Urodziłam się w katolickiej rodzinie. Na niedzielną msze świętą chodziłam od czasu do czasu. Jak już się wybrałam to myślałam o różnych innych rzeczach i nie rozumiałam mszy świętej. Myślałam, że komunia św.to tylko symbol, pamiątka.
Moja najbliższa rodzina nie dawała mi szczęścia i poczucia miłości. Z dzieciństwa pamiętam awantury, agresję ze strony ojca i strach przed nim. Szkoda było mi mojej mamy, kiedy patrzyłam jak cierpi przez mojego tatę. Kiedyś nawet doradzałam Jej rozwód. Mój tato dużo mówił w domu o seksie a mnie wychowywano chwaląc jedynie z ładny ubiór czy urodę. Wmówiłam sobie, że nic nie jestem warta i jedynym moim atutem jest uroda. Rodzice nie rozmawiali z nami na temat wiary czy naszych uczuć. Miałam niskie poczucie własnej wartości i bardzo chciałam aby rodzice byli ze mnie dumni. Postanowiłam zostać modelką. Jednak zamiast trafić do normalnej agencji trafiłam na zboczeńca, który mnie wykorzystał. Nie udało mi się zrealizować swoich marzeń ale teraz wiem, że wtedy Bóg mnie chronił. Cieszę się, że nie dopuścił do tego mimo, że Go o to prosiłam. Gdyby mnie posłuchał na pewno bym się stoczyła.
Szybko się zakochiwałam. Szukałam ciepła ale najbardziej akceptacji. Moja młodość to pasmo popełnionych błędów i poszukiwania miłości i akceptacji. Kiedy poznałam mojego męża wydawało mi się, że w końcu znalazłam to czego szukałam. Dał mi tyle ciepła i miłości, w końcu czułam się taka szczęśliwa i bezpieczna. Niestety zaraz po ślubie mój mąż zachorował na ciężką nerwicę. Jak bardzo czułam się zdradzona i nieszczęśliwa kiedy mąż zaczął być agresywny wobec mnie. Myślałam, że wraca ten sam koszmar, od którego chciałam uciec z domu rodzinnego. Czasem wolałam już nie żyć i myślałam, żeby sobie coś zrobić. Choroba nie pozwoliła na utrzymywanie naszej bliskości i doprowadziła Go do takiego stanu kiedy nie mógł wstać z łóżka a ja musiałam Go zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Ciągle miałam myśl w głowie, że spotkało mnie to przez moje grzechy cielesne popełnione w młodości i muszę za nie odpokutować. Po długim leczeniu udało się Mu wyzdrowieć i nasze życie uległo stabilizacji. Wtedy skupiłam się na pracy. W tamtym okresie stała się dla mnie najważniejsza. Ponownie próbowałam udowodnić sobie swoją wartość i dając z siebie wszystko popadałam w skrajności.
Jakiś rok temu przypadkiem trafiłam w internecie na orędzia od MBM. Od kiedy zaczęłam je czytać ujęła mnie w nich ogrom miłości, czułości i troski. Coś się zadziało w moim sercu bo codziennie ciągnęło mnie do tych świętych orędzi. Po przeczytaniu jednego z orędzi czułam ciepło w sercu, poczułam, że Jezus mnie kocha, więc jak mogłabym przestać je czytać skoro całe życie szukałam miłości ? Zrozumiałam, że Jezus umarł też za mnie. Bóg uświadomił mi popełnione grzechy. Płakałam nad swoją nędzą i głupotą kiedy zmawiałam modlitwy św. Brygidy.Wtedy stał się mój mały pierwszy cud. Kiedy tak klęczałam i płakałam poczułam jakby Jezus stał za mną i czule mnie przytulał. Poczułam, że mi wybacza i kocha mnie bezwarunkowo.
Podczas modlitwy o uzdrowienie wybaczyłam moim rodzicom i mężowi tą agresje którą mnie doświadczyli. Wyzbyłam się nienawiści, złości i agresji , którą w sobie tłumiłam. Już nie jestem nerwusem, złośnikiem a jestem spokojną pogodną osobą. Nawet jeśli bliscy sprawiają mi przykrość to staram się nie wybuchać. Wszystko dla Jezusa !
Mój mąż również powrócił do Boga, chodź na początku dziwnie na mnie patrzył kiedy nagle zaczęłam spędzać ok. pół godziny dziennie na modlitwie. Po pewnym czasie i on zaczął się więcej modlić.
