Największa prorokini XX wieku
Misja Siostry Łucji
Pytamy: Dlaczego żyła tak długo? I ze zdumieniem uświadamiamy sobie, że jej misja trwała pełne 90 lat, bo tyle czasu dzieli pierwsze objawienie Anioła od ostatniego, które miało miejsce 13 lutego 2005 r., w dniu śmierci Siostry Łucji. Bóg dał jej 90 lat na wypełnienie zleconego jej zadania. Jakiego?
Łucja de Jesus Maria dos Santos, siódme dziecko Antonia dos Santos i Marii Rosy, przyszła na świat 22 marca 1907 r. w maleńkiej, liczącej trzydzieści trzy domy osadzie Aljustrel w Portugalii. Była to jedna z wiosek, które obejmowała parafia fatimska. Wokół rozpościerały się gaje oliwne i skaliste pastwiska, umiejscowione na niewielkich wzgórzach. Między nimi znajdowały się mniejsze i większe doliny, z których jedną nazywano „Cova da Iria” – Dolina Pokoju. Właśnie to miejsce wybrało Niebo, by przekazać światu niezwykłe przesłanie, które niektórzy określają mianem „najważniejszego objawienia XX w.”. Orędzie zostało przekazane trojgu dzieciom, z których rola Łucji była od samego początku najbardziej istotna. Dziecko rodziny Santos jako pierwsze ujrzało postać Anioła poruszającego się nad lasem w 1915 r. Było to dwa lata przed objawieniami w Fatimie. Wówczas przy Łucji nie było ani Hiacynty, ani Franciszka Marto – jej kuzynów, a jednocześnie najserdeczniejszych przyjaciół. Były trzy koleżanki: Teresa Matias, Maria Rosa Matias i Maria Justyna z wioski Casa Vehla, które chyba z powodu ujawnionej plotkarskiej natury (rozpowiadały wszędzie o widzeniach i chełpiły się, że widzą coś, czego nie widzą inni) nie zostały dopuszczone przez Boga do dalszych objawień. Na ich miejscu Pan postawił Hiacyntę i Franciszka, dziś błogosławionych. To oni rok później uczestniczyli wraz z Łucją w preludiach Anioła Pokoju, który przygotowywał dzieci duchowo do spotkania z Królową Nieba
Od początku mała Łucja była najważniejszym uczestnikiem objawień. Przewodziła zabawom, w naturalny sposób przejęła też inicjatywę w spotkaniach z Gośćmi z nieba. Ale musiało się to zgadzać z planami Bożej Opatrzności, skoro natychmiast zarysowały się wyraźne różnice w relacjach dzieci do Wysłanników Boga, Anioła i Matki Bożej. Najmłodsza, Hiacynta, widziała Maryję i słyszała, co mówi Matka Najświętsza, ale nie rozumiała do końca znaczenia słów. Franciszek tylko widział Matkę Bożą, ale Jej nie słyszał; potem wypytywał kuzynkę i siostrę o to, co powiedziała Piękna Pani. Jedynie Łucja widziała, słyszała i rozumiała, więcej – rozmawiała z Maryją: zadawała pytania, odpowiadała w imieniu wszystkich, kierowała prośby. Bóg uczynił ją głównym powiernikiem orędzia – to ona relacjonowała ludziom treść kolejnych objawień.
Bóg uczynił ją najważniejszym świadkiem, więcej, zlecił jej misję wykraczającą daleko w czasie poza okres wyznaczony przez fatimskie spotkania z Maryją. Już w drugiej rozmowie z Matką Najświętszą padają słowa mówiące o różnym przeznaczeniu Łucji, Franciszka i Hiacynty. Rodzeństwo Marto Matka Boża obiecała wkrótce zabrać do nieba; umrą „niedługo”: Franciszek w 1919, Hiacynta w 1920 r. z powodu powikłań po grypie. Inaczej miało być z Łucją. Zgodnie z zapowiedzią Matki Najświętszej wizjonerka miała „pozostać na ziemi jakiś czas”. Otrzymała z nieba misję: „Jezus chce posłużyć się tobą, abym była bardziej znana i miłowana. Chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”.
Oto dwa zadania, których wypełnienie miało zająć Łucji „jakiś czas”. Ostatecznie jej misja trwała 90 lat! Jest to najdłuższa misja wizjonera w dziejach Kościoła. Nikt wcześniej nie żył tyle po otrzymanych objawieniach! Więcej, żaden wybraniec, który miał szczęście spotkać w życiu Matkę Najświętszą, nie dostąpił tej łaski, że główne objawienia otwierały lawinę następnych, trwających przez wszystkie lata życia, aż po to ostatnie objawienie – spotkanie z Maryją Patronką Dobrej Śmierci.
Życie Łucji było Bogu bardzo potrzebne. Jej zadanie było w planach Bożych niezwykle ważne, decydujące o losach milionów ludzi XX, ale nie tylko XX stulecia. Za jej pośrednictwem Bóg chciał zmienić tor współczesnej historii świata, wpłynąć też na losy następnych pokoleń. Bo choć po objawieniach fatimskich Matka Boża wiele jeszcze razy zstępowała na świat, to jednak wszystkie Jej orędzia i przesłania są tłumaczeniem i uszczegóławianiem Fatimy.
Przyjrzyjmy się chwilę elementom tej misji.
W dniu 13 czerwca 1917 r. Matka Najświętsza zasygnalizowała Łucji zadanie, dla jakiego ma pozostać na ziemi „przez jakiś czas”. Jej misja miała być podwójna, ponieważ padają dwa różne zdania. Maryja mówi najpierw: „Jezus chce, bym była lepiej znana i miłowana”. Po chwili dodaje: „Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”.
Sprawić, by Maryja była bardziej „znana i miłowana”, to misja o fundamentalnym znaczeniu: dla naszego życia i dla losów świata.
