Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Ostrzeżenie

    13 kwietnia 2029
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Orędzie z 25 marca 2012r

Posted by Dzieckonmp w dniu 25 marca 2012


„Drogie dzieci!  Również dziś z radością pragnę wam dać moje macierzyńskie błogosławieństwo i wezwać was do modlitwy. Niech modlitwa stanie się dla was potrzebą, byście codziennie wzrastali w świętości. Więcej pracujcie nad swoim nawróceniem, bo kochane dzieci jesteście daleko. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Komentarzy 26 do “Orędzie z 25 marca 2012r”

  1. Bozena said

    Wspanialy opis Zwiastowania dany nam przez M. Valtorte

    23. ZWIASTOWANIE (por. Łk 1,26-38)

    Napisane 8 marca 1944. A, 2238-2246

    Oto co widzę:

    Maryja, młodziutka dziewczyna – z wyglądu może mieć najwyżej piętnaście lat – znajduje się w małej prostokątnej izbie. To prawdziwie dziewczęcy pokój. Przy jednej dłuższej ścianie stoi niskie łóżko, bez boków, przykryte matami lub kilimami. Wyglądają jak rozpostarte na stole lub na trzcinowym koszu, bo są bardzo sztywne i bez fałd, jak to bywa na naszych łóżkach. Przy przeciwległej ścianie stoi półka. Na niej – lampka oliwna, zwoje pergaminu, starannie złożona robótka ręczna, która wygląda na haft. Obok – przy drzwiach otwartych na ogród, lecz zasłoniętych poruszaną lekkim wiatrem zasłoną – siedzi na niskim stołku Dziewica.

    Przędzie bielusieńki len, delikatny jak jedwab. Drobne ręce, niewiele ciemniejsze od lnu, zwinnie obracają wrzeciono. Twarzyczka – młodziutka, lekko pochylona i z ledwie dostrzegalnym uśmiechem – jest bardzo, bardzo piękna i jakby zajęta jakąś słodką myślą. W domku i w ogrodzie jest zupełnie cicho. Głęboki pokój maluje się na twarzy Maryi oraz w Jej otoczeniu. Spokój i ład. Wszystko jest czyste i uporządkowane. Otoczenie – wyglądające bardzo pokornie z powodu prostoty sprzętów i pustki jak w celi – posiada w sobie coś surowego i równocześnie królewskiego. Jest tak z powodu wielkiej czystości i staranności, z jaką ułożone są na łóżku narzuty, zwoje pergaminu, lampa, a koło niej – małe miedziane naczynie z wiązką rozkwitłych gałązek brzoskwini czy gruszy. Nie wiem. Są to z pewnością gałęzie drzew owocowych, obsypane bladoróżowym kwieciem.

    Maryja zaczyna śpiewać, najpierw cichutko, potem coraz mocniej podnosi głos. Nie śpiewa bardzo głośno, jednak Jej głos wibruje w małej izdebce i można w nim wyczuć poruszenia duszy. Nie rozumiem słów śpiewanych z pewnością po hebrajsku. Jednak z powtarzającego się słowa: “Jahwe”, wnioskuję, że to jakaś pieśń nabożna, może psalm. Może Maryja wspomina pieśni ze Świątyni? Musi to być miłe wspomnienie, złożywszy bowiem na kolanach dłonie, w których trzyma nić i wrzeciono, unosi głowę i opiera ją o ścianę znajdującą się za Nią. Piękna twarz Maryi płonie rumieńcem, a oczy zatopione w jakiejś słodkiej zadumie lśnią od napływu łez, które nie spływają, lecz czynią je większymi. Mimo to Jej oczy się śmieją, uśmiechają się do myśli, która przybyła i czyni Ją niewrażliwą na otoczenie. Różowa twarz Maryi, otoczona koroną warkoczy, odcina się od skromnej białej sukni i wygląda jak piękny kwiat. Pieśń zamienia się w modlitwę:

    «Panie, Boże Najwyższy, nie zwlekaj z zesłaniem Twego Sługi, żeby przyniósł ziemi pokój. Spraw, niech czasy będą sprzyjające i niech pojawi się czysta dziewica, aby przyszedł Twój Chrystus. Ojcze, Święty Ojcze! Pozwól Twojej służebnicy ofiarować w tym celu życie. Pozwól Mi umrzeć po ujrzeniu Twego Światła i Twej Sprawiedliwości na ziemi i po poznaniu, że Odkupienie się dokonało. O, Ojcze Święty! Daj ziemi Utęsknionego przez Proroków. Ześlij Twej służebnicy Odkupiciela, bym u kresu dni zastała Twój dom otwarty, bo Twój Chrystus otworzy jego bramy dla wszystkich ufających Tobie. Przyjdź, przyjdź, o Duchu Pana. Przyjdź do wiernych, którzy wyczekują Ciebie. Przybądź, o Książę Pokoju!…»

    I Maryja trwa tak, pogrążona [w modlitwie]…

    Zasłona faluje mocniej, jak gdyby ktoś znajdujący się za nią wywołał prąd powietrza lub ją poruszył, żeby ją odsunąć. Światło o bieli perły zatopionej w czystym srebrze rozjaśnia żółtawe ściany, ożywia barwy tkanin i bardziej uduchawia uniesioną twarz Maryi. W tym świetle, nie odsuwając zasłony nad dokonującą się tajemnicą, upadł na twarz Archanioł. Zasłona już się nie porusza, lecz zwisa sztywno w futrynie, jakby była częścią ściany, odgradzając wnętrze od tego, co na zewnątrz.

    Musiał koniecznie przybrać wygląd ludzki. Nie przypomina jednak zwykłego człowieka. Z jakiego ciała jest ukształtowana ta przepiękna, jaśniejąca postać? Z jakiej substancji Bóg ją zmaterializował, by stała się dostępna dla zmysłów Dziewicy? Tylko Bóg posiada takie substancje i potrafi się nimi tak doskonale posługiwać. Ma twarz, ciało, oczy, usta, włosy i ręce jak nasze, lecz nie jest to nasza nieprzezroczysta materia. Jest to światło, które przybrało kolor ciała, oczu, włosów i ust. Światło to porusza się, uśmiecha, patrzy i mówi:

    «Bądź pozdrowiona, Maryjo, pełna Łaski, bądź pozdrowiona!»

    Głos ten to słodki akord harfy, jakby dźwięk perły spadającej na drogocenny metal. Maryja drży i spuszcza oczy. Drży mocniej na widok tej jaśniejącej, klęczącej około metra od Niej istoty, która ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma patrzy na Nią z bezgraniczną czcią. Maryja wstaje i przywiera do ściany. Blednie i płoni się na przemian. Twarz Jej wyraża zdziwienie i przestrach. Przyciska odruchowo dłonie do piersi, chowając je w długich rękawach. Kuli się, jakby chciała ukryć Swe ciało – najbardziej, jak to możliwe. To postawa pełnego wdzięku zawstydzenia.

    «Nie. Nie lękaj się. Pan jest z Tobą! Błogosławiona jesteś między wszystkimi niewiastami!»

    Maryja jednak nadal się lęka. Skąd przybyła ta niezwykła istota? Jest to posłaniec Boga albo Zwodziciela?

    «Nie lękaj się, Maryjo! – powtarza Archanioł – Jestem Gabriel, anioł Boga. Mój Pan przysłał mnie do Ciebie. Nie lękaj się, bo znalazłaś Łaskę u Boga. Teraz poczniesz i urodzisz Syna i nadasz Mu imię “Jezus”. On będzie wielki, będzie nazwany Synem Najwyższego – i naprawdę Nim będzie – bo Pan Bóg da Mu Tron Jego ojca Dawida i będzie wiecznie królował nad domem Jakuba, a królestwo Jego nie będzie miało nigdy końca. Pojmij – o Święta Dziewico, umiłowana przez Pana, Jego Córko błogosławiona, wezwana, by stać się Matką Jego Syna – jakiego Syna urodzisz.»

    «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Czy Pan Bóg nie przyjmuje już ofiary Swojej służebnicy i nie chce, żebym z miłości do Niego była nadal dziewicą?»

    «To nie przez działanie męża staniesz się Matką, o Maryjo. Będziesz Wieczną Dziewicą, Świętą Boga. Duch Święty zstąpi na Ciebie i Moc Najwyższego Cię osłoni. Dlatego Ten, który z Ciebie się narodzi, będzie się nazywał Świętym i Synem Boga. Wszystko może Pan, nasz Bóg. Bezpłodna Elżbieta w swej starości poczęła syna. Będzie on Prorokiem Twojego Syna – tym, który przygotuje Mu drogi. Pan zdjął z niej hańbę. Pamięć o niej pozostanie wśród narodów złączona z Twoim imieniem, tak jak imię jej dziecka – z Imieniem Twojego Świętego. Aż do końca wieków ludy zwać was będą błogosławionymi z powodu Łaski Pana, która zstąpiła na was, szczególnie na Ciebie, a za Twym pośrednictwem – na wszystkie narody. Elżbieta jest już w szóstym miesiącu, a brzemię, które nosi, wzmaga jej radość. Będzie ona jeszcze większa, gdy pozna radość Twoją. Nie ma nic niemożliwego dla Boga, Maryjo, Pełna Łaski. Co mam powiedzieć mojemu Panu? Nie trap się żadną myślą. On sam zajmie się Twoimi sprawami, jeśli Mu zaufasz. Świat, Niebiosa i Przedwieczny czekają na Twoje słowo!»

    Maryja krzyżuje teraz ręce na piersi i – chyląc się w głębokim ukłonie – mówi: «Oto Ja, służebnica Boga. Niech Mi się stanie według Jego słowa.»

    Anioł [jeszcze bardziej] jaśnieje od radości. Trwa w adoracji, bo z pewnością widzi Ducha Bożego zstępującego na Dziewicę, która pochyla się [w geście] przyzwolenia. Potem znika bez odsuwania zasłony. Pozostawia ją zaciągniętą nad świętą Tajemnicą.

    http://www.objawienia.pl/valtorta/valt/v-01-023.html

  2. jowram said

    Drodzy przyjaciele, dla przyszłości Kościoła, podejmijmy krucjatę na rzecz Mszy łacińskiej, krucjatę na rzecz Mszy wiecznej, sprawowanej w języku Kościoła. Zrzućmy jarzmo władzy okupacyjnej, obcy język, który wdarł się do sanktuarium. Powróćmy do Mszy po łacinie, Mszy naszych przodków.
    Wówczas staniemy się świadkami odnowy Kościoła, jego odrodzenia się z popiołów powszechnego zniszczenia, będącego owocem reform liturgicznych. Naprawdę ujrzymy nową wiosnę Kościoła – Kościoła powracającego do szat swej młodości, do języka i liturgii, które dał nam biskup Rzymu. Zobaczymy Kościół odzyskujący dawne siły, przeobrażony jak sam Zbawiciel na Górze Tabor, jego szaty staną się znów nieskalane, lśniące jak słońce, gdy obleczony będzie w język, który zawsze był jej własnym językiem, plenum gratiae et veritatis, pełen łaski i prawdy.

    • słońce said

      Msza po łacinie niczego nie zmieni jeśli serca będą nadal zamknięte…….świadkami odnowy staniemy się tylko wtedy gdy otworzymy serca na Chrystusa…………innej drogi niestety nie ma…….wszystko zaczyna się we własnym sercu…..Chwała Panu!!!!!

    • mirpap said

      Następny schizmatyk.

  3. Anatol said

    Czy może ktoś poda link do kazań ks. Natanka. Jego strona została jakiś czas zawieszona i jest gruntownie zmieniona. Jeszcze miesiąc temu były publikowane systematycznie na niej kazania w mp3 i video, teraz nie mogę ich znaleźć. Może ktoś z Was wie, skąd można je ściągnąć? Chodzi mi o kazania od lutego br.
    Z góry bardzo dziękuję.

  4. KRYSTYNA said

    Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem…

    nadesłał Tadeusz

    poniedziałek, 26 marca 2012 11:52

    „Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów” (Iz 42,6)

    Dzisiaj Kościół obchodzi Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Przez pełną pokory zgodę Maryi na Boskie macierzyństwo Syn Boży staje się człowiekiem dla mego zbawienia. Od chwili zgody Maryi pod Jej sercem Bóg zaczyna kształtować ludzkie ciało swego Syna – zaczyna spełniać się czytane dziś proroctwo Izajasza. Wraz z całym Kościołem chciałbym więc dziś dziękować Jezusowi za to Jego przyjście na ziemię i Maryi za to Jej pełne miłości „fiat”.

    Myślę o tym, że przez zgodę Maryi na skierowane do Niej Słowo Boże, rozpoczyna w Niej swoje ukryte życie Jezus. Pan i do mnie to swoje słowo kieruje, On i ode mnie oczekuje mojego „fiat”. I choć czasami przeciw temu Jego Słowu się buntuję, wierzę, że i w moim sercu jak w sercu Maryi zamieszka Jezus. Wierzę, że i ja kiedyś będę mógł powtórzyć za św. Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.” (Ga 2,20a). O to dziś proszę Pana za wstawiennictwem Jego Matki.

