Prośba o pomoc
Posted by Dzieckonmp w dniu 22 września 2013
Kochani czytelnicy. Otrzymałem w ostatnich dniach gorącą prośbę o pomoc. Chcę jednak aby nadsyłane prośby były zweryfikowane. Dlatego proszę o zgłoszenie się chętnych osób z Białegostoku które zechcą zbadać położenie , warunki bytowe osoby proszącej. Jeśli wasze rozeznanie sytuacji potwierdzi konieczność pomocy od razu zrobimy akcję pomocową.
Proszę pisać na maila chęć weryfikacji danych proszącej. Ja w mailu zwrotnym podam bliższe namiary.
Oto list proszącej.
Szcęść Boże,
pisałam, zwracałam się do wielu osób, na wiele stron z wielką prośbą o jakąkolwiek pomoc. Boli mnie to, że nie ma żadnego odezwu. Zaczynam tracić wiarę w sens mojego istnienia, czuję się jak na pustyni.
Jestem 32 letnią kobietą. Mam synka 5 letniego. Całe swoje życie starałam się nieść pomoc ludziom. Pracowałam w organizacjach jako wolontariusz, pomagałam ludziom z szkoły, pracy, rodzinie. W końcu ta chęć pomocy innym mnie bardzo zgubiła. W mojej pracy był bardzo chory kolega. Miał guza w głowie, trudnego do zoperowania. Zgodzili się operować w Warszawie niestety nie za darmo. Potrzebne było 10tyś. Szukaliśmy pomocy. Nie miałam oczywiście takiej sumy bo zarabiałam ok 1tyś zł sama wychowywałam syna. Jak Marek trafił do szpitala i okazało się że operacja potrzebna jak najszybciej, zaczął mnie prosić żebym wzięła pożyczkę. Miałam też swoje zobowiązania, bałam się. Z drugiej strony nie mogłam patrzeć jak cierpi. Prosiłam Boga że jeśli mam mu pomóc to Boże pomóż mi to uczynić. Zaczęliśmy próbować brać na mnie pożyczki. On nie mógł ze względu na niedokończone sprawy sądowe. Miał niby 80tyś na lokatach i nie mógł ich ruszyć. Miała być kwestia 2-3mies jak spłacimy wszystko. Była(jest) to osoba bardzo wierząca, udzielająca się w Kościele. To wszystko sprawiło że uległam uwierzyłam i zaczęłam zbierać te pieniądze. Najpierw Provident potem chwilówka jeden kredyt drugi…. nazbierało się ponad 11tyś. Marek oczywiście na operację pojechał.
Od tego czasu minęło 1,5 roku. Niestety ani nie pomagał mi tego spłacać, ani nie odblokowali niby tych jego lokat. Z mojej pensji nie byłam w stanie tego wszystkiego spłacać. Niestety doszedł w końcu komornik jeden drugi…. W tym miesiącu dostałam wypłaty 611zł z czego automatycznie 300zł zeszło na raty. Załamałam się. Wcześniej prosiłam rodzinę, chrzestną za granicą żeby mi pomogli. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Marek się praktycznie nie odzywa. Napisałam o swojej sytuacji nawet się nie zainteresował, nie próbował w żaden sposób pomóc.
W tej chwili do tego wszystkiego jestem w 2 miesiącu ciąży. Będę musiała wyprowadzić się od rodziców. Jestem załamana. Moi rodzice nie są zamożni tato na emeryturze mama bez emerytury i bez pracy. Modlę się codziennie do Boga żeby mi pomógł albo zabrał mnie z tego świata. To nie życie jak ubrań szukam po śmietnikach i na dzień dzisiejszy zostało mi 13zł na 3 tygodnie. Tyle jest potrzeb. Rozumiem nie każdego jest stać na danie pieniędzy. Może ktoś się boi. Ja rozumiem. Ale moje potrzeby są w tej chwili takie duże że moja głowa już się na nie zrobiła za mała. Ubrania dla syna, ja nie mam butów na jesień-zimę, kurtki. Brzuszek bedzie rósł nie mam ubrań. Dla małego wyprawkę. Dach nad głową. Tysiące rzeczy i ja w tym wszystkim sama. Pisałam do telewizji wszędzie. Nie wiem czy nikt mi nie wierzy czy moja sytuacja jest taka beznadziejna że pętelka na szyję…..
Błagam niech ktoś się w końcu odezwie. Da wiarę, nadzieję, siłę że w końcu będzie lepiej. Boli mnie to wszystko tym bardziej że zawsze wierzyłam że jeśli ja będe pomagać to kiedyś dobro do mnie wróci…. PROSZĘ BŁAGAM o jakikolwiek odzew.
Marta
Komentarze 43 to “Prośba o pomoc”
Sorry, the comment form is closed at this time.
SOS!! said
Dajcie adres lub numer konta tej kobiety.
Aneta said
Każdy sposób napisania listu można podważyć znajdując jakieś wątpliwości i haczyki( ta Pani nie jest politykiem, który dobrze wie ci napisać i jak napisać , żeby otrzymać to, co chce osiągnąć ).
