Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
Aktywiści domagają się zakazu hodowli zwierząt w UE i walczą o „koniec epoki mięsa”. W zamian oferują konsumentom steki z laboratorium i kotlety z soczewicy. Polscy hodowcy są oburzeni tymi pomysłami. Zastanawiają się, skąd będą jajka, mleko i nawozy naturalne, jeśli UE zlikwiduje hodowlę.
Do Komisji Europejskiej trafił wniosek o zarejestrowanie nowej unijnej inicjatywy obywatelskiej, której celem jest zlikwidowanie w Unii Europejskiej hodowli zwierząt do celów służących człowiekowi – przekazał „Nasz Dziennik”. Według gazety pierwszym krokiem miałoby być wyeliminowanie uboju zwierząt
„Nasz Dziennik” poinformował, że twórcy inicjatywy mają rok na zebranie minimum miliona podpisów w co najmniej siedmiu krajach Unii Europejskiej. Jeżeli im się to uda, to Komisja Europejska będzie musiała rozpatrzyć wniosek w tej sprawie.
Inicjatywa obywatelska pod nazwą „End The Slaughter Age”, czyli „Koniec epoki rzezi”, jest – w ocenie „ND” – „kolejną próbą stworzenia w Europie lewicowej utopii”.
Polscy hodowcy: inicjatywa „Koniec epoki rzezi” dyskryminuje produkcję zwierzęcą
Przeciwko tym pomysłom zaprotestowało środowisko polskich hodowców. Porozumienie #HodowcyRazem, w skład którego wchodzą przedstawiciele rolniczych organizacji branżowych ocenia, że inicjatywa usiłuje przekonać do rezygnacji ze sprawdzonych i stosowanych przez ludzkość od setek tysięcy lat źródeł pożywienia na rzecz rozwiązań testowanych od kilkunastu zaledwie lat i nie wychodzących poza eksperymentalne próby syntetycznych zamienników.
– Aktywność Inicjatywy zbiega się w czasie z informacjami o rosnących problemach finansowych firm obiecujących tanią i masową produkcję zamienników mięsa. Można odnieść wrażenie, że administracyjnymi metodami Inicjatywa ta chce wykreować sukces rynkowy tych firm – podają argumenty hodowcy.
Plan zniszczenia rolnictwa?
Zdaniem gazety twórcy nowej inicjatywy obywatelskiej „straszą wizją katastrofy klimatycznej, za którą rzekomo odpowiadają rolnicy, a szczególnie hodowcy zwierząt”. Jak możemy przeczytać, inicjatorzy akcji – zdaniem autorów artykułu – konsumentów mięsa oskarżają o niszczenie planety. A w zamian – twierdzi gazeta – proponują, aby UE postawiła na mięso komórkowe tworzone w laboratoriach oraz dania warzywne, które mają imitować mięso.
Gazeta przytacza komentarz prof. Romana Niżnikowskiego z Katedry Hodowli Zwierząt Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, w ocenie którego jest to „plan zniszczenia rolnictwa – nie tylko hodowli zwierząt, ale też producentów pasz”.
Rolnicy i hodowcy w Stanach Zjednoczonych oraz wielu europejskich producentów i eksporterów wyraża sprzeciw wobec planów UE.
Unia Europejska (UE) składa się z 27 państw członkowskich z około 445 milionami ludzi.
Członków UE łączy unia celna, jednolity rynek, na którym towary mogą swobodnie przemieszczać się, wspólna polityka handlowa oraz wspólna polityka rolna i rybacka.
Państwa członkowskie UE to Austria, Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Niemcy, Grecja, Węgry, Irlandia, Włochy, Łotwa, Litwa, Luksemburg, Malta, Niderlandy, Polska, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Hiszpania i Szwecja.
Manipulowanie faktami na temat mięsa zamiast rzetelnych informacji
Niestety po raz kolejny mamy do czynienia z manipulacją, grą sloganami, bez naukowych dowodów. Porozumienie #HodowcyRazem stwierdza, iż wiele stwierdzeń przedstawianych przez Inicjatywę jest po prostu nieprawdziwych.– Ich powielanie wynika albo z braku rzetelnej wiedzy na temat produkcji zwierzęcej albo jest elementem celowej kampanii dezinformującej (nieuczciwy lobbing). Inicjatywa, walcząc o eliminację „wykorzystywania zwierząt” hasłami o energochłonności produkcji i ochronie klimatu nie zauważa, że hodowla i produkcja zwierzęca zmienia się intensywnie właśnie pod kątem uwzględnienia dobrostanu zwierząt, eliminacji emisji gazów cieplarnianych i wprowadzenia zasad zrównoważonego rozwoju – tłumaczą przedstawiciele Porozumienia.
