Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Ostrzeżenie

    13 kwietnia 2029
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Posts Tagged ‘Nasz dziennik’

Z o. dr. Tadeuszem Rydzykiem

Posted by Dzieckonmp w dniu 16 kwietnia 2012

W najbliższą sobotę głównymi ulicami Warszawy przejdzie marsz w obronie Telewizji Trwam. Dlaczego tak ważna jest obecność na nim?
– W ogóle bardzo ważne jest to, żebyśmy wszędzie, gdzie jesteśmy, dawali świadectwo prawdzie. Nie możemy pozostać obojętni. Żołnierz, który jest tchórzliwy, znajduje się po stronie wroga. Tak samo dobry, ale bierny i lękliwy człowiek rozzuchwala zło. Bo czy jest dobrym katolikiem ktoś, kto jest tylko obserwatorem, nie daje świadectwa i nie angażuje się po stronie Prawdy i Ewangelii? Tak więc uczestnicząc w tym marszu, chcemy przede wszystkim dać świadectwo, a równocześnie powiedzieć, że katolicy mają swoje prawa. Są obywatelami tej samej kategorii jak ci, którzy tym krajem rządzą, a próbują nas zepchnąć do narożnika.

Takie marsze odbyły się już w wielu miastach w Polsce i za granicą. Na co wskazuje ich fenomen?
– One świadczą o tym, że tworzymy jedność. W tym przypadku Polacy są niezwykle solidarni i widzą, że nie można czekać. Trzeba działać i bardzo jasno upominać się o swoje prawa, o dobro. Można powiedzieć, że zło jest brakiem dobra. Katolicy nie są pariasami we własnej Ojczyźnie. Ale może się tak stać, jeśli nie będą reagowali na ograniczanie swoich praw i nie będą demaskować otaczającego ich zła. Bo nie wystarczy tylko czynić dobrze. Demaskowanie zła jest również ewangelizacją. W Polsce większość stanowią katolicy. Z ich podatków utrzymywany jest rząd, utrzymywani są stanowiący prawo decydenci, którzy jednocześnie prześladują katolików. Bo tego, co robią z Telewizją Trwam, nie da się określić inaczej. Zaczyna się od odbierania dobrego imienia w mediach, dopuszczania do głosu tylko jednej strony, zaś ten, którego się krzywdzi, nie może się wypowiedzieć. Tak teraz postępuje się z Kościołem.

Do czego może to prowadzić?
– Później idzie się dalej, urabia się opinię publiczną, podejmując działania w sferze propagandy. Następny krok to czynne prześladowania. Proszę zobaczyć: na świecie 170 tys. chrześcijan rocznie ginie za Chrystusa. Czy ktoś się o nich upomina? Czy upominają się o nich struktury i organizacje międzynarodowe, takie jak ONZ, Unia Europejska, parlamenty, rządy? To się dzieje już dzisiaj. Katolicy muszą bardzo jasno mówić, że są obywatelami i jeżeli ktoś nie respektuje ich praw, upomnieć się o nie, powiedzieć rządzącym: To my was utrzymujemy, to my was wybraliśmy. W tej chwili mamy sytuację, że rządzący traktują państwo jak prywatne ranczo. Wydaje im się, że mogą robić wszystko, traktując obywateli jak poddanych, którzy mają tylko płacić i słuchać. Trzeba, żeby ludzie poczuli, że są suwerenami w swojej Ojczyźnie, a decydenci mają służyć Narodowi. Przecież właśnie po to zostali wybrani.

Czym, zdaniem Ojca, powinny charakteryzować się relacje między narodem a rządzącymi?
– Przede wszystkim muszą opierać się na prawdzie, zaufaniu i wspólnocie. Ojciec Święty Jan Paweł II zwracał uwagę na to, że są to elementy, bez których nie ma narodu. W Polsce coraz częściej występuje deficyt prawdy. Coraz częściej chce się doprowadzić do tego, by kłamstwo było czymś normalnym. Nosy bardzo wielu decydentów powinny być długie jak u bajkowego Pinokia. Nie można kłamać, musi się służyć prawdzie. Bez tego nie ma zaufania. Przed wyborami politycy robią wszystko, aby im zaufano. A kiedy już tak się dzieje, przychodzi rozczarowanie. Na takiej podstawie nie da się zbudować wspólnoty. A wtedy nie można też mówić o narodzie, ale o zatomizowanych jednostkach, niewolnikach, z którymi można zrobić wszystko, co się zechce. Trzeba, żebyśmy to sobie wreszcie uświadomili i stanęli razem, człowiek przy człowieku, żebyśmy zobaczyli, że katolicy nie są rozproszonymi jednostkami, i poczuli dumę z naszej wiary. Bądźmy dumni, że niesiemy to ponadtysiącletnie dziedzictwo, które sprawiało, że Polska była wielka i wspaniała. Trzeba to odbudować w ludzkiej świadomości.

I to ta świadomość skłania różne partie polityczne i grupy społeczne do podejmowania działań ponad podziałami?
– Oczywiście, że tak, bo wszyscy jesteśmy Narodem. Są różne charyzmaty i różne dary. Ale naszym zadaniem jest się spotykać i rozmawiać ze sobą w duchu prawdy, dobra wspólnego oraz wzajemnego szacunku. Realizując różne zadania, ubogacamy się. A w sumie budujemy wspólnotę opartą na prawdzie i zaufaniu. Coraz bardziej stajemy się Narodem.

Dlaczego, zdaniem Ojca, informacje o marszach są konsekwentnie pomijane w pewnym segmencie medialnym?
– Żeby utrzymać się przy władzy, rządy komunistyczne potrzebowały mediów, wojska, milicji, ZOMO itd. Były to narzędzia zapewniające im realizację swoich interesów. W Polsce nie od razu wszyscy zauważyli, że po przemianach, które nastąpiły dzięki “Solidarności” po roku 80, zawłaszczono media oraz cały materialny dorobek naszego kraju: banki, stocznie, kopalnie, huty itd. Zaczęło się rozkradanie. Żeby mieć władzę, potrzebowano mediów oraz środków materialnych. I tak powstał trójkąt: władza, media i pieniądze. Warto zwrócić uwagę na to, jak tymi mediami wówczas sterowano, jak je rozdysponowano i komu przyznawano. Poza nazwami właściwie nic się nie zmieniło, stworzono całą gamę pozorów. Sytuacja jest bardzo poważna. Czy my w ogóle wyszliśmy z komunizmu? Ludzie, którym zależało na utrzymaniu takiego stanu rzeczy, weszli do “Solidarności”. Zostaliśmy po prostu oszukani. Media służą władzy dzięki temu, że rządzący mają w nich swoich ludzi. Dlatego bardzo ważne jest, żeby się organizować, działać, jednoczyć się wokół konkretnych celów i nie dać się podzielić.