    Jak łania pragnie wody ze strumieni,
    tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże!
    Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego:
    kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?
    (Ps 42,2-3 wg BT)

    ____________________
    „Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!”(1J 3,18)

    KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !

  5. KRYSTYNA said

    http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/rzad_refunduje_antykoncepcje___20025

    Rząd refunduje antykoncepcje?

    Dodane przez: Redakcja Fronda.pl Kategoria: Ogólne
    Na nowej liście leków refundowanych, która obowiązuje od 1 marca, Ministerstwo Zdrowia nadal nie uwzględniło wielu leków, które ratują pacjentom życie. Są natomiast na niej środki antykoncepcyjne, które będą opłacane z naszych pieniędzy -pisze „Nasz Dziennik.

    undefined/undefined/

    „Na obecnie obowiązującej liście pozostały środki antykoncepcyjne, które widniały już na poprzedniej: Microgynon, Rigevidoni Stedril 30. Te substancje umieszczono pod pretekstem stosowania ich wleczeniu zaburzeń miesiączkowania. Do nowej listy dodano Levomine. Jest to środek stosowany wyłącznie do celów antykoncepcyjnych, a zatem coś, co w ogóle nie jest lekiem. Ministerstwo Zdrowia postanowiło objąć refundacją również Depo-Proverę, którą w dużych dawkach stosuje się w leczeniu nowotworów, ale w mniejszych wykorzystuje się jako środek antykoncepcyjny”- czytamy w „Naszym Dzienniku”.

    Według gazety do nowej listy dodano Levomine. Jest to środek stosowany wyłącznie do celów antykoncepcyjnych, a zatem coś, co w ogóle nie jest lekiem. Ministerstwo Zdrowia postanowiło objąć refundacją również Depo-Proverę, którą w dużych dawkach stosuje się w leczeniu nowotworów, ale w mniejszych wykorzystuje się jako środek antykoncepcyjny. Oprócz Levomine i Depo-Provery na nowej liście znalazły się „leki” na trądzik: Cyprest, Diane i Syndi. Twierdzenie, że umieszczono na niej te środki antykoncepcyjne po to, by leczyć trądzik, jest przewrotne w obliczu faktu, że Ministerstwo Zdrowia nie refunduje wielu leków, które są konieczne do ratowania życia – czytamy w „Naszym Dzienniku”. „Chyba tylko CBA będzie w stanie określić, w jaki sposób lobby antykoncepcyjne zdołało przekonać Ministerstwo Zdrowia, by na listę leków refundowanych wprowadziło środki antykoncepcyjne, które w ogóle lekiem nie są i które niszczą zdrowie kobiet. Okazuje się, że wpływ lobby antykoncepcyjnego sięga aż tak daleko, iż lobby to nie tylko zdołało wprowadzić swoje produkty, które nie są lekiem, na listę leków – i to leków refundowanych! – ale w dodatku znalazło sposoby, by te ich produkty były rzeczywiście kupowane na szeroką skalę”- dodaje autor tekstu.

    Ł.A/Nasz Dziennik

    KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !

    • KRYSTYNA said

      O skutkach rewolucji seksualnej

      http://www.piotrskarga.pl/ps,9996,2,0,1,I,informacje.html

      W USA została opublikowana książka „Adam and Eve after the Pill” (Adam i Ewa w czasach antykoncepcji), która jest błyskotliwym studium tego, co stało się z Ameryką w ciągu 50 lat po rozpoczęciu rewolucji seksualnej. „Ta czołowa analityczka amerykańskich dziwactw i szaleństw kulturowych, w sposób przenikliwy śledzi osobliwości, które pozwalają zrozumieć jak dziwną stała się kultura moralna naszego kraju” – tak o najnowszej książce Mary Eberstadt pisze amerykański myśliciel i publicysta katolicki George Weigel.

      „Czy rewolucja seksualna przyniosła wolność?” – to główne pytanie, jakie przewija się w całej książce. Wydawcy publikacji ? renomowane wydawnictwo katolickie Ignatius Press – zwracają uwagę, że książka jest także kluczem do zrozumienia kontekstu współczesnych problemów Ameryki. Jednym z nich jest forsowana przez administrację Obamy kontrowersyjna ustawa, dążąca do tego, aby wszyscy uznali, że antykoncepcja jest powszechnym i niezaprzeczalnym dobrem.

      Autorka „Frajerskich listów”, wychodząc z założenia, że rewolucja seksualna i wynalezienie pigułki antykoncepcyjnej radykalnie i w sposób nieodwracalny zmieniły w wielu wymiarach historię ludzkości, skrupulatnie bada, jakie skutki społeczne i kulturowe przyniosło oddzielenie seksu od prokreacji. Korzysta z przemyśleń takich znanych socjologów, filozofów czy pisarzy, jak Pitirim Sorokin, Carle Zimmerman, Gertrude Anscombe czy Tom Wolfe. Jednocześnie dostarcza przykładów z szeroko rozumianej kultury: współczesnej literatury, muzyki, manifestów feministycznych, pamiętników studenckich, dietetycznych przewodników, reklam, programów telewizyjnych czy filmów. Opisuje paradoksy współczesnego postrzegania postępującej wolności w wymiarze zachowań seksualnych i to, w jaki sposób zmieniają one relacje międzyludzkie oraz kondycję rodzin. Dużą uwagę autorka poświęca druzgoczącym skutkom wpływu pornografii na życie Amerykanów. Poruszana jest także kwestia aborcji.

      Źródło: KAI

      KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !

  6. bogdan65 said

    Te świadectwo otrzymałem od znajomej sądzę że warte jest przeczytania i jest na czasie bo mamy Wielki Post oraz rekolekcje które budują nasze duchowe życie a szczególnie tych osób które nie wierzą w Boga a o takim będzie tu mowa w tym świadectwie . Myślę że Admin wybaczy mi że tekst jest długi ale warto przeczytać całość bo to obrazuje te przeżycie tego młodego człowieka jak dochodził do zrozumienia że Bóg istnieje.