Dlaczego? Dla nas, bo kiedy zaczniemy Ją lepiej poznawać i miłować, w naszych sercach zrodzi się duchowe pragnienie bycia z Maryją. Będzie nas ono wciągało coraz głębiej w zjednoczenie z Maryją, aż każdy z nas stanie się Jej dzieckiem i Jej zwierciadłem. Sami o tym nie wiedząc, otworzymy się na tak wielkie morze łask, że jak Maryja będziemy mogli stać się ich pośrednikiem dla innych.
Dla świata, bo ten stanie się lepszy, gdyż czciciele Matki Bożej zaczną lepiej wypełniać wszystkie Jej prośby, od których – jak czytamy w fatimskim orędziu – zależne są dzieje ludzkości. Modlitwa różańcowa będzie doskonalsza, zawierzenie pełniejsze, pokuta i ofiary bardziej świadome i bezinteresowne, nabożeństwo pierwszych sobót powszechne i odprawiane gorliwie. Bez poznania bowiem Maryi i Jej pokochania nie sposób oddawać Jej prawdziwej czci i (na ile może uczynić to człowiek) doskonale wypełniać wszystkie Jej życzenia, pragnienia, żądania. A jak zapewnia Niebo, prawdziwe nabożeństwo do Maryi otwiera dla świata nieskończone skarbnice łask.
„Bardziej znana i miłowana”. Ta fatimska prośba jest kluczem do nowego, lepszego świata i nie jest to przesadą. Łucja podejmowała w swym życiu wiele najrozmaitszych inicjatyw, by ludzie lepiej poznali Maryję i bardziej Ją pokochali. Wystarczy zajrzeć w tomy jej korespondencji, by przekonać się, jak wiele uwagi poświęca temu zadaniu.
Dodajmy, że sama Łucja starała się przez całe życie jak najlepiej poznać prawdę o Matce Bożej i zgłębić Jej tajemnicę. O tym, jak głęboko potrafiła wniknąć w tajemnicę Maryi, świadczy niewielki rozdział w ostatnim dziele, które wyszło spod jej pióra, w „Apelach orędzia fatimskiego”. Wśród dwudziestu wezwań fatimskich, jakie stara się przybliżyć czytelnikom, w samym środku znalazło się „Wezwanie do nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi” – rozdział inny niż wszystkie pozostałe, pisany tak mistycznym językiem, że aż nieczytelny. Widać, jak doskonale – w tej ograniczonej pełni, która jest dostępna dla człowieka żyjącego na ziemi – poznała Łucja Maryję i jak bardzo Ją umiłowała.
Słusznie w jednym z ostatnich wywiadów ks. Mirosław Drozdek zwrócił uwagę na niemożność zgłębienia orędzia fatimskiego przez tych, którzy przykładają do niego nie wiarę, ale szkiełko i oko. Podobnie jest z poznaniem życia i osoby Matki Najświętszej: kto Jej nie kocha, nie przedrze się przez mur odgradzający świat od Jej wnętrza. A właściwie należałoby powiedzieć inaczej: kto Jej nie kocha, ten ma w sobie mur, który nie pozwala mu wyjść z siebie, by wejść w serce Matki Bożej. Koniunkcja, jaką Maryja złączyła w Fatimie poznanie i miłość, jest nierozerwalna. Kto chce poznać, musi zacząć kochać, a kto kocha, musi pragnąć poznawać pełniej i pełniej. Nie trzeba dodawać, że jest to wskazówka nie tylko dla teologów…
W „Apelach orędzia fatimskiego” Siostra Łucja przepowiada, że podjęcie przez ludzi tego Maryjnego wezwania zaowocuje pojawieniem się „nowego pokolenia”, które „zatriumfuje w walce z pokoleniem szatańskim, miażdżąc mu głowę”. Możemy powiedzieć, że owocem poznania i umiłowania Maryi będzie odkrycie tajemnicy Jej Niepokalanego Serca, które jest pewną drogą do życia wiecznego. Możemy dodać, że pierwszym członkiem tego nowego pokolenia była sama Siostra Łucja. Dołączamy do niej i wraz z nią „tworzymy orszak nowego pokolenia stworzonego przez Boga, czerpiąc życie nadprzyrodzone z tego samego źródła rodzicielskiego, z Serca Maryi”. Stajemy się potomstwem „przeznaczonym przez Boga do zmiażdżenia głowy węża piekielnego”.
Oto pierwsza misja Łucji: ma sprawić, że Maryja będzie bardziej znana i miłowana, przez co pojawi się na świecie pokolenie ludzi oddanych Niepokalanemu Sercu Maryi, które pokona zło! Słyszymy w Fatimie, że Bóg chce dać światu czas pokoju, ale nie stanie się to za sprawą bezpośredniej interwencji z nieba. Pan chce to uczynić naszymi rękami! Tak jak Matka Boża mówiła do Łucji, że „Jezus chce posłużyć się tobą…”, tak jest i z nami. „Jezus chce posłużyć się nami”, by na świecie zapanował Jego ład.
Jeszcze nie przebrzmiały słowa o poznaniu i pokochaniu Maryi, a już do uszu Łucji dochodzi następne zdanie mówiące o jej misji. Matka Najświętsza dodaje: „Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”.
Każdy, kto choć trochę zna historię pobożności maryjnej, zdziwiony pokręci głową. Przecież kult Serca Maryi znany był od wieków, a w latach, na które przypadały objawienia w Fatimie, nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi nie tylko istniało, ale było bardzo popularne. Matka Najświętsza zdaje się mówić o jakimś nowym nabożeństwie, przed którym ma ustąpić jego dotychczasowa forma.