Uważam, ze trzeba osobiście z tą Panią należy porozmawia, aby Jej pomóc. Może oprócz uwikłania w pożyczkę dla przyjaciela jest niezaradna życiowo lub jako samotna matka nie ma czasu chodzić po urzędach w sprawie o pomoc. Sama jestem zdrowa , sprawna i zaradna i doświadczyłam, ze aby załatwić coś w Zusie lub pomocy społecznej trzeba mieć końskie zdrowie, pieniądze na życie ( bo załatwiania tych spraw trwa miesiacami), najlepiej komputer i mail itd . A może pomóc tej Pani pokierować sprawami po porostu bo jak się jest w stresie i z obciążeniami finansowymi to racjonalne myślenie jest wyłączone. Acha i nie osądzajmy tej Pani z kim ma dziecko, jak się prowadzi itd. Jeśli jest w ciąży to nosi nowe życie w sobie i należy Jej pomóc. Ja jestem z W-wy, mogę pomóc mailowo lub telefonicznie.
mama said
Pani Aneto czy pani orientuje się się pani w sprawach prawa.
Aneta said
Nie , nie jestem prawnikiem.
mama said
Rozumiem,pozdrawiam.
Weronika said
Mnie osobiscie slowo „petelka” brzmi jakos niepowaznie, wobec problemow jakie ta Pani nakreslila. Nie pisze co ja laczylo z tym panem, ktory ja naciagnal na pozyczki i czy mial jakakolwiek operacje. Wiele rzeczy przemilczala. Nie chodzi tu oczywiscie o ocene moralna jej zachowania, ale o wiarygodnosc.
Zgadzam sie z Nn, ze osoby najbardziej potrzebujace sa zbyt bezradne albo za bardzo sie wstydza aby prosic innych o pomoc..Z drugiej strony sa i tacy ktorzy wykorzystuja wszystkie mozliwosci, instytucje i sytuacje aby pomoc osiagnac dla siebie nie ogladajac sie wcale na innych, ze w ten sposob pozbawiaja ich pomocy chocby z jednego zrodla.
Nn said
I na marginesie.
Mezczyzni o wiele cześciej daja sie nabrać niz kobiety, ktòre intuicyjnie umieja czesto lepiej ocenić sytuacje.
Uwazajcie wiec, jezeli pomagacie. Sa ludzie zarejestrowani w organizacjach tj. Sprawdzeni, ktòrzy nie chca od Was na wejściu 10tys. Zl..
To z odebraniem sobie zycia Przez ciezarna uwazam za dziwne, bo wtedy dzialaja hormony wyciszajace takie sklonności.
Weronika said
Kobiety potrafia zglupiec jesli bardzo zalezy im na zdobyciu partnera zyciowego , badz tylko kochanka na krotsza mete. Jesli trafia na oszusta biada jej i jej dzieciom. A pozniej placz i zgrzytanie zebami, bo wziela pozyczke pod dom, ktorego dorobila sie z ojcem dzieci, ktory umarl powiedzmy. Kochanek naplutl jej, ze jest bogaty, ale nie moze wziac kasy bo….powiedzmy straci na procentach, albo, ze ….to czy owo… zalezy od inwencji oszusta. Tylko dlaczego pozniej chce przeniesc koszty wlasnej glupoty na innych.?…bo….sie zabije…czy dziecko zabije….
Mysle, ze jesli jest mozliwa weryfikacji to byloby to wskazane.
Nn said
Mialam tu na myśli osoby do ktòrych sie zwracaja proszacy.
Tag Pani zwraca sie do Admina ,ktòry wrazliwy na placz kobiety chce jej pomòc.
Nic tak nie dziala na mezczyzn jak lzy .
Mezczyzna chce być zawsze obrońca i bohaterem.
Sa tysiace ludzi bardzo biednych, ktòrzy Maja liczna dziatwe i moze tam trzeba pomagać.
Oszustòw jest duzo. Wynajduja oni ciagle nowe sposoby , by innym wyciagnac ostatni Grosz z portfela.
Nn said
Smutne jest , ze ludzie boja sie pomagać , ob sadza, ze zostana oszukani.
Ci co potrzebuja najmniejszego wsparcia , czesto wstydza sie swojej biedy.
Mam wrazenie , ze Tag historia nie jest calkiem prawdziwa.
Wiem Co pisze, bo pomagalam.
Adrian said
bez tyt
Gdy nasz człowiek będzie w Watykanie i czarny na szczycie to będzie sygnał , to w tedy wdziejcie nasze mundury niech nasz symbol , odrodzi strach i trwogę . Gdy to się stanie odrodzimy się . Nigdy nie popełniliśmy żadnej zbrodni to wszystko wina polaków , my tylko nadzorowaliśmy to oni mordowali – H . Himmler –
http://moje-riese.blogspot.com/2012/05/bez-tyt.html
Weronika said
Czy interesjesz sie kompleksem Riese ?
Małgosia said
Najpiękniejsza modlitwa to taka, która rozpala płomień miłości, sieje zaufanie i przyjaźń pomiędzy człowiekiem, a Bogiem, która dodaje sił na pokonywanie przeszkód życia.