    czy bóg przemawia?
    mamo, czy bóg naprawdę przemawia? – zapytałem wychodząc z kościoła w
    dniu przystąpienia do pierwszej komunii. miałem wtedy 14 lat. – czy
    słyszałaś, mamo, kiedykolwiek, żeby bóg przemówił do ciebie? bo ja do tej
    pory nigdy go nie słyszałem. modlę się i nie słyszę żadnej odpowiedzi.
    byłem wychowywany w chrześcijańskim domu, w wyznaniu anglikańskim. jako
    dziecko modliłem się, chodziłem do kościoła i na zajęcia szkółki
    niedzielnej. należałem do przykościelnej grupy młodzieżowej, do chóru.
    uczęszczałem też na wiele różnych spotkań religijnych. pomimo tego
    właściwie nie rozwijałem się duchowo, nie miąłem kontaktu z bogiem. pamiętam,
    że w tym szczególnym dniu, kiedy przyjąłem pierwszą komunię, wyszedłem
    z kościoła rozczarowany. oczekiwałem, że może teraz coś się wydarzy,
    że w jakiś sposób odczuje bliskość boga, lecz nic takiego się nie
    stało. dlatego zadałem matce to pytanie: – czy bóg naprawdę przemawia? –
    tak, bóg przemawia, synu – odpowiedziała mama. – usłyszałam go, jak
    przemówił do mnie, gdy modliłam się z głębi serca, będąc w bardzo
    ciężkiej sytuacji. wiedziałam wtedy, że to bóg przemówił i czułam, że
    jest bardzo blisko mnie – dodała mama. – mamo – pytałem dalej – lecz
    ja nie przeżyłem żadnej tragedii, na szczęście. wszystko układa mi się
    dobrze, jestem w porządku. dlatego wiec nie słyszę boga? – czasami
    trzeba tragedii, abyśmy się upokorzyli i wtedy usłyszymy boga – odrzekła
    mama. – człowiek z natury jest pyszny – dodała. zaprzeczyłem wtedy
    stwierdzając, że wcale nie jestem pyszny. dzisiaj jednak mogę stwierdzić, że w
    istocie byłem pyszny, lecz nie dostrzegałem wtedy swej pychy. wtedy mama
    powiedziała do mnie znamienne słowa: – słuchaj, ian, nie zamierzam cię
    zmuszać, abyś chodził do kościoła. ale zapamiętaj sobie to, co ci teraz
    powiem:, jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w niebezpieczeństwie, jeśli
    spotka cię jakaś tragedia, to – nieważne, cokolwiek byś robili w życiu,
    jak daleko odszedłbyś od boga – wołaj do niego z głębi swego serca. on
    cię naprawdę usłyszy, pomoże ci i przebaczy twe winy. słowa matki
    zapadły głęboko w mej pamięci. nie zamierzałem jednak dalej chodzić do
    kościoła, gdyż nie chciałem być hipokrytą.
    coraz dalej od boga
    skoro nie doświadczyłem bliskości boga, nie chciałem tkwić w pustej
    religijności.
    po ukończeniu studiów przez dwa lata pracowałem jako konsultant hodowlany
    na pewnej farmie. podróżowałem też po uroczych zakątkach mojego kraju,
    nowej zelandii. na początku lat osiemdziesiątych postanowiłem wraz z
    najlepszym przyjacielem wybrać się za granicę. postanowiliśmy wyjechać na
    jakiś rok lub dwa, by zwiedzić różne kraje. opuściliśmy nową zelandię
    udając się do australii. potem pojechaliśmy na wyspę bali, zwiedzaliśmy
    indonezję, jawę, singapur, malezję i sri lankę. to zadziwiające, ale gdy
    tak podróżowaliśmy przez azję, ciągle spotykaliśmy się z pytaniem: czy
    jesteście chrześcijanami? słysząc to pytanie zacząłem się zastanawiać
    i doszedłem do wniosku, że w istocie nie byłem chrześcijaninem, gdyż
    tak naprawdę nie wierzyłem w boga. gdy tu, w azji, widziałem ludzi
    kłaniających się posążkom mrocznych bożków, dziwiłem się niezmiernie, jak
    ludzie mogą kłaniać się dziełu swoich rąk. nie rozumiałem tego. wtedy
    przypomniałem sobie, co na ten temat mówi stary testament: «nie będziesz
    miał innych bogów obok mnie. nie uczynisz sobie podobizny tego, co jest w
    górze, na ziemi i pod ziemią. nie będziesz im się kłaniał i nie będziesz
    im służył”. to właśnie czynili ci ludzie kłaniający się bożkom. lecz
    ja nie wierzyłem ani w bożki, ani w boga. tak, więc podróżowałem,
    uprawiałem surfing, wędrowałem po dżungli. dotarłem w końcu na niewielką
    wyspę mauritius. spotkałem tam ludzi, którzy byli nurkami. zaprzyjaźniłem
    się z nimi, a oni nauczyli mnie nurkować.
    wypadek na rafie
    ian został pięciokrotnie ukąszony przez meduzę zwaną «osą morską”.
    jest to drugie co do jadowitości stworzenie żyjące na naszej planecie.jad
    jaki zawiera w sobie jedna osa morska, jest w stanie zabić nawet do 60
    dorosłych osób.
    pewnego razu przyjaciele zaproponowali mi, byśmy szli ponurkować nocą.
    miałem właśnie wracać do domu, gdyż brat zapraszał mnie na swój ślub,
    lecz do wyjazdu pozostało jeszcze parę dni.
    cdn…
    zastanawiałem się przez chwilę, bo wydawało się, że nadchodzi burza i
    może być niebezpiecznie. w końcu jednak dałem się przekonać i
    popłynąłem z nimi. dopłynęliśmy łodzią do rafy koralowej i nurkowaliśmy po
    jej zewnętrznej stronie. zazwyczaj nurkowaliśmy razem, lecz wtedy
    rozdzieliliśmy siły. ja nurkowałem w górnej, a oni w jej dolnej części. w pewnym
    momencie poczułem, że coś prześlizgnęło się przez moje palce. – jaka
    dziwna meduza? – pomyślałem. była cala przezroczysta i miała dziwny
    kształt. nigdy jeszcze takiej nie widziałem. zastanawiałem się, co to może
    być za stwór, lecz w końcu dałem spokój tym rozważaniom i popłynąłem
    dalej. nagle poczułem,że coś otarło się o mnie i poraziło. to było
    takie uczucie, jakbym stał bosymi stopami na mokrym betonie i chwycił ręką
    za gołe przewody elektryczne. miąłem na sobie kombinezon i jedyną
    odsłoniętą częścią ciała było przedramię. pomyślałem, że o coś
    uderzyłem albo przeciąłem na czymś rękę. zaświeciłem latarką, aby obejrzeć
    rękę, ale nie było jednak żadnego śladu przecięcia. czułem jednak
    rwący ból. postanowiłem wracać do łodzi. nagle zobaczyłem dwie meduzy
    podobne do tej, którą widziałem kilka minut wcześniej. zbliżały się do mnie
    płynnymi ruchami i w pewnym momencie otarły się o mnie. wtedy uczułem to
    samo paraliżujące porażenie. wtedy uświadomiłem sobie, co mnie
    poraziło. pracowałem kiedyś jako ratownik dla uprawiających surfing i z tamtego
    okresu wiedziałem, że pewne gatunki meduz są bardzo jadowite. nigdy
    wcześniej nie miąłem do czynienia z tak silnym porażeniem, zdałem, więc sobie
    sprawę, że zetknąłem się z bardzo jadowitą meduzą. uświadomiłem
    sobie, że jestem przecież alergikiem. jako dziecko przechodziłem katar sienny.
    jeśli jesteś uczulony i użądli cię w rękę np. pszczoła, to w
    krótkim czasie ręka spuchnie ci jak bania. a meduzy poparzyły mnie w dwóch
    różnych miejscach. wypłynąłem na powierzchnię w poszukiwaniu łodzi.
    dotarłem do rafy, oparłem na niej stopy i zacząłem oglądać moją rękę. zanim
    dotarłem w to miejsce, meduzy oparzyły mnie jeszcze dwa razy. w miejscach,
    gdzie dotknęły mnie macki meduzy, skóra wyglądała jak przypieczona
    ogniem. nadpłynął mój przyjaciel simon. gdy zobaczył moją rękę, spojrzał
    tylko na mnie i zapytał: ile? odpowiedziałem: cztery. wtedy simon
    powiedział: wystarczy jedno oparzenie i umierasz. oświetlił latarką swoją twarz,
    abym mógł zobaczyć, że mówi poważnie. wiedziałem, że simon wpadł w
    panikę, chociaż był tubylcem i nurkował już przeszło 20 lat. zdawał
    sobie sprawę, że tego nie można lekceważyć. – co mam teraz robić? –
    zapytałem simona, a on odpowiedział: musisz jak najszybciej dostać się do
    szpitala. tak, ale, w jaki sposób dostać się do szpitala o tej porze i z
    tego miejsca? to działo się w środku nocy, byłem jakieś 15–20 mil od
    brzegu i musiałem przepłynąć jeszcze jakieś pół mili, aby dostać się
    do łodzi. simon pomógł mi wejść do wody i podtrzymywał mnie, gdy
    płynąłem. moja poparzona ręka zwisała bezwładnie, zdałem sobie sprawę, że
    jest sparaliżowana. gdy już dotarliśmy do łodzi, podczas wciągania mnie
    do niej poparzyła mnie jeszcze jedna meduza. to już piąte poparzenie!
    pomyślałem:, co ja takiego zrobiłem że mnie to spotyka? wtedy zobaczyłem
    przed oczyma mego serca grzechy, które popełniłem. zdałem sobie sprawę, że
    gdybym miał otrzymać zapłatę za cale to zło, to zasługiwałem na takie
    potraktowanie. prosiłem przyjaciół, aby płynęli wraz ze mną do brzegu,
    ale oni zdecydowali, że odpłynę tylko z paulem, młodym chłopcem. to
    była drewniana łódź, stanowiąca źródło ich utrzymania i obawiali się,
    że, gdy odpłyniemy wszyscy, łódź będzie miała za duże obciążenie.
    tak, więc zostałem tylko z paulem. kombinezon uciskał moją klatkę
    piersiową, rozpiąłem go, więc i zdjąłem za pomocą lewej ręki. ociekałem
    potem. czułem jak trucizna krąży w moich żyłach, jak przemieszcza się po
    moim ciele. nigdy przedtem nie wiedziałem, w jaki sposób odbywa się
    krążenie krwi, lecz teraz stało się to dla mnie bardzo jasne. odczuwałem jak
    trucizna spływa do nerek, potem w dolne partie ciała. krążyła szybko,
    czułem to po pulsowaniu w żyłach. zrobiło mi się sucho w ustach, a trucizna
    zaczęła paraliżować moją prawą nogę. pomyślałem:, jeżeli serce
    zostanie zaatakowane, to będzie mój koniec! stopniowo paraliż obejmował całe
    moje ciało i gdy dopływaliśmy do brzegu, zacząłem widzieć jakby przez
    mgle.
    cdn..
    – wysiadaj! – powiedział do mnie paul. ale okazało się, że to wcale
    nie jest takie proste. usiłowałem wstać, ale moja prawa noga ugięła się
    pode mną.. upadłem na dno łodzi. chłopiec wyciągnął mnie na brzeg i
    pomógł mi przejść na główną drogę. była północ. dookoła spokój,
    żadnych samochodów. trzymałem się paula zastanawiając się, w jaki
    sposób dostane się do szpitala o tak późnej porze. byłem tak słaby, że
    usiadłem na drodze. chłopiec próbował mi pomoc, ale po jakimś czasie zaczął
    wskazywać na ocean mówiąc: tam są moi bracia, muszę po nich
    popłynąć. prosiłem go, aby został i pomógł mi. jednak paul odszedł. zostałem
    zupełnie sam. poczułem się strasznie zmęczony i położyłem się na
    drodze. leżałem tak i patrzyłem w gwiazdy, a moje oczy zaczęły się kleić.
    wtedy usłyszałem mówiący do mnie głos: ian, jeżeli zamkniesz oczy, nigdy
    więcej już się nie obudzisz. otrząsnąłem się wiec i pomyślałem:, co
    ja robię, nie mogę przecież zasnąć tu na drodze. potrzebuję pomocy,
    muszę dostać się do szpitala. próbowałem wstać, chociaż moja noga była
    bardzo słaba. doszedłem do jakiejś restauracji i zobaczyłem tam kilka
    samochodów. podszedłem do kierowców prosząc, aby zabrali mnie do szpitala. to
    byli hinduscy kierowcy. zapytali tylko: ile nam zapłacisz? powiedziałem
    głośno do siebie: nie mam pieniędzy. kierowcy słysząc to roześmiali
    się:- jesteś chyba szalony – i zaczęli się oddalać. usłyszałem wtedy
    jakiś głos mówiący:- ian, czy zdobędziesz się na to, by błagać o swoje
    życie? miałem okazje zaobserwować w afryce, jak takie błaganie wygląda.
    widziałem czasem, jak czarni upadali na kolana przed białym człowiekiem,
    pochylali głowy i wyciągali ręce w błagalnym geście. nie było mi łatwo
    paść na kolana, gdyż jedna noga była sparaliżowana. obsunąłem się
    jednak na kolana, skłoniłem głowę i wyciągnąłem ręce do tych kierowców.
    po prostu błagałem ich o życie. dwóch kierowców mimo to odeszło. trzeci
    pozostał i przyglądał mi się. widziałem, że się waha. potem bez słowa
    podszedł do mnie, pomógł mi się podnieść, wsiedliśmy do samochodu i
    pojechaliśmy. jednak w połowie drogi do szpitala kierowca zmienił zdanie.
    zapytał ponownie: gdzie masz pieniądze. powiedziałem do niego:, jeśli
    zawieziesz mnie do szpitala i uratujesz mi życie, oddam ci wszystko, co
    posiadam. lecz on wiedział, że to tylko słowa. chciał konkretów. zatrzymał się
    w końcu koło dużego hotelu i powiedział: wysadzę cię tutaj, dalej już
    sam szukaj pomocy. powiedziałem przerażony: – ja umieram, zawieź mnie
    do szpitala, pomóż mi! lecz on ponownie powiedział – wysiadaj – nie
    mogę wysiąść – powiedziałem – przecież nie mogę się poruszać. lecz
    on otworzył drzwi samochodu, wypchnął mnie i odjechał. leżałem, więc
    obok hotelu i myślałem: jak ten świat jest zepsuty i brudny. tyle w nim
    nienawiści! to jest po prostu piekło! jak człowiek może traktować drugiego
    człowieka w ten sposób? ten młody kierowca odmówił mi pomocy skazując
    mnie na niechybną śmierć tylko, dlatego ponieważ nie miałem pieniędzy!
    przypomniałem sobie wtedy mojego dziadka, który umierając powiedział mi:
    pamiętaj, nigdy się nie poddawaj, walcz zawsze do samego końca! on też
    postępował w ten sposób. postanowiłem, więc dalej walczyć o życie.
    pomyślałem: spróbuję jakoś dowlec się do tego hotelu. wartownicy, robiący
    obchód koło hotelu dostrzegli mnie i jeden z nich podbiegł do mnie.
    rozpoznałem w nim kolegę. to był daniel, dobrze zbudowany, sympatyczny czarny