O Niepokalanym Sercu Maryi Biblia mówi zaledwie szeptem, ale już w pierwszych wiekach Kościół zaczął zwracać baczną uwagę na Jego rolę w dziejach zbawienia. W średniowieczu Przeczyste Serce Maryi zaczyna być czymś ważnym. Wciąż jeszcze pojawia się tylko w formach prywatnych kultu, ale już staje się motorem świętości. Wiąże się z wielkimi świętymi i wielkimi postaciami w historii Kościoła. Są wśród nich: św. Mechtylda z Hackerborn, św. Gertruda z Hefty, św. Brygida Szwedzka, św. Bernardyn ze Sieny. Ich duchowość znalazła swój szczyt w fenomenie mistycznym zwanym „wymianą serc”. Jedna z najstarszych próśb o wymianę serc brzmiała następująco: „O przedziwna Matko, zamiast mojego grzesznego serca umieść swoje Przeczyste Serce, ażeby mógł we mnie działać Duch Święty, i aby wzrastał we mnie Twój Boski Syn”. A potem, w XVIII w. pojawił się św. Jan Eudes i rozpoczął starania o oficjalne uznanie przez Kościół kultu Serca Maryi. Przekonywał: „Jej Serce jest początkiem wszystkiego, co szlachetne, bogate i cenne we wszystkich duszach, które tworzą Kościół powszechny w niebie i na ziemi”. Po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu (1854 r.) zaczęto mówić wprost o „nabożeństwie do Niepokalanego Serca Maryi”. Powstawały zakony związane z kultem Niepokalanego Serca Maryi, propagowano poświęcenie temu Sercu parafii, diecezji i całych narodów. Od 1807 r. czyniono to z oficjalnym poparciem Kościoła. Istniały już zatwierdzone formuły poświęcenia, a samemu aktowi nadano szczególne odpusty. W 1864 r. o poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi całego świata prosiło wielu biskupów. W latach 1908-1914 liczne wielkie kongresy narodowe maryjne inspirowały petycje o publiczny akt poświęcenia Sercu Maryi, podobny do aktu dokonanego przez Leona XIII, a skierowanego do Serca Jezusa. Bez wątpienia w dzieciństwie Łucji jednym z najpopularniejszych nabożeństw było nabożeństwo piętnastu pierwszych sobót miesiąca…
A Maryja ogłasza w Fatimie, że chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do swego Niepokalanego Serca! Dziwne, ale nie możemy tego kwestionować. Pozostaje pytanie, jakie nabożeństwo miała rozpowszechnić na świecie Łucja i czym różni się ono od dotychczas obowiązującego w Kościele.
Jest nim poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi, ale dokonane przez Papieża, w dodatku kolegialnie, czyli w duchowej łączności ze wszystkimi biskupami świata. Akt ten jest ukierunkowany w stronę pierwszego w historii państwa formalnie ateistycznego – Rosji. Ma on uniemożliwić ekspansję komunizmu na cały świat. Tym samym pobożność maryjna otrzymuje wymiar polityczny!
Zdawało się, że misja Łucji, mającej przekonać Ojca Świętego do dokonania takiego aktu, jest po ludzku niemożliwa do zrealizowania. Ale drugi wymiar nowej postaci nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi okazał się jeszcze trudniejszy. Mowa o nabożeństwie pierwszych sobót – nie piętnastu, lecz pięciu – nabożeństwie będącym zaproszeniem do życia duchowego na bazie regularnej spowiedzi i do kontemplacji. Podczas gdy wizjonerce udało się przekonać do aktu zawierzenia Rosji już Piusa XII, i on sam i jego następcy próbowali dokonać aktu spełniającego wszystkie warunki postawione w Fatimie, to nabożeństwo pierwszych sobót wciąż napotyka na przeszkody. Fatimski akt poświęcenia został wypowiedziany w sposób ważny w 1984 r. przez Ojca Świętego Jana Pawła II i zaowocował wielkimi łaskami (m.in. rozpad Związku Sowieckiego), druga prośba Maryi – ustanowienie nabożeństwa pierwszych sobót – wciąż jest niewypełniona. Tym samym w depozycie nieba wiele łask czeka chwili, gdy będzie można udzielić je światu…
Kiedy Siostra Łucja jeszcze żyła, panowało powszechne przekonanie, że karmelitańska zakonnica nie umrze do dnia, w którym wszystkie życzenia Matki Bożej Fatimskiej zostaną spełnione. Dopóki nabożeństwo pierwszych sobót jest zatwierdzone przez zaledwie trzy Episkopaty (wśród nich od 1946 r. jest Polska), dopóty Siostra Łucja będzie wśród nas! Ale odeszła jakby przed czasem. Pozostaje pytanie, dlaczego…
—————————–
Upomnienia, ostrzeżenia, apele Siostry Łucji
„Wszystko idzie na opak… Cnota jest ścigana, występek sławiony, prawdy nie ma, kłamstwo ma trzy języki… księgi są bez mędrców, a mędrcy bez ksiąg… Zwierzęta udają ludzi, a ludzie zwierzęta”. Te słowa, napisane w wiekach średnich, są jak proroctwo, które wypełnia się w naszych czasach. Można by uczynić je mottem obfitej korespondencji Siostry Łucji, która począwszy od lat 30. XX wieku nie przestawała upominać świata, że droga wybrana dziś przez ludzkość prowadzi ku zagładzie.
Nie trzeba być teologiem, by dostrzec, jak bardzo świat współczesny odszedł od Boga; więcej, jak bardzo pewne środowiska zabiegają o to, aby zepchnąć Boga na margines naszego życia. Wiele wskazuje na to, że rzeczywiście działa w świecie jakiś „system” będący wrogiem naszego zbawienia. Jeśli on istnieje, to chce zniszczyć to, co dla człowieka najważniejsze – usunąć z jego życia drogę do nieba! Czy Siostra Łucja – wizjonerka i misjonarka Fatimy – mogła patrzeć obojętnie, jak zamyka się ludziom drogę do życia wiecznego? Nie, nie mogła. Z polecenia Jezusa i Jego Matki sięga po pióro…
„Pan Jezus nadal przekazuje swoje słowa mej duszy” – pisała 1 grudnia 1940 r. Dlatego nie wystarczy zapoznać się z treścią objawień w 1917 r. w Fatimie. Powinniśmy przyjrzeć się temu, co ze swej klasztornej celi Siostra Łucja przekazywała światu. Jej korespondencja była ogromna, a pozostawione przez nią zapiski tak liczne, że to, co znamy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej… Poznajmy apele Siostry Łucji skierowane do jej umiłowanej ojczyzny, a zobaczymy, do jakiego stopnia odnoszą się one także do jej „drugiej ojczyzny” – Polski.