Za każdym razem, gdy składasz dłonie do modlitwy, myśl o moście, który budujesz, by być bliżej Najlepszego Przyjaciela. On pamięta każdą z waszych rozmów, pamięta płacz żalu, uśmiech wdzięczności, Twoje prośby… Jeśli dobrze się wsłuchasz w ciszę swego serca, usłyszysz Go…
Ewa DM said
Pan redaktor Terlikowski bardzo prosi o naszą modlitwę wobec jutrzejszego wyroku http://www.fronda.pl/blogi/contra-gentiles/bardzo-prosze-o-modlitwe,35379.html
„Jeśli zapadnie kolejny wyrok skazujący za mówienie o aborcji, to może to oznaczać całkiem realne ograniczenie wolności sumienia i wyznania w Polsce.”
Pokręć said
Poza tym 10 tys. na operację mózgu? I to skomplikowaną? Wierzyć mi się nie chce. To szybciej coś w okolicach 50 tys… Za 10 tys. w chirurgii to można przysłowiowe „waciki” sobie kupić…
Ewa DM said
W Białymstoku jest bardzo aktywnie działające Stowarzyszenie Pomocy Rodzinie DROGA prowadzone przez kapłana katolickiego ks. Edwarda Konkola (SVD). http://www.stowarzyszeniedroga.pl/o-nas
A to kilka słów zachęty ze strony stowarzyszenia:
DROGA jest blisko tych, którym niesie wsparcie, nadzieję i restart w życiu.
Realizujemy wiele projektów: dla ubogich, bezdomnych , zagrożonych wykluczeniem społecznym, odrzuconych, uzależnionych, dzieci i dorosłych. Nie rozdajemy jednak ludziom jedynie dóbr materialnych, ale pracujemy nad tym aby uwierzyli w to, że sami umieją sprostać życiu, biorąc los we własne ręce. Nasza działalność charytatywną rozumiemy przede wszystkim jako naukę radzenie sobie w świecie. Zamiast ryby trzeba nauczyć człowieka łowić i dać mu wędkę. To jest prawdziwa pomoc, taką pomoc chcemy szerzyć.
Jeśli wiesz o kimś komu trzeba pomóc
Jeśli jesteś świadkiem krzywdzonego i zaniedbanego dziecka, bądź znasz rodzinę, która jest dysfunkcyjna, ma problemy z alkoholem, jest w niej przemoc i ubóstwo skontaktuj się z nami.
Stowarzyszenie jest powszechnie znane w Białymstoku i w terenie. I zapewne tu znaleźć można pomoc najbardziej odpowiadającą potrzebującym i najlepszą weryfikację potrzeb materialnych i duchowych. Na działalność Stowarzyszenia mogą dokonywać wpłat instytucje i osoby prywatne, tu można również przekazywać dary rzeczowe dla osób ubogich.
Dodatkowo mogę podpowiedzieć, że w mieście istnieje sieć taniej odzieży używanej, gdzie można za nieco większe i całkiem niewielkie pieniądze (np. 2 zł/szt) nabyć potrzebne ubranie, buty…
mama said
Ewo nie wiedziałam że w Białymstoku jest takie stowarzyszenie. Napiszę do nich.
mama said
Kochani mi już niejednokrotnie pomogliście i już mi nawet wstyd prosić o pomoc. Uważam że osoba której udziela się pomocy powinna być sprawdzona. Aczkolwiek nie wiem czy ktoś sprawdzał moją sytuację więc decyzja pomagających należy tylko i wyłącznie do nich. O mnie i moich chorych dzieciach jest sporo informacji w informacji publicznej. Wcześniej podawałam linki nie zdając sobie sprawy że ktoś z tego powodu może śmiać się z moich chorych dzieci. Adminie pozdrawiam Ciebie i całe forum.
anzelmik said
Ta cała opowiastka wygląda na zmyśloną , wygląda jakby pisała ją osoba która za wszelką cene chce od nas wyciągnąć pieniądze kosztem litowania się nad jej życiem.
Za dużo tam jest dość naciąganych frazesów.
Nie wierzę że w Polsce nie robi się operacji by ratować żucie człowieka za darmo , nie wszystko jest płatne.
Warto sprawdzić tą osobę bo wszystko to co napisała jest jakoś naciągane.
Naprawdę nie czuję czytając tego by pisała to osoba naprawdę zagubiona i potrzebująca pomocy.
Pokażcie mi rodziców co wyrzucają córkę bo jest w ciąży…!
mama said
Anzelmik w Polsce są i leki i operacje nie refundowane przez nasz NFZ.
Marti said
to wierutne kłamstwo, że za każdym uzdrowieniem stoi Bóg, często stoi za tym demon, wystawia rachuneczek i trzeba płacić duszą 😦
Marti said
Jako że przeciwnik lubi mieszać i różnymi sposobami zrażać nas do spraw najświętszych, dobrze będzie skierować reflektory na samą sprawę Mszy Świętej. Dobrze będzie zachować roztropny dystans wobec różnych kontekstów środowiskowych i personalnych, oraz wobec drugorzędnych szczegółów, związanych ze Mszą Świętą trydencką. Dobrze będzie także zachować roztropny dystans wobec przemądrzałości tych, którzy wymogi antropocentryzmu, samorealizacji i nowości stawiają ponad wierność Prawdzie. Sapienti sat.