    olbrzym. bardzo go lubiłem. podbiegł teraz do mnie i zapytał, co się stało.
    pokazałem mu rękę, a on, widząc pęcherze i opuchliznę, od razu
    zorientował się, co się stało. wziął mnie na ręce i zaczął biec. zaniósł
    mnie do baru hotelowego i posadził na krześle obok chińczyków, którzy
    byli właścicielami tego hotelu. potem znikł w ciemnościach. znowu zostałem
    sam. zrozumiałem, że muszę nawiązać kontakt z tymi chińczykami i
    poprosić o pomoc. pokazałem im rękę i coś wydukałem po chińsku prosząc by
    mi pomogli. roześmiali się tylko i powiedzieli: heroina ci nie służy,
    biały chłopcze! myśleli, że znajduje się pod silnym wpływem narkotyków,
    gdyż z ich odległości moja ręka wyglądała jak pokłuta igłą przy
    wstrzykiwaniu narkotyków. byłem zawiedziony i zły. usiłowałem zapanować nad
    sobą, gdyż zdawałem sobie sprawę, że przy zdenerwowaniu trucizna będzie
    się szybciej rozchodziła w moim organizmie. nagle cale moje ciało,
    wszystkie mięśnie, zaczęły drgać i kurczyć się. dostałem drgawek i
    zacząłem osuwać się z krzesła. chińczycy podbiegli do mnie i próbowali
    przytrzymać mnie na krześle, ale nie byli w stanie. wtem drgawki się skończyły i
    śmiertelny chłód przeszedł mnie do szpiku kości. zdałem sobie sprawę,
    że umieram na ich oczach. było mi przeraźliwie zimno i dygotałem cały.
    chińczycy przykryli mnie kocami. powiedziałem do nich: – zawieźcie mnie
    do szpitala. widziałem, że stał tam samochód. lecz jeden z nich, kładąc
    rękę na moim ramieniu, powiedział: – nie, zaczekamy na ambulans, biały
    chłopcze. chińczycy bardzo nienawidzili białych i teraz ta nienawiść
    wzięła górę. zwątpiłem już, czy kiedykolwiek dostane się do szpitala.
    wtem pojawił się ponownie daniel i jeszcze jeden kolega. wzięli mnie pod
    ręce. okazało się, że daniel zadzwonił do szpitala i wezwał ambulans,
    lecz gdy byliśmy w połowie drogi do bramy, widzieliśmy, jak ambulans zrobił
    rundę dookoła hotelu i zaczął odjeżdżać. usiłowałem zagwizdać, lecz
    nie byłem w stanie. kierowca po prostu nie widział, żeby ktoś czekał
    przed hotelem, zaczął się więc oddalać. wtedy zagwizdał daniel. kierowca
    ambulansu usłyszał go przez otwarte okno samochodu. zaczął cofać. potem
    nie wysiadając z samochodu, otworzył drzwi. przyjaciel pomógł mi
    znaleźć się w samochodzie i odjechaliśmy. dygotałem z zimna i pilnowałem się,
    aby nie zasnąć. w połowie drogi do szpitala musieliśmy przejechać przez
    wzgórze, pomyślałem, że nic gorszego nie mogło mi się przydarzyć.
    czułem jak trucizna spływa do mojej głowy i paraliżuje mój mózg. przed
    oczyma pojawił się obraz małego chłopca z włosami jasnymi jak śnieg. po
    chwili zobaczyłem tego samego chłopca, ale już starszego. gdy tak patrzyłem
    na niego, uświadomiłem sobie, że oglądam samego siebie. przed oczyma
    pojawiały się obrazy z mojego życia i przesuwały się jak na filmie.
    słyszałem kiedyś, że osoby zapadające w stan śmierci klinicznej oglądały
    potem obrazy ze swojego życia. przestraszyłem się nie na żarty.
    cdn…
    jestem przecież za młody, żeby umierać! po co właściwie wyjeżdżałem
    za granicę? gdybym pozostał w domu, nigdy by mnie to nie spotkało! wtedy
    zobaczyłem obraz mojej mamy i usłyszałem ponownie wypowiedziane przez nią
    znamienne słowa: – ian, nieważne jak daleko odszedłeś od boga,
    nieważne, co uczyniłeś złego. kiedy znajdziesz się w niebezpieczeństwie i
    zawołasz do boga z głębi serca. on usłyszy cię na pewno, przebaczy ci i
    pomoże. zacząłem się zastanawiać nad tymi słowami.pomyślałem – czy ja
    właściwie wierzę w boga? chyba nie… ale byłem w krytycznej sytuacji i
    miałem przed oczyma matkę mówiącą tamte szczególne słowa. odczułem
    potrzebę modlitwy. lecz, do jakiego boga miałem się modlić? przecież jest
    ich tyle… wiedziałem jednak, że moja mama wierzyła chrystusowi,
    powierzyła mu swoje życie. tak, więc, chociaż znałem wiele religii i zetknąłem
    się z ich wyznawcami, postanowiłem modlić się do chrystusa. ale, o co się
    modlić? o co można się modlić, kiedy się jest o krok od śmierci?
    przypomniałem sobie, że gdy byłem mały, mama uczyła mnie modlitwy “ojcze
    nasz…” postanowiłem modlić się tymi słowami. to była jedyna modlitwa
    chrześcijańska, którą znałem.
    zacząłem więc się modlić, lecz nie umiałem sobie przypomnieć słów.
    pomyślałem, że widocznie trucizna dotarła już do mojej głowy i
    uszkodziła pamięć. to było przerażające uczucie. tak bardzo zawsze polegałem
    na swoim umyśle! a teraz mój mózg zaczął zamierać. nie mogłem znaleźć
    w mojej pamięci słów tej modlitwy. ale przypomniałem sobie, jak mama
    wtedy powiedziała: módl się z serca! zacząłem wtedy z głębi serca wołać
    do boga: boże, nie pamiętam słów tej modlitwy, ale chce się modlić,
    pomóż mi! gdy tak zawołałem, część modlitwy pańskiej, płynąca już
    nie z umysłu, lecz z głębi ducha, pojawiła się w mojej świadomości.
    były to słowa: przebacz nam nasze winy. pomyślałem: – boże, proszę o
    wybaczenie moich grzechów! uczyniłem tak wiele złego, moje sumienie mi to
    mówi. nie wiem, jak będziesz w stanie mi to wszystko przebaczyć, ale proszę
    – przebacz mi! pragnąłem być oczyszczony i zacząć wszystko od
    początku. wtedy w mej świadomości pojawiła się dalsza część modlitwy –
    “jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.” zrozumiałem, że powinienem teraz
    przebaczyć tym wszystkim, którzy mnie skrzywdzili. pomyślałem – jest
    wiele ludzi, którzy mnie oszukali, skrzywdzili, zdradzili w życiu. nie
    żywię do nikogo urazy, przebaczam im. usłyszałem wtedy wewnętrzny głos: czy
    przebaczysz temu hinduskiemu kierowcy, który wyrzucił cię z samochodu i tym
    chińczykom, którzy odmówili zawiezienia cię do szpitala? zawahałem
    się, bo z trudem przyszło mi im przebaczyć. ale w końcu powiedziałem w
    myślach do boga: no dobrze, przebaczam im. jeśli ty jesteś w stanie mi
    przebaczyć, to i ja im przebaczam. wtedy pojawiła się następna część modlitwy:
    «bądź wola twoja”. uświadomiłem sobie wtedy, ze przez 25 lat mojego
    życia troszczyłem się tylko o siebie. nie wiedziałem, jaka jest boża wola
    względem mnie. teraz postanowiłem jednak, że jeżeli przeżyje, będę
    starał się poznać wolę bożą i wypełniać ją. potem w mojej
    świadomości pojawiły się dalsze fragmenty modlitwy pańskiej i odmówiłem ją w
    myślach do końca. ale trzy człony tej modlitwy: odpuść nam nasze winy, jako
    i my odpuszczamy, bądź wola twoja – wyróżniały się w mojej
    świadomości w sposób szczególny. zdałem sobie później sprawę, że w ten sposób
    modliłem się modlitwą grzesznika, modlitwa pokutującego serca. ta
    modlitwa płynęła z serca, nie z umysłu. wtedy w moje serce wstąpił
    wspaniały, niewymowny pokój. wiedziałem, że umieram, ale w sercu miałem pokój,
    gdyż odczuwałem, że pojednałem się z bogiem. nigdy przedtem nie
    słyszałem boga, ale teraz słyszałem go przemawiającego do mego serca.
    dojechaliśmy do szpitala. zostałem przeniesiony na wózek inwalidzki i zawieziony na
    sale chorych. pielęgniarka, mierząc mi ciśnienie, myślała, że aparat jest
    zepsuty. ale aparat był dobry. to moje serce przestało pracować. zaczęto
    podawać mi dożylnie antytoksynę, ale nie chciała się włączyć do
    krwiobiegu., gdyż moje żyły były poparzone i nie przyjmowały jej. będąc
    jeszcze na uniwersytecie studiowałem podstawy fizjologii i anatomii,
    zdawałem, więc sobie sprawę, że w mym organizmie postępuje zapaść. moje serce
    doszło do takiego stanu, że nie było w stanie pracować dalej. zapadłem w
    stan śpiączki. byłem cały sparaliżowany. zdawałem sobie sprawę, co
    się ze mną dzieje; lecz nie byłem w stanie nic na to poradzić. wtedy nie
    wiedziałem jeszcze, że zostałem poparzony przez drugie, co do jadowitości
    stworzenie znane człowiekowi. była to meduza zwana «osą morską”. człowiek
    zazwyczaj umiera w ciągu 45 minut i to już po jednym oparzeniu. a ja
    zostałem poparzony aż pięć razy! w dodatku oparzenia te trafiły nie w
    mięśnie, a w żyły. próbowałem coś powiedzieć, lecz nie byłem w stanie
    wydobyć z siebie słowa. lekarz stał nade mną, zwilżając gąbką, moje czoło
    i powtarzając: nie bój się. widziałem jednak, że był bardziej
    przerażony niż ja. otrzymywana kroplówka przywróciła naruszona równowagę wodna
    w moim organizmie. na moim czole pojawiły się krople potu. lekarz
    wycierał mnie. w pewnym momencie musiał jednak na chwilę wyjść. pot zalewał mi
    oczy, a ja bałem się je zamknąć, gdyż obawiałem się. że nie otworzę
    ich już więcej.
    cdn…
    próbowałem coś powiedzieć, zawołać, lecz moje wargi ani nie drgnęły.
    próbowałem też ruszyć ręką, aby obetrzeć pot, ale nie mogłem
    wykonać żadnego ruchu. gdzie jest doktor? myślałem intensywnie. nagle
    westchnąłem. to było westchnienie ulgi. zdałem sobie sprawę. że coś się stało.
    moja walka o przeżycie była skończona. nikt mi nie powiedział, że
    właśnie umarłem. wiedziałem, że gdzieś odszedłem. to nie było tak, jakbym
    zamknął oczy i zasnął. czułem, że gdzieś odpływam. całą swoją
    istotą przywarłem do swego ciała. nie chciałem odpłynąć nie wiadomo gdzie.
    lecz to było silniejsze. po chwili zamknąłem oczy i odpłynąłem. nie
    było mnie.słowo boże mówi, że gdy człowiek umiera, duch odchodzi do boga,
    który go dał, a ciało obraca się w proch. wiedziałem, że gdzieś
    odszedłem. znalazłem się w jakimś ogromnym pomieszczeniu, na jakimś
    niezmierzonym pustkowiu. ogarnęła mnie ciemność czarna jak smoła. czułem się
    tak, jakbym obudził się ze złego snu i znalazł się w obcym domu.
    pomyślałem – gdzie są wszyscy? kto wyłączył światło? chciałem rozeznać
    się w mym nowym otoczeniu, rozglądałem się, więc dookoła w nadziei, że
    napotkam na coś, co było realne. czy obudziłeś się kiedyś w środku nocy
    i próbowałeś odnaleźć kontakt? ja też próbowałem znaleźć kontakt,
    natknąć się na coś znajomego, ale nic tam nie było. nie mogłem nawet w
    nic uderzyć. nie widziałem nawet mojej ręki. podniosłem rękę w miejsce,
    gdzie powinna być moja twarz. ale nie znalazłem jej na swoim miejscu. to
    było przerażające uczucie. wtedy uświadomiłem sobie, że nie mam ciała.
    zdałem sobie sprawę, że ja – w swym najgłębszym jestestwie – jestem
    istotą duchową. bóg powiedział, że stworzył nas na swoje podobieństwo.
    bóg jest duchem, a więc i my, ludzie, jesteśmy istotami duchowymi. moje
    ciało umarło. ale ja byłem jak najbardziej żywy i w pełni świadomy.
    czułem, jakbym nadal posiadał głowę, ręce, nogi. nie mogłem ich jednak
    dotknąć. nie miałem nic fizycznego. zacząłem się zastanawiać – gdzie ja
    właściwie jestem? gdy tak rozglądałem się w ciemnościach, odczułem, jak
    moim duchem wstrząsnęło niesamowite zimno i strach. to było tak, jakbym
    wszedł do ciemnego mieszkania i zdał sobie sprawę, że ktoś tam jest,
    lecz nie mogłem go dostrzec. w takich sytuacjach czujemy przerażenie i ja też
    byłem przerażony. do mojej świadomości dotarło, że coś poruszało
    się dookoła mnie, jakby inni ludzie. byli oni w tej samej sytuacji, co ja. a
    mimo to, zamiast życzliwie przyjąć mnie do swego grona, słyszałem jak
    mówili: nie zakłócaj naszego spokoju, cicho bądź, synu, zasługujesz na to,
    aby tu być. słyszałem te słowa wyraźnie w mojej świadomości. znowu
    zacząłem się zastanawiać gdzie ja właściwie jestem? czułem się jak w
    piekle – nie ruszaj się, nie gadaj, nie dotykaj… tak, to na pewno piekło!
    odczułem przerażenie. ludzie na ogół kojarzą piekło z niekończącymi
    się przyjęciami i wspaniałymi rozrywkami. ja też tak kiedyś myślałem.
    myślałem, że w piekle wolno robić wszystko, czego tutaj nie wolno nam
    robić. myślałem, że bóg zabrania nam pewnych rzeczy, gdyż nie chce nas
    widzieć szczęśliwymi. ale to wszystko są kompletne bzdury. takie
    wyobrażenia o piekle są całkowicie błędne. piekło jest najstraszniejszym miejscem,
    jakie jesteś w stanie wyobrazić sobie. ludzie nie mogą tam robić nic z
    tych rzeczy, do których pociąga ich zepsute serce. nie ma też tam
    przechwalania się. nikogo nic nie obchodzi, co robiłeś na ziemi – jak wiele
    kradłeś, mordowałeś, piłeś… tam jest kompletna pustka. nie ma, o czym
    rozmawiać. ludzie przebywający tam oczekują na dzień sądu. słowo boże w
    liście judy (w. 6) mówi, że piekło zostało przygotowane dla
    nieposłusznych aniołów. w pierwotnym zamiarze nie było pomyślane jako miejsce pobytu
    człowieka. piekło jest tak strasznym miejscem, że nawet najgorszemu wrogowi