„Mamy powody do obaw”
Siostra Łucja surowo ocenia swój naród: „Patrząc na nas w ogólności, mając na uwadze nasz kraj jako całość, mamy wszelkie powody do obaw. Czy przestaliśmy obrażać Boga? Czy zamiast grzesznego życia, jakie dotychczas prowadziliśmy, rozpoczęliśmy życie pokuty, której domaga się prawdziwe zadośćuczynienie? Czy modlimy się z pokorą, skruchą i wytrwałością? Małe grupy tak. Większość, jako całość, nie. Widząc to wszystko, mamy powody do obaw” (list z 19 października 1943 r.).
Jakie grzechy są najpoważniejsze? Łucja wymienia najpierw grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu: „Starajmy się wyrugować grzech nieczystości, musimy rozważnie podjąć wszelkie kroki, jakie mamy do dyspozycji, by położyć mu kres…”. Ale nie mniej wołają o pomstę do nieba grzechy przeciw bliźnim: „Niesprawiedliwość, brak miłosierdzia wobec biednych, wdów i sierot, ludzi prostych i bezradnych tysiąc razy cięższe i obraźliwe w oczach Boga. Ale nikt na to nie baczy…” (list z 1961 r.).
Apele wizjonerki sprawiły, że w 1967 r. podczas poświęcenia Matce Bożej zarządów miast portugalskich ludzie wyznali swoje narodowe grzechy: „Łamie się prawa, nadużywa władzy. Rodzina jest rozbijana, lekceważy się przełożonych, unika się odpowiedzialności, depcze się ludzi prawa, bogaci roztrwaniają majątki, zapomniano o ubogich i pokornych. Nęka się sprawiedliwych, gorszy niewinnych. Zatracono Boski i wieczny sens tego, co ludzkie, ograniczono życie do zajmowania się rzeczami tego świata, odsuwając na bok odkupienie i zbawienie w Chrystusie”.
Obraz naszej Ojczyzny odbija się w tych słowach jak w lustrze…
Ratunek w Niepokalanym Sercu Maryi
Poniższe słowa napisała Łucja 19 października 1943 r. Dziś możemy odczytać je jako mówiące o naszej Ojczyźnie…
„Co się tyczy trudnych czasów, przez które przechodzimy, to pamiętajmy, że Bóg jest jedynym, który może nas uratować za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, naszej niebieskiej Matki, która jest taka dobra!
Ufności! Ale, jak wiecie, obietnica jest warunkowa: jeśli przestaną obrażać Boga, jeśli będą czynić pokutę, jeśli poświęcą się modlitwie”.
Fatimska wizjonerka najbardziej podkreśla znaczenie modlitwy. 1 lipca 1958 r. pisała: „Musimy więcej się modlić i prosić Boga, aby nas nie karał, lecz aby nas ocalił, tak w życiu doczesnym, jak i wiecznym”. Natomiast 29 września 1958 r. zanotowała: „Modlimy się i błagamy Boga o pokój, nie tylko dla narodu, ale dla niespokojnych duchów i sumień”. O co należy się modlić? W tym samym liście Siostra Łucja podaje intencję: „Niech Bóg oświeci ślepych… i da pokorę pysznym, by mogli dostrzec właściwą drogę i uniknąć zła”.
Jednak modlitwa, by była skuteczna, musi iść w parze z czynem. 29 lipca 1968 r. Łucja pisała: „Najbardziej musimy się modlić i prosić Matkę Najświętszą o pokój na całym świecie. Trzeba go jednak także wysłużyć, a tego prawie nikt nie chce zrozumieć. Jest wiele nieporozumień, nawet wśród tych, którzy mają obowiązek wiedzieć, co jest dobre, i być dobrymi… Bóg jest dobry i ma wiele sposobów, przez które może nas zbawić, nie mam jednak wątpliwości, że domaga się On od nas współpracy”. Jak pisze 12 czerwca 1967 r., „kiedy wszystko wydaje się stracone, wtedy zdarza się cud… Tu leży moja ufność, ale ufność domaga się modlitwy, pokuty, a nade wszystko tego, co prowadzi do porzucenia grzechu. To właśnie jest najbardziej konieczne do uzyskania łaski. Niech Bóg sprawi, aby wszyscy to zrozumieli”.
„Jeżeli nie chcemy zejść z tych dróg – dodaje w innym liście – to jak możemy oczekiwać, że Bóg i Najświętsza Maryja Panna nas zbawią?! Dobrze wiem, że Miłosierdzie Boże jest większe od wszelkiej ludzkiej nędzy i wszelkiego zła. Wiem jednak i to, że On domaga się naszej współpracy i naszej pokuty!”.
Apel do kapłanów i zakonników
W liście z 1 grudnia 1940 r. wizjonerka pisze, jak bardzo miłe jest Jezusowi i Sercu naszej ukochanej Matki Niebieskiej postanowienie odnowienia poświęcenia diecezji i parafii Niepokalanemu Sercu Maryi. Jednak, dodaje Łucja, „pomimo to serca Pana Jezusa i naszej Niebieskiej Matki są wciąż smutne i bolejące. Portugalia, jako całość, nie odpowiada na ich łaski i miłość. Często ubolewają nad grzesznym życiem, jakie prowadzi większość ludzi, nawet ci, którzy uważają się za praktykujących katolików. Ale przede wszystkim narzekają bardzo na letniość, obojętność i wygodne życie kapłanów i zakonników”. W objawieniu, jakie miało miejsce 29 marca 1942 r., Maryja skupia się właśnie na tym temacie. Mówi do Łucji: „Zwróć uwagę na obojętność, letniość i szukanie wygody tych dusz, które powinny nieść światło narodom i ludzkości, a które zamiast tego są magnesem przyciągającym na nas Bożą sprawiedliwość”. To dlatego w niemal każdym liście Siostry Łucji pojawia się apel o taką zmianę życia osób zakonnych i kapłanów, by stali się oni czytelnym znakiem Bożego królestwa.