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/
Darek said
Ks. Michał Misiak: Przeżyłem smutne doświadczenie – w jednym z kościołów w Łodzi odbył się obrzęd mianowania nowych radiestetów i bioenergoterapeutów….
Dziś przeżyłem smutne doświadczenie. Ujrzałem zielone światło dla okultyzmu w łonie mojego Kościoła. To rana dla Jezusa. W jednym z kościołów odbył się obrzęd mianowania nowych radiestetów i bioenergoterapeutów.
W czasie kazania padły słowa, że za każdym uzdrowieniem stoi Bóg. A właśnie problem jest w tym, że i demony mogą doprowadzać do polepszenia zdrowia czy cudownego uzdrowienia..
Modlę się o …odwagę i czujność dla naszych przełożonych i o łaskę przylgnięcia do osobowej Prawdy dla tych, którzy ciałem byli dziś na tej Mszy.
Ps. Dziękuję za wasze modlitwy, Duch Święty pomógł mi w rozmowie z kaznodzieją po tej uroczystości i z panem prezesem z pierścieniem Atlantów na złożonych dłoniach… ..Czekam na realizowanie nauczania Franciszka w Kościele łódzkim. Kocham Kościół i współcierpię.
Wcześniej ks. Michał pisał tak:
Szatan się uwiarygadnia przebywając w kościele… Bardzo pilnie proszę o modlitewny szturm do Miłosiernego Boga!!! Za 15 min, o 16.00, w jednym z łódzkich kościołów odbędzie się Msza ze ślubowaniem dla nowicjuszy radiestezji i bioenergoterapii
******************
W Kościele łódzkim temat Związku Bioenergoterapeutów jest tematem tabu. Kilka lat temu pozwolono im i poświęcono sztandar na który ślubują, mają swojego duszpasterza, korzystają z kościołów na swoje ceremonie… Zdecydowałem się na ukazanie… tego zła na facebooku, jako wyraz zwyczajnej pasterskiej walki o dusze, by przez ignorancję wierni nie wchodzili na drogę do piekła.. i jako wyraz mojej bezsilności.. Dzwoniłem do Kurii, rozmawiałem z przełożonymi.. Na spowiedziach furtkowych mamy jako kapłani dziesiątki przypadków zniewoleń i opętań po spotkaniach z bioenergoterapeutami. Oni nie leczą bezosobową energią lecz osobową siłą.. Proszę jeszcze raz o modlitwę i przeczytanie tego świadectwa:
Uwaga! Bioenergoterapia!
Wychodzący po Mszy św. z kościoła Robert dostrzegł za ławkami znieruchomiałą sylwetkę dziewczyny. Z rękami zwieszonymi wzdłuż ciała, przypominała niezręcznie ustawionego manekina o gipsowej zakurzonej twarzy z zastygłym na niej wyrazem czegoś nieokreślonego. Spojrzenie szarych oczu, z których umknął wszelki wyraz, utkwione było w jakimś punkcie nieskończoności. Rozpoznał znajome rysy. Przystanął. Chciał krzyknąć: “Żaneto! Żaneetooo! Uciekaj!” Ale ludzki potok porwał go z sobą; wargi pozostały nieme, a nogi uniosły go dalej…
Zaledwie kilka tygodni wcześniej Robert rozmawiał z Żanetą o swoich wątpliwościach, które zrodziły się już na pierwszych zajęciach kursu bioenergoterapii, prowadzonego przez dwóch wąsaczy w ramach Stowarzyszenia Koegzystencji, Ekologii, Radiestezji i Nauki. Wkrótce okazało się, że tylko nazwa i statut miały związek z ekologią oraz nauką, stanowiąc doskonały parawan dwutorowej działalności. Pierwszy tor – to proceder “uzdrawiania” przynoszący bioenergoterapeutom niezłe zyski, drugi – to oficjalnie prowadzony kurs radiestezji oraz różnych form medycyny niekonwencjonalnej. Niektóre z tych form, jak się po pewnym czasie okazało, miały wiele wspólnego z okultyzmem. Nawet więcej – wszystko. Kolejne zajęcia dostarczały nowych zastrzeżeń wobec czegoś, co wymykało się ludzkiemu poznaniu, a co było jednak nie do zaakceptowania dla człowieka z Odnowy w Duchu Świętym. Kilka osób z grupy modlitewnej (łącznie z ich opiekunem w sutannie) uczestniczyło w tym kursie poznając tajniki wiedzy mającej, jak się później okazało, niewiele wspólnego z Chrystusem. Bioenergoterapeuta – co ciekawe – był jakby poza podejrzeniami; codziennie uczestniczył w porannej Mszy św., ale Robert, który otarł się o ruch New Agę, dostrzegał coraz więcej sprzeczności w pozornie “chrześcijańskiej” działalności wąsaczy i ich “stowarzyszenia”. Podzielił się swoimi wątpliwościami z Żanetą, ostrzegając ją przed nadmierną ufnością wobec “nauczycieli”, ale po tej rozmowie zaczęła go unikać. Wkrótce Robert wziął udział w III Ogólnopolskim Kongresie Odnowy w Duchu Świętym na Jasnej Górze. Ponad sto tysięcy pielgrzymów, spotkanie z