    nie życzyłbym, aby się tam znalazł. gdyby ludzie wiedzieli, czym
    naprawdę jest piekło, zrobiliby wszystko, aby się tam nie znaleźć. zdałem,
    więc sobie sprawę, że jestem w piekle, lecz nie miałem pojęcia, jak się
    stad wydostać. ale przecież zanim umarłem, modliłem się: i pojednałem
    się z bogiem. zacząłem, więc z głębi serca wołać do niego, dlaczego
    tutaj jestem? przecież prosiłem cię o przebaczenie moich grzechów. dlaczego
    więc znalazłem się tutaj? gdy tak wołałem do boga, oświeciła mnie
    jakaś olśniewająca światłość i dosłownie wyciągnęła mnie stamtąd.
    biblia mówi, że ci, którzy chodzili w ciemnościach, ujrzeli wielką
    światłość. tak było i w moim przypadku. byłem szczęśliwy, że opuszczam to
    miejsce. jednak zostałem stamtąd wyrwany tylko, dlatego, że przed, śmiercią
    pokutowałem, wyznałem swoje grzechy i powierzyłem się chrystusowi.
    cdn..
    gdy już znajdziesz się w piekle, nie możesz pokutować, nie możesz
    prosić o wybaczenie grzechów. również nikt na tej ziemi nie może modlić się
    o ciebie, aby wyrwać cię z piekła. biblia mówi, że sami osobiście,
    musimy prosić o przebaczenie grzechów i przyjąć zbawienie z rąk chrystusa.
    nie może to za nas zrobić nikt inny. tak, więc pociągnięty przez tę
    przedziwną światłość, unosiłem się w gorę i dostałem się do jakiegoś
    bardzo wąskiego tunelu. biblia mówi, że jest wąska droga i ciasna brama
    do królestwa bożego. ja znalazłem to wąskie przejście. gdy spojrzałem w
    kierunku tego tunelu, zobaczyłem coś, co wyglądało jak źródło
    wszelkiej mocy, źródło wszechświata. było to intensywne, bardziej promieniste
    niż słońce, bardziej olśniewające niż najwspanialszy klejnot, niż
    promienie lasera. pomimo niesamowitej intensywności tego światła dało się w
    nie spoglądać. patrzyłem w to światło, a ono przyciągało mnie do siebie.
    w miarę zbliżania się do niego, zaczęły mnie uderzać niezwykle
    świetlane fale. pierwsza fala, którą mnie dotknęła, przyniosła mi całkowite
    odprężenie i szczególne ciepło. westchnąłem z ulgą. w miarę mego
    zbliżania się do tego światła byłem wypełniany niewymownym pokojem.
    szukałem pokoju w całym swym dotychczasowym życiu. myślałem, że znajdę go w
    poezji, w alkoholu, w narkotykach, w seksie. ale nigdy go nie znalazłem.
    jeżeli nawet niekiedy wydawało mi się, że osiągnąłem pokój, było to tylko
    chwilowe. a teraz zostałem wypełniony pokojem. pomyślałem – to jest
    cudowne to czyste, białe światło emanuje uczuciem odczuwam pokój, naprawdę
    odczuwam go! gdy tak zbliżałem się ciągle do tego źródła światła,
    pomyślałem, że teraz będę mógł zobaczyć jak wyglądam, bo tam, w
    ciemnościach, nie widziałem nic. podniosłem rękę i zobaczyłem, że była ona
    z tego samego światła, jak to, do którego się zbliżałem. byłem
    dosłownie cały ze światła. zbliżając się ciągle do źródła światła
    odczułem dotknięcie fali radości. zamieszkała we mnie niewiarygodna radość.
    pomyślałem – dokądkolwiek idę, to jest fantastyczne! moje słowa nie
    są w stanie wyrazić tego ogromu szczęścia, które wtedy odczuwałem.
    dotarłem już do końca tunelu i stanąłem wyprostowany przed tym źródłem
    światłości. to niesamowite światło rozciągało się na cale moje pole
    widzenia. byłem oszołomiony z wrażenia. potem uświadomiłem sobie – to jest
    chwała! tak chyba musi wyglądać boża chwała. stary testament mówi, że
    gdy mojżesz przebywał przez 40 dni na górze synaj i rozmawiał z bogiem,
    po zejściu w dół, do swego ludu, musiał zasłaniać twarz, gdyż na jego
    obliczu pozostał odblask bożej chwały. apostoł paweł też był olśniony
    tym szczególnym blaskiem na drodze do damaszku. zdałem sobie sprawę, że
    jest to ta sama niesamowita światłość i chwała. pomyślałem wtedy, czy
    to źródło światła jest osoba? gdy się nad tym zastanawiałem,
    usłyszałem pytanie: «ian, czy pragniesz wrócić?» tak, więc uzyskałem
    pewność, że stoję przed osobą, którą zapytała ponownie: «czy pragniesz
    wrócić?» odpowiedziałem: «nie wiem, gdzie jestem, wyślij mnie z powrotem do
    domu”. usłyszałem wtedy. «jeśli chcesz wrócić, musisz wszystko
    widzieć w nowym świetle”. w 1 jana 1:5 jest napisane «bóg jest światłością
    i nie ma w nim żadnej ciemności”. otrzymałem kiedyś kartkę
    świąteczną z tym wersetem. teraz przypomniałem sobie ten werset i uświadomiłem
    sobie – to jest bóg! stoję przed wspaniałym, wszechmogącym bogiem!
    pomyślałem – boże, co ja tu robię, jak ja mogę stać przed tobą, jestem
    brudny i grzeszny. wtedy zdałem sobie sprawę, że on wszystko widzi. czyta w
    moich myślach, jak w otwartej księdze, odruchowo chciałem się wycofać,
    poczułem się niegodny, aby być w takiej bliskości boga. wtem jednak, jedna
    po drugiej, zaczęły uderzać we mnie fale czystej, niezmąconej,
    niezasłużonej miłości. odczuwałem miłość! już dawno nie odczuwałem miłości.
    ostatnio doznałem tego uczucia, gdy byłem małym chłopcem. gdy dorosłem
    i odszedłem w świat, szybko przekonałem się, że nie ma w nim zbyt wiele
    miłości. nieraz mylnie brałem seks za miłość, ale to nie była czysta
    miłość. właściwie nigdy nie doznałem w życiu tak intensywnej, czystej
    miłości. pomyślałem nie zasługuję na taką miłość, zrobiłem
    przecież tak wiele złego w mym życiu! lecz ta miłość nie przestawała płynąć
    w moją stronę. pomyślałem wtedy – panie, czy mogę cię zobaczyć?
    gdybym ujrzał cię twarzą w twarz, poznałbym prawdę. kto z was nie chciałby
    poznać prawdy? ja bardzo chciałem poznać ja, szukałem jej wędrując po
    całym świecie. rozmawiałem z każdym, o kim przypuszczałem, że mógłby
    mi wskazać prawdę, sens życia. lecz wyglądało na to, że nigdy nie
    będę w stanie poznać prawdy. a teraz stałem przed bogiem, który jest prawdą.
    zapytałem go – czy mogę poznać prawdę? ponieważ nie usłyszałem
    żadnego sprzeciwu, zrobiłem jeszcze parę kroków do przodu i wszedłem w
    olśniewającą mnie światłość. dostrzegłem wtedy stojącego w niej
    człowieka. nie mogłem rozróżnić rysów jego twarzy, gdyż była otoczona
    intensywnym blaskiem. miał bose stopy i olśniewająco białe szaty. w obj. l;l4
    jest napisane, że gdy jan ujrzał jezusa, zobaczył, że ma on oczy jak
    płomienie ognia i jego szaty są lśniąco białe. uświadomiłem sobie, że stoję
    przed jezusem chrystusem. postąpiłem jeszcze bliżej pragnąc przyjrzeć
    się jego twarzy. kto by tego nie chciał? kiedyś myślałem – jeśli
    mógłbym ujrzeć boga, uwierzyłbym w niego. a teraz widziałem go i wierzyłem.
    gdy tak przyglądałem się jezusowi, zobaczyłem, że za nim znajduje się
    coś, co jest przezroczyste jak szkło. za tym szkłem widziałem nową
    ziemię – zielona trawa, rzeka, góry, wzgórza, błękitne niebo… widziałem
    nowy świat. odczuwałem w swoim wnętrzu – to jest mój dom! tego przez
    cały czas szukałem podróżując po świecie. to jest raj! cała moja istota
    wyrywała się tam. widziałem bardzo wiele krajów i mogę stwierdzić, że w
    porównaniu z nimi nowa zelandia jest rajem na ziemi. ale to, co teraz
    widziałem, było wprost doskonale. chciałem tam wejść i już nigdy nie wracać
    na ziemię. wtedy jezus zastąpił mi drogę. on był drzwiami do raju.
    biblia mówi w jana l0.9, że jezus jest drzwiami. jeśli ktoś wejdzie przez
    niego, wyjdzie na zielone pastwisko. teraz stałem u tych drzwi, którymi był
    sam pan jezus, a on zapytał mnie: «ian, wybieraj teraz – czy pragniesz tam
    wejść, czy wrócić na ziemię?» to była trudna decyzja. pomyślałem
    – do czego mam wracać? do tych marności? do groźby iii wojny światowej?
    na ziemi jest piekło. tam jest tylko marność, nienawiść, zło. nie trzeba
    iść do piekła, aby poznać, czym ono jest. już na ziemi można poznać
    jego smak. zastanawiałem się teraz – nie mam żony, dzieci, nie mam
    żadnych zobowiązań. w życiu doświadczyłem już wszystkiego, co ten świat
    może zaoferować. nie przypominałem sobie niczego, co mógłbym wspominać z
    satysfakcją, za czym mogłem tęsknić. obejrzałem się, by powiedzieć
    ziemi: żegnaj! wtedy zobaczyłem moją mamę. stała kilka stóp ode mnie.
    zawahałem się. uświadomiłem sobie, że mama jest jedyną osobą na ziemi,
    której będzie mi brakować. to jest jedyną osobą, która naprawdę mnie
    kocha. jeśli nie wrócę, mama nigdy nie dowie się, że przed śmiercią
    pojednałem się z bogiem i że teraz jestem w raju. będzie myślała, że
    poszedłem do piekła. otrzyma tylko moje ciało i nie będzie wiedziała, co się ze
    mną stało. będzie zrozpaczona i to może zachwiać jej wiarę, zdałem
    sobie sprawę, że gdybym pozostał w raju, postąpiłbym egoistycznie wobec
    mojej matki. powiedziałem – boże, chce wrócić, by powiedzieć mamie, że
    to, w co wierzy, jest prawdą, że istnieje niebo i piekło, że istnieje
    żywy bóg, że jezus chrystus jest drzwiami do bożego królestwa i tylko przez
    niego możemy wejść do nieba. gdy obejrzałem się jeszcze raz za siebie,
    zobaczyłem stojącego za mamą mojego ojca, moją siostrę i braci, moich
    przyjaciół i wielu innych ludzi. zrozumiałem wtedy, że jest wielu ludzi,
    którzy nie znają boga i mogą go nigdy nie poznać, jeżeli nie opowiem im o
    nim, nie opowiem im, co przeżyłem. powiedziałem do boga – jeśli już
    raz tu się znalazłem, pozwolisz mi z pewnością wrócić tu kiedyś. a teraz
    chciałbym jeszcze opowiedzieć o tobie wielu ludziom na ziemi. pan
    powiedział wtedy:, jeśli wrócisz na ziemię, musisz widzieć wszystko w nowym
    świetle. zrozumiałem, że muszę odtąd patrzeć na wszystko oczyma jezusa. kto
    z was chciałby patrzeć na świat oczyma jezusa, pełnymi miłości,
    pokoju, przebaczenia, otuchy i radości… zacząłem się modlić: panie jezu,
    spraw, bym mógł odtąd patrzeć twoimi oczyma. chce zanieść ludziom twoją
    miłość. chce widzieć świat tak, jak ty go widzisz z perspektywy
    wieczności.
    ocknąłem się na szpitalnym łóżku. otworzyłem oczy i zobaczyłem
    stojącego nade mną lekarza unoszącego moje stopy i kłującego je skalpelem.
    nie zwracał na mnie żadnej uwagi. patrzyłem na lekarza i zastanawiałem się
    – gdzie ja byłem, co się ze mną działo. zdałem sobie sprawę, że
    lekarz ma mnie już za umarłego. poruszyłem się i lekarz dostrzegł to.
    utkwił we mnie wzrok, a na jego twarzy malowało się zdziwienie zmieszane z
    przerażeniem. uniosłem się i poczułem, jak jakiś płyn spływa z mojego oka.
    tymczasem w drzwiach pojawiły się głowy innych lekarzy i pielęgniarek.
    na ich twarzach widziałem strach i zdumienie. pomyślałem oni też myślą,
    że umarłem. istotnie, byłem martwy przez około 15 minut. gdzie byłem
    przez ten czas?
    cdn..
    czy naprawdę widziałem boga? musiałem uporządkować swoje myśli.
    jeżeli to wszystko, co widziałem, było prawdą, moje życie musi się
    diametralnie zmienić. przypomniałem sobie z mojego doświadczenia ratowniczego, że
    człowiek przywrócony do życia, po 6 minutach trwania w śmierci klinicznej,
    pozostaje sparaliżowany do końca życia. a u mnie trwało to aż 15minut!
    pomyślałem – nie chce spędzić reszty życia jako sparaliżowany.
    zacząłem się modlić: boże. jeśli pozwoliłeś mi wrócić na ziemię,
    przywróć mi zdolność poruszania się. modląc się tak, zacząłem odczuwać,
    jak górna część ciała rozgrzewa się. zacząłem odzyskiwać czucie w
    górnej części ciała, podczas gdy dolna część pozostawała jednak dalej
    sparaliżowana. modliłem się, więc dalej i odczuwałem, jak wraca mi czucie w
    dolnej części ciała. nie czułem jednak żadnego bólu. dopiero po
    dłuższym okresie czasu odczułem po raz pierwszy ból, gdy lekarz wbijał igle w
    moją żyłę, by podać mi kolejną porcje kroplówki. odczułem także ból
    w stopach. usiadłem i zacząłem badać moje ciało sprawdzając, czy mogę
    się poruszać. poruszałem się! poczułem się ogromnie wyczerpany, ale
    balem się zasnąć. nie chciałem znowu gdzieś odpłynąć. powoli,
    ostrożnie, zamknąłem jednak oczy i po chwili zapadłem w głęboki, długi sen. gdy
    obudziłem się, spostrzegłem, że zabrano mi kroplówkę, a na stoliku
    obok mojego łóżka leżała kromka chleba. uświadomiłem sobie, że zostałem
    całkowicie uzdrowiony. będę żył. ale co z rajem? zawróciłem sprzed
    jego bram, aby powiedzieć ludziom o bogu, by powiedzieć wam o tym wszystkim,
    co wtedy zobaczyłem. uczynię wszystko, aby przez resztę darowanego mi
    życia wypełniać bożą wolę tak, bym znowu kiedyś mógł tam wrócić, bym
    mógł znaleźć się w raju.
    i wy, jeżeli wyznacie swoje grzechy, jeżeli oddacie się chrystusowi,
    będziecie mogli kiedyś trafić do raju. tam jest wspaniale – zapewniam was.