Akurat to ostatnie koalicji rządzącej i sprzyjającej jej aparatowi medialnemu wychodzi bardzo dobrze.
– Cały czas trwa proces skłócania społeczeństwa. Dąży się do tego, żeby Polaków nastawić przeciwko sobie. Wyśmiewa się ludzi, którzy coś znaczą, organizacje, które są wartościowe dla Narodu i zdrowego państwa. Ośmiesza się patriotyzm i wiarę katolicką. Chce się wywołać poczucie wstydu z faktu bycia Polakiem i katolikiem. Ale co w zamian? Mamy wyjechać, tylko gdzie? W każdym innym kraju poza Polską zawsze będziemy obcy. Jak ptaki, które wypadły z gniazda. Naszym gniazdem jest Polska. Ale o nią trzeba zadbać. Pan Bóg stworzył człowieka, rodziny, z rodzin powstawały rody, a z rodów narody. Ojczyzna jest ojcowizną, wielkim bogactwem, dorobkiem wielu tysięcy pokoleń. W pojedynkę się ginie, ale razem można zdziałać naprawdę wiele. To tak jak z deszczem – parę kropli nie nawodni gleby, ale deszcz nawet pustynię może przemienić w życiodajną ziemię. Najpierw potrzebne jest wzajemne zrozumienie, dostrzeżenie piękna. Piękno i dobro przyciąga oraz budzi wolę do działania.
Bez Pana Boga nie damy rady. W naszym kraju jest takie powiedzenie: “Bez Boga ani do proga”. Pan Bóg nas stworzył, On nas podtrzymuje przy życiu i z nami współpracuje. Trzeba żyć i działać tak, jakby wszystko zależało tylko od nas, ale modlić się tak, jakby wszystko zależało tylko od Pana Boga. On nas wspiera, ale za nas nic nie zrobi. Chce, żebyśmy się rozwijali i stawali się coraz doskonalsi. To jest warunek, abyśmy się mogli dostać do Nieba. Nie może być z naszej strony bezczynności. Pan Bóg ma swoje plany i zwycięża tak, że nieraz nawet nie wiemy, jak to się dzieje. Idziemy wraz z Matką Najświętszą. Nam się często wydaje, że to już koniec, a tu się okazuje, że zwycięstwo przychodzi “za pięć dwunasta”. Trzeba ufać i mieć nadzieję. Wszystko jest w rękach Bożych. Może zwycięstwo będzie wyglądało inaczej, niż je sobie wyobrażamy, ale przyjdzie na pewno. Już widzimy, jak ludzie się integrują, zbierając podpisy, wychodzą do innych i tłumaczą, o co tu chodzi, co się dzieje z Polską. Pytają: Jesteś wierzącym katolikiem? A jeśli tak, to czy popierasz to, co mówią duszpasterze odnośnie do Telewizji Trwam? Przecież w tej sprawie wypowiedzieli się poszczególni biskupi. Wiem, że wielu z nich wysłało listy do przewodniczącego KRRiT – bez rezultatu, a często i bez odpowiedzi. Rada Stała Episkopatu, a następnie Konferencja Episkopatu Polski opowiedziały się za tym, żeby Telewizja Trwam otrzymała miejsce na multipleksie. I nic. To dobrze pokazuje, że działania rządzących są elementem walki z Kościołem. Trzeba to sobie uświadomić i się jednoczyć, bo jak mówił Wincenty Witos: “Polski nie uratuje nawet geniusz. Polskę może uratować tylko cały świadomy i prawy Naród”. Naród o prawych sumieniach. Nad tym musimy pracować.

Dostrzegł Ojciec jakieś symptomy zmiany stanowiska Krajowej Rady do problemu nieprzyznania Telewizji Trwam miejsca na multipleksie?
– Jaka jest sytuacja, najlepiej pokazują komisje sejmowe i senackie. Podczas ich posiedzeń widać, jak jesteśmy traktowani. Widać butę i lekceważenie obywateli przez rządzących, którzy chcąc uniknąć odpowiedzialności za to, co się dzieje w państwie, za afery i nadużycia, milczą. Myślę, że to milczenie jest w pewnym sensie pozostałością po czasach komunistycznych i ma na celu zniechęcenie nas do działania, sprytnie pozostawiając pomiatanie nami dyspozycyjnym mediom. Ta sytuacja jest chora i bardzo niebezpieczna.

Radę na pewno zaskoczyła tak duża skala protestów w obronie katolickich mediów w Polsce. Ojca również?
– Ja się bardzo cieszę, że Polacy, również ci mający różne poglądy, popierają nasze starania. Bo tu toczy się walka o wolność. Dopóki pragniemy tej wolności, Polska nie zginie.
I nawet jeżeli będziemy się różnić w kwestii wyznawanej wiary, trzeba rozmawiać, trzeba się jednoczyć. Nas, chrześcijan, łączy Pan Bóg, ale po Panu Bogu jest Ojczyzna. Ona jest naszym wspólnym dobrem, miejscem na planecie, które dał nam Pan Bóg. Łączą nas język, kultura i historia oraz prawda i dobro. Człowiek jest drogą i podmiotem, liczy się jego godność niezależnie od światopoglądu. Ale nie wolno pozostać obojętnym, bo obojętność prowadzi do samozagłady.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Nasz Dziennik

Posted in Kościół, Radio Maryja | Otagowane: , , , | 95 Komentarzy »