Obowiązki rządzących
Siostra Łucja wiele razy wskazuje na rolę rządzących państwem, oni bowiem mają władzę zdolną postawić tamę złu. W jednym z listów Łucji czytamy: „Gdyby rząd Portugalii w zjednoczeniu z wszystkimi biskupami ogłosił dni pokuty i publicznej modlitwy, które byłyby odmawiane na ulicach w czasie zbliżającego się karnawału, i zarzuciłby pogańskie zabawy, uzyskaliby łaskę pokoju dla Portugalii i Europy”.
Wątek rządzących krajem powraca raz po raz w listach fatimskiej wizjonerki. „Musimy ufać i skierować nasze modlitwy do nieba, większe niż kiedykolwiek przedtem, prosząc Boga i Matkę Najświętszą, aby opiekowała się tymi, którzy nami rządzą, i udziela im siły i mądrości… Trzeba koniecznie wypędzić z kraju publiczne życie w grzechu i wszystko, co je promuje i popiera: rozwody, domy rozpusty, nielegalne związki itd.”. Wielką rolę mają tu do odegrania władze, ale i zwykli obywatele mogą zrobić wiele. Pisząc pod koniec grudnia 1961 r. do hiszpańskiej przyjaciółki, Łucja stwierdza: „aby otrzymać bardziej skuteczną pomoc z nieba, konieczna jest całościowa reforma społeczeństwa prowadząca do lepszego życia. Pracujmy w tym kierunku; niech każdy robi wszystko, co jest w zasięgu jego możliwości”.
Wspomnijmy jeszcze, że według Siostry Łucji jednym z najpoważniejszych grzechów jej ojczyzny było odrzucenie imienia Bożego w konstytucji z 8 lipca 1959 r. Jej zdaniem, przez to przestępstwo „Portugalia oficjalnie odżegnała się od poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi”, które zapewniło pokój podczas II wojny światowej. Dlatego, ostrzegała wizjonerka, „Portugalia będzie cierpieć skutki obcych wojen”.
Zadania środków masowego przekazu
Choć obraz kreślony przez wizjonerkę z Fatimy nie napawa optymizmem, jest wiele powodów do nadziei. Zdaniem karmelitanki z Coimbry, wśród grzeszników kwitną święci. „Nigdy grzech, rozpusta i zbrodnia nie rozrosły się w świecie tak jak dziś – pisze w jednym z listów – ale nigdy też jednak nie było tylu świętych co współcześnie. W ogrodzie Kościoła zawsze, nawet wśród największych burz, kwitną kwiaty. Trzeba tylko wiedzieć, w jaki sposób ich odnaleźć”. Dodaje z uśmiechem, że trzeba nam pamiętać, że święci, głęboko pokorne dusze, nie interesują dziennikarzy. Nie o nich mówią nagłówki gazet i pierwsze wiadomości telewizyjnych dzienników. Co nie znaczy wcale, że ich nie ma i że nie odgrywają oni roli ważniejszej niż wielcy tego świata.
Apel o narodową kampanię
Dnia 21 kwietnia 1961 r. Łucja pisała: „Konieczna jest wielka ogólnonarodowa kampania przeciwko szerzącemu się złu i w obronie dobra, które stopniowo znika z życia narodu. Dlaczego nie stworzyć grup kobiet i młodych ludzi we wszystkich rejonach kraju, którzy pracowaliby dla tej sprawy, sami zaczynając dawać dobry przykład? Modlitwa jest konieczna, ale nie dyspensuje ona od działania. Jedno złączone z drugim doprowadzi do zwycięstwa, ale muszą być one połączone”. Łucja przypomina słowa anioła wypowiedziane do Tobiasza: „‚Kiedy grzebiesz umarłego, ja zanoszę twoje modlitwy do Boga’. Z pewnością kopanie grobów zmarłym nie jest, mówiąc właściwie, modlitwą ustną czy myślną, jest jednak wypełnieniem obowiązku miłosierdzia względem bliźniego, podjętym z miłości do Boga. W ten sposób wszelka praca przemienia się w modlitwę, którą nasz anioł ofiaruje Bogu za nas i w naszych intencjach. Mamy przeciwstawiać się fałszywym naukom, uczyć ludzi odwracania się od złych uczynków i kierować ich kroki ku drodze sprawiedliwości rozumianej jako to miłosierdzie, w którym człowiek poświęca się i ofiaruje się dla dobra innych, by pomagać sobie nawzajem. Wszystko to może służyć jako idea dla nowego moralnego przebudzenia, które wielce przysłuży się pokojowi dla naszego ludu i naszego kraju”.
Tak więc – apeluje Siostra Łucja – trzeba, nie zważając na nic, zacząć od siebie, bo „jeśli w Sodomie i Gomorze znalazłoby się dziesięciu sprawiedliwych, oba miasta ocalałyby mimo swoich przerażających grzechów.
Głos wizjonerki niewygodny dla świata
Ojciec Święty naucza, że „znajdujemy się w samym centrum historii zbawienia”, dlatego wezwania dobiegające z Fatimy nabierają szczególnej wagi. Skoro – jak mówi Papież – „wskazówki dziejowego zegara (…) odsłaniają nie tylko opatrznościowe przemiany w dziejach całych narodów, ale nowe i stare zagrożenia”, to przesłanie fatimskie musi być głoszone z nową mocą. W czasach obecnych, uczy Jan Paweł II, „Sanktuarium fatimskie jest miejscem szczególnym, o niezwykłej wartości: niesie z sobą orędzie ważne dla epoki, w której żyjemy”.
To orędzie – i jego współczesne owoce – trzeba nam „ogłaszać na dachach”, bowiem poznanie tego, co kryje się za aktualnymi wydarzeniami, otwiera ludzkie serca na przyjęcie kolejnego wylania łaski. Dostrzeżenie działania w świecie „wulkanu nadprzyrodzoności” umożliwia Bogu jeszcze pełniejsze objawienie mu swego miłosierdzia.
W tym kontekście przypomnijmy, jak zareagowała Siostra Łucja, kiedy dokonany przez Papieża Jana Pawła II w 1984 r. akt poświęcenia miał ujawnić z wielką mocą owoce wstawiennictwa Niepokalanego Serca Maryi w świecie, i co wówczas zrobiły światowe media. Czytamy w dokumentach fatimskich, że wizjonerka „stała się bardzo niespokojna, że prawda ta nie dotrze do świata”. Siostra Łucja pragnęła, by świat uznał rolę Serca Maryi w zmianach dokonujących się w świecie. W 1989 r. chciała „wystąpić publicznie”, by przekonywać ludzi o prawdziwym źródle zachodzących przemian. Czytamy w dokumentacji: „Siostra Łucja niepokoiła się, że świat nie rozpozna w wydarzeniach po 1989 r. wstawienniczej mocy Niepokalanego Serca Maryi, któremu został zawierzony pokój”.
Jak czytamy we wspomnianych dokumentach, „Siostra Łucja wie, że jej czas, w którym może wypełnić swe powołanie do bycia Bożym narzędziem zaprowadzenia na świecie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi, jest teraz ograniczony”, usiłuje więc wykorzystać każdą chwilę swego życia, odpowiedzieć na każdy znak, jaki daje jej Pan. Lawina wydarzeń po 1989 r. każe jej publicznie zabrać głos…
Tymczasem, co bardzo znamienne, żadne pismo i żadna stacja telewizyjna nie chciały mówić o roli Maryi w przemianach po 1989 r. Możemy pytać, dlaczego wielcy tego świata nie chcieli ogłosić tej wielkiej prawdy. Czego się lękali? Czyżby bali się religijnego przebudzenia ludzkości, nowej wiosny chrześcijaństwa, wielkiego kroku w poznaniu i umiłowaniu Matki Najświętszej, a tym samym przybliżenia godziny zwycięstwa Jej Niepokalanego Serca?
Siostra Łucja była przekonana, że wszyscy powinni odkryć rolę Matki Bożej w wydarzeniach na świecie. W ten sposób Niepokalane Serce Maryi odebrałoby należną mu cześć na całym świecie – tak jak pragnie tego Bóg. Kontestacja tej prawdy okazała się jednak ogromna.
A dziś? Czy znowu media nie zatrzymały się tylko na tym, co zewnętrzne i co trąci sensacją? Nikt nie stawia publicznie pytania o prawdziwą misję Siostry Łucji, misję, dla której żyła i cierpiała przez 90 lat. Nikt nie chce postawić pytania o rolę Serca Maryi w zmianach dokonujących się w świecie…
Godzinę śmierci wyznaczył Pan
Mówiło się, że miała żyć, aż spełni się całość fatimskich zapowiedzi. Żyła, bo nabożeństwo pierwszych sobót wciąż pozostawało niezatwierdzone dla całego Kościoła. Ale Bóg ją zabrał jakby przed czasem. Czy zawiesił realizację obietnic ogłoszonych w Fatimie? A może w ogóle poddał się, widząc, że w naszych czasach dla ludzkości „nie istnieje”? Czy po śmierci Siostry Łucji mamy spodziewać się ognia z nieba, apokaliptycznych wstrząsów, klęski głodu i opętania ludzkości duchami wojny?
Teraz Siostra Łucja żyje już pełnią życia. Zgodnie z obietnicą, którą usłyszała 13 czerwca 1917 r., droga, którą szła, zaprowadziła ją do nieba. Tego możemy być pewni, choć Kościół przez najbliższych kilka lat formalnie nie ogłosi jej błogosławioną. Pamiętamy jednak słowa Maryi: „Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga”. I bez wątpienia zaprowadziła!
Od razu pojawia się jeden z przepięknych wątków fatimskich, tych, które czynią orędzie z Cova da Iria tak doniosłym i wciąż aktualnym. W Fatimie Matka Boża pokazała nam drogę, która w sposób absolutnie pewny doprowadzi nas przed bramy nieba. Kto na nią wstąpi i będzie nią kroczył przez wszystkie dni, ten nie zbłądzi. W chwilach trudnych droga zamieni się w bezpieczny azyl, w biblijne miasto ucieczki, gdzie każdy grzesznik znajduje schronienie przed karą. To szlak Niepokalanego Serca Maryi. Dziwnie może brzmi połączenie serca i drogi, ale przecież w duchowości chrześcijańskiej serce to przede wszystkim postawa, zespół cnót, a więc to, co wyznacza kierunek myślenia, sposób odczuwania, rodzaj zachowań. Niepokalane Serce jest drogą doskonale świętą, drogą obcą grzechowi, szlakiem nieustannego wzrastania w łasce. Siostra Łucja wkroczyła na nią w dzieciństwie i nigdy z niej nie zboczyła ani na moment. Stąd niewzruszona pewność: ona jest już w niebie! Podobną pewność mamy wobec nas samych: jeśli będziemy kroczyć drogą fatimską, naszym udziałem będzie królestwo Boże!
Siostra Łucja otrzymała już swoją nagrodę za 98 lat życia wiernego Bogu, z których 90 było związanych z misją przekazaną jej przez Maryję. Ktoś powie: Ale fatimska wizjonerka nie wypełniła swej misji do końca! Czy Bóg nie skarci jej za to surowo w dniu sądu?
Właśnie, czy misja Siostry Łucji została do końca wypełniona, czy nie? Jeśli tak, to rozumiemy, dlaczego umarła: gdy wykonała to, co jej zlecono, Bóg wezwał ją do swego odpoczynku. Ale jeśli powołanie, jakie było udziałem Łucji, nie zostało w pełni zrealizowane? Co wtedy?