  7. arkoarek said

    Witam

    Przeglądając polskie tłumaczenia orędzi o „Ostrzeżeniu” i angielską ich wersję zauważyłem, że nie ma tłumaczenia orędzia 76 zarówno w wpisach jak i w pdf-ach na stronce z tłumaczeniami – http://ostrzezenie.wordpress.com/page/8/ . Chodzi mi dokładnie o orędzie z 28 kwietnia 2011 r. z godz. 23:30.
    a to link :

    http://www.thewarningsecondcoming.com/people-embarrassed-to-ask-to-forgive-them-their-sins/
    Nie wiem jak powiadomić administratora strony, więc był bym wdzięczny za przekazanie tej informacji.

    dziękuję
    Arek

    • Dzieckonmp said

      Już było to dawno poruszane. Była jakaś pomyłka gdyż to orędzie było identyczne jak któreś o innym numerze. Nie pamiętam teraz który to numer był

      • arkoarek said

        Muszę przyznać, że ciężko znaleźć to tłumaczenie. Przetłumaczyłem sobie na tyle na ile umiem. Trafia w 10 dla mnie na teraz.

        Tak czy inaczej byłbym wdzięczny za jakiś odnośnik do tłumaczenia tego orędzia

      • arkoarek said

        Znalazłem tłumaczenie tego orędzia. Jest to orędzie o nr 102 na stronce:

        http://ostrzezenie.wordpress.com/page/7/

        Muszę przyznać, że jakby ktoś chciał zaproponować komuś lekturę tych orędzi to warto od tego orędzia zacząć. Warto w ogóle przeczytać je sobie parę razy, czy co jakiś czas. Jest różnica przeczytać orędzie po raz kolejny po pewnym czasie. Inaczej się je czyta, jakoś pełniej. Wychowują 🙂 niezwykłe

  8. Tuptusia said

    Jutro 27 dzień miesiąca, jest to dzień modlitw za naszą Ojczyznę.

    MATKA BOŻA OZNAJMIA SWOJĄ WOLĘ WOBEC POLSKI 16.07.2011

    Chcę oznajmić światu Moją Wolę względem Polski, którą wybrałam i która Mnie kocha bardziej niż inne narody. Moje królestwo jest całe pokryte mgłą. Moi synowie nie widzą nawałnicy, jaka się do niego zbliża. Jesteście jakby uśpieni. Wasze serca są polskie, są Moje, ale wasze oczy nie nalezą już do Mnie, wasze usta mówią przeciwko Mnie.
    Polacy, Moje umiłowane dzieci, przebudźcie się. Musicie przejrzeć i zwrócić się do Mnie w modlitwie. Nie chcę być Matką i Królową narodu, który nie oddaje należnej czci Mojemu Synowi. Bądźcie wierni wierze waszych ojców. Nie idźcie za modą światową, bo nigdy jeszcze nie przyniosła wam nic dobrego. Polska zawsze była ostoją dla zbłąkanych, gdzie mogli odnaleźć prawdę i wiarę w żywego Boga. Teraz sami jesteście zbłąkani i idziecie w błędnym kierunku. Ja, Matka wasza przychodzę do was na tę ziemię, aby was upomnieć i ostrzec. Nie jestem Matką tylko po to, aby za wami orędować, ale również po to, aby was zganić, kiedy nie słuchacie Mego głosu. Choć Polska jest Moją ukochaną córką, muszę wypowiedzieć do niej słowa nagany i upomnienia.
    Córko najmilsza [Polsko], jestem ci Matką od tylu już pokoleń, a ty teraz zapierasz się Mnie? Porzucasz własną Matkę dla błyskotek? Córko, powróć do Mnie i wybierz sobie dary z Mojego, matczynego skarbca. Nie bierz od twoich nieprzyjaciół, bo oni szukają twojej zguby. Nieprzyjaciele Mojego Syna szukają u ciebie łupów, a ty w swojej naiwności i zaślepieniu nie myślisz wcale o konsekwencjach swojej beztroski. Córko jedyna, orędowałam za tobą zawsze i nie porzucę cię nawet wówczas, gdy będziesz Mnie obrażała, bo raz pokochawszy cię Moją matczyna miłością, przez wzgląd na wierność twoich przodków, zachowam cię w Moim Sercu, jednak musisz przejrzeć.
    Same Moje wysiłki nie wystarczą. Bez was Moje dzieci nic nie mogę zrobić. Polska jest wybrana i uprzywilejowane w łasce. Ta łaska nie może być zaprzepaszczona. Mówię do całego narodu polskiego. Serce Polski jest w Moim Sercu. Zapierając się własnej Matki stajecie się gorsi od pogan, którzy nie poznali Mojej matczynej troski. O was troszczę się od wieków i oręduję u Boga za waszymi dziećmi.
    Szukaj twoich dzieci Polsko, ratuj je, bo przynoszą ci hańbę w obcych krajach wyrzekając się własnej wiary i przyjmując zwyczaje pogańskie. Szatan zdobywa z łatwością te zagubione dusze. Odzyskaj twoje dzieci Polsko, bo zbyt łatwo pozwoliłaś im odejść do obcych Bogów, przeczących wierze w Chrystusa. Zbyt mało cenisz twoją krew, zbyt mało kochasz twoje dzieci. Ofiaruj Mi twoje dzieci, bo chcę je wszystkie zgromadzić przy Mnie. Chcę, aby powróciły do domu i nie oddawały się więcej zgubnym praktykom na obczyźnie. Nie wypuszczajcie waszych dzieci na zgubę. Ochraniajcie nowe pokolenie. Powracajcie do domów. Wasze serca nie są takie, jak ich serca. Nigdy nie zaznacie szczęścia na obczyźnie. Serce Polaka zawsze należy do Mnie i pośród wszystkich Moich dzieci rozpoznaję zawsze wasze serca, tak zagubione i oszukane. Powracajcie do waszych korzeni. Moje dzieci, choćbyście udawały że jesteście takie same jak inni, których pragniecie we wszystkim naśladować, nie jesteście takimi i nigdy nie będziecie. Budujcie własne państwo, zamiast wyprzedawać swoje dziedzictwo za garść srebrników. Polsko, bądź Mi wierna.
    Pragnę zgromadzić wszystkie wasze serca przy Mnie. Chcę was zjednoczyć i pobudzić do działania. W Moim imieniu pójdziecie do narodów świata i będziecie głosić chwałę Mojego Syna i Jego prawowitą, królewską cześć. W Moim imieniu będzie głosić i przekraczać wszystkie mosty. Chcę, abyście pamiętali, że kiedy działacie w Moim imieniu, zawsze macie Mnie jako swoją Matkę i orędowniczkę u Boga.
    (…) Powiedz księdzu, aby wyznaczył dzień modlitwy za Ojczyznę. W tym dniu Ofiarujcie Mi wszyscy post, modlitwę i Komunię świętą w intencji waszej ojczyzny. Pragnę wam wszystkim dopomóc. Jestem gotowa wałczyć o Moje królestwo, aż do chwili jego całkowitego wyzwolenia. Wykonujcie Moje polecenia, a będę was prowadziła do zwycięstwa nad wszystkimi waszymi wrogami i wrogami Boga w Trójcy Jedynego.(…) Błogosławię wasz naród i wszystkie jego dzieci, te zgromadzone w kraju i te zagubione na obczyźnie. Niech Bóg Wszechmogący jednoczy wasze serca i umacnia je w łasce, abyście jej nie zaprzepaścili i w pełni zjednoczeni orędowali u Mnie za innymi narodami całego świata. Amen.

    Z „ORĘDZI NA CZASY OSTATECZNE, KTÓRE WŁAŚNIE NADESZŁY”
    źródło: http://regnumchristi.com.pl/index.php?mod=&nID=1967

    W odpowiedzi na orędzie Matki Najświętszej został wyznaczony dzień modlitwy za Ojczyznę; każdego 27-go dnia miesiąca – na pamiątkę objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie – modlimy się na różańcu tyle różańców ile kto może, pościmy o chlebie i wodzie a także uczestniczymy we Mszy Św. i ofiarujemy Matce Bożej Komunię Św.

    Poza tym przystępujemy do Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę; codziennie odmawiamy przynajmniej 1 dziesiątek różańca. Kto chce może zapisać się do tej inicjatywy na stronie http://WWW.krucjatarozancowazaojczyzne.pl

  9. Tuptusia said

    ZWIASTOWANIE PAŃSKIE.

    Corocznie Kościół w dniu 25 marca przypomina nam wielką tajemnicę Zwiastowania Pańskiego, kiedy to Maryja posłuszna wezwaniu Boga, godzi się zostać Matką Jezusa Chrystusa. Wypowiedziała znamienne słowa zgody: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38).
    Te słowa Maryi skierowane do Archanioła Gabriela zaważyły na losach zbawienia świata. Wszystko zależało od Jej decyzji, od Jej przyzwolenia. Wyrażając swoje znamienne „fiat” – niech się tak stanie – Maryja dała cudownie ciało Bogu, by stał się człowiekiem. Zgodziła się na wszelkie konsekwencje z tego wynikające, nawet na to, by ofiarować swego Syna na krzyżu Ojcu Przedwiecznemu. Jako święto Pańskie uroczystość ta otrzymała wielką rangę w Kościele. Akcentuje się nie tylko moment zwiastowania, lecz jeszcze bardziej wcielenia się Chrystusa, czyli przyjęcia przez Niego ludzkiego ciała.
    W Polsce od najdawniejszych czasów święto Zwiastowania Pańskiego było obchodzone na równi z innymi świętami maryjnymi. Wyraża się to szczególnie w ludowych nazwach tego święta: Matki Bożej Roztwornej, Zagrzewnej, Ożywiającej, Kwietnej. Maryja, która sama będzie matką, patronuje nabrzmiałej już pąkami przyrodzie, żeby i ona mogła zaowocować. Pomoże ziemi w rozwiązaniu, da urodzaj zbóż. Matka Boża Roztworna – czyli otwierająca ziemię. Dzięki Niej jaskółki, o których sądzono, że zimują w błocie, mogą wyfrunąć pod niebo i chwalić swą Opiekunkę. Mówi też o tym stare przysłowie: „Na Matkę Boską Roztworna rzuca jaskółka swoją topiel jeziorną”.
    Gdzieniegdzie rozwiązywano w stodołach snopy zboża (w chatach, gdzie rodziły kobiety, wszystkie węzły musiały być rozplatane), żeby zapewnić urodzaj zbóż.
    Na to święto przylatują ptaki z różnych stron, chcą śpiewem rozweselić Matkę Bożą. Na ten dzień oczekiwano przylotu bocianów w myśl stów: „Na Zwiastowanie bocian na gnieździe stanie”.
    Władysław Syrokomla tak o tym wspominał w swym poemacie Dni doroczne:
    Już ze strzechy śnieg opływa,
    Lód nawiesza swe kryształy,
    Już gdzieniegdzie czarna niwa
    Porozdziera płaszcz swój biały.
    Już skowronek nutkę dzwoni,
    Choć trwożliwie, choć z daleka,
    Już przy drodze, już na błoni
    Jak wąż strumyk się przewleka,
    Mży się, kipi swemi wody,
    Z drugim zlewa się do współki,
    A szczebiocąc pieśń swobody,
    Rzeźwo płynie do rzeczółki.