ATAK MASONERII w 2017 r

Posted by Dzieckonmp w dniu 21 września 2011

Nasz Dziennik, 2009-10-13
Obchody zwycięstwa czy klęski

W 2017 roku masoneria będzie czciła trzechsetną rocznicę swego powstania. Sto lat temu, w roku objawień fatimskich, kiedy obchodziła dwusetną rocznicę swej obecności w świecie, zapowiedziała, że jej działalność wkracza w „trzeci etap”, którego celem jest ostateczna rozprawa z Kościołem. Z jaką obietnicą masoni wiążą zbliżający się kolejny jubileusz? Tego nie wiemy, jedno jest jednak pewne: podczas gdy my chcemy za osiem lat świętować zwycięstwo Kościoła, oni zrobią wszystko, by ludzkość obchodziła inne święto: zwycięstwo nad Kościołem. Pomogą im w tym liczne stowarzyszenia, ruchy i organizacje, które nie mogą znieść tego, że istnieje Dekalog, że jest Ewangelia, że są tradycyjne wartości, które decydują o wartości świata. Ci ludzie nie pozostawią nas w spokoju. Zrobią wszystko,
by przeszkodzić nam w przygotowaniach do zwycięskiego jubileuszu. Tym bardziej że nasze zaangażowanie wiąże się z przyzywaniem Bożej potęgi, zdolnej nie tylko zniszczyć zło,
ale nawet przemienić je w dobro! Przez blisko trzysta ostatnich lat trwała wojna o ludzkie dusze. Masoneria robiła wszystko, by wygrać tę walkę. Po 1917 roku jej konfrontacja z Kościołem stała się szczególnie ostra. Jak będzie ona wyglądała w latach poprzedzających rok 2017? Będziemy atakowani od zewnątrz i od wewnątrz, jawnie i skrycie, przekupywani i zastraszani, wychwalani i wyszydzani… Ktoś będzie chciał uczynić nas bezsilnymi – nieważne czy na drodze strachu, czy dzięki wbiciu nas w pychę. Czeka nas wielka bitwa o Kościół. Każda ze stron będzie w niej używać innej broni. My nie sięgniemy po ten sam oręż, co masoneria. Oznaczałoby to sromotną klęskę, bo samo wzięcie do rąk narzędzi krzywdy – nienawiści i szaleństwa, pociągnęłoby za sobą naszą porażkę. Gdzie jest broń zła, tam nie ma miejsca na pomoc z nieba. A właśnie jej przyzywamy, wpatrzeni w Fatimę, uczący się jej i ożywiający w sobie pragnienie, by „zwycięstwo przyszło przez Maryję”. I przyjdzie. Ale błędem byłoby nie rozpoznać przeciwnika i zlekceważyć jego potęgę. Bylibyśmy bezbronni, wystawieni na śmiertelny cios… Zapowiedź konfrontacji Kto wygra wielką bitwę, w której ważą się losy Kościoła i przyszłość świata? Dla wielu z nas znaki czasu wcale nie są jednoznaczne. Dziś na większości frontów zwycięża idea życia bez Boga i Kościoła i wydaje się, że tej wrogiej nam siły nic już nie powstrzyma. Świat, władza, pieniądze są po ich stronie. A jednak mamy pewność zwycięstwa. Jego źródło sięga 13 października 1917 r., kryte w znaku, który towarzyszył ostatniemu objawieniu Matki Bożej w Fatimie. Przekazany nam – znak cudu słońca. Coraz częściej zwraca się dziś uwagę na fakt, że fatimski cud słońca jest znakiem apokaliptycznym. To bez wątpienia wielopłaszczyznowe ostrzeżenie przed czekającym nas atakiem zła. Jego interpretacje są różnorodne: od groźby wojny atomowej, przez zderzenie z ciałem kosmicznym, po naruszenie równowagi naturalnej w świecie. Podobnie jak wydarzenia spisane przez św. Jana w Księdze Apokalipsy, budzące początkowo lęk, przesuwają czas w kierunku ostatecznego triumfu Boga, tak i fatimska forma „opowiadania przez znaki” najpierw budzi grozę, jednak w momencie gdy wszystko zdaje się już wskazywać na nadejście chwili zagłady, przewraca się mroczna karta historii i oto czytamy o nowym, lepszym świecie – o zwycięstwie dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, Kościoła nad jego nieprzyjaciółmi. Słyszymy, że nasze dzieci będą żyć w innych czasach, że z Fatimy tryśnie światło, które zmieni świat, że nadejdzie chwila triumfu Niepokalanego Serca Maryi. Nie będzie to jednak czysta interwencja Nieba, którą będziemy oglądać z bezpiecznej pozycji widzów. Siostra Łucja zapowiada, że z pokoleniem szatańskim walczyć będzie pokolenie Niepokalanego Serca. Chrystusowi zawdzięczamy odkupienie, ale Maryja jest przy Nim obecna i czynnie zaangażowana jako Współodkupicielka. Podobnie spełnienie obietnicy fatimskiej dokona się dzięki działaniu samego Boga, ale wielką rolę odegra tu współdziałanie ludzi, którzy –
choć może rozproszeni po świecie – siłę swą i odwagę będą czerpać z tego samego źródła, z Niepokalanego Serca Maryi. Ono będzie ich nową jakością życia, Ono też doprowadzi do tego, że nastaną nowe czasy. Dlatego Siostra Łucja nazywa tych ludzi krótko: „nowe pokolenie”. Odniesie ono zwycięstwo, ale czy nie będzie jak fatimski znak ostatniego objawienia: zwycięży, gdy zdawać się będzie, że wszystko już stracone? Tak przedstawia się reguła Ewangelii: zdawało się wszystkim, że Chrystus przegrał na krzyżu, że szatan zwyciężył. Tymczasem, gdy została już pogrzebana ostatnia nadzieja, Pan zmartwychwstał… Przypomnijmy sobie, że w godzinie Męki Zbawiciela wszyscy zwątpili i uciekli. Jedna Maryja nie zgasiła w swym sercu wiary w zwycięstwo Boga. Dlatego dziś ma nas Ona prowadzić do zwycięstwa. Jest dla nas wzorem, pomocą i siłą. Wokół już toczy się bitwa. Wcale nie musi być krwawa. Dzisiejsze podboje prowadzi się przy użyciu broni ekonomicznej i medialnej. Wystarczy uzależnić dane państwo od innych przez kontrolę jego surowców, eksportu i miejsc pracy, a wolny kraj stanie się własnością obcych rządów. Zaczynamy pracować już nie dla siebie, lecz dla innych, a troszczymy się o nasz kraj tylko po to, aby okupant mógł żyć w nieskażonym i przyjaznym dla siebie środowisku. Wojsko, zdobywając dane obszary, niszczy je i trzeba je potem odbudowywać. Czy nie lepiej zająć teren bez niepotrzebnych wystrzałów? Tak samo wygląda współczesna wojna cywilizacji zła z cywilizacją dobra. Dobro prześladowane mogłoby wzrastać, lepiej więc zmienić definicję dobra i przekonać ludzi, że nowoczesny człowiek wyzbył się wąskich przesądów i dobrem jest dla niego to, co stanowi synonim egoizmu, przyjemności, niczym nieokiełznanej wolności. Demontaż „od wewnątrz” Dziś jesteśmy świadkami walki opartej na strategii nazywanej w języku Fatimy przemianą „od wewnątrz”. Tak właśnie zapadł się do środka ustrój komunistyczny. Bez jednego wystrzału, bez przelewu krwi, bez interwencji z zewnątrz rozebrano komunizm. To, co było po ludzku niemożliwe – upadek pełnego agresji i posiadającego nieobliczalną moc militarną mocarstwa – dokonało się na drodze pokojowej. Znamy tę historię. Wiemy, że demontaż komunizmu rozpoczął się od poświęcenia Rosji i świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Jan Paweł II dał Niebu prawo do interwencji. A przecież Niebo jest nad każdym miejscem i Bóg potrafi (takie są plany Jego Opatrzności) zdemontować każdą machinę zła, nie zapraszając do tego obcych wojsk, nie dopuszczając do pomocy ludzi gotowych podpalić lont trzeciej wojny światowej. Nad każdym punktem świata, nad każdym ludzkim istnieniem pochyla się nisko Niebo, zdolne zmienić świat. Ale pamiętajmy: tak samo jest z piekłem – jego siły są niebezpiecznie blisko, gotowe do rozpoczęcia cichego demontażu dobra. Znów bez jednego wystrzału, bez oficjalnej konfrontacji. Szatan potrafi w ciszy i ukryciu zabić dobro i umieścić na jego miejscu zło. Potrafi przekonać ludzi, że mają oddać złu swoją ziemię uprawną, mają troszczyć się o wzrost ziarna zła, mają niecierpliwie wyglądać jego owoców. Okażą się one upiorne, ale