o. Ricardo, świadectwo niezwykłych uzdrowień (a zwłaszcza widziany z bliska człowiek, który zostawił swój wózek inwalidzki i zdumiony szedł powoli o własnych siłach, aby złożyć świadectwo wszechmocy Boga), a także modlitwy kapłana nad chorymi – wszystko to wywarło niezatarte wrażenie na Robercie. Zobaczył, jak uzdrawia Jezus Zmartwychwstały. Razem ze wszystkimi wołał: “Jezus żyje!” Po powrocie z Częstochowy odszedł z grupy “terapeutycznej”, Żanetą w niej pozostała. Minął rok od czasu, kiedy japo raz ostatni widział. Aż tu nagle pojawiła się spokojna, radosna, jakże odmieniona. Oto siedzi przed nim i – tego jest zupełnie pewien – dziwny jej letarg jest już czasem bezpowrotnie minionym. Opowiada z przejęciem: “Byłam w Medjugorie i tam Pan mnie dotknął. Zobaczyłam kapłana, który modlił się nad chorym człowiekiem, którego Jezus uzdrowił. Zastanawiałam się, dlaczego tylko modli się nad nim, a nie używa energii, jak znani nam bioenergoterapeuci i wtedy zrozumiałam prawdę. W moim sercu coś zaskoczyło. Pan dał mi zrozumienie, że mam przestać się tym zajmować”. Żanetą po powrocie do kraju rozstała się z bioenergoterapeutami, chociaż nie przyszło jej to łatwo; dwa lata była z tymi ludźmi, subtelnie izolowana od wpływu osób spoza grupy. Nagle została sama z całym bagażem kryzysów i wątpliwości, bez żadnych przyjaźni. “Pewnego dnia jadąc autobusem – kontynuuje relację – poczułam, że mam jechać na rekolekcje. Tam poznałam kapłana, który zaczął mnie prowadzić. Tłumaczył mi, że bioenergoterapia jest złą rzeczą. Z początku jeszcze buntowałam się, nie potrafiłam zaakceptować prawdy, którą mi Bóg ukazywał. Wtedy zaczęły się różne kryzysy, takie mocne uderzenia, że nie potrafiłam tego udźwignąć. Nie tylko napięcia psychiczne, ale występowały jakieś dziwne dreszcze… Modlili się za mnie ludzie z Odnowy w Duchu Świętym”. Leży przede mną list kapucyna, o. Ksawerego, potwierdzający świadectwo Żanety i ubogacający je: “Rozpoczęły się manifestacje Złego Ducha. W czasie modlitwy wstawienniczej Żanetą dusiła się, trzęsła, wykrzywiała twarz. Objawy te nasilały się w momencie używania egzorcyzmu prostego. Było nad nią kilka takich modlitw. Równocześnie nasilała się konfrontacja duchowa…”Po namaszczeniu chorych jakaś nagła choroba przykuła ją do łóżka; temperatura, zawroty głowy, szczególnie złe samopoczucie. Kiedy stan zdrowia trochę się poprawił, poszła do kościoła… i nie mogła wejść do niego.” Nasuwały się różne wątpliwości – mówi Żanetą nie precyzując ich rodzaju. – Odczuwałam również coś takiego, jakbym miała wyjść z ciała i… i chciało mi się wymiotować, i miałam dreszcze. Nie wiedziałam, co się dzieje.” Żanetą mówi z trudem, pokonując jakieś wewnętrzne opory: “Psychicznie nie mogłam tego w ogóle opanować. Było to dla mnie trudne i kiedy weszłam do kościoła, to zaraz coś mnie cofało; moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie wiem. Po prostu trudno mi to określić. Sama byłam zdziwiona, że tak się ze mną dzieje… Jeszcze był taki przypadek, że kiedy chciałam zamoczyć dłoń w wodzie święconej, żeby się przeżegnać, poczułam silny niepokój…””Żaneta – pisze o. Ksawery – nie mogła chodzić na Msze św. Kiedy szła do Komunii, robiło się jej słabo, na “Credo” coś ją dusiło, nie mogła wypowiedzieć imienia Jezusa w takich momentach. Kiedy wzięła przypadkowo do ręki kropidło (metalowe z wodą święconą) doznała duszności…”Relacja o. Ksawerego, który uważnie obserwował Żanetę i badał jej reakcje, powinna skłonić nawet ludzi wiary do głębokich przemyśleń. A przecież były to tylko pewne oznaki, w większości widoczne na zewnątrz, natomiast świat udręki i strachu, niezwykłych doznań, rozpoczynał się kiedy gasły ostatnie promyki dnia. “W nocy chciałam zasnąć – wspomina Żaneta wyciszonym, lecz spokojnym głosem – i… nie mogłam. Nie mogłam spać dlatego, że coś do mnie podchodziło, dotykało mego ciała, jak również słyszałam różne głosy, a także głos bioenergoterapeuty: Dlaczego ty mi to robisz…? Później, po modlitwach wstawienniczych, były takie ataki: Wracaj do domu, to ci nie pomoże. Po co tutaj jesteś, lepiej, żebyś spakowała się i pojechała… Nie mogłam jednak tego zrobić. Czułam, że toczy się we mnie walka, i to taka walka, nad którą nie