Wyjaśniają ponadto, że właśnie ten kierunek zmian europejskich gospodarstw może być szkodliwy dla dalszego funkcjonowania organizacji ekologicznych i prozwierzęcych. Stąd postulaty całkowitego zakazu hodowli i produkcji zwierzęcej.
15-minutowe miasta to realizowany na całym świecie projekt. W mieście takim każdy mieszkaniec będzie miał możliwość realizacji wszystkich swoich podstawowych potrzeb blisko miejsca zamieszkania.
W dniu 29 września 2021 r. Komisja Europejska w ramach programu Horyzont Europa uruchomiła pięć misji, których zadaniem jest poprawa warunków życia miejscowej ludności w różnych obszarach, tj:
Powołano 75 ekspertów rad misji 2022-2025, a wśród nich znajduje się 5 Polaków, tj:
Barbara Widera (rada Misji Adaptacja do zmian klimatu),
Anna Krzywoszyńska i Mateusz Ciasnocha (rada Misji Zdrowa gleba),
Klara Ramm (rada Misji Zdrowe oceany, morza, wody przybrzeżne i śródlądowe),
Hanna Gronkiewicz-Waltz (przewodnicząca rady Misji Neutralne klimatycznie i inteligentne miasta).
Aktualnie około 75% ludności Europy mieszka w miastach. Przewiduje się, że w 2050 roku w miastach będzie mieszkało około 85% Europejczyków.
W nagraniu Webinarium dla miast: Misja Climate Neutral and Smart Citiesprzedstawiono wstępne warunki dla europejskich miast, które chciałyby uczestniczyć w I etapie misji Neutralne klimatycznie i inteligentne miastarealizowanym do 2030 roku. 10 polskich miast było zainteresowanych udziałem w tym etapie, tj: Gdańsk, Kraków, Legnica, Łódź, Radom, Rumia, Rzeszów, Warszawa, Włocławek, Wrocław.
W kwietniu 2022 roku spośród 362 wstępnie zakwalifikowanych miast Komisja Europejska wybrała do realizacji misji 112 miast z 35 państw, w tym 5 polskich, tj: Kraków, Warszawa, Łódź, Rzeszów i Wrocław.
Inne „misje” obejmują program przystosowania się do zmian klimatu – który na mobilizację dzieci i młodzieży do strajków ekologicznych na dużą skalę przewiduje 100 mln euro – czy projekty związane z ochroną oceanów, mórz i wód, walki z rakiem i zapewnienia zdrowej gleby oraz żywności.
Misje to „projekty badawcze i innowacyjne, środki polityczne i inicjatywy ustawodawcze, służące osiągnięciu konkretnych celów o dużym wpływie społecznym i w określonym czasie”. Jak zaznacza KE, „pięć misji będzie miało na celu dostarczenie rozwiązań dla kluczowych globalnych wyzwań do 2030 r.”
Komisarz Margrethe Vestager, odpowiedzialna m.in. za cyfryzację i konkurencję unijnej gospodarki wyjaśniła, że misja to „oryginalna koncepcja w polityce UE”, a Komisja Europejska chce „dostarczać rozwiązania dla kluczowych globalnych wyzwań do 2030 roku!”. Miasta wybrane do projektu przedstawią Climate City Contracts (kontrakty klimatyczne zawarte pomiędzy włodarzami miast a mieszkańcami). Do 2023 r. wybrane aglomeracje mają położyć podwaliny pod realizację ambitnych planów dekarbonizacji, na co przeznaczono z unijnych środków 1,9 mld euro.
Szefowa KE Ursula von der Leyen, mówiąc w kwietniu o ekologicznej transformacji w Europie, podkreśliła, że „zawsze potrzebni są pionierzy, którzy stawiają sobie jeszcze wyższe cele”. Do tych „pionierów” należy między innymi Kraków, Warszawa Łódź, Wrocław i Rzeszów.
Wiceszef KE Frans Timmermans, odpowiedzialny za Europejski Zielony Ład zaznaczył, że „miasta są często ośrodkiem zmian, których Europa potrzebuje, aby odnieść sukces w przejściu na neutralność klimatyczną”.
Wiceprzewodnicząca KE Vestager dodała, że Europa „musi przyspieszyć przejście na neutralność klimatyczną”, „zakończyć zależność od paliw kopalnych”. Z kolei Adina Vălean, komisarz ds. transportu wprost stwierdziła, że „w dążeniu do tego, by do 2030 r. stać się inteligentnymi i neutralnymi dla klimatu, 100 ogłoszonych dziś miast UE będzie naturalnymi poligonami doświadczalnymi innowacyjnych, zintegrowanych rozwiązań wielu problemów, z którymi borykają się dziś nasi obywatele, w tym mobilności miejskiej”.
W misji biorą udział m.in. miasta z: Finlandii (Espoo, Helsinki, Lahti, Lappeenranta, Tampere, Turku), Estonii (Tartu), Łotwy (Lipawa, Ryga), Litwy (Taurage, Wilno); wspomniane już pięć z Polski, a także z Czech (Liberec), ze Słowacji (Bratysława, Koszyce), Węgier (Budapeszt, Miszkolc, Pecz), Cypru (Limassol), Danii (Aarhus, Kopenhaga, Sønderborg), Holandii (Amsterdam, Eindhoven i Helmond, Groningen, Rotterdam, Haga, Utrecht), Belgii (Antwerpia, Region Stołeczny Brukseli, La Louviere, Leuven), Francji (Metropolia Angers-Loara, Metropolia Bordeaux, Metropolia Dijon, Dunkierka, Grenoble-Alpy, Metropolia Lyon, Marsylia, Metropolia Nantes, Paryż), Luksemburga, Bułgarii (Gabrowo, Sofia), Rumunii (Bukareszt, Kluż-Napoka, Suczawa), Grecji (Ateny, Janina, Kalamata, Kozani, Saloniki, Trikala), Chorwacji (Zagrzeb), Słowenii (Kranj, Lublana, Velenje), Malty (Gozo), Niemiec (Akwizgran, Dortmund, Drezno, Frankfurt nad Menem, Heidelberg, Lipsk, Mannheim, Monachium, Münster ), Austrii (Klagenfurt), Włoch (Bergamo, Bolonia, Florencja, Mediolan, Padwa, Parma, Prato, Rzym, Turyn), Szwecji (Gävle, Göteborg, Helsingborg, Lund, Malmo, Sztokholm, Umea), Irlandii, Hiszpanii (Barcelona, Madryt, Sewilla, Walencja, Valladolid, Vitoria-Gasteiz, Saragossa), Portugalii (Guimarães, Lizbona, Porto) itd. Te miasta mają być „centrami eksperymentów i innowacji”.
„Miasta 15-minutowe”, czyli jakie?
Mają być neutralne dla klimatu, chronić środowisko i przestrzeń miejską, sprzyjać budowaniu wspólnoty poprzez większe zaangażowanie obywateli i przymusową interakcję. Społeczność musi przyjąć do wiadomości, że takie zmiany są konieczne w celu redukcji emisji dwutlenku węgla, które to emisje rzekomo mają „negatywnie wpływać na zdrowie i jakość życia”.
Chociaż KE podkreśla, że „kontrakty miast klimatycznych”, przewidujące osiągnięcie tzw. neutralności klimatycznej w przyspieszonym tempie, bo już do 2030 roku, są planami politycznymi, to jednak nie stanowią prawnie wiążących zobowiązań.
„15-minutowe miasta” są tworzone poprzez usuwanie miejsc parkingowych, mnożenie barier dla kierowców, zmuszanie (poprzez wysokie opłaty) do rezygnacji z posiadania samochodów. Miasta takie koncentrują się na zapobieganiu rozlewania się na zewnątrz (zwarta zabudowa i dogęszczanie), co pozwoli ograniczyć konieczność rozbudowy i utrzymania niezbędnej infrastruktury dostarczającej wodę, ciepło, odbierającej śmieci, ścieki itp. Miasta takie mają być integracyjne, różnorodne i równe.
Zgodnie ze zdecentralizowanym modelem planowania urbanistycznego, dzieli się tereny miejskie na sektory/kwartały, w których w ciągu 15 minut pieszo lub na rowerze będzie można dotrzeć do sklepu spożywczego, przychodni, szkoły czy pracy.
Dzielnice mają być maksymalnie zróżnicowane etnicznie, a także pod względem dochodów, „orientacji seksualnej” itp. Ludzie winni być stłoczeni na małej powierzchni, by często wchodzili w interakcje i się integrowali. Najlepiej byłoby, aby znaczną część czasu spędzali na ulicach – już nie przeznaczonych do jazdy samochodami – ale przerobionych na ścieżki rowerowe, ogródki kawiarniane, platformy do ładowania hulajnóg itp. Powinni także mniej konsumować i nie produkować zbyt wiele śmieci. Ludzie winni mieliby zadowolić się nabywaniem rzeczy używanych i gorszej jakości. W programie zawarte są jednak także atrakcyjne elementy, mające zapewnić społeczną przychylność. Między innymi, w myśl założeń, bieżące potrzeby żywnościowe winny zapewnić lokalne warzywniaki, w których sprzedawano by produkty uprawiane wspólnie albo dostarczane z pobliskich gospodarstw itp.
W Agendzie burmistrzów C40 podkreśla się, że chodzi o stworzenie „odpornych miast” przygotowanych na kolejne blokady z powodu pandemii, buntów czy innych przyczyn. Miasta mają być podzielone na kwartały, które w razie potrzeby można odciąć od innych dzielnic. W każdym kwartale ma być zapewniony dostęp do artykułów spożywczych, świeżej żywności i opieki zdrowotnej.
W wielokulturowych dzielnicach mają być dostępne różne typy przystępnych cenowo mieszkań. Osoby je zamieszkujące powinny być w stanie pracować w okolicy albo przynajmniej zdalnie lub w systemie mieszanym. Należy dążyć do eliminacji samochodów prywatnych, mnożyć przeszkody dla kierowców i zmusić obywateli do chodzenia pieszo lub jazdy na rowerze albo hulajnogami, ewentualnie wynajmowanymi samochodami elektrycznymi.
Powinno powstać więcej skwerów zielonych, siłowni na świeżym powietrzu, gdzie będzie odbywała się integracja obywateli i gdzie łatwo będzie można zbierać dane o ich wzorcach zachowania za pośrednictwem licznych czujników (inteligentne miasta). W każdej dzielnicy winny powstać mniejsze biura oraz przestrzenie handlowe, hotelarskie i co-workingowe.
Wprost mówi się o konieczności tworzenia barier dla kierowców, przekształcania jezdni w ścieżki rowerowe i korytarze dla pieszych, ułatwiające „miękki” transport i zmniejszające wygodę podróżowania samochodem (np. drogi jednokierunkowe, likwidacja miejsc parkingowych itp.).
Wskazuje się planistom, by skorelowali cele zrównoważonego rozwoju z inicjatywami urbanistycznymi. Bardzo ważne jest zapewnienie poparcia społeczności dla idei „miast zwartych”, ponieważ będą one wymagały szeroko zakrojonej transformacji i poniesienia dużych kosztów.
Ludzie mają zaakceptować technokratyczne narzucone z góry projekty. Wprost pisze się o tym, że mieszkańcy „muszą być świadomi korzyści i zaakceptować zmianę”. Nie mogą przeciwstawić się idei planistów. Dlatego też postuluje się nowy typ zarządzania określany mianem: „zarządzania miejscem”. Idee tę rozwija amerykański uniwersytet Georgetown.
Zgodnie z koncepcją „15-minutowych miast” planuje się zmianę zasad użytkowanie przestrzeni miejskich i nieruchomości, co wiąże się z wysiedlaniem ze śródmieść ludzi mniej zamożnych, którzy nie będą w stanie wytrzymać presji podatkowej. Ewentualnie będą oni musieli zdecydować się na tzw. co-living, czyli wspólne zamieszkiwanie np. z obcymi osobami (starsi ze studentami itd.).
Generalnie podzielone na sektory miasta czeka maksymalne dogęszczenie i zróżnicowanie pod każdym możliwym względem. Stłoczonych ludzi na małych powierzchniach zmuszać się będzie do interakcji. Najmniej zarabiający mają prowadzić warzywniaki, warsztaty, sprzedawać na straganach. Ludzie będą zachęcani do tworzenia małych spółdzielni, uprawiania warzyw, by ograniczyć potrzebę transportu żywności w razie lockdownu. Mają nie wytwarzać śmieci i zużywać mniej wszelkich dóbr konsumpcyjnych. Postuluje się upowszechnienie wszelkich second-handów, warsztatów naprawy oraz swoistych „kopalni” odzyskiwania surowców do produkcji (gospodarka o obiegu zamkniętym).
Co więcej, ludzie mają wzajemnie się obserwować, oddziaływać na swoje zachowanie, by ułatwić proces zarządzania społecznością. Pomogą w tym nowe aplikacje i systemy monitoringu tzw. inteligentnych miast. To swoiste przygotowanie do wdrożenia na większą skalę systemu kredytu społecznego, jak w Chinach, w którym za pożądane przez władze zachowanie będzie się nagradzać, a karać za „niepoprawne”.
Trzaskowski CHWALIŁ się, że jak będzie rządzić PO, to wdrożą zalecenia C40 !!
Cytat wypowiedzi Trzaskowskiego na swoim Campusie finansowanym przez Niemców.
„Razem z C40 z organizacją,która jest najbardziej ambitna jeżeli chodzi o walkę z ociepleniem klimatycznym mamy dokładny plan jak do tego dojść. Jak będziemy RZĄDZIĆ to będzie SZYBCIEJ to będzie szybciej”
Proszę posłuchać od momentu 1:28:30 Tam Trzaskowski wypowiada te słowa
Trzaskowski nie tylko to w pełni popierał, ale także zapowiada, że zakaz jedzenia mięsa i restrykcje konsumpcyjne to będzie program PO. Nie dziwię się, że chowają ten program przez Polakami.
C40 uruchomiło już program pilotażowy European Global Green New Deal z Open Society, skupiając wiodącą grupę europejskich miast, w tym Barcelonę, Mediolan i Warszawę, w celu zademonstrowania roli miast w reagowaniu na klimat, energię i koszty życia w sytuacjach kryzysowych.
Dlaczego światowe władze są nagle tak zaniepokojone, że ptasia grypa może zacząć się szeroko rozprzestrzeniać wśród ludzi? I dlaczego media głównego nurtu nagle opisują nam niezwykle niepokojące historie o tej chorobie? Zaledwie kilka dni temu Tedros Ghebreyesus, dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia, trafił na pierwsze strony gazet na całym świecie, gdy złowieszczo ostrzegł, że „musimy się już przygotować na możliwość wystąpienia pandemii ptasiej grypy wśród ludzi. Dlaczego teraz wydaje takie ostrzeżenie? Czy on wie coś, czego reszta z nas nie wie? Gdyby taka pandemia wybuchła, konsekwencje mogłyby być potencjalnie katastrofalne. Pandemia COVID sparaliżowała planetę na kilka lat, mimo że śmiertelność była bardzo niska. Cóż, śmiertelność ptasiej grypy u ludzi może wynosić około 50 procent w zależności od szczepu, więc wyobraź sobie panikę, która by nastąpiła, gdyby zaczęła się szeroko rozprzestrzeniać.
Od początku ubiegłego roku ptasia grypa spowodowała śmierć ponad 5 mln ptaków w samych Stanach Zjednoczonych, ale dopóki choroba utrzymywała się wśród ptaków, naukowcy nie byli zbytnio zaniepokojeni.
Niestety, wirus H5N1 zaczął się teraz rozprzestrzeniać wśród wielu różnych ssaków.
W rzeczywistości dziesiątki ssaków zaraziły się już tą chorobą w samych Stanach Zjednoczonych.
Wirus H5N1 wykryto u ponad 120 dzikich ssaków w Stanach Zjednoczonych w latach 2022 i 2023, w tym u lisów rudych, skunksów, a nawet niedźwiedzi co jest niepokojącym krokiem na drodze do infekcji u ludzi.
Wciąż pojawia się coraz więcej przypadków u ssaków w USA. W rzeczywistości w ostatni piątek doniesiono, że niedźwiedź czarny i lew górski w Kolorado uzyskały wynik pozytywny.
Oczywiście H5N1 nie rozprzestrzenia się tylko wśród ssaków w Stanach Zjednoczonych.
W Wielkiej Brytanii dziesięć wydr i lisów uzyskało wynik pozytywny.
W Szkocji cztery martwe foki miały H5N1, a po drugiej stronie Atlantyku w Peru aż 500 lwów morskich znaleziono martwe z H5N1.
W Hiszpanii ponad 50 000 norek musiało zostać wytępionych, ponieważ wirus H5N1 szybko się wśród nich rozprzestrzeniał.
Dlaczego więc te norki są tak ważne?
Otóż okazuje się, że norki mają układ oddechowy bardzo podobny do ludzkiego.
Wygląda na to, że jesteśmy niebezpiecznie blisko szczepu H5N1, który będzie mógł dość łatwo rozprzestrzeniać się wśród ludzi.
A jeśli taki szczep się uwolni, liczba ofiar śmiertelnych może być potencjalnie katastrofalna.
Schaffner powiedział, że może być bardzo śmiertelna, ze śmiertelnością sięgającą 50% w przypadkach, gdy ptasia grypa przeskoczy bezpośrednio z ptaków na rolników i innych opiekunów.
Za każdym razem, gdy wirus się replikuje, może mutować w wersję, jakiej ludzki układ odpornościowy nigdy wcześniej nie widział. „To utrudnia naszemu układowi odpornościowemu walkę z infekcją. Kiedy dostają się do ludzi, adaptacjom zwykle towarzyszy wysoka zjadliwość, co oznacza, że infekcje są ciężkie i charakteryzują się wysoką śmiertelnością”.
Jeśli myślałeś, że ograniczenia i mandaty w ramach COVID były złe, wyobraź sobie, jak wyglądałaby globalna pandemia H5N1.
Ludzie padaliby jak muchy i widzielibyśmy tyranię na skalę, której większość z nas nawet nie chce sobie teraz wyobrażać.
Nowa szczepionka H5N1 zostanie wkrótce przetestowana na drobiu w Stanach Zjednoczonych.
Byłaby to pierwsza od lat szczepionka podana drobiowi w celu ochrony przed ptasią grypą.Drób jest już szczepiony na choroby, takie jak zakaźne zapalenie oskrzeli, a zastrzyki zostały dopuszczone wczasie wcześniejszych epidemii.
Mówi się również, że szczepionka przeciwko H5N1 dla ludzi została zatwierdzona przez Agencję ds. Żywności i Leków.
Według rzecznika agencji Agencja ds. Żywności i Leków zatwierdziła szczepionkę przeciwko H5N1 dla osób w wieku od 18 do 64 lat, które są narażone na zwiększone ryzyko narażenia.
Kraj ma niewielkie zapasy szczepionek, powiedział rzecznik Human Services. Szczepionka może być używana do porównywania szczepów o potencjale pandemicznym i zwiększania skali w razie potrzeby, co według szacunków ekspertów ds. Zdrowia może zająć do sześciu miesięcy.
Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie nie będzie pandemii ptasiej grypy.
Ale jeśli wybuchnie, musisz być przygotowany na scenariusz rozszerzonego koszmaru.
Wkroczyliśmy w okres, w którym wielkie pandemie staną na porządku dziennym, a szaleni naukowcy każdego dnia przygotowują kolejne śmiercionośne robale w tajnych laboratoriach na całej planecie.
To tylko jeden z powodów, dla których gorąco zachęcam moich czytelników, aby przygotowywali się z wyprzedzeniem, póki jeszcze mają ku temu okazję.
Ponieważ, jak widzieliśmy, gdy śmiercionośny robak się uwolni, może podróżować po całym świecie z prędkością, która zapiera dech w piersiach.
Chiny i Rosja wykonują ruchy mobilizacyjne, które podnoszą czerwony alarm.
Dlaczego Chiny i Rosja nagle tak bardzo przejmują się mobilizacją wojsk? To, czego jesteśmy teraz świadkami, nie przypomina niczego, co widzieliśmy od czasów II wojny światowej. Rosjanie mobilizują setki tysięcy nowych żołnierzy, przygotowując się do nowej ofensywy na Ukrainie, a tymczasem kraje NATO przygotowują się do wysłania Ukraińcom ciężkich czołgów po raz pierwszy od początku wojny. Ale dlaczego Chińczycy zdecydowali, że wkrótce może być konieczna ogólnonarodowa mobilizacja? Czy Chiny spodziewają się wojny? Doniesiono, że każdy w Chinach, który ma „18 lat lub więcej”, może potencjalnie zostać poddany mobilizacji na mocy zupełnie nowego prawa, które wejdzie w życie od 1 marca tego roku.
Jedynym powodem, dla którego Chiny byłyby zaangażowane w wielką wojnę, jest decyzja o inwazji na Tajwan, a to może nastąpić znacznie wcześniej, niż wielu „ekspertów” przewidywało.
W momencie rozpoczęcia inwazji na Tajwan Stany Zjednoczone i Chiny znajdą się w stanie wojny.
A to będzie oznaczać, że przepływ towarów z Chin natychmiast się zatrzyma.
Większość ludzi zachodu po prostu nie rozumie, co to by oznaczało. Na przykład branża opieki zdrowotnej natychmiast znalazłaby się w stanie kompletnego chaosu.
Przerażający procent aktywnych składników farmaceutycznych w krajach zachodu jest wytwarzany w Chinach. Obejmuje to 95% importu ibuprofenu, 70% acetaminofenu i do 45% importowanej podaży penicyliny.
Co by się stało, gdyby Chiny po prostu wyłączyły te dostawy?
Istnieją tysiące innych rzeczy, które są produkowane w Chinach, których ludzie zachodu używają na co dzień, a których nie bylibyśmy już w stanie zdobyć.
A kiedy Tajwan zostanie zaatakowany, znajdujące się tam fabryki nie będą w stanie dostarczyć nam więcej mikroczipów, a to głęboko wpłynie na praktycznie każdą branżę, bo mikroczipy są potrzebne do zasilania wszystkiego, od samochodów po lodówki. Jeśli Chiny zaatakują Tajwan, będzie to naprawdę koszmarny scenariusz dla całego globu.
Gdzie indziej Rosjanie mobilizują już setki tysięcy nowych żołnierzy i wygląda na to, że szykują się do naprawdę dużego ruchu. Ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow mówi, że Rosja zmobilizowała „znacznie więcej” niż 300 000 żołnierzy, być może do pół miliona, i ci napływają na Ukrainę w ramach przygotowań do wielkiej ofensywy, która ma się odbyć w nadchodzących dniach i tygodniach.
Jeśli Rosjanie zaczną pożerać ogromne połacie nowego terytorium na Ukrainie, nieuchronnie nastąpi bardzo silna reakcja mocarstw zachodnich.
A to jeszcze bardziej przybliży nas do wojny nuklearnej.
Rosjanie przewidują już taki scenariusz i zaczynają naprawiać schrony w całym kraju.
Według obecnych i byłych urzędników, którzy rozmawiali z The Moscow Times, schrony przeciwbombowe w całej Rosji przechodzą systematyczne inspekcje i naprawy zgodnie z poleceniem Kremla, aby zmodernizować rozpadającą się infrastrukturę z czasów sowieckich.
Wiele z tysięcy rosyjskich bunkrów, wzmocnionych piwnic i innych bezpiecznych kryjówek było zablokowanych przez dziesięciolecia.Ale w miarę jak wojna na Ukrainie się przeciąga, wydaje się, że władze lokalne wydają setki milionów rubli, aby ponownie nadawały się do zamieszkania. Rosjanie mają tysiące schronów przeciwbombowych, których można by użyć w przypadku konfliktu nuklearnego.
Ruskie ogłosiły że między 15 a 25 luty dokonają próbnego wystrzelenia pocisku SATAN2 . Jest to 208-tonowy hipersoniczny pocisk często nazywany apokaliptycznym. Urzędnicy w odległych dzielnicach Kamczatki zostali ostrzeżeni, aby byli gotowi na tą próbę.Rejony Tygilskiego, Karagińskiego i Ust-Kamczackiego na Półwyspie Kamczackim zostały ogłoszone „strefami zagrożenia”, do których mogą spaść fragmenty pocisków, podczas gdy wojsko prowadzi „prace eksperymentalne i testowe”