wtedy będzie już za późno. Oddychamy z ulgą, wiedząc, że owoce z drzewa zła nie zdążą spaść na ziemię, że w ostatniej chwili ich dojrzewania wydarzy się coś, co zmieni kierunek dziejów świata. Jak tańczące na niebie nad Fatimą słońce – oderwane już od swego miejsca, zaczęło nieuchronnie spadać na ziemię, by spopielić świat, ale w ostatniej chwili niewidzialna siła włożyła je z powrotem w jej orbitalny krąg… Jak kula zamachowca mająca za tysięczny ułamek sekundy rozszarpać tętnicę Papieża i zabić go, a jakaś siła odchyliła bieg pocisku… Tak będzie też w dniach, kiedy wypełni się wielkie proroctwo Fatimy ogłaszające triumf Niepokalanego Serca Maryi i początek epoki pokoju. Strategia ukrytego działania zła i zajmowania dobra „od wewnątrz” ma według badaczy orędzia fatimskiego, ale i wedle wielu współczesnych objawień, swoją nazwę. Jej imię to właśnie „masoneria”. Znaki z piekła Przyznajmy, mroczny fenomen masonerii niesie ze sobą więcej pytań niż odpowiedzi. Chciejmy więc przyjrzeć się temu, stosując fatimską metodologię: pochylając się nad znakami czasu. Naśladujemy w ten sposób Jana Pawła II, który był niesłychanie wyczulony na znaki czasu i umiał rozpoznawać ich ukryte znaczenie. Jedno jest pewne: dziś mają one dwa odcienie – mroku i światła. Jedne pochodzą z piekła, drugie przychodzą do nas z Bożego Królestwa w Niebie. Wiele jest ciemnych znaków ujawniających prawdę o masonerii. Są one wszędzie; w każdym czasie, w każdym kraju, czasem nawet tuż, tuż przy naszym życiu. Opiszmy tu tylko trzy – te, które wiążą się bezpośrednio z Orędziem fatimskim. Pierwszy znak przynosi nam nasz rodak, wielki święty i sługa Maryi, ojciec Maksymilian Kolbe. Był on naocznym świadkiem podniesienia głowy przez masonerię i odkrył jedyny sposób na pokonanie nieprzyjaciela. Wskazał na Niepokalaną, która „zdepcze głowę węża”. Maksymilian całe swe życie związał z Maryją i dla Niej chciał zdobyć świat, zdobyć świat dla Niepokalanej znaczy bowiem – odebrać go szatanowi. Masoneria i Rzym. Rok 1917 Rozpoczął się rok 1917. W rocznicę śmierci Giordano Bruno (spłonął na stosie 17 lutego) młody Kolbe, który przebywał w Rzymie na studiach teologicznych, był świadkiem masońskiej procesji przez Rzym. Był to ciemny „znak czasu”, który polski franciszkanin odczytał niezwykle trafnie i na który odpowiedział całym swoim życiem. Gdy Maksymilian Kolbe znalazł się w Rzymie, rozpoczynały się właśnie obchody dwusetnej rocznicy powstania pierwszej loży masońskiej i świętowano ogłoszenie przez nią manifestu mówiącego o szybkim końcu Kościoła. Droga ku temu została już wytyczona, a program na nadchodzący czas ustalony. Ogłoszono: „Nie zniszczymy Kościoła rozumowaniem, ale psuciem obyczajów”. Polski franciszkanin patrzył głęboko wstrząśnięty, jak po ulicach Rzymu przesuwała się bezkarnie parodia kościelnej procesji, a na jej czele niesiono czarny sztandar, przedstawiający świętego Michała Archanioła leżącego pod stopami triumfującego Lucyfera. Widział umieszczone pod oknami Watykanu masońskie chorągwie. Był świadkiem rozdawania ludziom ulotek wzywających policję do wkroczenia do
Watykanu. Czyjaś ręka napisała: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego gwardią szwajcarską”, czyli najbardziej mu oddanym sługą. To właśnie wtedy w sercu franciszkanina zrodziła się idea, którą można zamknąć w jednym haśle: Niepokalana i Jej Rycerstwo. Bo Maksymilian Kolbe wiedział, że przyjdzie zwycięstwo Niepokalanej, więcej – że przyjdzie ono przez oddanych Jej ludzi. Znak czasu został odczytany i nie pozostawiony bez reakcji… Świętego czekała szaleńcza praca. Resztę już znamy. Po powrocie do Ojczyzny św. Maksymilian zakłada pierwszy Niepokalanów. Potem jeszcze jeden, w dalekiej Japonii. Służy Niepokalanej, a Jej rycerzom nakazuje modlić się za masonerię. Każdy członek Rycerstwa Niepokalanej miał codziennie odmawiać modlitwę: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy… i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają…, a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie”. Maksymilian wiedział, że atak na Kościół idzie przez masonerię. Zwycięstwo Niepokalanej oznaczało walkę z tą wszechobecną organizacją, walkę, która zakończy się zwycięstwem Niepokalanej. A Maksymilian został świętym. Czy nie jest to dla nas kolejny znak wskazujący drogę? Masoneria i Portugalia. Początek XX w. Drugim znakiem ukazującym potęgę i determinację masonerii, która ogłosiła, że nie spocznie, dopóki nie zniszczy Kościoła, jest historia Portugalii – kraju objawień fatimskich. Przez wiele wieków była ona zwana „Ziemią Najświętszej Maryi Panny”, jednak w XVIII i XIX wieku zaczęła ulegać siłom antykościelnym. Pierwszy atak masonerii przeprowadzono na tamtejszy Kościół we wrześniu 1759 roku. Joseph de Cavalho, zagorzały wróg katolicyzmu i mason, zmusił króla Józefa I do podpisania edyktu usuwającego jezuitów ze wszystkich stanowisk państwowych. Osłabiony Kościół stał się bezradny wobec antyklerykalnej propagandy, która objęła cały kraj w epoce Wielkiej Rewolucji Francuskiej. W XIX wieku katolicka monarchia coraz bardziej ustępowała wobec wzrastającej nienawiści partii rewolucyjnych popieranych przez intrygi masonerii. W końcu, 1 lutego 1908 roku, dwaj masoni dokonali w Lizbonie zamachu na króla i jego syna, następcę tronu. Dwa lata później masoneria zdołała doprowadzić do ogłoszenia Portugalii republiką. Rozpoczął się okres gwałtownych prześladowań Kościoła. Rozwiązano konwenty i klasztory, skonfiskowano majątki kościelne. Popłynęła rzeka ustaw wymierzonych w Kościół. Te wszystkie wysiłki osiągnęły swój szczyt w ustawie o rozdzieleniu Kościoła od państwa, przegłosowanej 20 kwietnia 1911 roku. Jej twórca, Afonso Costa, oświadczył: „Dzięki temu prawu w ciągu dwóch pokoleń katolicyzm zostanie całkowicie usunięty z Portugalii”. Determinacja i wpływy masonerii były tak silne, że można było przypuszczać, iż te zuchwałe plany rzeczywiście się powiodą, że spełni się buńczuczna zapowiedź masonerii – wymazanie Kościoła z mapy historii. A jednak stało się inaczej. Plany masonerii zostały pokrzyżowane najpierw przez zdecydowane działania Papieża Piusa X, a następnie przez zupełnie nieoczekiwane objawienie się Matki Bożej w Fatimie, która przyniosła Orędzie o zwycięskim, „nowym” nabożeństwie – czci Jej Niepokalanego Serca. Masoneria i Fatima. Rok 1917 Są ludzie, którzy wciąż nie wierzą w masońskie plany wobec Kościoła. Jeśli ktoś w nie wątpi, niech przyjrzy się kolejnemu znakowi – historii objawień fatimskich. W samej Fatimie obecna jest masoneria. Przywołajmy trzy momenty. To nieprzypadkowo mason Oliveira dos Santos porywa małych wizjonerów, by zmusić ich do wyznania sekretu i ogłoszenia, że nie ma objawień, bo nie ma Boga! Arturo Santos, z zawodu kowal, w wieku 26 lat wstąpił do loży masońskiej w Leirii, a następnie założył odrębną lożę w Ourem. 