potrafiłam zapanować, ale wiedziałam też, że jest jeszcze ktoś, kto o mnie walczy”. Oddajmy znowu głos o. Ksaweremu: “Ponieważ ataki się nasilały, a objawy nie ustępowały, czy raczej ustępowały na krótki czas po modlitwie, udałem się z Żaneta do bardziej doświadczonych w tej dziedzinie osób…”Scenerię oczekiwanego starcia za Złym Duchem mogę sobie wyobrazić. W ciszy opustoszałego kościoła, grupa skupionych ludzi z Odnowy w Duchu Świętym, animatorzy, ksiądz. I Żaneta. Niespokojna, lecz ufna, bo zawierzyła Wszechmogącemu. “Gdy wyrzekłam się bioenergoterapii – wspomina skupiona Żaneta – i wszystkich rzeczy z tym związanych, wystąpiły silne dreszcze, a nawet zaczęło mną rzucać. Po pewnym czasie straciłam przytomność, ale byłam świadoma, że Jezus przychodzi, że dotyka mnie zamykając otwarte czakrany i przerywając wszystko, co było związane z bioenergoterapią. Kiedy odzyskałam świadomość, czułam, że Jezus jest ze mną, ponieważ ogarnął mnie wielki spokój i pamiętam, że nie chciało mi się nic robić; po prostu leżałam na podłodze i chciałam tak leżeć. Było dla mnie niewytłumaczalne, że Pan przyszedł i dotknął mojego serca, że uwolnił mnie od tej zmory”. Żaneta mówi coraz szybciej, jakby obrazy tłoczyły się w jej pamięci. “No i wtedy dostałam do ręki Pismo święte i powiedziano mi, że nigdzie indziej prawdy nie znajdę, że mam się kierować Pismem świętym. To było takie zakończenie i chciałam Panu podziękować za to, co dla mnie zrobił, ponieważ wiem teraz, że On jest Prawdą i uwalnia każdego człowieka, który tego chce, który chce przyjąć Jezusa”. Można byłoby spuentować ten krótki reportaż mówiąc o miłosierdziu Chrystusa. Można byłoby pogratulować tej młodej kobiecie przyszłej drogi; pragnie bowiem poświęcić się ewangelizacji… Można byłoby, gdyby nie fakt, że Żaneta to zaledwie jedna z setek tysięcy zagrożonych osób. To zagrożenie w chwili obecnej jest rzeczywistością potęgującą się – dosłownie – z każdym dniem. Bioenergoterapeuci, o których mowa, znakomicie prosperują rozbudowując swoje punkty usługowe. Robert dalej widuje ich w kościele, jeżdżą nawet do Medjugorie, buszują po różnych placówkach usługowych, Urzędzie Miejskim…Nikt z rozmówców Roberta nie wierzy, że kontakt z energią “uzdrawiaczy” może być groźny. Ostatni fragment listu o. Ksawerego wyjawia, że Żaneta wpadła w niewidoczne i misternie tkane sidła, a pętla uzależnienia zaciskała się coraz mocniej na niej fizycznie i psychicznie. Czy oddziaływał na jej świadomość i podświadomość dobrodusznie wyglądający przywódca sekty? Jakie znaczenie miały takie drobiazgi, jak hipnoza, akupresura, bioenergoterapia, naenergetyzowana żywność, joga, otwarte (na Złe Duchy) czakrany…? Rok temu było w Polsce ponad pięć tysięcy bioenergoterapeutów. Dziś jest pięćdziesiąt tysięcy, a z każdym miesiącem przybywa ich coraz więcej. Organizowane są tygodniowe kursy, po których otrzymuje się dyplom terapeuty, przepraszam: “bioenergoterapeuty”. Mam ulotkę przyniesioną przez żonę z supersamu (setki ludzi ją dostawało!). Ulotka jest tak spreparowana, że gdybym nie znał historii Żanety, pewnie podskoczyłbym z radości; po TYGODNIU kursu będę leczył raki i kręgosłupy, i rozum, i wszystko inne. Będę pomagał ludziom! Wszystkim, którzy się zgłoszą i dadzą stówę albo dwie. Nie dajmy się zwariować… Nikt nie prowadzi statystyk, ilu ludzi, którzy przeszli przez ręce “uzdrowicieli”, zapada potem na znacznie cięższe komplikacje, lub… staje się pensjonariuszami zakładów psychiatrycznych. Ten połów naiwnych na wielką skalę dopiero się w Polsce rozpoczyna. Jeśli kiedykolwiek zechcemy skorzystać z usług “uzdrawiaczy” przeróżnego pochodzenia lub rozpocząć kurs bioenergoterapii, wspomnijmy na świadectwo Żanety i wielu innych. Są bowiem energie, o których nic nie wiemy, są też fałszywi prorocy, którym nadmiernie ufamy, a których nawet krótkotrwałe oddziaływanie na nasz organizm i specjalna “obróbka” mózgu powoduje tak wielkie zniewolenie, że żadne światło Prawdy nie dociera już później do świadomości. W straszliwej zawierusze zła, przewalającego się przez nasz kraj, trzymajmy się oburącz Pana Jezusa, abyśmy nie stracili Go nigdy z oczu serca. Tylko On jest prawdziwym Panem, Mistrzem, Zbawicielem.