Krok po kroku Jezus mnie odmieniał. Odbyłam kilka spowiedzi z całego życia. Wyciągnęłam dawno schowany krzyżyk i zaczęłam nosić na szyi. W pokoju powiesiłam obraz z wizerunkiem Pana Jezusa. Od roku jestem na każdej niedzielnej mszy świętej ( nawet jeśli jestem chora) i uczestniczę z radością i dziękczynieniem w eucharystii. Msza św. przestała być dla mnie obowiązkiem a radością, chcę spotkać się z Jezusem. Codziennie odmawiam Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz krucjaty modlitwy.Mam dużo obowiązków, dlatego wykorzystuję wolne momenty w ciągu dnia na modlitwę np. kiedy jadę do pracy, idę czy wykonuję coś co nie zaprząta mi umysłu. Staram się nie tracić czasu na oglądanie tv czy inne przyjemności. Wolną chwilę przeznaczam na modlitwę albo czytam religijne książki aby nadrobić brak wiedzy. Często też zaglądam na bloga dzieckonmp, gdyż znajduję tu wiele ciekawych informacji i pokrzepiających komentarzy. Mam nieustanne pragnienie służyć Jezusowi i tak postępować w życiu aby być bliżej Jego Najświętszego Serca. Chcę zasłużyć na jego miłość. Wiem, że On już mnie kocha ale czuję potrzebę aby tak właśnie postępować.
Prawie codziennie dziękuję Bogu, że dał mi tą łaskę trafić na te św. orędzia i że mnie nawrócił. Nie rozumiem tylko dlaczego mnie ?. Czemu dostałam aż tyle ?. Przecież teraz tylu ludzi na świecie potrzebuje łaski nawrócenia. Zmarnowałam tyle lat, popełniłam wiele grzechów ciężkich ale Bóg mi wybaczył. Chcę Mu służyć i dziękować. Proszę w modlitwach aby mocno trzymał mnie za rękę i abym już nigdy nie oddaliła się od Niego.
Gdybym wiedziała wcześniej jak bardzo ranię Boga i jak bardzo On mnie kocha nie popełniłabym tylu grzechów w przeszłości. Niestety wtedy wiele sytuacji wydawało mi się normalnych, bo teraz grzech jest na porządku dziennym, jest normalnością. ( Jak bardzo potrzebne jest ludziom ostrzeżenie-oświetlenie sumień…….).
Mam potrzebę dzielić się z innymi informacją o tych cudownych orędziach. Czasem to nie łatwe bo mój entuzjazm gasi dziwne spojrzenie sceptyków ale są też osoby, które rozkochały się w Bogu tak jak ja. W pracy i rodzinie otwarcie mówię o orędziach MBM i widzę jak ludzie z mojego otoczenia się odmieniają. Zaczynają się więcej modlić i chodzić do kościoła. Nawet mówią, że to dzięki mnie. Ja orędzia czytam codziennie bo dają mi siłę, pouczenie i miłość.
Chcę aby Bóg był na pierwszym miejscu w moim życiu a wszystko inne/ INNI będą na właściwym miejscu.
Tylko On daje mi pewność, że mnie nie skrzywdzić . Każdy człowiek mimo , że potrafi kochać to jest tylko grzesznym stworzeniem, dlatego może nas zranić. Bogu mogę zaufać bezgranicznie. Moja miłość do Boga trwa już rok, więc chyba mogę tak ująć, że nie jest to przelotne zauroczenie a Wielka miłość.
Orędzia cudownie mnie nawróciły. Słowa w nich zawarte muszą pochodzić od Boga !
Czy szatan chciałby abym się NAWRÓCIŁA i czy spowodowałby, że POKOCHAŁAM JEZUSA ?
Czy szatan namówiłby mnie do SPOWIEDZI z całego życia ?
Czy szatan spowodowałby u mnie gorącą POTRZEBĘ MODLITWY i przyjmowania EUCHARYSTII ?
Czy szatan wlałby MIŁOŚĆ w moje serce ?
Nie analizuję orędzi pod względem sprawdzalności zapowiadanych zdarzeń czy zgodności z nauką kościoła. Otwarcie serca na te orędzia dało mi największy dar – dar nawrócenia. Ja już WYGRAŁAM !
Czytelniczka bloga dzieckonmp
Bardzo proszę życzliwe osoby o przekazanie tego świadectwa ks.Adamowi. Proszę również czytelników o pisanie swoich świadectw nawróceń, świadectw zmiany życia i wysyłanie ich na maila . Ważne proszę zaznaczyć w mailu że można opublikować gdyż otrzymuję wiele świadectw bez tej zgody. Nie bójcie się pisać, nikt nie ujawni waszych danych , a dzieląc się swoim świadectwem nawracacie innych. W ten sposób wniesiecie swoją cząstkę w ewangelizację innych. Kochana czytelniczko jesteśmy z Tobą , bardzo Cie kochamy i modlimy się aby Jezus zawsze przygarniał Cie w swoje ramiona.
Dzieckonmp