13 sierpnia 1917 r. aresztował Hiacyntę, Łucję i Franciszka i poddał je wielogodzinnemu przesłuchaniu. Groził im torturami. Bez skutku. Jak zakończyły się tamte wydarzenia? Mason Santos musiał szukać pomocy u ojca Hiacynty i Franciszka, groził mu bowiem samosąd. Przegrał, a życie uratowali mu ci, których najbardziej skrzywdził. Dziwny to fatimski znak czasu… Przypomnijmy inną próbę położenia kresu objawieniom Matki Bożej. W nocy z 23 na 24 października 1917 r. grupa masonów z prowincji Santarem próbowała ściąć dąb skalny, na którym ukazywała się Matka Najświętsza. Jest to co najmniej dziwne, ale pomylili drzewa i ścięli zupełnie inne! Nazajutrz rano zorganizowali swoją „manifę” – parodiujący procesje kościelne szyderczy przemarsz, w którym obnosili kawałki „świętego drzewa”, wyśmiewając przy tym Litanię do Najświętszej Maryi Panny. Ale co się stało? Marsz został rozproszony, a jego uczestnicy, którzy chcieli wykpić „łatwowiernych głupców”, sami zostali ośmieszeni. Wieśniacy wyprowadzili na ich spotkanie stado osłów, które swym rykiem zagłuszyło bluźniercze okrzyki. Potem śmiano się, że nawet osły nie chciały słuchać masońskiego krzyku… A czy wiemy, że w dniu 13 października pewien mason czaił się z nożem, by po zakończeniu objawień zabić fatimskich wizjonerów? Pokazywał go tym, których spotykał, i przechwalał się, że zabije tych troje dzieci, tych „fałszerzy”. Zabije, gdy stanie się wreszcie jasne, że oszukiwały i zwodziły ludzi. Zabije, jeśli nie będzie cudu, jeśli nic się nie stanie. Ale cud był. Co się stało z nożownikiem z Fatimy? Po zakończeniu objawienia człowiek ten ruszył w drogę powrotną. Był tak chory, że dotarłszy do pobliskiego Riachos, nie mógł kontynuować podróży. Musiał zatrzymać się dziesięć minut drogi od Cova da Iria. Rankiem znaleziono go martwego… Taki znak pozostawiła nam Matka Najświętsza w dzień po swym ostatnim objawieniu w Fatimie. Pokazała, czym się kończy atak na Nią i Jej dzieci… Objawienia fatimskie były dla portugalskich wolnomyślicieli „żałosną i wsteczną próbą pogrążenia Portugalczyków raz jeszcze w ciemności czasów przeszłych”. Nie dziwi, że ogłosili oni manifest, w którego zakończeniu czytamy: „Wyzwólmy się i oczyśćmy nasze umysły nie tylko z głupawej wiary w takie ordynarne i śmiechu warte sztuczki jak Fatima, ale zwłaszcza z jakiejkolwiek wiary w to, co ponadnaturalne, i w rzekomego Boga wszechmogącego, wszechwiedzącego – i w ogóle „wszech”. Jest to narzędzie łajdaków o wyrafinowanej wyobraźni, którzy dla własnych celów pragną zdobyć łatwowierność ludu”. Nie poprzestano na deklaracjach i zachętach. W dniu 6 marca 1921 r.
grupa masonów podłożyła ładunek wybuchowy pod prowizoryczną kaplicę postawioną na miejscu objawień oraz pod drzewo, którego cztery lata wcześniej nie udało się im ściąć. Eksplodowały trzy ładunki, niszcząc dach kaplicy; bomba podłożona pod drzewem nie wybuchła. Ale figury Matki Bożej Fatimskiej nie udało się zniszczyć. Tej nocy zabrała ją do swego domu pewna pobożna kobieta… Jak odczytujemy te znaki? Znaki Fatimy są jednoznaczne. Zwycięstwo przyjdzie, ale będzie to zwycięstwo nie masonerii, lecz Najświętszej Panny – Maryi Niepokalanej i Jej Niepokalanego Serca. Znaki Nieba Czas przyjrzeć się jasnym znakom przychodzącym z Nieba. Ciekawe, że mnożą się współcześnie objawienia, w których Maryja ogłasza z mocą nadejście swego zwycięstwa. Mówi wprost o Fatimie i mówi jednoznacznie o nadchodzącej klęsce masonerii. Wizja Katarzyny Emmerich Zacznijmy jednak od wcześniejszego proroctwa, przekazanego nam przez św. Katarzynę Emmerich. Oto fragment jej zapisków: „Ujrzałam straszne skutki działań wielkich propagatorów „światła”, widoczne wszędzie tam, gdzie dochodzili oni do władzy i przejmowali wpływy albo dla obalenia kultu Bożego oraz wszelkich praktyk i pobożnych ćwiczeń, albo dla uczynienia z nich czegoś równie próżnego jak używane przez nich słowa: światło, miłość, duch. Usiłowali pod nimi ukryć przed sobą i innymi opłakaną pustkę swych przedsięwzięć, w których Bóg był niczym.(…)Zobaczyłam ludzi z tajnej sekty podkopującej nieustannie wielki Kościół(…)W tym czasie widziałam tu i tam na całym świecie wielu ludzi dobrych i pobożnych przede wszystkim duchownych znieważanych, więzionych i uciskanych i miałam wrażenie, że któregoś dnia staną się męczennikami.(…)Kościół był już w dużej mierze zburzony, tak że pozostawało jeszcze tylko prezbiterium z ołtarzem. Ujrzałam burzących, jak weszli do niego razem z bestią. Wchodząc do Kościoła z bestią, burzyciele zastali tam potężną niewiastę pełną majestatu. Zdawało się, że spodziewała się dziecka, szła bowiem powoli. Nieprzyjaciół ogarnęło przerażenie na jej widok, a bestia nie mogła postąpić nawet o jeden krok.(…)Zobaczyłam wtedy bestię uciekającą w kierunku morza, a nieprzyjaciele biegli w wielkim nieładzie. Zobaczyłam Kościół św. Piotra i ogromną liczbę ludzi pracującą, by go zburzyć. Ujrzałam też innych, naprawiających go. Linia podziału pomiędzy wykonującymi tę dwojaką pracę ciągnęła się przez cały świat. Dziwiła mnie równoczesność tego, co się dokonywało. Burzyciele odrywali wielkie kawały (budowli). Byli to w szczególności zwolennicy sekt w wielkiej liczbie, a z nimi – odstępcy. Ludzie ci, wykonując swą niszczycielską pracę, wydawali się postępować według pewnych wskazań i jakiejś zasady. Nosili białe fartuchy, obszyte niebieską wstążką i przyozdobione kieszeniami z kielniami przyczepionymi do pasa. Mieli szaty wszelkiego rodzaju. Byli pomiędzy nimi ludzie dostojni, wielcy i potężni w mundurach i z krzyżami, którzy jednak nie przykładali sami ręki do dzieła, lecz kielnią oznaczali na murach miejsca, które trzeba było zniszczyć.(…)Zburzono już całą wewnętrzną część Kościoła. Stało tam jeszcze tylko prezbiterium z Najświętszym Sakramentem.(…)Zobaczyłam, że na końcu Maryja rozciągnęła płaszcz nad Kościołem i nieprzyjaciele Boga zostali przepędzeni.(…)Zobaczyłam, że Rzym stoi jak wyspa, jak skała pośrodku morza, gdy wszystko wokół niego obraca się w ruinę. Gdy patrzyłam na burzących, zachwycała mnie ich wielka zręczność. Posiadali wszelkie rodzaje maszyn, wszystko dokonywało się według pewnego planu. Nic nie waliło się samo. Nie robili hałasu. Na wszystko zwracali uwagę, uciekali się do różnorodnych podstępów i kamienie wydawały się często znikać w ich rękach. Niektórzy z nich ponownie budowali; niszczyli to, co było święte i wielkie, a to, co budowali, było próżne, puste i powierzchowne”. Wizja św. Katarzyny w plastyczny sposób ukazuje atak masonerii na Kościół. Ale znów ich działania kończą się niepowodzeniem. W ostatnim niemal momencie przychodzi zwycięstwo. Zwycięstwo Maryi… Współczesny głos Maryi Przytoczmy jeszcze Jej słowa wypowiedziane w maju 1994 r. do ks. Gobbiego: „Moje Orędzie jest przesłaniem apokaliptycznym, ponieważ jesteście w samym sercu tego, co zostało wam ogłoszone w ostatniej i jakże ważnej Księdze Bożego Pisma(…)W Fatimie ogłosiłam wam wielką walkę pomiędzy Mną – Niewiastą obleczoną w słońce, a ogromnym czerwonym Smokiem, który doprowadził ludzkość do życia bez Boga. Przepowiedziałam wam też podstępne i mroczne działanie masonerii, która odwodzi was od zachowywania Prawa Bożego i czyni ofiarami grzechu i nałogów. Jako czuła Matka chciałam was przede wszystkim ostrzec przed wielkim niebezpieczeństwem zagrażającym dziś Kościołowi z powodu licznych diabelskich ataków, usiłujących go zniszczyć”. Na szczęście znamy już zakończenie. Matka Najświętsza ukazała nam, jak będzie wyglądać Wielki Finał. Nadejdzie zwycięstwo Jej Niepokalanego Serca i pokój zstąpi na świat. By jednak tak się stało, Maryja potrzebuje „nowego pokolenia”, walczącego ze złem tą bronią, którą sama wskaże – jedyną skuteczną…

