmy, zdjęcia, ale mnie to nie pociągało. Zachęciła mnie, wreszcie mówiąc: „Chodź, zobaczysz Adriatyk, będzie pięknie, będzie plaża, będą naprawdę fajne, udane wakacje”. Powiedziałem: „No zobaczymy”. Ja nie chciałem się zmieniać, chciałem być taki, jaki byłem.

Wreszcie nadszedł taki dzień: wchodzę do autokaru, a oni mi każą odmawiać różaniec. Myślę sobie: „Wariaci, szaleni”. Z modlitwą nie miałem nic wspólnego, choć mamie udawało się mnie zaciągnąć do kościoła; przepytywała też mnie z Ewangelii.

W drodze do Medziugorja przespałem cztery części różańca i byłem z tego powodu szczęśliwy. Na miejscu poczułem bardzo dziwny klimat. Zacząłem obserwować ludzi, chodzących po Medziugorju. Zobaczyłem jedną dziewczynę, drugą, trzecią – jeszcze ładniejszą. „No – mówię – fajne dziewczyny, ale z różańcem w ręku. Takich cyrków jeszcze nie było, co tu się dzieje?”.

Poszedłem z mamą i siostrą do kościoła. Mama skakała ucieszona, że syneczek przyjechał do Medziugorja, a ja podchodziłem do wszystkiego sceptycznie; mama z siostrą modliły się gorliwie, a ja prawie ciągle spałem.

Chciałem kogoś poznać w Medziugorju, bo nie będę przecież chodził z mamą i siostrą, bez znajomych (oderwaliśmy się od grupy, z którą przyjechaliśmy, bo mieliśmy wynajęte mieszkanie). Po wyjściu z kościoła poszliśmy pochodzić po terenie parafii. Patrzę, ile tych różańców na stoiskach. „Załamka – pomyślałem – jacy nawiedzeni ludzie”. Idę, a tu podbiega do mnie dziewczyna i mówi: „Cześć, Ola jestem”. Odwróciłem się, oczy mało mi z orbit nie wypadły. „Łukasz jestem, cześć”, a ona na to: „Radyjko mi się zepsuło”. „No, spoko, mechanikiem jestem, ale radyjka ci nie naprawię”.

Porozmawialiśmy trochę i okazało się, że ona też jest z Jeleniej Góry. Nie wiedziałem, co się dzieje. Wokół 50 tysięcy ludzi, a tu podbiega do mnie dziewczyna z mojego miasta.

Nie wiedziałem, co tu się dzieje

Zaczął się Festiwal Młodych; ludzie tańczą, skaczą. Spodobało mi się. „Taka inna msza – pomyślałem – fajnie by było, jakby takie msze były w Polsce, bo na pewno więcej młodzieży by się zorganizowało”.

Tego roku na Festiwalu śpiewała piosenkarka, Tatiana. Ona jest z Ameryki, a wyszła za mąż za Chorwata i przyjechała dać koncert w Medziugorju. Miała niesamowity głos i powiedziałem mamie, że chciałbym mieć którąś z jej płyt. Poszliśmy zobaczyć, ile kosztują. Okazało się, że nie mieliśmy już na nie pieniędzy. Stwierdziliśmy, że po prostu jedną sobie przegramy. Kiedy skończył się koncert, poprosiłem mamę, żeby na mnie poczekała, bo muszę iść do toalety. Wracając zobaczyłem, że moja siostra rozmawia z Tatianą. Podszedłem do nich. Tatiana podarowała mi dwie płyty i autograf. Podziękowałem, ale o mało nie zemdlałem. Totalny szok, jako narkoman nie wiedziałem, co tu się dzieje: czy wszystko, co mnie tu spotyka, jest od Boga, czy to tylko dzieło przypadku? Tatiana mogła przecież pójść zupełnie inną drogą, rozmawiać z zupełnie innymi ludźmi. Tak Bóg wysłuchał w Medziugorju mojego drugiego pragnienia.