Przypomnijmy, że Siostra Łucja mogła właściwie umrzeć już w maju 1981 r., w dniach, kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II walczył o życie. Wtedy ofiarowała swe życie za życie Papieża, gdyż – jak powiedziała – „on jest ważniejszy”. Bóg nie przyjął jej ofiary, bo jej nie potrzebował, ale nie zdziwiłoby nas, gdyby Ojciec Święty przeżył kosztem daru złożonego z życia wizjonerki. Ona mogła już odejść, wiedziała bowiem, że Papież, któremu życie zostało na nowo darowane, który czuje się dłużnikiem Matki Najświętszej i który całym sobą zwrócił się w stronę Fatimy, tam odnajdując sens swego cudownego ocalenia – ten Papież na pewno (!) podejmie zadania, które Najświętsza Maryja Panna nałożyła na Stolicę Świętą. Mogła być pewna, że Jan Paweł II poświęci Rosję Niepokalanemu Sercu, że prędzej czy później zatwierdzi nabożeństwo pierwszych sobót. Świadomość tego faktu pozwalała jej śpiewać za Symeonem: „Teraz, o Panie, pozwól odejść słudze twemu w pokoju, bo oczy moje ujrzały zbawienie”.
Mogła też przejść przez próg wieczności trzy lata później, kiedy Jan Paweł II wypełnił naglące żądanie Pani z Fatimy i poświęcił Niepokalanemu Sercu Maryi Rosję i cały świat. Sama zresztą Łucja pisała wówczas, że „poświęcenie Rosji jest pierwszym triumfem Niepokalanego Serca Maryi”. Jeśli przypomnimy sobie, że według zapowiedzi fatimskich ów triumf jest zwieńczeniem całości orędzia, nagrodą za zaangażowanie całego Kościoła w realizację przesłania z Fatimy i znakiem zwycięstwa Boga nad szatanem usiłującym zawładnąć światem, to wzmianka Siostry Łucji o pierwszym triumfie nabiera kapitalnego znaczenia. W dniu 25 marca 1984 r. na skutek działania Ojca Świętego Jana Pawła II Bóg już uruchomił proces, który prowadzi niechybnie do objawienia się pełni zwycięstwa Niepokalanego Serca Jego Matki. Boży zegar zaczął pchać wskazówki czasu, godzina dwunasta – godzina zwycięstwa – wcześniej czy później wybije, nikt i nic nie jest już w stanie przeciwstawić się Bożemu postanowieniu, by na naszych oczach dokonał się triumf Niepokalanej. Zapowiadały go liczne objawienia, głosili go niezliczeni święci z naszym Maksymilianem Kolbem na czele. Triumf nadejdzie, właściwie już się zaczął, więc Siostra Łucja może odejść. Miała prawo, w końcu liczyła już 77 lat. Zapowiadany triumf Niepokalanego Serca Maryi był już tak blisko, że widać go było z wyżyn świętości. Dlatego fatimska wizjonerka mogła opuścić ziemię.
Ale Bóg znowu pozostawił ją na „jakiś czas”. My zaś znowu stawiamy pytanie: dlaczego? Czy chodziło o to, by wspomniany triumf był jeszcze pełniejszy? Skala Boża wydarzeń jest duża i – podobnie jak morze łask wylane przez Pana – może wielka lub nieskończenie wielka. Pewnie niektórzy z nas znają ten ciekawy wątek z objawień przy Rue du Bac z 1830 r., gdzie Bóg uzależnił od naszych modlitw skalę swoich darów płynących przez ręce Maryi, ale łatwiej powołać się na samą Fatimę i przypomnieć słowa Matki Najświętszej z sierpnia 1917 r. Maryja ogłosiła, że zapowiedziany na październik „cud, aby wszyscy uwierzyli”, miał być o wiele większy niż odnotowany późnej przez historię. Jednak postępek masońskiego administratora z Ourem, który porwał dzieci z miejsca objawień, uczynił cud wiele mniejszym, niż planowało Niebo. Pamiętajmy, omawiana zasada działa dwustronnie: współpraca ludzi może cud powiększyć, łaski pomnożyć, zwycięstwo uczynić jeszcze pełniejszym i dłuższym.
A więc Bóg zachował nam jeszcze Siostrę Łucję, by powiększyć rozmiary zwycięstwa Niepokalanego Serca Maryi? Być może, a na potwierdzenie tego możemy przytoczyć co najmniej kilka faktów.
Po pierwsze, być może potrzebna była jeszcze jej modlitwa i ofiara, jakże ważna w realizacji jej fatimskiej misji. (Ten wątek zostanie omówiony oddzielnie.)
Po drugie, może orędzie fatimskie miało nabrać niespotykanej dotąd świeżości i czytelności. Lata po roku 1984 przyniosły ze sobą najpierw nowe wspomnienia o matce, o ojcu Siostry Łucji. Książki te, napisane w latach 90., dały światu zgodnie z zamierzeniem autorki wzór świętego życia w rodzinie. W czasach, kiedy „przyszłość Kościoła idzie przez rodzinę” (Jan Paweł II), ostatnie wspomnienia wizjonerki z Fatimy mają naprawdę kapitalne znaczenie.
Po trzecie, w Roku Jubileuszowym 2000 Kościół wyniósł na ołtarze dwoje pastuszków: Franciszka i Hiacyntę. W ten sposób jasno sformułował czytelne przesłania dla ludzkości. Okazuje się, że już małe dzieci mogą wspiąć się na wyżyny świętości, co w konsekwencji oznacza, że w procesie wychowawczym należy dać im szansę przeżywania największej przygody życia – zdobywania heroicznych cnót. W świecie, który nie stawia wymagań i ze wzgardą odwraca się od pracy nad sobą, fatimska droga okazuje się wielką szansą na zmianę mentalności przyszłego pokolenia.
Po czwarte, w tym samym 2000 r. Ojciec Święty ujawnił treść trzeciej części tajemnicy fatimskiej mówiącej o największych w historii Kościoła prześladowaniach chrześcijan w wieku XX, ukazującej rolę Papieża jako przewodnika zagubionej ludzkości, tłumaczącej rolę Matki Najświętszej w powstrzymywaniu kary Bożej należnej naszemu pokoleniu.