Wincenty Łaszewski

Posted in Fatima, Kościół, Prześladowanie Chrześcijan, Szatan, Warto wiedzieć, Z prasy | Otagowane: , , , , | 25 Komentarzy »

ODDAĆ POLSKĘ CHRYSTUSOWI

Posted by Dzieckonmp w dniu 29 września 2010

Ks. prof. Jerzy Bajda
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20080521&id=my11.txt


Dzieje Polski ostatniego półwiecza są pełne zamętu i niepokoju.
Od dnia, kiedy rozpętała się II wojna światowa, Polska przez całe
dziesiątki lat, z większym lub mniejszym natężeniem, była
poddawana wyniszczającym działaniom naszych wrogów, atakujących zarówno z zachodu, jak i ze wschodu.
Zastanawiający jest ten systematyczny wysiłek nieprzyjaciół zmierzający nie tylko do biologicznego wyniszczenia Narodu Polskiego, ale także do pozbawienia go wszelkiej moralnej siły, która pozwoliłaby Narodowi na wewnętrzną organizację i rozwijanie swego życia w oparciu o tysiącletnią tradycję kulturową i chrześcijańską tożsamość.
Wrogowie nie tylko czynili wszystko, by zniszczyć naszą niepodległość i polityczną suwerenność, ale także zastosowali wobec Polski perfidny plan moralnej i duchowej degradacji poprzez podstępny nacisk ideologii antychrześcijańskiej i antyludzkiej. Pod tym względem nie było znaczącej różnicy między ideologią komunistyczną i hitlerowską: obydwie filozofie, które wsączano w świadomość Narodu, miały swe korzenie socjalistyczne, a poprzez Marksa i Lenina tkwiły korzeniami w satanizmie.
Po pokonaniu Niemiec hitlerowskich zostały osadzone w Polsce, w wyniku zdrady ze strony aliantów, władze okupacyjne podporządkowane Związkowi Sowieckiemu. W zamiarach Stalina leżała ostateczna likwidacja państwa polskiego, Narodu, kultury i języka, nie mówiąc już o zatarciu śladów religii katolickiej w tej części Europy. Komunistom nie wystarczyło wymordowanie tysięcy oficerów i przywódców polskich, nie wystarczyło zesłanie setek tysięcy (ostatecznie milionów) Polaków do syberyjskich łagrów, nie wystarczyło zakatowanie i wymordowanie dziesiątków tysięcy polskich patriotów, którzy po roku 1945 nie pogodzili się z poddaniem Polski
czerwonej okupacji. Im to nie wystarczyło: przez ludzi, którzy nigdy nie byli Polakami, a w rządzie okupacyjnym jedynie udawali Polaków, postanowili zmienić duszę i sumienia Polaków. Podjęli różne zbrodnicze akcje zmierzające do ograniczenia działalności Kościoła, do zafałszowania jego oblicza poprzez różnego rodzaju dywersje, poprzez nękanie policyjne kapłanów i biskupów, poprzez oszczercze kampanie propagandowe, procesy pokazowe, w wyniku których wielu dzielnych kapłanów utraciło zdrowie, a nawet życie.
Ograniczono możliwość wszelkich form katechizacji, także druku i publikacji. Kościół nie rozporządzał żadną stacją radiową, podczas gdy tak zwane państwowe media były poddane totalnej administracji i manipulacji w rękach partii komunistycznej oraz użyte dla propagandy ateizmu i perfidnej demoralizacji.
W zmowie ze światową masonerią zaatakowano małżeństwo i rodzinę, narzucając niemoralne prawa oraz drastycznie ograniczając ekonomiczne podstawy rodzinnego bytu, aby pozbawić rodziny wszelkich horyzontów nadziei i w ten sposób popchnąć
mężczyzn i kobiety na drogę rozwodów, antykoncepcji i aborcji.
Od czasu wprowadzenia ustawy aborcyjnej oblicza się, że zamordowano w łonach
matek około 25 milionów nienarodzonych Polaków. To uderzenie w rodzinę i
w prawo do życia skutkuje nadal głębokim załamaniem moralnym całego
społeczeństwa.
W tym trudnym czasie nie brakowało dzielnych kapłanów i biskupów, którzy
krzepili ducha Narodu i umacniali wolę duchowej niezależności. Nie można
zwłaszcza zapomnieć zasług kardynała Augusta Hlonda, który jasno
ukazywał drogi ocalenia przez oddanie Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi i
poddanie Polski pod władzę Chrystusa Króla. Niestety, w niewyjaśnionych do
końca okolicznościach zmarł niedługo po wojnie. Jasnym światłem dla
Polaków był kardynał Adam Stefan Sapieha, któremu także nie było dane
dłużej służyć Narodowi. Wspaniałym darem dla Polski stał się wielki Prymas
Tysiąclecia ks. kard. Stefan Wyszyński, który przez Wielką Nowennę i
Ślubowania Jasnogórskie pragnął doprowadzić Naród do pełnego zawierzenia
Maryi Królowej Polski. Oddanie się w niewolę Maryi miało paradoksalnie, lecz
w sposób uzasadniony teologicznie, otworzyć drogę do prawdziwej wolności,
którą wrogowie zaciekle i systematycznie niszczyli.
Fasadowa demokracja
Nowa nadzieja wolności zabłysła z chwilą powołania na Stolicę Piotrową syna
polskiej ziemi, Jana Pawła II. Słysząc głos Piotra, polskie serca uwierzyły w
możliwość odzyskania wolności.
Jednak i ta droga, i ta nadzieja musiały przejść próbę krwi. Najpierw było to 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra, gdy Jan Paweł II stał się ofiarą zamachu. Potem, gdy 13 grudnia (1981) dokonano zdradzieckiego zamachu na Polskę. Tu również polała się krew, zatrzasnęły się drzwi więzień i obozów internowania. Wielu Polaków
wypędzono z kraju jako niebezpiecznych dla „systemu”.
Polała się krew bohaterskich kapłanów z ks. Jerzym Popiełuszką na czele. Nadzieje
rozbudzone w słynnym roku 1980 zostały unicestwione. „Solidarność”, ta
prawdziwa, przestała istnieć. Ażeby Polaków jeszcze bardziej poniżyć i zdemoralizować, zaproponowano kompromis: zakończono rzekomo stan
wojenny, lecz narzucono Polsce rząd złożony z tych samych agentów i zdrajców,
tylko ubranych w szaty pseudodemokratów. Wielu dało się zwieść i uwierzyło w „dobrą wolę” dawnych katów i okupantów, którzy obecnie mogli pod osłoną prawa okradać i okłamywać Polskę na wszelki sposób. Pod pozorami demokracji działali ci sami ludzie, dla których Marks i Lenin byli najwyższymi autorytetami w historii. Staremu potworowi zrodzonemu przez Marksa i jego towarzyszy próbowano dorobić „ludzką twarz”, ale – jak zapewniał Herbert – „potwór będzie miał zawsze twarz potwora”.
Dlatego po roku 1989 przeżyliśmy monstrualne nasilenie kłamstwa,
hipokryzji i przewrotności politycznej. Kolejne partie obejmujące władzę były
tylko fasadami, za którymi działały te same ukryte siły sterowane przez tych
samych dyrygentów z Moskwy. Czy to była Unia Wolności, czy AWS, czy
Platforma Obywatelska, zawsze rządzili dokładnie ci sami komuniści, agenci i
najemnicy obcego wywiadu, dla których Polska była prywatnym folwarkiem
w stanie bankructwa, dlatego można było ją rozkradać i sprzedawać na wszystkie strony. Ale bodaj najbardziej zgubnym aspektem polityki tych lat było to, że te pseudopolskie rządy potrafiły obłudnie udawać współpracę z Kościołem, obiecując
obopólne korzyści, a chodziło o to, aby zepchnąć Kościół na margines życia społecznego, a zarazem odebrać mu jego moralny autorytet.
Próbowano niejako jawnie pokazać społeczeństwu, że Kościół właściwie bez oporu popiera komunistów, masonów i różnej maści ateistów,
ponieważ zależy mu tylko na własnych korzyściach. Rozpętano przy tym
podstępną kampanię antykościelną i antyklerykalną. Zadaniem prasy
opanowanej przez siły antykościelne i antypolskie było rozwijać strategię
systematycznego i taktycznego nękania Kościoła, aby w opinii przeciętnego
człowieka Kościół uchodził za drugorzędną organizację, która wprawdzie
sobie w życiu radzi, ale w sferze publicznej nie jest żadnym autorytetem i
nie ma powodu się go obawiać.
To miało głównie na celu takie osłabienie powagi Kościoła, aby przeciętny
obywatel nie przejmował się nauczaniem moralnym Kościoła, przykazaniami
Bożymi, świętością małżeństwa i rodziny, sakralnym charakterem życia
ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, ażeby po prostu ludzie
postępowali tak, jak im się podoba. W Liście pasterskim na Wielkanoc 2008
roku jeden z biskupów wołał: „Na naszych oczach przeszczepia się na polski
grunt nihilistyczną ideologię, w której nie chodzi o szukanie prawdy, ale o
zniszczenie Kościoła, zgodnie z zasadą: ‚Uderzę w pasterza, a rozproszą się
owce'” (por. Mk 14, 27) (za: „Nasz Dziennik” nr 70, s. 11). W tym
kontekście możemy lepiej zrozumieć zmasowany atak medialny i polityczny
na arcybiskupa warszawskiego, ks. Stanisława Wielgusa, wymuszający na
nim rezygnację z objęcia stolicy biskupiej (rok 2007). Ciemne siły polityczne
lękały się tego biskupa, który odważnie głosił prawdę na temat duchowego
stanu współczesnej cywilizacji.
Tymczasem politycy zamiast prawdy rozpowszechniali liberalizm i nihilizm.
Wmawiano ludziom, że mogą czynić, co chcą, bo są wolni, ale w gruncie
rzeczy wprowadzano ludzi na ścieżkę, na której zamiast Bożych
drogowskazów znajdowali reklamy grubymi literami zachęcające do
zdobywania majątku, do swobody moralnej, do egoizmu, do rozpasanej
przyjemności, do coraz bogatszej konsumpcji, do nieliczenia się z prawami
bliźnich, a już zwłaszcza z prawami Narodu i odpowiedzialnością za
Ojczyznę. Jako raj, gdzie mają się spełnić wszelkie oczekiwania ludzkie,
ukazywano Unię Europejską, która radykalnie odeszła od tego rozumienia
Europy, jakie spotykamy w nauczaniu Jana Pawła II, albo jeszcze w projekcie
pierwszych założycieli Wspólnoty Europejskiej. Wbrew nauczaniu Jana Pawła
II Unia zrzekła się charakteru chrześcijańskiego, a nawet wszelkiej wiary w
Boga i stała się państwem całkowicie pogańskim, w którym nie tylko prawa
Boże są gwałcone, ale także zagubiono kryteria człowieczeństwa, spychając
życie ludzkie – pod pozorem wolności – na poziom zoologiczny. W Unii liczy
się tylko interes „superpaństwa” widziany w kategoriach ekonomicznych i
politycznych, natomiast nie liczą się prawa narodu, jego wolność i
suwerenność, poddane biurokratycznej manipulacji, widocznej zwłaszcza w
związku z ratyfikacją tzw. traktatu reformującego. To nasze „wejście do
Europy” zaaranżowane przez komunistów (Kwaśniewski, Miller, Cimoszewicz
itd.) okazało się pułapką dla Polski, która wciąż nie potrafiła być sobą i nie
miała własnego głosu, gdyż została wtłoczona w fałszywe formy polityczne,
niewyrażające jej suwerenności. Jest czymś tragicznym, że ani rząd PiS, ani
rząd PO nie wykazały należytego zrozumienia dla obrony sprawy polskiej
niepodległości i suwerenności Narodu, co widać w niepoważnej dyskusji
parlamentu nad ratyfikacją traktatu reformującego, a właściwie
ustanawiającego superpaństwo pod nazwą Unia Europejska.
Za parawanem prawa
Ostatnio pojawia się coraz więcej sygnałów świadczących o tym, że Unia
Europejska w pełni opowiada się za cywilizacją śmierci i usiłuje tę cywilizację
narzucać wszystkim krajom, zwłaszcza tym, które jeszcze w jakimś stopniu
ograniczają prawnie dostęp do aborcji, czyli zabijania dzieci nienarodzonych.
Właśnie ostatnio (w okresie Wielkanocy 2008) z oficjalnym żądaniem, by
aborcja stała się dostępna bez przeszkód, wystąpiła Rada Europy. Projekt
przewiduje także szerokie upowszechnienie antykoncepcji i tak zwanej
edukacji seksualnej, co oznacza całkowite zniszczenie etosu małżeństwa i
rodziny, czyli tego, co decyduje o ludzkim charakterze społeczeństwa. To
proponuje Rada Europy, która podobno została ustanowiona po to, by bronić
praw człowieka. Tymczasem Rada wywiera naciski na wszystkie państwa
Europy, aby zalegalizowały aborcję jako „prawo człowieka”.
Nie można bardziej zdradzić rozumu i ludzkiej godności. Konkretnych
nacisków mogą się spodziewać zwłaszcza Polska, Irlandia i Malta. Podobne
naciski mogą wystąpić także w innych dziedzinach, takich jak: „małżeństwa”
homoseksualne, adopcja przez homozwiązki, legalizacja formalna wolnych
(tak zwanych faktycznych) związków lub innych dewiacji moralnych. Może to
dotyczyć także liberalizacji bioetyki, na przykład legalizacji eksperymentów
biomedycznych na embrionach, klonowania, tworzenia hybryd zwierzęco ludzkich
lub eutanazji. Niestety, cywilizacja śmierci panująca na szczytach
Europy ma tendencję do rozpowszechniania się na wszystkie dziedziny życia
ludzkiego. Jest czymś potwornym, że zbrodnia rozpowszechnia się pod
osłoną władzy państwowej (europejskiej) i za parawanem prawa. Polska nie
może, i nie powinna, w żadnym razie przykładać ręki do tej zbrodni.
Właściwą odpowiedzią Polski powinno być zerwanie wszelkich więzów
prawnych z tymi instytucjami, które depczą prawo Boże i godność życia
ludzkiego.
Jeżeli Polska nie sprzeciwi się radykalnie tej zbrodniczej organizacji, czeka
nas tragedia. Panujące u nas bezprawie na szczytach władzy, moralny
paraliż społeczeństwa i chaos polityczny oraz ideowy mogą doprowadzić do
tego, iż możemy bezwiednie przyczynić się do spełnienia groźnej zapowiedzi
danej przez Matkę Najświętszą Służebnicy Bożej Wandzie Malczewskiej.
Matka Boża ostrzegła, że jeśli Polska (po odzyskaniu niepodległości w XX
wieku) nie ustrzeże prawa Bożego i przykazań Bożych obowiązujących w
życiu Narodu, może utracić niepodległość już na zawsze. Wydaje się, że
wszystkie przesłanki dla takiego obrotu spraw są przygotowane i nie widać –
poza Radiem Maryja – jakiegoś profetycznego głosu, który mógłby nas
obudzić. Dlatego, patrząc trzeźwo w duchu wiary na naszą sytuację i
sytuację świata, mając wciąż w pamięci wymagające słowa wypowiedziane
przez Pana Jezusa do św. Siostry Faustyny i do Służebnicy Bożej Rozalii
Celakówny, uważam, że jedynym ratunkiem dla Polski jest oddanie naszego
Narodu i państwa pod miłosierną władzę Chrystusa Króla. Z Objawienia
Bożego wiemy, że „świat leży w mocy złego” (1 J 5, 19), natomiast
prawdziwa strefa wolności znajduje się tam, gdzie sięga władza Jezusa
Zmartwychwstałego. Jest to wolność odpowiadająca hojności daru Bożego w
Duchu Świętym oraz godności człowieka i staje się udziałem osób i
społeczności ludzkiej stosownie do gotowości ludzkiego serca otwartego na
Boga. „Gdzie Duch Pański, tam wolność” (2 Kor 3, 17). Wolność utraconą
przez grzech przywraca nam Duch Święty jako owoc Chrystusowego dzieła
Odkupienia.
Jest to wolność ponadpolityczna, w takim znaczeniu, w jakim człowiek jest
istotą wyrażającą transcendencję w stosunku do całej sfery politycznej.
Jedynie dysponując tego rodzaju wolnością, człowiek i naród mogą stać się w
pełnym znaczeniu podmiotem podejmującym suwerennie swoje zadania
polityczne wyrażające odpowiedzialność za dobro wspólne ludzkości. Ta
wolność powinna zapanować we wszystkich dziedzinach i na wszystkich
poziomach istnienia ludzkiego, bez podziału na strefę „publiczną”, gdzie
rządzi mit nowoczesnego państwa wyzutego z wszelkich odniesień
moralnych, i na strefę „prywatną”, gdzie ludziom pozwala się na
pielęgnowanie „uczuć religijnych” za łaskawym zezwoleniem władz „tego
świata”. Życie polityczne, życie „publiczne” jest także częścią życia ludzkiego
i w tych zakresach urzeczywistniają się istotne wartości osoby zadane z
tytułu powołania ludzkiego i chrześcijańskiego. Całe życie ludzkie uzyskuje
swoją prawdę i wartość antropologiczną, o ile jest natchnione i kierowane
planem Bożym, czyli prawem Bożym objawionym i ostatecznie spełnionym w
Chrystusie.
Mocami Chrystusa odnowić Polskę
Sam Chrystus może dać człowiekowi – i narodowi – zasadę i moc do
urzeczywistnienia powołania na poziomie uniwersalnej odpowiedzialności
moralnej. Należy więc pozwolić Chrystusowi, aby kształtował nasze życie
narodowe i polityczne, skoro nie były Mu obojętne losy Jego ojczyzny
ziemskiej i Miasta, które „nie poznało czasu nawiedzenia swego” (por. Łk 19,
44), dlatego legło w gruzach. Należy prosić Chrystusa, by oświecał Polaków,
aby zrozumieli, w jaki sposób Ewangelia jest podstawą pokoju, społecznego
ładu, cywilizacji miłości i życia, jak też kultury humanistycznej godnej tego
miana. Wszyscy, którzy mają ambicje włączyć się w organizację życia
politycznego, powinni wiedzieć, że Chrystus nie zgadza się na to, aby
prawda mieszkała jedynie w „prywatnych” umysłach, a w parlamencie, w
prasie i innych mediach mogło panować kłamstwo i wszelka hipokryzja.
Chrystus nie zgadza się na to, aby sprawiedliwość rządziła tylko wzajemnymi
odniesieniami „maluczkich”, natomiast by szerokie dziedziny stosunków
społecznych, pracy, ekonomii, prawodawstwa, sądownictwa były poddane
zasadzie niesprawiedliwości, krzywdy i systematycznego wyzysku ze strony
możnych tego świata. Politycy powinni wiedzieć, że respekt dla świętości
(sacrum), będącej znakiem obecności Boga w widzialnym świecie, nie
ogranicza się tylko do tego, co dzieje się na ołtarzu i wokół niego, ale
obejmuje wszystko to, co wiąże się z tajemnicą ludzkiego istnienia jako
stworzonego, jako zrodzonego, jako zbliżającego się do swego kresu, a
szczególnie do początków ludzkiego bytu, osłoniętych tajemnicą małżeństwa.
Politycy powinni wiedzieć, że użycie siły przeciw człowiekowi jest sprzeczne z
prawem Chrystusa nie tylko w przypadkach karczemnych bójek, lecz także
we wszelkich sytuacjach międzynarodowych agresji lub policyjnych tortur.
Powinni wiedzieć, że prawo, cały porządek sprawiedliwości, środki nacisku
itd. służą nie tylko ochronie bezpieczeństwa władz, ale przede wszystkim
ochronie osób najmniejszych, najsłabszych, najbardziej bezbronnych, o
które Chrystus szczególnie się upomni. Politycy, czerpiący światło z
Ewangelii, będą wiedzieć, że cała istota życia społecznego, cały sens
cywilizacji i prawdziwe źródło humanizacji świata znajduje się w sercu
rodziny, którą Bóg ustanowił kolebką i fundamentem społeczeństwa
ludzkiego jako takiego. Dlatego Pan Jezus w swoich objawieniach
udzielonych Rozalii Celakównie w tak ostrych słowach piętnował
postępowanie depczące etos małżeństwa i rodziny. Jeżeli więc politycy
przeoczą tę prawdę, że cała polityka państwa, cała ekonomia, cały system
prawny, cała kultura, powinny z istoty swojej kierować się ku służbie dla
rodziny i ku ochronie jej świętego posłannictwa, to popełnią największą
zdradę wobec ludzkości i wobec narodu i sprawią, że państwo przestanie być
wyrazem sprawiedliwości, lecz zostanie odczłowieczone i stanie się tylko
„magnum latrocinium”, czego przykładów w historii nie brakuje.
Nie możemy się łudzić: jesteśmy świadkami spisku przeciw chrześcijańskiej
(katolickiej) Polsce, opartego na zwietrzałej filozofii oświeceniowej, która
prowadzi prostą drogą do ubóstwienia państwa i równocześnie do
zniszczenia autentycznie ludzkiej cywilizacji. Musimy sobie powiedzieć, że nie
możemy się poddawać tego rodzaju presji ze strony tak zwanej konieczności
historycznej. Chrystus jest ponad historią i w Nim jesteśmy wolni, i w
oparciu o prawdę od Niego czerpaną możemy zadecydować, że wybieramy
świadomie drogę wyzwolenia od wszystkich mitów i kłamstw, którymi karmi
nas „Europa”, i chcemy być sobą w Chrystusie i przez Chrystusa. Tym,
którzy naszą Polskę poniżają i hańbią, spychając ją na poziom żebraczy w
sensie ekonomicznym i kulturowym, odpowiadamy: dość kłamstw, dość
bluźnierstw, dość poniewierania godnością człowieka, rodziny i Narodu.
Jesteśmy poddanymi Jezusa Chrystusa i chcemy w pełni przyjąć Jego Prawo,
w którym jest wolność, godność i świętość dana nam na chrzcie świętym.
Nie widzimy żadnego rozumnego powodu, żeby nasze sprawy państwowe i
narodowe oddawać w ręce cwaniaków i błaznów politycznych, ludzi
pozbawionych wszelkiego poczucia moralnej odpowiedzialności. Chcemy, by
rządził nami Jezus Chrystus, by Jego Prawda była podstawą i celem naszych
praw i instytucji, by Jego Miłość była normą i inspiracją wychowania każdego
Polaka, każdego człowieka. Tylko w Chrystusie i Jego mocą jesteśmy zdolni
odeprzeć ataki wszelkich wrogów Polski, wrogów naszej suwerenności,
naszej kultury, naszej tożsamości, budowanej na Ewangelii, przy pomocy
takich proroków, jak św. Stanisław Szczepanowski i wielu innych, aż do Jana
Pawła II.
Musimy sobie także zdawać sprawę z tego – co jasno jest wyrażone w
objawieniach danych Rozalii – że ogrom grzechów ludzkich domaga się
wymierzenia sprawiedliwości nie tylko prywatnym grzesznikom, ale także
całym narodom. Stąd są potrzebne nie tylko gesty indywidualnego
nawrócenia, ale także świadome poddanie się prawu Bożemu w życiu państw i narodów. Jezus powiedział Rozalii: „Jest jednak ratunek dla Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez intronizację nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym Państwie, z Rządem na czele.
To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a całkowitym
zwrotem do Boga” (zob. ks. Kazimierz Dobrzycki OSPPE, Intronizacja
Chrystusa Króla w duszy drogą do intronizacji w Ojczyźnie, Skawina 2003, s.56).
Potrzeba w tym celu dużo modlitwy i ofiar. A skoro sprawa napotyka
trudności, to jest dowód, że jest niezwykle doniosła. Oby Bóg dał światło
naszym przywódcom politycznym i wszelkim elitom duchowym, od których zależy los Polski.