Idź, jesteś wolny

Kiedy wieczorem po Mszy była adoracja, klęknąłem i zacząłem wrzeszczeć do Boga, że nie wiem, co tu się dzieje, że chcę Go zobaczyć: „Jeśli Ty jesteś, to się pokaż, bo ja chcę Cię dotknąć, nie tylko odmawiać paciorki, nie słysząc Ciebie”. I pamiętam, jak wtedy zacząłem płakać, a raczej – beczeć jak małe dziecko. Pamiętam moją mamę, która patrzyła na mnie z uśmiechem.

Konferencje wspólnoty Cenacolo, które tam usłyszałem, trafiały do mnie, bo było to odzwierciedlenie mojego życia – świadectwa narkomanów, osób, które miały życie podobne do mojego. Zacząłem ich słuchać i zrozumiałem, że oni się nawrócili, oni Kogoś spotkali. Pomyślałem, że też chcę tego Kogoś spotkać. I zacząłem krzyczeć do Boga podczas adoracji. Po niej, mokry od łez, postanowiłem, że pójdę do spowiedzi.

Obawiałem się tylko, że kiedy wypowiem na głos moje grzechy – kapłan ucieknie, albo ja sam. Miałem za dużo na sumieniu, żeby można było o tym swobodnie porozmawiać. Starałem się nie tyle modlić, co wzbudzać w sobie pragnienie, żeby to się udało, żeby ta spowiedź była czysta, dobra. Ksiądz jednak nie uciekł z konfesjonału, ja też nie, choć stres przeżywałem niesamowity, bo to była moja pierwsza spowiedź po – nie wiem, jak długim – czasie. Pamiętam niezwykły pokój w sercu, po otrzymaniu rozgrzeszenia, coś, czego nigdy nie odczułem, a także słowa: „Idź, jesteś wolny, całe życie przed tobą”. Wiedziałem, że wszystkiego spróbowałem na tym świecie: narkotyków, papierosów, kradzieży… A teraz mam iść i zobaczyć, jak się żyje z Bogiem.

Potem Pan Bóg posłużył się mamą Oli, która jest liderką w grupie Odnowy w Duchu Świętym. Na górę Kriżewac szedłem z nią i panią Helenką i one właśnie zachęciły mnie do uczestnictwa w spotkaniu wspólnoty już w Polsce, w Jeleniej Górze. Wtedy postanowiłem zobaczyć, jak wygląda to życie z Bogiem.

Gdyby nie wspólnota, upadłbym

Ostatniego dnia Festiwalu w Medziugorju powiedziałem, że ja zabieram stąd Matkę Bożą. Człowiek, który przebywał w Medziugorju bardzo długo, powiedział: „Nie, nie, ty stąd Matki Bożej nie zabierzesz”. Ludzie się śmiali, ale to była też łaska.

Po powrocie do Jeleniej Góry zacząłem się zastanawiać, jak moje towarzystwo zareaguje, jak się będzie zachowywać, kiedy powiem, że nie chcę już brać narkotyków. Zacząłem wtedy uczestniczyć w spotkaniach modlitewnych. Chcę jedno podkreślić: gdyby nie wspólnota, to upadłbym, nie wiem, czy przyjechałbym następny raz do Medziugorja, nie wiem, czy moje nawrócenie wydałoby tak dużo owoców, jak teraz. Wszystko działo się dzięki stałej modlitwie we wspólnocie. Miałem przecież wokół siebie osoby, z którymi mogłem porozmawiać, którym mogłem powiedzieć: „Słuchaj, Jezus zrobił w moim życiu to i to, i to”.

Mnie dano tę łaskę, że mam jeszcze takie osoby w rodzinie, ale nie wszyscy są w podobnej sytuacji. Bywa, że ktoś chce się nawrócić, ale nie znajduje pomocy tam, gdzie jej szuka, i to jest przykre. Dlatego tak bardzo pomocna bywa wspólnota osób, które są tego samego ducha i które mogą porozmawiać.