Ryszard Jęczalik Publikacja za zgodą redakcji
nr 5-8/1999 – http://adonai.pl/zagrozenia/?id=19
[nie promujemy złych stron …..admin]
Za: https://www.facebook.com/profile.php?id=1680768697&hc_location=stream
H.Z. said
Chetnie wysle paczke, ale musze miec adres.H.z.
malgosia said
Witam, poproszę o numer telefonu do Pani, i jeszcze jedno pytanie, skąd Pani jest.
KRYSTYNA said
z Białegostoku
robert6419 said
Krystyna
Czy ty sobie jaja robisz?
Z Białegostoku ? To było bardzo pomocne !
Czytelnik said
Nie pisałaś nic o mężu, czy on istnieje ?
Tomasz said
Ta pani chyba wiąże się z niewłaściwymi mężczyznami. Ale co z alimentami?? Co z zasiłkiem na samotnie wychowującą?? Co z zasiłkiem dla ubogich?? Wbrew pozorom taka osoba może otrzymać finansową pomoc od państwa czy miasta.
kooool said
Dusza osoby, która to napisała na pewno woła o pomoc, bo jej potrzebuje.
Zaczyna miło, stawia siebie w najlepszym świetle.
Bardzo wierząca i zbierała pieniądze w instytucjach o wysokim procencie?
Będąc od 1,5 roku w długach, „do tego wszystkiego” zaszła w ciążę? Z Kim?
Co jakiś czas dostaję takie czy podobne @ o pomoc. Czy to nie jest jakiś sposób dziś na życie?
Proponuję poznać wpierw osobiście prawdziwe świadectwo życia i szczegóły tej opowieści.
Dzieckonmp said
Tak własnie zrobiłem. Nie chcę aby czytelnicy wpłacali na pierwszy lepszy apel.
Marti said
zwracasz uwagę na ważne rzeczy. trzeba być uważnym, list jest lekko natarczywy, roszczeniowy nawet. To niestety nie przemawia za jego autentycznością. Do tego szantaż psychologiczny, pętelka na szyję, nie podoba mi się to, proponuję modlitwy za tą osobę i zbadanie sprawy.
Pokręć said
Znam przykład. Rodzina, ojciec – lump i alkoholik, tyle dobrego, że nie bije. Matka – leń. TAK. Leń, jej córki już panny (z dziećmi, a jakże) i takie same robotne. Całe życie na socjalu i pomocy rodziny. A jak rodzina się zbuntowała i nie chciała pomagać, bo raz, drugi przyjechała i zobaczyła obejście zarośnięte, zagracone do niemożliwości, nędza, brud, smród i ubóstwo, hektar ziemi leży odłogiem a pannice z wymalowanym pazurami tylko w komórkach esemesy piszą, to człowieka może szlag trafić.
Przecież to ma zdrowie i siłę, żeby choć ziemniaki posadzić a jesienią pozbierać! Żeby mieć hektar ziemi odłogiem, być zdrowym i do ludzi po pieniądze na jedzenie chodzić – ZGROZA! Zwłaszcza, że ludzie są chętni pomóc, przyjechać ciągnikiem, zorać ten zagonek, zabronować, przygotować, tylko się przespacerować i co stopę wetknąć pod sznurek ziemniaka a jesienią motyką wykopać i pozbierać. Kilka dni pracy rodziny a ziemniaki na cały rok. Kury mogliby hodować – jajka by były, rodzina by pomogła, ziarna tym kurom dała, gdyby widac było tam jakąkolwiek chęć do pracy! Choćby do posprzątania obejścia! Jakby to pracowało wokół siebie choć przez 2 godziny dziennie… Ale NIE
I jak to potrafi przed ludźmi rodzinę posądzać o bezduszność i brak serca!
I tylko tych małych dzieci żal. Co one winne, że przyszły na świat w takiej patologii?
Normalnie jestem przeciwko przymusowej sterylizacji, ale jak słucham opowieści znajomych o tym przypadku, to nie wiem, co o tym myśleć.
Postawić przed ludźmi ultimatum: zero jakiejkolwiek pomocy, dopóki ten hektar ziemi nie będzie uprawiony. Jak zbierzecie worek ziemniaków i wam braknie, to drugi worek wam damy. Ale na nic innego nie liczcie.
Pomagać ludziom można tylko na tyle, na ile im to POMOŻE, ale nie zaszkodzi.
A co do wpisu głównego – ta historia chyba jest szczera. Bo ktoś musiałby być niesamowicie wyrachowany, żeby tak mistrzowsko przyznawać się do naiwności między wierszami. Tej kobiecie pomóc może tylko ktoś mądry, kto spowoduje, że kobieta zacznie odróżniać naiwność od miłości i dobroczynności.