    Górą wody! już na łanie
    Rozhukały się jak dzieci,
    Na anielskie Zwiastowanie
    Zwiastun wiosny bocian leci.
    Siadł na drzewie – po rozlewie
    Chciwem okiem żeru bada,
    I rozmyśla, i sam nie wie,
    Czy mu zostać się wypada,
    Czy powracać w ciepłe kraje,
    Gdzie ćma wężów gdyby mrówek…
    Zaklekotał – i zostaje
    W głodnej Litwie na przednówek…
    Gospodynie piekły specjalne łapy z ciasta, które dzieci wynosiły na podwórze, oczekując na przylot boćków, by te miały się czym pożywić po długiej wędrówce. Z dniem tym związanych było wiele przysłów: „Jakie Zwiastowanie, takie Zmartwychwstanie”, „Kiedy dzień Zwiastowania Panny Maryi piękny i jasny, każdy kąt dla dobytku będzie za ciasny”.
    Czułą opiekę Maryi nad polnym ptactwem wiosenną porą ukazał na swym obrazie Piotr Stachiewicz. W pejzażu polskich zagonów wiosenną porą, na skraju błotnistej drogi skowronki uwiły swe gniazdo. Jednak zagraża im niebezpieczeństwo z góry, gdzie ukazał się jastrząb. Maryja – Opiekunka wszystkich żyjących stworzeń, przyklęka cicho przy gnieździe i swoją szatą osłania ptaki przed drapieżnikiem. Z obrazu tchnie wielka miłość do tego, co małe i bezbronne.
    Matka Boża Wiosenna daje nadzieję na lepsze dni, a cieplejsze słońce budzi w sercach radość, dodaje otuchy i każe wznosić swe dziękczynienie do Tej, która zawsze jest opiekunką człowieka na ziemi.

    Za: „Rok polski w życiu, tradycji i obyczajach ludu”, Wydawnictwo Duszpasterstwa Rolników, Włocławek 1998
    Tygodnik „niedziela” Nr 12 – 23 marca 2003r.

    http://ruda_parafianin.republika.pl/rok/r40/40b.htm

  10. Maria: Świadectwo uzdrowienia ręki

    Byliśmy i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z trzydziestoparoletnim stażem, obdarowanym czwórką dzieci i trzyletnią wnuczką. We wrześniu 2010 roku mąż zachorował na nowotwór krwi – chłoniaka.Diagnoza ta, mnie i męża bardzo zasmuciła i bardzo to wspólnie przeżywaliśmy ale każdy w inny sposób…

    Mąż poddał się leczeniu operacyjnego wycięcia guza a w drugiej połowie listopada zaczął cykle chemioterapii. Jesteśmy wierzącymi katolikami, więc prosiliśmy członków naszej wspólnoty parafialnej i innych znajomych – w tym naszych zakonników dominikańskich o wsparcie modlitewne i duchowe. Dostaliśmy od jednego z ojców dominikańskich pracującego na misjach w Witebsku wskazówkę, aby modlić się Nowenną Pompejańską o uzdrowienie z choroby nowotworowej męża. Nowennę zaczęliśmy 1 grudnia zaznaczając dzień jej rozpoczęcia w kalendarzu.
    Modliliśmy się Nowenną co dziennie ,dołączając jeszcze modlitwę zawierzenia się Panu Jezusowi i prosząc o wstawiennictwo Św. Peregryna (Święty od nowotworów).
    Pod koniec stycznia zawiozłam męża na trzeci cykl chemii i gdy po pięciu godzinach przyjechałam to się okazało ,że mąż stał się ofiarą błędu medycznego i doszło do wynaczynienia najgorszej w skutkach ubocznych – bo niszczącej tkanki mięśni i ścięgien , „czerwonej” chemii…

    Ręka była bardzo opuchnięta ,bolesna,twarda i czerwona – pojechaliśmy do domu i zastosowaliśmy okłady z lodu na przemian ze smarowanie maścią z jodem wg zaleceń lek.
    Żrące działanie chemii na tkanki jednak posuwało się dalej i była ciągle wielka bolesność i bez silnych środków p/bólowych 3x dziennie mąż się nie obywał.
    Modliliśmy się jednak nieprzerwanie modlitwą Nowenny Pompejańskiej ,chociaż bywały chwile gdy mąż po następnej dawce chemii czuł się bardzo osłabiony a dodatkowo ból reki się wzmagał to modlił się leżąc w łóżku.

    Z medycznego punktu widzenia obraz kliniczny po podaniu chemii po za żyłę po ok.dwu i pół miesiącach kończy się wypadnięciem części martwiczej tkanki i towarzyszy temu silny ból.

    Byliśmy w trakcie drugiej edycji Nowenny Pompejańskiej i był 24 marzec 2011(dwa miesiące i 24 dni po wypadku podania po żyłę).

    Mąż zadzwonił do mnie do pracy ,że nie radzi sobie z bólem chociaż zażył już podwójną dawkę p/bólowego środka,prosił abym przyjechała szybciej. Przyjechałam do domu i próbowałam stosować różne okłady ale ból był tak silny ,że nic nie pomagało. Mąż opisywał ból jak gdyby ktoś miażdżył rękę kleszczami i wyrywał mięsień na żywca…
    Zbliżała się godzina 15-ta -zaproponowałam modlitwę do Miłosierdzia- Koronkę…

    Usiedliśmy do modlitwy wcześniej niż zazwyczaj i pomimo silnego bólu ręki-zaczęliśmy modlitwę od Koronki …później Nowennę Pompejańską .Gdy skończyliśmy o 16-tej mąż powiedział ;”chce mi się spać”(był po nieprzespanej nocy ,zmęczony bólem).Pytam „nie boli Cię?” ;odpowiada; „nie boli…” i poszedł spać.Przespał całą noc i następnego dnia też go nie bolało,poszliśmy do Kościoła bo był to Dzień Świętości Życia;Zwiastowanie Maryi.
    Dziękowaliśmy Maryi za otrzymaną łaskę i podjęliśmy Duchową Adopcje.

    Od tego czasu ręka nie bolała zaczęła się goić ,cofał się stan zapalny- pozostały blizny…i mała niepełnosprawność.

    Nadal modlimy się wspólnie, każdy dzień inną Tajemnicę Różańca. Chciałam również dodać ,że w czerwcu 2011 badania TK i szpiku kostnego wykazały, że NIE MA OGNISK NOWOTWOROWYCH. Jesteśmy szczęśliwi i wdzięczni Maryi i Jezusowi za otrzymane łaski zdrowia.

    Dla nas był to cud!
    Chwała Panu!

    ——————

    Wszystko o nowennie pompejańskiej: http://www.pompejanska.rosemaria.pl

    • Szejk said

      dziękuje serdecznie za TWE świadectwo , sam odmawiam ten RÓŻANIEC ale w innej sprawie aniżeli choroba .Muszę zaznaczyć że koleżanki mąż w zeszłym roku dowiedział się że jest chory na nowotwór i w grudniu lekarz powiedział że prognozuje choremu dwa miesiące życia i w styczniu została poinformowana o cudach poprzez odmawianie tegoż różańca .Już mamy końcówkę marca a ON żyje i bierze chemie. Poprawy stanu nie ma ale też się nie pogarsza.Niech więcej ludzi pisze o doznanych łaskach.

  11. jamek said

    Nie macie za wiele czasu, zanim Ja przyjdę, aby sądzić

    Orędzie nr 383 z serii Ostrzeżenie
    Sobota, 24.03.2012, godz.11.45

    Moja droga, ukochana córko, przychodzę dzisiaj do ciebie, aby poinformować świat o Moim Wielkim Miłosierdziu.

    Pragnę także poinformować świat o Mojej Sprawiedliwości.

    Dzieci, nie macie za wiele czasu, zanim Ja przyjdę, aby sądzić.

    Jest to okres pomiędzy czasem teraz a Dniem Mojego Sądu, który odbędzie się przy Moim Powtórnym Przyjściu, który musicie mądrze użyć, aby przygotować wasze dusze.

    Jest to Mój obowiązek, jako waszego Boskiego Zbawiciela, aby prowadzić was, pouczać i ujawniać wam sposoby, jak możecie zapewnić, abyście byli gotowi do wejścia do Mojego Raju.

    Nie odrzucajcie Moich proroków. Odnoszę się tu w szczególności do Moich wyświęconych sług.

    Musicie poprosić Mnie o okrycie was Moim Duchem Świętym dla rozeznania, z pokorą i czystością duszy.

    Kiedy tak uczynicie, ujawnię wam Prawdę Mojego Najświętszego Słowa dawanego wam teraz poprzez tego proroka.

    Następnie, to waszym obowiązkiem będzie zapewnić, aby wszystkim tym duszom, które poszukują u was wskazówek, udzielona została pomoc dla przygotowania ich dusz na Moje Powtórne Przyjście.

    Nigdy nie obawiajcie się wypowiadać zwrotu Powtórne Przyjście Chrystusa, gdyż wielu Moich wiernych nie wie, co to oznacza.

    Tak niewielu z nich nauczano o tym Wielkim i Wspaniałym Wydarzeniu lub o ważności przygotowania ich dusz, tak aby znajdowały się w stanie łaski.

    Nigdy nie bójcie się głosić o istnieniu Czyśćca lub Piekła. Waszym obowiązkiem jest powiedzieć Prawdę Mojemu ludowi.

    Zwróćcie się do Mnie o przewodnictwo przez tę modlitwę Krucjaty Modlitwy (40), Modlitwę dla Duchowieństwa o przygotowanie dusz na Powtórne Przyjście

    „O mój Jezu,
    Jestem tylko pokornym sługą i potrzebuję Ciebie, abyś prowadził mnie,
    tak abym mógł przygotować dusze na Twoje Chwalebne Powtórne Przyjście.

    Pomóż mi nawracać dusze i przygotować je
    Zgodnie z Twoją Świętą Wolą, tak żeby były gotowe,
    aby wejść do Nowego Nieba i Ziemi, które obiecałeś całej
    Ludzkości przez Twoją Śmierć na krzyżu.

    Daj mi niezbędne łaski, tak abym mógł przekazywać
    Twoje Słowo dla spragnionych dusz, i abym nigdy nie odstąpił od mojego
    Obowiązku wobec Ciebie, drogi Jezu, któremu przyrzekłem moją wierność poprzez moje Święte Śluby.
    Amen.”

    Idźcie teraz Moi wyświęceni słudzy i zaakceptujcie rolę, dla której zostaliście wybrani.

    Wyzwanie przygotowania dusz na Moje Powtórne Przyjście jest największym, jakie kiedykolwiek mieliście w waszej posłudze i musicie przyjąć je z miłością i radością w waszych sercach.

    Zaakceptujcie również dar zostania wybranymi, jako wyświęcone sługi, w tych ostatecznych czasach, kiedy Nowe Niebo i Ziemia wyłonią się jako Mój Nowy Raj.

    Zostaliście pobłogosławieni, żyjąc w tych czasach.

    Ale pomagając ratować dusze na ziemi będziecie dręczeni i wstrzymywani w każdej części waszej podróży przez oszusta i wszystkich tych, których on kusi, aby odwrócić wasze serca ode Mnie, waszego Boskiego Zbawiciela.

    Nigdy się nie poddawajcie się w waszej Świętej Misji i wiedzcie, że Ja, wasz Jezus, będę szedł z wami na każdym kroku tej drogi.

    Wasz Ukochany Jezus

    • Przemysław said

      26 marca 2012 r., Poniedziałek

      Zwiastowanie Pańskie
      Uroczystość

      Pierwsze czytanie: Iz 7, 10-14 Panna pocznie i porodzi Syna
      Psalm responsoryjny: Ps 40 (39), 7-8a. 8b-10. 11 (R.: 8a i 9a)
      Drugie czytanie: Hbr 10, 4-10 Chrystus przychodzi pełnić wolę Ojca
      Śpiew przed Ewangelią: J 1, 14ab
      Ewangelia: Łk 1, 26-38 Maryja pocznie i porodzi Syna

      PIERWSZE CZYTANIE
      Iz 7, 10-14 Panna pocznie i porodzi Syna

      Czytanie z Księgi proroka Izajasza

      Pan przemówił do Achaza tymi słowami: «Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Otchłani, czy to wysoko w górze».
      Lecz Achaz odpowiedział: «Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę».
      Wtedy rzekł Izajasz: «Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel, albowiem Bóg z nami».

      Oto Słowo Boże

      PSALM RESPONSORYJNY:
      Ps 40 (39), 7-8a. 8b-10. 11 (R.: 8a i 9a)

      Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

      Nie chciałeś ofiary krwawej ani płodów ziemi, *
      lecz otwarłeś mi uszy:
      nie żądałeś całopalenia i ofiary za grzechy. *
      Wtedy powiedziałem: «Oto przychodzę.

      Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

      W zwoju księgi jest o mnie napisane: †
      Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże, *
      a Twoje prawo mieszka w moim sercu».
      Głosiłem Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu *
      i nie powściągałem warg moich, o czym Ty wiesz, o Panie.

      Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

      Sprawiedliwości Twojej nie kryłem w głębi serca, *
      głosiłem Twoją wierność i pomoc.
      Nie taiłem Twojej łaski ani Twej wierności *
      przed wielkim zgromadzeniem.

      Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

      DRUGIE CZYTANIE
      Hbr 10, 4-10 Chrystus przychodzi pełnić wolę Ojca

      Czytanie z Listu do Hebrajczyków

      Bracia:
      Niemożliwe jest to, aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy. Przeto Chrystus przychodząc na świat, mówi: «Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: „Oto idę, w zwoju księgi napisano o Mnie, abym spełniał wolę Twoją, Boże”».
      Wyżej powiedział: «ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzech nie chciałeś, i nie podobały się Tobie», choć składa się je na podstawie Prawa. Następnie powiedział: «Oto idę, abym spełniał wolę Twoją». Usuwa jedną ofiarę, aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze.