Pamiętam, jak z Medziugorju wróciłem do domu, a koledzy mówią: „Chodź, Łukasz, zapalimy, zaćpamy, my stawiamy, nie było cię trochę”. Odmawiałem, mówiłem: „Nie, idę do kościoła”. A oni: „Weź, głupi jesteś, jak będziesz miał 70 lat, będziesz chodził do kościoła”. I tak to trwało. W swoje 18. urodziny poszedłem na adorację i to było niesamowite – ledwie miesiąc wcześniej myślałem, że tego dnia będzie wielka biba.

Wspólnota mi pomagała, zaczęło się wszystko układać. Rosła też moja chęć poznania Boga. Zacząłem codziennie chodzić do kościoła. Kiedy zdarzyło mi się raz w tygodniu nie iść na Mszę, siostra zdziwiona pytała mnie, co się stało. Po swoim nawróceniu zacząłem chodzić z różańcem w ręku, a ludzie kręcili głowami i stukali się w czoło: „Co za czubek idzie!”.

Może powiedziałbyś świadectwo?

W 2007 roku pojechałem do Medziugorja podziękować za nawrócenie. Byłem radosny, zupełnie inaczej przeżywałem ten wyjazd niż kiedyś. Słyszałem o wielu nawróceniach. Byłem cały czas ze wspólnotą; ludzi, którzy są tego samego ducha. Po powrocie uczestniczyłem jeszcze w spotkaniu młodzieży w Krzeszowie. Któregoś dnia Tomek zaproponował: „Może powiedziałbyś świadectwo?”.

Pamiętam, jak wtedy czułem opór, ale przez cztery dni się modliłem, pytając, czy tego chce Bóg. W ostatni dzień opowiadała o swoim życiu para, która od trzech i pół roku jest ze sobą, żyjąc w czystości. Ci młodzi mówili jak Bóg błogosławi parom, które chcą się na Nim oprzeć. Potem do ambony poszedłem ja. Moje świadectwo zacząłem od przyznania się do czterodniowych wahań i modlitw. Powiedziałem, że to Duch Święty niemal mnie wypchnął przed mikrofon, bo sam z siebie nie byłem w stanie wstać i przemówić.

Na koniec zadawano mi pytania i jedna dziewczyna zapytała, co z moim towarzystwem. Odpowiedziałem, że należę do wspólnoty, ale są tam osoby starsze, z którymi nie mogę gdzieś wyjść czy spotkać się choćby w szkole. Później podbiegła do mnie dziewczyna (obserwowałem ją, bo wpadła mi w oko) i zapytała, skąd przyjechałem. Powiedziałem, że jestem z Jeleniej Góry. Ona się właśnie tu przeprowadzała z Polkowic. Dała mi swój numer telefonu, z czego bardzo się ucieszyłem. We wrześniu zadzwoniłem do niej: „Marysia, może się spotkamy?” A ona na to: „Zapraszam cię we środy o godz. 19.15 do wspólnoty <> w Jeleniej Górze”. Okazało się, że to wspólnota, w której spotyka się trzydzieści młodych osób. A przecież brakowało mi w życiu towarzystwa młodych ludzi.

Jeżdżę nadal do Medziugorja. Byłem chyba tu zaproszony. Wiem, że miałem być też świadkiem innych nawróceń. Wielu już osobom opowiadałem o Medziugorju i każdego roku mocno przeżywam spotkanie. Chwała Panu!

we współpracy z czasopismem „Posłanie”

Źródło: http://www.medjugorje.org.pl

Posted in Medziugorje, Świadectwa | Otagowane: , , | 14 Komentarzy »

Orędzie z 25 lutego 2011

Posted by Dzieckonmp w dniu 25 lutego 2011

„Drogie dzieci! Przyroda się budzi i na drzewach widać pierwsze pąki, które dadzą przepiękny kwiat i owoc. Pragnę abyście i wy, kochane dzieci, pracowały nad waszym nawróceniem i byście dawali świadectwo własnym życiem, aby wasz przykład był dla innych znakiem i bodźcem do nawrócenia. Jestem z wami i oręduję przed moim Synem Jezusem o wasze nawrócenie. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Posted in Orędzia | Otagowane: , | 9 Komentarzy »