Bo wyjdzie na prostą i znowu jej serce zmięknie…
Mówią, żeby pieniąðz się w dłoni 3 razy spocił, zanim wyląduje w czapce żebraka.
A mój ojciec od zawsze mówił, że kto ma miękkie serce, ten musi mieć twardą d…
Zasada nr 1: własne dzieci są zawsze ważniejsze niż życie kogoś obcego, nawet własnego krewnego. Trzeba z dawaniem komuś na operację bardzo uważać, jeśli to ma grozić egzystencji własnej rodziny.
Zasada nr 2: jak masz dać komuś na operację i pożyczać na ten cel pieniądze – to niech chory sam je pożyczy. I nie ma ew. żyrowania (bo to to samo, co wzięcie kredytu), pomagać możesz tylko tym, co w danej chwili masz, nie tym, czego nie masz.
cox said
@Pokręć- Na mnie taka sytuacja którą opisałeś działa jak czerwona płachta na byka.
Piotr2 said
@Pokręć z 14.51
Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce
pracować, niech też nie je! (2Tes.3,10)
ps.sorki, że piszę przy adresacie godzinę ale piszę na telefonie i często wyrzuca mój wpis nie w tym miejscu co trzeba.
Króluj nam Chryste.
Perła said
Widać Tomaszu że nie masz pojęcia jak działa pomoc społeczna. Na dziecko zasiłek rodzinny wynosi 74 zl w miesiącu. Można się też starać o jednorazową zapomogę raz do roku i jest ona wypłacana w kwocie nie większej niż 400 zł.
kasia1 said
kto dostanie taką pożyczkę przy zarobku 1000zł?.A z kim to dziecko?Dziwne.
Perła said
przecież napisała że zaciągnęła kredyt w Providencie potem w chwilówce, tam nie sprawdzają dochodu ani zdolności kredytowej. Nie mówię, że nie należy sprawdzić tej historii, ale takie zdarzenia maja miejsce a na państwo nie można liczyć.
Tomasz said
Niepotrzebna ta agresja. Tej pani jeśli alimentów nie dostaje przysługuje jeszcze minimum 170 zł. Niebawem dostanie 2000 za urodzenie dziecka i kolejne 400 za każdy miesiąc opieki. Poza tym z tego co pisze to pracuje a wiec przysługuje jej roczny urlop macierzyński. Pewnie to mało ale w Polsce jest niewielu ludzi którzy uważają że ich dochody nie są małe.
Perła said
Ja oczywiście popieram apel o dokładne zbadanie sytuacji tej pani, ale proszę nie zakładajcie z góry jej złych intencji.
Marti said
huraaaaaaa
Włoska edycja czasopisma „Vanity Fair” uznała papieża za człowieka roku.
Magazyn poświęcił Franciszkowi swoją lipcową okładkę. W uzasadnieniu napisano: „Pierwsze 100 dni jego pontyfikatu wzniosło go na szczyt listy światowych przywódców, którzy tworzą historię”. I dodano: „Rewolucja jest kontynuowana”.
O komentarz w sprawie przyznania papieżowi prestiżowego tytułu poproszono znane postacie – między innymi śpiewaka operowego Andreę Bocellego i brytyjskiego piosenkarza, Eltona Johna, który od lat żyje ze swoim partnerem w związku homoseksualnym.
Przypomnijmy, że Andrea Bocelli stracił wzrok w wypadku, gdy miał 12 lat. Twierdzi jednak, że gdy tylko usłyszał pierwsze słowa Franciszka, jego oczy wypełniły się łzami.
– Papież Franciszek wszedł do mojego serca. Podbił je swoją szczerą pokorą, rozbrajającą siłą swojej wiary, wszystkim, czego doświadczył, a co oświetla jego słowa i zmiękcza ton jego głosu. Papież Franciszek jest prawdziwym darem od Boga dla Kościoła, który był torturowany i dławiony przez siły złego – powiedział Bocelli.
Elton John tak skomentował decyzję „Vanity Fair”:
„Papież Franciszek to najlepsze wieści dla Kościoła katolickiego od wieków. Ten człowiek sprawił, że ludzie powrócili do nauczań Chrystusa. Osoby takie jak ja, które nie są katolikami, powstają, by oklaskiwać pokorę każdego jego gestu. Franciszek jest cudem pokory w czasach próżności”.
„Mam nadzieję, że uda mu się dotrzeć ze swoim przesłaniem jeszcze dalej – do tych, którzy są w społeczeństwie marginalizowani, do społeczności, które desperacko potrzebują jego miłości. Myślę na przykład o homoseksualistach” – dodał.
„Vanity Fair” to czasopismo poświęcone kulturze, polityce, życiu gwiazd i modzie. Jego nazwę tłumaczy się jako „targowisko próżności”.
Dzieckonmp said
Dlatego napisałem aby zgłosił sie ktoś z Białegostoku i pomógł poprzez sprawdzenie faktycznego stanu rzeczy
Marti said
trzeba dokładnie sprawdzić, w ciemno nie wysyłać paczek.
teraz dużo jest ludzi nieuczciwych, ale i wieku naprawdę potrzebujących.