„Drogie dzieci! Dziś was wzywam do [czynienia] dobra. Nieście pokój i dobroć temu światu. Módlcie się, by Bóg dał wam siłę, aby w waszym sercu i życiu zawsze panowała nadzieja i duma, bo jesteście dziećmi Bożymi i niesiecie Jego nadzieję temu światu, który nie ma radości w sercu i nie ma przyszłości, bo nie ma serca otwartego na Boga, który jest waszym zbawieniem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”
Archive for 25 lipca, 2012
Medjugorje – Orędzie, 25. lipca 2012
Posted by Dzieckonmp w dniu 25 lipca 2012
Posted in Medziugorje, Orędzia | Otagowane: Królowa Pokoju, Medjugorje, Orędzie | 31 Komentarzy »
Szczęśliwy mąż
Posted by Dzieckonmp w dniu 25 lipca 2012
Szczęść Boże
Mam na imię Mieczysław. Jestem właścicielem firmy handlowej, która zajmuje
się elektroniką samochodową i benzynowymi układami zasilania do wszystkich marek europejskich i japońskich. Jest to bardzo trudny dział techniki samochodowej.
Towar importuję głównie z Turynu. Całe swoje życie bardzo ciężko pracowałem codziennie po kilkanaście godzin na dobę przez prawie trzydzieści lat. Dorobiłem się pięknego domu, ładnej firmy.
Mam dwoje dzieci już dorosłych, które wychowywała przede wszystkim moja
żona. Człowiek mógłby powiedzieć, że osiągnął już wszystko i jest w pełni szczęścia. Nie, im więcej człowiek posiada tym więcej potrzebuje, żeby rozwijać, pomnażać, by nie być w tyle za innymi. To walka o pozycję, o byt, o przetrwanie. Jednym słowem mamona.
Jako szanujący się obywatel i przedsiębiorca zostałem wybrany do Stowarzyszenia Prywatnych Przedsiębiorców, reprezentując ponad trzy tysiące podmiotów gospodarczych w moim mieście, pod Warszawą.
W kwietniu 2000 roku przyszła do mnie córka i powiedziała: „Tata załatwiłam ci wycieczkę do byłej Jugosławii do Medziugorja”. Nie wiedziałem nawet jak
to się wymawia i gdzie ta miejscowość się znajduje. Powiedziała: „wypoczniesz sobie, odprężysz się od pracy, od dnia codziennego”.
Zgodziłem się i 28 kwietnia wyjechałem. Chciałbym zaznaczyć, że do
kościoła chodziłem przedtem raz, na dwa lub trzy lata, gdy był pogrzeb, albo ślub. Spowiadałem się jeszcze rzadziej. Tam w Medziugorju już pierwszego
dnia będąc w kościele podczas adoracji bardzo zapragnąłem spowiedzi świętej.
Tego samego dnia poszedłem do przewodnika naszej grupy o. Piotra paulina rezydujàcego w Pradze czeskiej. Był to wspaniały kapłan znający kilka języków.
Szedł na Górę Kriżevac boso. Tego dnia słońce grzało niemiłosiernie. Ja także szedłem boso i bez nakrycia głowy. Wziąłem ze sobą butelkę wody mineralnej. Doszedłem do IV Stacji Męki Pańskiej. Miałem ogromne pragnienie napić się. Zapytywałem sam siebie: po co idziesz głupcze?
Dla przygody, dla rozrywki? Myślałem w tym czasie o różnych sprawach mojego życia, a przede wszystkim o Jezusie Chrystusie, który szedł podobną drogą, Który na poranionych plecach niósł krzyż. Poniewierany,popychany upadał pod ciężarem Krzyża i pragnienia. Wtedy tam na górze Kriżevac zrozumiałem wiele spraw oraz sens życia. Postanowiłem odmówić sobie kropli wody. Po wejściu na Górę Krzyża wodę tą rozdałem innym. Byłem bardzo szczęśliwy, że doszedłem na tę Górę, że choć w bardzo niewielkim stopniu
zjednoczyłem się z Jezusem, to tak jak bym w bardzo małym stopniu pomagał
Jezusowi nieść krzyż. Podczas powrotu, jako pierwszy dałem świadectwo. Czułem się bardzo, bardzo szczęśliwy, że mam opuchnięte nogi, że coś zostawiłem w tej małej wiosce położonej w górach, ale wiozę ze sobą wiarę, modlitwę i post. Po powrocie do domu moje życie zmieniło się nie do poznania. Modlę się codziennie na różańcu odmawiając tajemnice: radosne, bolesne i chwalebne. Dwa razy w tygodniu poszczę o chlebie i wodzie. Robię to o co prosi Matka Boża w każdym orędziu. 08.07.2000 r. zostałem zaproszony
przez dwie moje przyjaciółki do Obór do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej. Uroczystość rozpoczęła się ok. godz. 9.00.