      Oto Słowo Boże

      ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
      J 1, 14ab

      Chwała Tobie, Królu Wieków

      Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami,
      i widzieliśmy jego chwałę.

      Chwała Tobie, Królu Wieków

      EWANGELIA
      Łk 1, 26-38 Maryja pocznie i porodzi Syna

      Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

      Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
      Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami».
      Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
      Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca».
      Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?»
      Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego».
      Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł».

      Oto słowo Pańskie

      • Przemysław said

        Jeśli czasami bliźni nas oczerni, powinniśmy się czuć szczęśliwi, bo gdyby nikt nie uprawiał tego ”rzemiosła”, jakimi byśmy byli?

        (święta Teresa od Dzieciątka Jezus)

        • Przemysław said

          Myśli świętych Karmelu na każdy dzień roku

          Żyjący obok ciebie człowiek spoczywa w ręku Boga, czy sobie z tego zdaje sprawę, czy też nie. Jest Jego narzędziem, którym kształtuje twoją duchową sylwetkę. Najczęstszą przyczyną ludzkich rezygnacji w obliczu doświadczeń jest brak nadprzyrodzonego wzroku duszy. Bez odwołania się do tego motywu dostrzeżesz w drugim człowieku tylko intrygę, tylko zawiść, tylko działanie na twoją niekorzyść, tylko wroga. Odważne i cierpliwe trwanie w obliczu doświadczenia będzie nieraz powodem niezrozumienia ze strony tych ludzi, którzy nie pojmują przedziwnych dróg postępowania Boga. Człowiek cierpliwy myśli i osądza pod wpływem ducha mądrości. Kto go nie ma, zawsze będzie się gorszył poniżaniem nas przez innych. Dla ciebie, naśladowcy cierpliwego Chrystusa, znoszenie doświadczenia jest zyskiem. Dla kogoś, kto jest innego ducha, będzie to strata. Nie powinno cię to dziwić ani wytrącać z równowagi. Wieczność odsłoni w pełnym świetle prawdziwych zwycięzców.

          Pokój i Dobro

      • Przemysław said

        Gdybym mógł przedstawić wam dokładnie, jak czarnym i wstrętnym występkiem jest grzech nieczystości, to może staranniej byście go unikali i większy czulibyście do niego wstręt!

        (ŚW. JAN MARIA VIANNEY)

      • Przemysław said

        Homilia Benedykta XVI podczas Nieszporów z biskupami Meksyku i Ameryki Łacińskiej

        Księża Kardynałowie,
        Drodzy Bracia w biskupstwie,

        Z wielką radością modlę się z wami wszystkimi w tej bazylice katedralnej w Leónie, poświęconej Matce Bożej Światła. W pięknym obrazie, czczonym w tej świątyni, Najświętsza Maryja Panna trzyma swego Syna z wielką czułością na jednej ręce, drugą zaś wyciąga, aby podtrzymywać grzeszników. W ten sposób postrzega Maryję Kościół wszystkich czasów, wielbiąc Ją za to, że dała nam Odkupiciela i zwraca się ku Niej z ufnością, ponieważ jest Matką, którą Jej boski Syn dał nam z krzyża. Dlatego wzywamy Ją często jako „nadzieję naszą”, gdyż ukazała nam Jezusa i przekazała nam wielkie rzeczy, które Bóg uczynił i czyni z ludzkością, w sposób delikatny, jak gdyby wyjaśniając je dzieciom w domu.

        Krótkie czytanie, które usłyszeliśmy podczas tych nieszporów ukazuje nam decydujący znak tych wielkich rzeczy. Mieszkańcy Jerozolimy i ich przywódcy nie rozpoznali Chrystusa, jednakże – skazując Go na śmierć – sprawili, że wypełniły się słowa proroków (por. Dz 13, 27). Istotnie, złość i niewiedza ludzi nie są w stanie powstrzymać Bożego planu zbawienia i odkupienia. Zło nie może uczynić aż tak wiele.

        Inny cud Jezusa przypomina nam drugi Psalm, który dopiero co odmówiliśmy. „Opoki” zmieniają się „w oazy, a skała w krynicę wody” (Ps 114 [113], 8). To, co mogłoby być kamieniem obrazy i zgorszenia, dzięki zwycięstwu Jezusa nad śmiercią staje się kamieniem węgielnym: „Stało się to przez Pana, cudem jest w oczach naszych” (Ps 118 [117], 23). Nie ma więc powodów, aby ulegać przemocy zła. Prosimy Zmartwychwstałego Pana, aby okazał swą moc w naszych słabościach i brakach.

        Z bardzo wielką nadzieją oczekiwałem tego spotkania z wami, Duszpasterzami Kościoła Chrystusowego pielgrzymującego w Meksyku i w innych krajach tego wielkiego kontynentu, jako okazji, aby wspólnie spojrzeć na Chrystusa, który powierzył wam wspaniałe zadanie głoszenia Ewangelii wśród tych ludów o mocnych korzeniach katolickich. Obecna sytuacja waszych diecezji tworzy z pewnością wyzwania i trudności o bardzo zróżnicowanym charakterze. Wiedząc jednak, że Pan zmartwychwstał, możemy iść ufnie naprzód, w przekonaniu, że do zła nie należy ostatnie słowo historii i że Bóg jest w stanie otworzyć nowe przestrzenie nadziei, która nie zawodzi (por. Rz 5, 5).

        Dziękuję za serdeczne pozdrowienie, jakie skierował do mnie arcybiskup Tlalnepantli, a zarazem przewodniczący Konferencji Episkopatu Meksykańskiego i Latynoamerykańskiej Rady Biskupiej, stając się wyrazicielem i rzecznikiem wszystkich. Proszę was, Pasterzy różnych Kościołów partykularnych, abyście – po powrocie do swych siedzib – przekazali swym wiernym serdeczną miłość papieża, który nosi głęboko w swym sercu wszystkie ich cierpienia i dążenia.

        Widząc na waszych twarzach odbicie trosk powierzonej wam owczarni, nasuwają mi się na myśl zgromadzenia Synodu Biskupów, podczas których ich uczestnicy klaszczą, gdy przemawiają ci, którzy pełnią swą posługę w sytuacjach szczególnie bolesnych dla życia i posłannictwa Kościoła. Gest ten rodzi się z wiary w Pana i oznacza braterstwo w pracy apostolskiej, jak również wdzięczność i podziw dla tych, którzy sieją Ewangelię wśród cierni, czasem w postaci prześladowań, innym razem wykluczenia lub pogardy. Nie brak też trosk z powodu braku środków i zasobów ludzkich lub przeszkód dla wolności Kościoła w pełnieniu jego posłannictwa.

        Następca Piotra uczestniczy w tych uczuciach i dziękuje za waszą cierpliwą i pokorną troskę duszpasterską. Nie jesteście sami w przeciwnościach tak samo, jak i w sukcesach ewangelizacyjnych. Wszyscy jesteśmy zjednoczeni w cierpieniach i pocieszeniu (por. 2 Kor 1, 5). Wiedzcie, że zajmujecie szczególne miejsce w modlitwach tego, który otrzymał od Chrystusa zadanie utwierdzania w wierze swych braci (por. Łk 22, 31), który zachęca was także w misji sprawiania, aby Pan nasz Jezus Chrystus był coraz bardziej znany, kochany i naśladowany na tych ziemiach, nie poddając się przy tym zastraszeniu przez przeciwności.

        Wiara katolicka naznaczyła wyraźnie życie, zwyczaje i dzieje tego kontynentu, na którym wiele zamieszkujących go narodów obchodzi dwustulecie swej niepodległości. Jest to chwila historyczna, podczas której nadal jaśnieje Imię Chrystusa, który przybył tu za sprawą wybitnych i oddanych misjonarzy, którzy głosili Go odważnie i mądrze. Oddali oni wszystko dla Chrystusa, pokazując, że człowiek znajduje w Nim swą stałość i siłę konieczną do życia w pełni i do budowania społeczeństwa godnego istoty ludzkiej, jak pragnął tego jego Stwórca. Ów ideał niestawiania niczego ponad Pana i sprawienia, aby Słowo Boże przenikało wszystkich, posługując się własnymi znakami i najlepszymi tradycjami, jest nadal cenną wytyczną dla dzisiejszych duszpasterzy.

        Inicjatywy, które są podejmowane z okazji Roku Wiary, winny zmierzać do prowadzenia ludzi do Boga, którego łaska pozwoli im zrzucić okowy grzechu, który ich zniewala, i kroczyć naprzód, aż do prawdziwej i odpowiedzialnej wolności. Pomaga w tym Misja Kontynentalna, zaproponowana w Aparecidzie, której tak wiele owoców odnowy kościelnej już zebrano w Kościołach partykularnych Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Wśród nich są studium, szerzenie i rozważanie Pisma Świętego, które głosi miłość Bożą i nasze zbawienie. Dlatego zachęcam was do dalszego otwierania skarbów Ewangelii, aby stawały się mocą nadziei, wolności i zbawienia dla wszystkich ludzi (por. Rz 1, 16). Bądźcie również wiernymi świadkami i wyrazicielami Słowa Syna Wcielonego, który żył, aby pełnić wolę Ojca, a będąc człowiekiem wraz z ludźmi, poświęcił się za nich aż do śmierci.

        Drodzy Bracia w biskupstwie, w otwierającej się przed wami perspektywie duszpasterskiej i ewangelizacyjnej sprawą o kapitalnym znaczeniu jest wielka troska o seminarzystów. Zachęcajcie ich, aby nie zabiegali o „nic więcej jak tylko o Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2, 2). Nie mniej podstawowa jest bliskość z kapłanami, którym nigdy nie powinno brakować zrozumienia i zachęty ze strony ich biskupa, a gdyby to było konieczne, również jego ojcowskiego napomnienia w przypadku niewłaściwych zachowań. Są oni jego pierwszymi współpracownikami w sakramentalnej wspólnocie kapłaństwa, wobec których należy pozostawać w stałej i uprzywilejowanej bliskości. To samo trzeba powiedzieć o różnych formach życia konsekrowanego, których charyzmaty winny być doceniane z wdzięcznością i którym należy towarzyszyć odpowiedzialnie i z poszanowaniem otrzymanego daru. Coraz większą uwagę należy poświęcać świeckim, zaangażowanym najczęściej w katechizację, animację liturgiczną, działalność dobroczynną oraz na płaszczyźnie społecznej. Ich formacja w wierze jest kluczowa dla uobecniania i owocności Ewangelii w dzisiejszym społeczeństwie. Nie jest słuszne, aby czuli się oni ledwo tolerowani w Kościele, mimo nadziei, jakie wiążą z pracą w nim stosowanie do właściwego im powołania i wielkiej ofiarności, jakiej niekiedy wymaga to oddanie. W tym wszystkim szczególnie ważne dla Pasterzy jest to, aby duch wspólnoty panował wśród kapłanów, osób zakonnych i świeckich, unikając bezowocnych podziałów, krytyk i szkodliwych podejrzeń.

        Wyrażając te pragnienia, wzywam was, abyście głosili dniem i nocą chwałę Boga, który jest życiem człowieka. Bądźcie po stronie tych, którzy zostali zmarginalizowani w wyniku użycia siły, przemocy lub bogactwa ignorującego tych, którym brakuje niemal wszystkiego. Kościół nie może oddzielać wielbienia Boga od służby ludziom. Jedyny Bóg Ojciec i Stwórca jest tym, który ustanowił nas braćmi: być człowiekiem oznacza być bratem i strażnikiem bliźniego. Na tej drodze, wraz z całą ludzkością, Kościół musi przeżywać na nowo i uobecniać to, kim był Jezus: Miłosiernym Samarytaninem, który pochodząc z daleka, wpisał się w historię ludzką, podniósł nas i zajął się naszym leczeniem.

        Drodzy Bracia w biskupstwie, Kościół w Ameryce Łacińskiej, który wielokrotnie łączył się z Jezusem Chrystusem w Jego męce, musi nadal być ziarnem nadziei, które pozwala wszystkim widzieć, jak owoce zmartwychwstania zdobywają i wzbogacają te ziemie.

        Niech Matka Boża, czczona jako Najświętsza Maryja Panna Światła, rozproszy mroki naszego świata i rozświetli naszą drogę, abyśmy mogli utwierdzać w wierze lud latynoamerykański w jego trudach i nadziejach mocą, męstwem i silną wiarą w Tego, który wszystko może i wszystkich kocha aż do końca. Amen.

        Ojciec Święty Benedykt XVI

Sorry, the comment form is closed at this time.

 
%d blogerów lubi to: