Osobiście, nie mam żadnych odpowiedzi na pytania, które postawię poniżej, ale myślę, że mając mniej niż osiem miesięcy do kolejnej odsłony Synodu Końca Rodziny teraz jest dobry moment by przynajmniej rozpocząć dyskusję: co zrobimy, kiedy Nowy Paradygmat kardynała Kaspera zostanie oficjalnie zatwierdzony?
Mówiąc prosto, czy katolik z czystym sumieniem może nadal należeć do parafii, gdzie ksiądz zgodził się iść według Nowego Paradygmatu? A jeśli nie, to co wtedy?
Ostatecznie uważam, że w Kościele znajdujemy się w sytuacji tak poważnej, że tylko odległa historyczna przyszłość będzie w stanie ukazać nam jej prawdziwy wymiar. Jednak tym samym nie chcę mówić, że my żyjący w tej sytuacji nie jesteśmy w stanie tego dostrzec, a jest to naszym obowiązkiem w tej właśnie chwili. Proponuję więc tylko, aby rozpocząć dyskusję, zadając oczywiste, ale bolesne pytania, i być może rozjaśnić je kilkoma łatwo do zweryfikowania faktami.
Coraz więcej osób pyta, co zrobimy, kiedy Franciszek lub Krajowa Konferencja Episkopatu lub biskup miejsca, nakażą wszystkim księżom by oficjalnie i publicznie zadeklarowali się gotowi do zbeszczeszczenia Świętej Eucharystii? Możemy oddalić ten zarzut, że „to już dzieje się na całym świecie, więc co za różnica?” Oczywiście, że jest różnica i każdy wie, że to dzięki przywódcom Kościoła którzy zwyczaj przymykają oczy na te przerażające nadużycia, obecnie znajdujemy się w tej strasznej sytuacji.
Ale ta nadciągająca propozycja jest jakościowo inna. Jeśli Kasper i jego zwolennicy (i jego przywódcy) dobrze sobie poradzą, nadużycia staną się powszechną normą. Od najwyższych władz zostanie wydany dekret, który będzie wymagał aby wszyscy kapłani na całym świecie zgodzili się zdradzić Chrystusa w ten systematyczny sposób, w sposób programowy, by formalnie na to wyrazić zgodę, warunek ich dalszej działalności jako kapłanów. Kapłani, wszyscy kapłani na całym świecie, zostaną zobowiązani by przynajmniej być skłonnym do zbezczeszczenia Świętej Eucharystii, by popełnić poważny grzech świętokradztwa.
Powaga tej sytuacji dopiero teraz zaczyna dawać do myślenia bardzo wielu ludziom. (Aczkolwiek, wrogowie Kościoła zrozumieli to znaczenie w pierwszych pięciu minutach i nie przestają się tym chełpić). Jednego dnia, nasz redaktor Michael Matt napisał maila od księdza, którego nazwał, „Ojciec Anonymous”, który powiedział, że w takim przypadku, on i inni kapłani, jego znajomi rozważaliby pozostawienie posługi kapłańskiej.
Post ten otrzymał masę odpowiedzi, zarówno na stronie internetowej Remnant jak i na innych portalach. Bardzo wielu ludzi, w tym ja, byli raczej ostrzy dla tego księdza, który jak pan Matt nam powiedział, nie był tradycjonalistą, ale tylko przyzwoitym Novus Ordo księdzem katolickim, który wyraźnie nigdy nie wyobrażał sobie, że takie rzeczy mogą mieć miejsce.
Obawiam się, że nadal muszę się zastanawiać, w których wydmach chował on głowę w ciągu tych ostatnich kilku dekad. Przypuszczam jednak, że wiele osób odmawia myśleć prawdziwie i rozumując logicznie, są teraz w szoku; dokąd to miała dojść rewolucja Soboru Watykańskiego II, a poszła tam gdzie my Tradycjonaliści zawsze obawialiśmy się, że dojdzie: do katastrofy. Globalnej katastrofy. Wydaje się, że jesteśmy bardzo blisko tego ostatecznego wniosku.
„Schizma” słowo, które słyszało się albo tylko w podręcznikach historii albo na stronach internetowych stukniętych sedewakantystów. Ale teraz, w zadziwiająco krótkim czasie, widzimy kilka bardzo znanych osób używających to „S-słowo” bardzo głośno. Tak więc nie czuję się aż tak źle wyrażając tą samą obawę, teraz kiedy wydaje się, że przeszliśmy wyraźnie do Fazy II, świadomie planowanej i fachowo wykonywanej rewolucji.
Niecały miesiąc po słynnym konsystorzu w lutym 2014, na którym kardynał Kasper upuścił bombę, najwyraźniej z pełną aprobatą papieża, ks Brian Harrison, godny i nie szalony teolog, napisał do watykańskiego dziennikarza Roberta Moynihan, podciągając do odpowiedzialności tego biedaka za raczej mdłe sprawozdanie z tego wydarzenia:
O. Harrison ostrzegł przed „ogromem masywnej, nadciągającej groźby, która wydaje się przebijać, przenikać i dzielić na dwoje Piotrową Barkę – już i tak niebezpiecznie rzucaną pośród sztormu i lodowatych mórz.”
„Szokująca skala doktrynalnego i duszpasterskiego kryzysu czai się pod tym grzecznie sformułowanym sporem pomiędzy uczonymi prałatami niemieckimi, nie może zostać dostatecznie wyolbrzymiona. Gdyż to, co jest tutaj stawką to wierność nauczaniu Jezusa Chrystusa, która bezpośrednio i głęboko wpływa na życie setek milionów katolików:. nierozerwalności małżeństwa.”
O. Harrison nie wymaga nawet, by papież Franciszek próbował zmienić nauczanie katolickie, mówiąc, że samo jego przyzwalające milczenie jest wystarczające, by spowodować katastrofę: „Jeśli obecny Następca Piotra milczy teraz na temat rozwodu i ponownego małżeństwa, tym samym milcząco mówiąc Kościołowi i światu, że nauczanie Jezusa Chrystusa poddane będzie otwartej debacie w ramach zbliżającego się Synodu Biskupów, jest obawa o straszną cenę jaką wkrótce trzeba będzie zapłacić.”
Ludzie wyrazili szok i niedowierzanie, że ci mężczyźni odważyłby się odrzucić te właśnie słowa Chrystusa. Ale to, jak sądzę, jest częścią strategii. Jednego dnia miałam rozmowę z innym z watykańskich dziennikarzy, który powiedział, że było to absolutnie konieczne dla rewolucjonistów, by wycelować bezpośrednio w rzeczywiste, jednoznaczne nauczanie Chrystusa o małżeństwie, w Jego własne słowa. Jeśli chodzi o antykoncepcję, mieli oni do czynienia z o wiele mniejszą ilością ugruntowanego nauczania, ale osiągnęli ogromny sukces poprzez metodę „zmiany praktyki duszpasterskiej”. I tak, mimo że Nasz Pan nigdzie nie powiedział w swoich wielu słowach, że nie można brać pigułki antykoncepcyjnej.
Ale jeśli chodzi o nierozerwalność małżeństwa, mają znacznie większą przeszkodę i znacznie bardziej dalekosiężne zyski za sukces. Kiedy już przekręcą rzeczywiste słowa samego Chrystusa zapisane wyraźnie w Ewangelii, wszystko może się zdarzyć i absolutnie wszystko może być celem. Wszystkie nauki Kościoła automatycznie, logicznie i niechybnie pozostaną jedynie deterministycznymi „zasadami” do odrzucania jak komu pasuje. Wielu już mówi, że cały gmach religii katolickiej jest zagrożony, począwszy od dwóch filarów: Eucharystii i kapłaństwa.
Ponieważ coraz więcej osób zaczyna rozszyfrowywać te upiorne konsekwencje, zaczynają zadawać bardzo trudne pytania. Jeśli pewnego dnia, wkrótce świat katolicki obudzi się i jęcząc zobaczy się Kasperiańskim, co my mamy właściwie zrobić, tak konkretnie? Nie pytam tutaj o to, co kapłani powinni robić, gdyż po prostu nie wiem. A, i nie dotyczy to większości z nas.
Jestem laikiem. Ty to czytasz i prawdopodobnie też jesteś laikiem. To, co chcę wiedzieć to, to co powinni zrobić laicy, ze swoimi obowiązkami i zobowiązaniami oraz zasobami jakie są dla nas dostępne tu i teraz. Popularna strona „prepper” (bycia przygotowanym) jedna z tych, co mówi o składowaniu baterii, sprzętu kempingowego i liofilizowanej żywności w oczekiwaniu na „The Big One”, zadaje prowokacyjne pytanie: „Jeśli ten „wielki dzień” będzie jutro, co masz teraz w domu co będzie Cię trzymać przy życiu?” Sama nie mogę odprawiać Mszy św czy słuchać własnej spowiedzi. Więc co mam robić?
Oto pytania, które były zadawane. Czy możemy uczestniczyć we Mszy św. w parafii, gdzie ksiądz zaakceptował zgodzić się na żądania by publiczni cudzołożnicy i inne osoby w stanie jawnego grzechu ciężkiego, systematycznie otrzymywały Komunię Św? Czy taka Msza św byłaby nielegalna? Czy taka postawa, jak sugerowano, byłaby świętokradztwem? A co jeżeli jest usankcjonowana przez biskupa? Co jeśli to jest usankcjonowane przez papieża? Co jeżeli w rzeczywistości, zostało to nakazane przez papieża?
W przypadku kiedy kapłan odmówi udziału w Nowym Paradygmacie ze strachu przed obrażeniem Boga i zostanie zawieszony za nieposłuszeństwo, ale mimo wszystko sprawuje Mszę św, czy możemy uczestniczyć w tej Mszy? A może raczej byłby to akt grzesznego nieposłuszeństwa? Czy jest możliwym bycie nieposłusznym wg prawa w celu uniknięcia popełnienia ciężkiej obrazy Boga, świętokradztwa? Czy posłuszeństwo ma sens, kiedy oznaczałoby udział w akcie świętokradczym profanacji? Jeżeli mieszkam w okolicy, gdzie wszyscy księża podpisali się pod Nowym Paradygmatem, czy mam dyspensę z mojego obowiązku uczestniczenia w niedzielnej Mszy św?
Czy uzasadnioną jest opcja uczestniczenia we Mszy św. w parafiach, gdzie kapłan przyzwolił na Nowy Paradygmat, jednocześnie, po prostu utrzymując wiarę wewnętrznie? Czy możemy nadal uczestniczyć i po prostu powstrzymać się od przyjmowania Komunii św, o ile publicznie się temu sprzeciwiliśmy? A czy może samo pokazywanie się tam stanowi publiczny akt milczącej współpracy ze złem?
Sytuacja jest całkowicie bez precedensu. Podobny zestaw pytań, myślę, mógł być stawiany przez francuskich świeckich wiernych w czasie kiedy kapłani byli selektywnie wybierani przez francuskich rewolucjonistów i zmuszani do podpisania przysięgi na wierność Konstytucji Cywilnej Kleru. (3) Albo w Anglii, kiedy tylko jeden biskup i jeden z prominentnych laików nie zgodził się, by Henryk VIII zrobił się głową „Kościoła Anglikańskiego.” Historia mówi nam, co stało się z ludźmi świeckimi, którzy wspierali kapłanów non-juring w tamtych czasach. Powiedzmy, że wielu zginęło śmiercią męczeńską.
Tu może być ważnym odnotowanie, że nie mówimy już więcej o podziale pomiędzy Tradycyjną Mszą św a tą w Nowym rycie. Kiedy potencjalnie wszyscy księża katoliccy stoją w obliczu tego edyktu, czy odprawiają w starym czy nowym rycie, wyłania się w końcu absolutna jedność całego katolickiego świata, utworzona z absolutnej katastrofy. (W rezultacie czego, można by dodać, tego wielkiego sukcesu Summorum Pontificum w doprowadzeniu tak wielej ilości księży i katolików „głównego nurtu” do chwały Tradycyjnej Mszy. Teraz naprawdę jesteśmy w jednym kotle!)