Po piąte, również w 2000 r. została opublikowana książka napisana przez Siostrę Łucję. Jej „Apele orędzia fatimskiego” nie tylko systematyzują i konkretyzują przesłanie Matki Bożej z Fatimy, ale też jednoznacznie wskazują na jego niekończącą się aktualność.
Dodajmy, że wszystkie te „nowe” wątki fatimskie wciąż czekają na pogłębioną refleksję chrześcijan. Gdy ta zostanie pełniej podjęta, orędzie fatimskie stanie się aktualne bardziej niż kiedykolwiek, konsekwentnie nasze zaangażowanie w nie będzie większe niż w poprzednich latach, czas triumfu przyspieszony, zaś wielkość zwycięstwa Niepokalanego Serca znacznie powiększona.
Być może istnieje jeszcze jedna zasadna interpretacja śmierci Siostry Łucji. Ona sama zapewniała wielokrotnie, że wszystkie swoje cierpienia ofiarowuje każdego dnia w intencji Ojca Świętego, bo on jest „ważniejszy od niej”. Już tylko w świetle tej wypowiedzi możemy mieć niemal pewność, że karmelitanka z klasztoru w Coimbrze ofiarowała swą chorobę i ostatnie dni życia w intencji zdrowia Papieża Jana Pawła II. Możemy zaryzykować stwierdzenie, że Siostra Łucja dalej by żyła, gdyby nie ostatnia choroba Ojca Świętego. Wiemy już, że media nie przekazywały pełnej prawdy o zdrowiu Jana Pawła II – że jego stan był bardzo poważny, że otarł się o śmierć. Siostra Łucja ofiarowała swe życie w zamian za życie Papieża. I tym razem Bóg ofiarę przyjął!
Jeśli mielibyśmy rację, że tak właśnie było, konsekwencje odejścia Siostry Łucji są bardzo znaczące. Oznaczałoby to, że Ojciec Święty rodem z Polski ma jeszcze coś do zrobienia w sprawie Fatimy! Tak jak jego pontyfikat miał być związany z aktem poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, tak być może ten sam Papież ma zatwierdzić dla całego Kościoła nabożeństwo pierwszych sobót! Bóg po raz kolejny darował mu życie za wstawiennictwem Pani Fatimskiego Orędzia, by przedłużona posługa Ojca Świętego zaowocowała kolejnym wielkim wydarzeniem związanym z orędziem z Fatimy. Oznaczałoby to także, że skoro Jan Paweł II ma do spełnienia ważną misję, powinniśmy pójść w ślady Siostry Łucji i zwiększyć nasze modlitwy w jego intencji, ofiarować za niego nasze trudy i bóle, podjąć wyrzeczenia i posty, a nawet sięgnąć po największą wartość – nasze życie, by złożyć je w rękach Boga w zamian za przedłużenie czasu świętej posługi Papieża naznaczonego piętnem fatimskim.
W tym momencie dotykamy najważniejszego chyba wątku powiązanego z misją Siostry Łucji, wątku dotyczącego każdego z nas. Chodzi o naszą współpracę, o nasze zaangażowanie w orędzie fatimskie.
Siostra Łucja wielokrotnie wspominała o tym, że każda z obietnic ogłoszonych w Fatimie jest warunkowa. Wypełnienie się orędzia z Cova da Iria zależy od zaangażowania się w orędzie fatimskie nie tylko Ojca Świętego, lecz także poszczególnych wiernych. Również my jesteśmy nie tylko przedmiotem objawień (jako uczestnicy i twórcy historii XX w. i lat następnych), ale i ich podmiotem: Maryja zaprasza nas do jego realizacji. W jaki sposób mamy podjąć fatimski apel? Najpierw przez wsparcie Ojca Świętego – modlitwą, pokutą i ofiarą, solidarnością i wsparciem. Potem przez osobiste życie orędziem fatimskim.
Tak należy rozumieć słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, który w książce „Przekroczyć próg nadziei” pisze, że „Bóg zawierzył ludziom zbawienie ludzi”. Papież dodaje: „Chrześcijaństwo jest religią Bożego działania i oraz ludzkiego działania”. W ten sposób mamy naśladować samą Najświętszą Maryję Pannę, która czynnie zaangażowała się w wypełnianie planów Bożych. Jan Paweł II uczy: „Udział w tajemnicy nie oznaczał dla Maryi jedynie Jej biernego przyjęcia i zachowania, ale skłaniał Ją do osobistego wysiłku”.
„Jeżeli uczyni się to, co wam powiem…” Bóg i człowiek, a ściślej miłość Boga i współdziałanie człowieka, składają się na „rzeczywistość, która współtworzy historię, a zarazem wyjaśnia jej głęboki sens w perspektywie duchowej, niechętnie przyjmowanej przez współczesną mentalność, pozostającą pod silnym wpływem racjonalizmu”. To słowa ks. kard. Tarcisio Bertonego, głównego celebransa wtorkowych uroczystości pogrzebowych w Coimbrze. Również on zwraca uwagę na obowiązek zaangażowania się każdego z nas w misję, która była udziałem Siostry Łucji.
Religia współdziałania… Ta definicja Jana Pawła II odnosi się w pełni do tego elementu chrześcijaństwa, jakim od stulecia stała się Fatima. Dzieje Fatimy to współdziałanie Boga i człowieka. Bóg otworzył przed ludzkością nowe drogi, wskazał nowe horyzonty. Jednak to, jak pobiegły losy świata nakreślone w objawieniach fatimskich, zależało (i zależy!) już od każdego z nas.
Oto ludzka godność! Człowiek jest partnerem Boga. Jest współodpowiedzialny za dzieje świata. Od jego „liberum veto” zależy zrealizowanie się lub nie Bożych planów wobec ludzkości.
Wincenty Łaszewski
NASZ DZIENNIK
Sobota-Niedziela, 19-20 lutego 2005
fragmenty