Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Archive for 6 grudnia, 2012

Fulla Horak o świętym Mikołaju

Posted by Dzieckonmp w dniu 6 grudnia 2012

mikołaj1Przywiązanie do św. Mikołaja pamiętam w sobie od dzieciństwa. Naturalnie, że wtedy był to tylko ów św. Mikołaj wtykający dzieciom podarki pod poduszkę.
Kiedy mi Mamusia Św. powiedziała, że przyjdzie do mnie prawdziwy Św. Mikołaj, poprosiłam, aby mi się zjawił takim, jakim go sobie wyobrażałam.
Przyszedł więc siwym, rumianym staruszkiem w infule, z pastorałem. Całkiem, ale to całkiem taki, jakiego kochają dzieci. Jest najmilszy w świecie! Strasznie go kocham! Nie jest nic
onieśmielający, przeciwnie – może sam trochę nieśmiały… Zawsze się śpieszy. Bardzo szybko mówi. Nazywa mnie Fulka. Kazał mi mówić do siebie “ św. Miku”, żeby było krócej. Ja jednak nazywam go Mikołajkiem. Jest bardzo żywy, wesoły i nigdy nie ma czasu. Mówi, że ma moc spraw na głowie. Taki jest miły!
Powiedział mi, że niesłusznie rozczarowuje się dzieci do ślicznej jego legendy o darach. Dlaczego im się mówi, że to on je przynosi? A właśnie, że on! Kto daje natchnienie ludziom, aby tym właśnie obdarzali dzieci, czego najbardziej pragną? Kto sprawił, że zwyczaj wzajemnego obdarowywania się w jego święto tak się rozkrzewił na świecie?
On właśnie! “Powiedz, Fulka ludziom, że ja jestem świętym od podarków. Nie tylko dzieci mogą mnie prosić. Dorośli też… Ktokolwiek z wiarą zwróci się do mnie z prośbą o coś- dostanie!
Tak lubię ludziom robić przyjemności! Tylko muszą prosić…” Istotnie, ile razy ktoś bardzo biedny przychodził do mnie po pieniądze, ubranie czy
jedzenie, gdy sama nie mogłam go wspomóc, modliłam się do św. Mikołaja. Nie było jeszcze wypadku, aby wtedy właśnie ktoś samorzutnie nie przyniósł mi dla biednych tego, czego potrzebowałam. Św. Mikołajek wpadał potem roześmiany, ogromnie rad z siebie, ale otrzepywał się jowialnie i niecierpliwie, kiedy mu próbowałam podziękować. Zjawia mi się
on dość często , pewnie dlatego, że wie, jak bardzo go kocham. W naiwny, dziecinny sposób tłumaczy mi czasem rzeczy, których nie mogę zrozumieć. Powiada, że w takich przypadkach należy kierować się sercem, nie głową. “Fulka, Fulka, mów czego ci trzeba? Ja umiem takie rzeczy! Tu szepnę, tam natchnę, ówdzie popchnę i jest! Lubię cię Fulka…. Mów, bo się śpieszę” Gdybym go chciała w paru słowach określić, powiedziałabym, że składa się z dobroci, hojności, radości i pośpiechu. Nie zjawia się nigdy i nie znika, tylko wpada i wypada…
Zawsze zajęty, zawsze zagoniony, zawsze o innych myślący- najdroższy mój św. Mikołajek!

Nadesłała Magdalena

Posted in Ciekawe | Otagowane: , | 6 Komentarzy »

Odezwa do ludzi dobrej woli – Kochajcie Jezusa

Posted by Dzieckonmp w dniu 6 grudnia 2012

babiakS. Roberta Zofia Babiak pochodziła z rodziny polsko-ukraińskiej. Ojciec jej, Jerzy, był katolikiem obrządku greckiego, a matka, Katarzyna z Kowalskich – łacińskiego.

Rodzinną miejscowością Zosi było Stubienko k. Przemyśla, chociaż urodziła się w Brandwicy pow. Tarnobrzeg (24 czerwca 1905 r.) a ochrzczona została w kościele OO. Kapucynów w Rozwadowie (29 czerwca 1905 r.). Zmiany miejsca zamieszkania rodziny Babiaków były podyktowane pracą, którą w roku 1903 podjął ojciec, jako ekonom w dobrach księcia Jerzego Lubomirskiego (Bąków, Brandwica, Górki, Charzewice) oraz decyzją powrotu na ojcowiznę (Stubienko, 1912 r.).

Zosia, mając cztery lata, przeżyła ogromne pragnienie przyjęcia Komunii świętej, jednak po raz pierwszy złączyła się z Jezusem Eucharystycznym w wieku ośmiu lat – 17 maja 1913 roku w kościele parafialnym w Stubnic.

Wychowana w atmosferze gorliwej pobożności, już od najmłodszych lat marzyła o życiu Bogu poświęconym. I chociaż w roku 1924 podjęła starania w tym kierunku, zrealizowała je dopiero po śmierci ojca. wstępując w roku 1929 do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej w Starej Wsi k. Brzozowa (woj. podkarpackie). Dwa lata później, do tej samej rodziny zakonnej wstąpiła, jej młodsza siostra Michalina – s. Cypriana.

Zaangażowanie s. Roberty w życie zakonne i jej zdolności zauważyli przełożeni, dlatego już w drugim roku nowicjatu została skierowana do Przemyśla, gdzie miała uzupełnić braki w wykształceniu i podjąć naukę w prywatnym seminarium nauczycielskim (w dzieciństwie, wskutek wojny, słabego zdrowia i innych przeszkód ukończyła jedynie 4-klasową szkołę powszechną, w czasie dwuletniej edukacji; później odbyła kurs krawiecki).

Niedługo jednak cieszyła się zdobywaniem wiedzy. Pomagając jednej z sióstr w przyozdabianiu ołtarzy w katedrze przemyskiej, uderzyła się w kolano (9 września 1931 roku). Zdarzenie to rozpoczęło jej 14-letnią drogę krzyżową; drogę dotkliwego, stale nasilającego się bólu nogi i rozwoju gruźlicy kości aż do stadium trwałego kalectwa; drogę ogromnych cierpień wewnętrznych, łącznie z uciążliwymi atakami ze strony złego ducha; drogą bolesnych przeżyć jakie dotykały jej najbliższych: śmierć jej starszej siostry Anny (32 lata), która, pragnąc ocalić życie nienarodzonego dziecka, osierociła trójkę pozostałych dzieci; śmierć matki, z którą nie mogła spotkać się przed śmiercią, ani uczestniczyć w pogrzebie; pobyt s. Michaliny w Oświęcimiu i innych obozach niemieckich (s. Roberta zmarła zaledwie kilka dni przed jej powrotem z wojennej tułaczki).

Dom generalny w Starej Wsi, do którego s. Roberta powróciła w grudniu 1931, był jej przystanią, skąd wyjeżdżała na leczenie do Brzozowa Zdroju, Gorlic, Drohobycza, Lwowa i Lubienia k. Lwowa. W tym domu, spędzając wiele godzin przed Najświętszym Sakramentem, zrozumiała, że Pan nie oczekuje od niej dziel zewnętrznych, lecz pragnie ją upodobnić do Siebie poprzez cierpienie, które przyjęła z poddaniem się woli Bożej, cicho, a nawet pogodnie, z uśmiechem na twarzy; odwracając uwagę od tego, co było jej krzyżem, wypełniając gorliwie powierzone jej obowiązki (haftowanie paramentów liturgicznych, układanie wierszy na prośbę sióstr pracujących wśród dzieci i młodzieży). Nawet w ostatnim stadium choroby, gdy dochodziło do samoistnych złamań kości, na opuchniętej nodze pojawiło się kilkanaście otwartych ran, a ból ogarnął cały organizm, wypełniała wszystkie ćwiczenia duchowne i jak zawsze interesowała się sprawami sióstr, udzielając im rad oraz obiecując żarliwą modlitwę; trwała w nieustannym zjednoczeniu z Bogiem.

Swoje mistyczne przeżycia z lat 1940-45 spisała na polecenie Pana Jezusa w Dzienniku duchowym. Otrzymała szczególne oświecenia dotyczące tajemnicy Trójcy Świętej, Miłosierdzia Bożego, Eucharystii oraz posłannictwo przypomnienia, że odnowa świata może dokonać się tylko przez wierność w wypełnianiu przykazania miłości Boga i bliźniego. Pan Jezus podyktował jej także modlitwę która nazwana została Koronką miłości. Przed śmiercią spełniła życzenie przełożonej generalnej pisząc Autobiografię. Zmarła w opinii świętości, 12 lipca 1945 r. w domu generalnym w Starej Wsi i została pochowana na miejscowym cmentarzu.

Pamięć o świątobliwości życia s. Roberty pozostawała żywa po jej śmierci. Różne osoby zwracały się do niej z prośbą o wstawiennictwo przed Bogiem.

Niepokalana Maryja – tchnie pięknem i nadzieją

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu – my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie (Ef 1,3-6.11-12).

Nie pierwszy raz w życiu obchodzimy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny. Czym dotychczas była dla nas ta uroczystość? Czym jest w tym roku? Czy w tajemnicy Niepokalanej „coś” nas mocniej dotknie, olśni, wzbudzi pobożność i nadzieję, skieruje ku Bogu, pomoże wędrować do Domu Ojca, do udziału w Jego Chwale?

1. Gdy chodzi o formułę dogmatyczną dzisiejszej uroczystości, to w ustach Piusa IX brzmiała ona tak: „Ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmocnego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć” 1.

Potrzebne są duchowo-teologiczne rozważania, by ta formuła „ożyła”, nabrała egzystencjalnego znaczenia. Takich rozważań (w artykułach i traktatach teologicznych) nie brakuje. Najciekawiej jednak i najtrafniej potrafią mówić o tym dusze mistyczne, święci i sama Niepokalana Maryja.

Zważywszy na to, że w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny gromadzimy się na Mszy św. w kaplicy Sióstr Służebniczek Najśw. Maryi Panny Niepokalanie Poczętej – pomyślałem, że dobrze będzie, jeśli na Maryję popatrzymy oczyma siostry Roberty Babiak (1905-1945). Prowadziła ona głębokie życie duchowe i została obdarowana wielkimi łaskami mistycznymi. Jej nadprzyrodzone wizje pozwalają wejrzeć w największe Tajemnice wiary, zadumać się nad ich głębią i zachwycić ich pięknem.

W dzienniczku duchowym s. Roberty (pod datą 8 grudnia, niedziela 1940 r.) znajdujemy opis poruszającej wizji Maryi Niepokalanej:

„Około godziny czwartej nad ranem obudziłam się, jak zwykle, by miłować Boga, co od jakiegoś czasu czyniłam pod wpływem dziwnej konieczności. Tym razem przyszło mi wielkie pragnienie przyjęcia Komunii św… Chcąc niejako zagłuszyć to pragnienie, zaczęłam odmawiać koroneczkę do Najświętszych Ran Pana Jezusa itd. Wówczas nie wiem, jak się to stało, że znalazłam się w rodzinnym domu.

Stałam na podwórzu, gdzie będąc dziewczynką jeszcze, często obserwowałam gwiazdy i tęskniłam za Bogiem. Teraz czyniłam tak samo, tylko całe niebo było zaciągnięte chmurami, odzywały się grzmoty i ukazywały się błyskawice. Potem od strony południowo – wschodniej zaczęło się rozjaśniać, bo tam miało wschodzić słońce. Chmury podniosły się do zenitu, a z tych chmur wychyliła się gwiazda niesłychanej piękności. Widziałam ją całkiem wyraźnie, tylko nie wszystkie promienie i centrum dostrzec nie mogłam. Długość promieni wynosiła około 1 km, a kształt tychże rozszerzał się ku końcowi jak u kotwicy. Promienie miały tło bielusieńkie, na którym były ułożone kamienie wielkości i objętości kielicha używanego do Mszy św. Kamienie leżały jeden od drugiego w oddaleniu około 10 cm. w kwadrat, koloru tęczy, przeważał kolor złoty. Wykończenie promieni sięgało szerokości więcej niżeli 1/2 metra. To, co określam jako kamienie i tło, to przechodzi wszelkie pojęcie i rozum ludzki, nie wiem, jak się o tym wyrazić, to trzeba języka anielskiego, by umiał choć cokolwiek powiedzieć o piękności tej cudownej Gwiazdy. Biło od niej życie, rozkosz, piękno – cud nad cudami, i na tym kończę, bo niepodobna nawet myśleć o tak ślicznej Gwieździe. O Boże, wołałam, patrząc do góry. Jakaż piękna gwiazda, o jaka piękna!.. W tym wołaniu przyszłam do przytomności, lecz nie mogłam zaraz pojąć tych cudów Bożych, bo byłam ogromnie przejęta tym dziwnym widzeniem.

Dopiero po kilku godzinach otrzymałam poznanie każdego szczegółu tyczącego się tej Gwiazdy.

Chmury oznaczały ciemność i niewolę ludzkości w mocy piekła. Grzmoty i błyskawice oznaczały zakon bojaźni. Słońce wskazywało na rychłe przyjście Zbawiciela. Gwiazda oznaczała Maryję, która zniżała się ku Słońcu i ziemi. Białe tło – niewinność. Okrągłe koloru tęczy klejnoty oznaczały łaski i dary Boże, które Maryja przyniosła na ziemię z wieczności.

Wreszcie zakończone stożkowato, jak u kotwicy, promienie, to znak mocy Niepokalanej i to, że na Niej najmniejszy pył grzechu zatrzymać się nie może. Widziałam i zrozumiałam to, że gdyby zebrał wszystkie gwiazdy, jakie błyszczą na firmamencie, to zapełniłyby one zaledwie jeden z tych cudownych promieni. Poznałam więc, że Matka Najświętsza sama jedna więcej chwały Panu Bogu oddaje, aniżeli wszystkie chóry Aniołów i Świętych.

O Boże, dzięki Ci za to, żeś nam dał tak piękną i Niepokalaną Matkę.

A mnie, o Boże Miłosierny, przebacz, że piszę to, czego się nie należy grzesznej, jak ja istocie, nawet pomyśleć, lecz bądź przez każdą literkę, o Panie, uwielbiony, wszak z posłuszeństwa to czynię” 2 (Dz B 78).

Jak wielki podziw dla Niepokalanej ogarnąłby nasze umysły i serca, gdybyśmy osobiście doświadczyli podobnej wizji i poznania? – Tylko bardzo nieliczni otrzymują takie łaski. Ale otrzymują je zapewne dla wszystkich. Możemy założyć, że przy kontemplowaniu takich wizji i rozważaniu wyjaśnień spływają i nas szczególne łaski…

2. W innym dniu (21 listopada 1941, w Ofiarowanie Matki Bożej) s. Roberta pisze tak: „Przed konferencją dał mi Zbawiciel pojąć w sposób niewysłowiony piękność natury ludzkiej w Maryi. Że w chwili zwiastowania czysta Jej miłość ku Bogu doszła tak wysoko, iż dosięgła Słowa Ojca Przedwiecznego. Czyli że – Słowo Syn Boży, widząc naturę Marii tak nieskończenie piękną, zapragnął Sam przyoblec się w podobną naturę, aby w tej piękności mógł być widzialnym od stworzeń rozumnych jako Bóg – Człowiek” (Dz B 383).

Od nieco innej „strony” tak mówi o cnocieczystości Dziewicy Maryi o. Teilhard de Chardin: „Bóg, gdy nadszedł czas, w którym postanowił urzeczywistnić na naszych oczach swoje Wcielenie, musiał najpierw wzbudzić na świecie cnotę, która byłaby zdolna przyciągnąć Go do nas. Potrzeba Mu było Matki, która by Go zrodziła w ludzkim świecie. Cóż wtedy uczynił? Stworzył Dziewicę Maryję, czyli sprawił, że na Ziemi pojawiła się czystość tak wielka, iż w tej przejrzystości mógł się zogniskować i pojawić jako Dziecię” (Środowisko Boże, cz. 3).

3. W końcu to jest najważniejsze, że pośród nas pojawił się Boży Syn jako Dziecię.

Dzięki Jego Czynom i Słowom dowiadujemy się, że i my – podobnie jak Jego Niepokalana Matka – jesteśmy napełnieni wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. My też zostaliśmy w Jezusie wybrani przed założeniem świata do tego, abyśmy byli święci i nieskalani przed obliczem Boga Ojca. Nas też Bóg Ojciec z miłości przeznaczył dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.

Maryja poczęta bez zmazy grzechu pierworodnego odgrywa wyjątkową i wieloraką rolę w kontaktowaniu nas ze Zbawicielem i stawaniu się świętymi i nieskalanymi przed obliczem Boga Ojca (Ef 1,3-6.11-12).

Dogmatyczne nauczanie Kościoła o Niepokalanym Poczęciu Najśw. Maryi Panny tchnie wielką nadzieją. Gertrud von Le Fort (w eseju pt. Niewiasta wieczna) tak ją wyraziła: „Dogmat o Niepokalanej jest objawieniem tego, jakim był człowiek przed swoim upadkiem, ukazuje on nieskalane oblicze stworzenia, ukazuje Boskie podobieństwo w człowieku. Teraz staje się już zrozumiałe owo zawrotne, dotyczące wszystkich ludzi znaczenie dogmatu maryjnego. Skoro bowiem jest Niepokalana czystym podobieństwem Bożym całej ludzkości, to jest Dziewica ze sceny zwiastowania również tej ludzkości Przedstawicielką”.

Zakończmy modlitwą św. Bernarda, wielkiego czciciela Matki Bożej:

„Niech nam będzie wolno, przez Ciebie, Maryjo, iść do Syna; Tyś błogosławiona, bo znalazłaś łaskę, zrodziłaś Życie i stałaś się Matką zbawienia, Niech przez Twoje pośrednictwo przyjmie nas Ten, który przez Ciebie został nam dany.

Twoja Niepokalaność niech Mu wynagrodzi winy naszej grzeszności, a Twoja pokora niech będzie miłą Bogu i wyjedna nam przebaczenie próżności.

Twoja wielka miłość niech pokryje mnóstwo naszych grzechów, a chwalebna Twa płodność niech wyjedna nam obfitość zasług.

O Pani, Pośredniczko i Orędowniczko nasza, pojednaj nas z Twoim Synem, polecaj i przedstawiaj nas Jemu.

Przez łaskę, którą znalazłaś, przez przywilej, na jaki zasłużyłaś, przez Miłosierdzie, które zrodziłaś, spraw, o Błogosławiona, aby Ten, który dzięki Tobie raczył stać się uczestnikiem naszej słabości i nędzy, przez Twoje także wstawiennictwo uczynił nas uczestnikami swej chwały i szczęśliwości”.

o. Krzysztof Osuch SJ

Częstochowa, 7 grudnia 2007 AMDG et BVMH

Źródło : mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl  oraz mateusz.pl

Film zredagowany został na podstawie dziennika duchowego s. Roberty Babiak pt. „W oceanie miłości i miłosierdzia Trójcy Przenajświętszej”. Imprimatur Kuria Metropolitalna w Przemyślu 18 maja 2005

Kliknij w obrazek i oglądaj

Kochajcie miłość

 

 

 

Posted in Film, Objawienia | Otagowane: | 10 Komentarzy »

Marija Pavlovic podrózuje po Włoszech

Posted by Dzieckonmp w dniu 6 grudnia 2012

Marija Pavlovic 1 grudnia w Canazei

Marija Pavlovic 2 grudnia w Varese

 

Posted in Medziugorje | Otagowane: , , | Możliwość komentowania Marija Pavlovic podrózuje po Włoszech została wyłączona