Tam bardzo długo się modliłem przede wszystkim na swoich chorych kolanach. W tym czasie było bardzo dużo wiernych z całego kraju. Górny i dolny dziedziniec był zatłoczony. Ja zająłem miejsce blisko ołtarza. Przedtem miałem kilka snów o grożącym mi niebezpieczeństwie. Pragnąłem przyjąć Szkaplerz Karmelitański.
Nabycie Szkaplerza równało się z cudem, ponieważ trzeba było stać w kolejce w sklepiku ok. 2-ch godzin. Ok. godz. 14.00 mieliśmy przerwę na posiłek. Po cichu narzekałem sobie, że przyjąłbym Szkaplerz, a jestem już tak zmęczony, że nie wystoję w kolejce. Usiadłem w rowie przy autobusie.
Nagle ni stąd ni zowąd podeszła do mnie nieznajoma kobieta – wręczyła mi
książeczkę a w niej starannie złożony upragniony Szkaplerz, mówiąc: „to jest
prezent od nieznajomej dla nieznajomego”.
Bardzo się zdziwiłem, ponieważ nie wyglądało to na zbieg okoliczności.
Wszedłem do kościoła i Ojcowie nałożyli mi Szkaplerz.
Tego dnia podczas adoracji głęboko przeżywałem Mękę Pańską. Ja twardy facet płakałem jak dziecko, klęcząc na kolanach czułem ogromny ból, ale zarazem ogromne szczęście z pokory jaką odczułem. Na zakończenie
adoracji o. Piotr wziął do rąk Hostię i błogosławił Nią wiernych. Obszedł dziedziniec górny, potem dolny, następnie znów górny, ja ciągle klęczałem. Podszedł do mnie, jakby osłonił a raczej okrył mnie swoją osobą i pobłogosławił mnie Hostią. Czułem bicie serca o. Piotra. Czułem się tak, jakby
ktoś dotykał mnie prądem i raził mnie. To sam Bóg podszedł do mnie i pobłogosławił mnie. Dlaczego mnie takiego grzesznika?
Po powrocie do domu zdrzemnąłem się 2 godz., po czym udałem się na giełdę samochodową, z której wróciłem przed 16.00.
Przyjechał do mnie znajomy dostawca z towarem z Łodzi. Powiedziałem mu, aby poczekał na mnie ok. 1.5 godziny ponieważ mam ogromne pragnienie pójść do kościoła. Poszedłem ze swoją znajomą na adorację.
Pytałem Pana Boga: dlaczego, dlaczego, dlaczego?
Jak wspomniałem na wstępie jestem w zarządzie Stow. Pryw. Przeds. Było kiedyś spotkanie w środę, ja piłem wodę koledzy zaś alkohol. Omawiano brudne sprawy z dziedziny polityki. Były rozdzielane już stanowiska.
Bardzo mi się to nie podobało, ponieważ mam reprezentować przedsiębiorców w sprawach gospodarczych, a nie zajmować się brudną polityką. Po powrocie z tego spotkania byłem chory i zadawałem sobie
pytania: z kim ja się spotykam i co ja tam robię? Te właśnie i inne pytania zadawałem Panu Bogu, na adoracjach.
Pewnego razu miałem widzenie jak Pan Bóg zrzuca pięknego, młodego mężczyznę z góry, ubranego w piękne futro aż do kostek.
Bardzo się przestraszyłem i mówię: „Panie, to Ty mnie wyrzuciłeś, czy jestem tak pyszny, tak bogaty?”. Oczywiście nie dostałem odpowiedzi.
Przy wyjściu jedna z sióstr – Małgorzata, dała mi książeczkę pt.: ’Kościół
wszystkich narodów’. Tematem tej broszurki była budowa kościoła na granicy Mongolii, Chin i Rosji, rysowana przez Matkę Bożą ręką turystki austryjackiej. Po powrocie do domu przejrzałem tę książeczkę i przeczytałem słowa jakby specjalnie włożone dla mnie, a nie pasujące do treści książeczki: „Szczęśliwy
mąż, który nie idzie za radą występnych, ani nie stoi na drodze grzeszników, ani nie zasiada w gronie szyderców, lecz ma upodobanie w prawie Pana i prawo Jego rozważa dniem i nocą” (Ps 1,1-2) Do tego nie można już nic dodać. Najpierw Medziugorje, potem Obory całkowicie zmieniły moje życie. Po
Oborach zostałem animatorem Wspólnoty Królowej Pokoju. Moim pragnieniem jest to, aby w czasie mszy Św. lub innych uroczystości
było tylu wiernych, by nie mogli się pomieścić w kościele, by stali wokół kościoła. Chwała Panu
PS. Powoli pragnienie Mieczysława zaczyna się wypełniać. Od 25.05.01 w jego rodzinnej miejscowości zostały wprowadzone nabożeństwa medziugorskie.
Źródło; Echo Medjugorje
Posted in Medziugorje, Świadectwa | Otagowane: Medjugorje, Świadectwo nawrócenia | 4 Komentarze »