Możemy spekulować, jaką szczególną formę ten odłam, jeśli przyjdzie (nie mamy pewności tego nawet teraz) przybierze. W ujęciu ogólnym, zważywszy na to, co już widzieliśmy i słyszeliśmy do tej pory, jest możliwym zrobienie kilku ostrożnych prognoz. Istnieją regularne, prawie cotygodniowe wskazówki od papieża bezpośrednio czy poprzez jego wybranych podwładnych, którym pozwala twierdzić, że są jego rzecznikami, że dyscyplina odmowy Komunii świętej dla manifestujących się w stanie jawnego grzechu ciężkiego grzeszników wkrótce zostanie zniesiona.
Biorąc pod uwagę to, co widzieliśmy, ośmielę się przewidzieć, że Synod ten wyda dokument, który szeroko i przy niejednoznacznym określeniu poprze którąś wersję propozycji Kaspera. Wszystko, co widzieliśmy w zeszłym roku, wraz z bezczelną manipulacją „procesu synodalnego” przez frakcję Kasperitów, ukazuje niezaprzeczalnie, że Synod – z lub bez zgody wszystkich biskupów, którzy będą faktycznie w nim uczestniczyć – powie coś w stylu: „Tym, którzy rozwiedli się i ponownie weszli w związek, nie powinno się im systematycznie odmawiać Komunii. Każdy indywidualny przypadek należy rozważyć osobno, a konferencje krajowe powinny opracować wytyczne dla księży spowiedników.”
Papież, jeśli pozostaje wierny formularzowi, wystawi dokument, który używając wyrażeń takich jak „kolegialność”, „synodalność” i „decentralizacja” pozostawi „otwartym” to rzeczywiste doktrynalne pytanie – czy udzielając Komunii manifestującym się w stanie jawnego grzechu ciężkiego może być dozwolone – i poradzi, by rzeczywista zmiana została zrealizowana przez krajowe konferencje biskupów, które, nie oszukujmy się, są miejscem gdzie znajdują się ci, pociągający za sznurki tego rewolucyjnego kłamstwa.
Następnie zostanie skierowany do kapłanów edykt złożenia deklaracji, publicznie lub prywatnie do swoich biskupów, czy się do tego dostosują. Czy i jak non-juring kapłani będą karani, co oczywiście, pozostaje w gestii poszczególnych biskupów. Ale wydaje się rozsądnym, że ci biskupi, którzy zgadzają się z Nowym Paradygmatem będą przynajmniej grozić zawieszeniem ich w obowiązkach.
Powodzenie planu, w rzeczywistości, zależy wyłącznie od woli poszczególnych biskupów i ich współpracy z Nowym Paradygmatem. Rzeczywiście, były sugestie, że ci biskupi będą mieli moc i obowiązek by sprzeciwić się forsownie papieżowi, po prostu mu odmówić. Ale to wszystko jest powyżej mojego stanowiska, jak lubi to powtarzać amerykański prezydent.
Jednakże będzie to miało wpływ na jego urząd, czy pozbędzie go to komunii z Kościołem, a tym samym uczyni antypapieżem, nie mnie tu decydować. W prawdzie, nie wiem, czy to nie jest raczej wezwanie dla nikogo innego, tylko potomności. Chaotyczne czasy często wymagają zawężenia opinii. Nie mogę wywoływać jakichkolwiek eklezjologicznych pytań, nie tylko dlatego, że nie jestem do tego upoważniona, ale dlatego, że jestem zbyt blisko tego, żyjąc w tym czasie. Mogę jedynie zadecydować, co ja sama mam teraz robić.
Niektórzy, można by nawet mieć nadzieję, że wielu – odmówi i powie swoim krajowym prezydentom konferencji, „dokąd mogą sobie pójść.” W niektórych przypadkach można nawet mieć nadzieję (Afryka, być może? Polska? Słowacja? Litwa?) że całe krajowe konferencje będą mieć ten hart moralny by powiedzieć papieżowi i Niemcom, „gdzie mają sobie pójść.” Ale, jak wiemy, liczba świeckich wyznawców jest często całkowicie odwrotnie proporcjonalna do władzy krajowej konferencji. Niemieccy biskupi, w tym momencie, nie mają prawie nikogo w ławkach, i wydają się być w stanie działać całkowicie bezkarnie.
Wszystko to, oczywiście będzie publiczną fasadą. Biorąc pod uwagę sposób w jaki operuje frakcja Kaspera, widać, że z pewnością zostanie utrzymany niezbędny publiczny wygląd prawny, podczas kiedy młot uderzy mocno za kulisami prywatnych spotkań, w każdego, kto mógłby się opierać. Ostatecznie, czy ktoś odmówi czy będzie za – wynikiem będzie papież nakazujący to, czemu żaden kapłan nie może legalnie być posłuszny, powstanie schizma. Globalny chaos.
Jak powiedziałam powyżej, w tej chwili pytam, co robić. Nie mam na to odpowiedzi. Rzeczywiście, jednego dnia byłam na konferencji z miejscowym księdzem pytając, co powinniśmy robić jeśliby doszło do najgorszego. Jego ostrożne podejście wydaje się wskazywać, że profanacja Eucharystii jest jednym z najgorszych grzechów jaki możemy popełnić, błądząc po stronie ostrożności wydaje się najlepszym rozwiązaniem.
Możemy podjąć decyzję na początku: nie będę grzeszyć. Ja osobiście nie popełnię grzechu świętokradztwa. I nie zrobię niczego, co mogłoby dać słabszej osobie ideę, że świętokradztwo nie jest poważnym i strasznym grzechem. Co więcej, nie popełnię aktu schizmy. Nie będę świadomie uciekać do jakiejś grupy czy sekty, która na pierwszy rzut okiem wygląda tym nienaruszona. Cokolwiek się stanie, schizma, która może nadejść a może nie nadejść, nie będzie częścią mojego życia duchowego.
Co konkretnie możemy teraz zrobić? Rozmawiać z wiernymi kapłanami… większość z nas zna takich i komunikować im nasze lęki. Jeśli nie znasz żadnego szukaj go aktywnie. Wiele dobrych kapłanów prowadzi blogi i mają adresy e-mail. Możesz przeczytać ich pisanie, aby sprawdzić, czy są oni w stanie zachować wiarę czy spanikować.
Drugim priorytetem jest to, że musimy nadal praktykować Wiarę w całej jej pełni, co obejmuje uczestniczenie we Mszy św, zawsze, kiedy to możliwe. Regularną spowiedź, regularną modlitwę, być może dodając mały program samodzielnego podszkolenia się, począwszy od katechizmu.
Wiem, że moim obowiązkiem jest modlić się, i poświęcać za papieża i modlić się bardzo mocno, by ta katastrofa, ten Asteroid, którego wszyscy się obawiamy, dzięki jakiemuś cudowi masowego nawrócenia być może nas ominął. Ale wiem też, że moim obowiązkiem jest przygotować się. Zachować spokój, doglądać moich obecnych obowiązków, kontynuować moją pracę, utrzymać wszystkie moje przyjaźnie i relacje, odpowiednio dbać o siebie i o bliźniego. Ale jednakże przygotować się, choćby tylko przez bycie w pełni i odpowiedzialnie poinformowanym, jak tylko to możliwe.
Całym diabolicznym celem tego jest, abyśmy stracili zimną krew, panikowali i robili dzikie deklaracje „opuszczając Kościół” czy „porzucając kapłaństwo.” Jeśli to zrobimy, wtedy zły cel rewolucjonistów został już osiągnięty. Diabeł, Zło, rozpaczliwie chce by wierni byli „wrakami swojej wiary.” Nie możemy wpaść w te jego sidła.
Od tłumacza:
1. Paradygmat (ang. paradigm) – model, wzorzec, podejście metodologiczne, które można wykorzystać do opisu oraz interpretacji jakiegoś zjawiska, zachowania, postawy itp.
Teoria paradygmatów została sformułowana przez amerykańskiego metodologa Thomasa Kuhna (ur. 1922 – zm. 1996), w jego głośnej książce „Struktura rewolucji naukowych” (1962, wyd. polskie 1968).
Zobacz także: – Metodologia (ang. methodology)
za http://dobrebadania.pl/slownik-badawczy.html?b=baza&szczegolowo=438
2. Słowo „non-juring” oznacza „nie przysięgać [przysięgi]”, od łacińskiego słowa oznaczającego iuro lub juro „przysięga”
3. Konstytucja Cywilna Kleru zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Konstytucja_cywilna_kleru (Warto przeczytać)
Tłumaczyła: Bożena