Posted in Kościół, Patriotyzm | Otagowane: , , | 10 Komentarzy »

XVIII pielgrzymka Rodziny Radia Maryja do Częstochowy

Posted by Dzieckonmp w dniu 12 lipca 2010

Silni miłością odnawiamy Polskę

Kilkaset tysięcy pielgrzymów z kraju i ze świata wzięło  udział na Jasnej Górze w 18. ogólnopolskim spotkaniu Rodziny Radia Maryja.

A to Polska właśnie… Zebrana u stóp Maryi, adorująca Chrystusowy Krzyż, dumna ze swoich znaków narodowych, zjednoczona węzłem miłości do Kościoła i Ojczyzny, solidarna z drugim człowiekiem. Taką Polskę buduje Rodzina Radia Maryja, która po raz osiemnasty pielgrzymowała na Jasną Górę, dając świadectwo wierze i nadziei, ale także swemu zatroskaniu o bieg spraw publicznych w naszym kraju.

Wielomilionowa wspólnota skupiona wokół katolickiego Radia jest szczególnie zaniepokojona stanem śledztwa w sprawie katastrofy pod Katyniem i bezczynnością rządu. Solidaryzując się ze Stowarzyszeniem Rodzin Katyń 2010, Rodzina Radia Maryja domaga się powołania międzynarodowej komisji technicznej, która wyjaśni wszystkie okoliczności katastrofy, oraz utworzenia w Sejmie RP specjalnej komisji śledczej.
Tegoroczne dziękczynienie Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze przypadło na wyjątkowy czas, pełen Bożych znaków i zamyśleń nad stanem państwa. Przeżywamy rok wielkich rocznic: Katyń, Kłuszyn, Grunwald, Cud nad Wisłą, narodziny „Solidarności”, ale na te klisze pamięci nakłada się czarny kir „drugiego Katynia” i tragicznej powodzi – wydarzeń, które nikogo nie pozostawiły obojętnymi, a tym bardziej Rodziny Radia Maryja, która czyni tak wiele dobra dla Polski. Ten rok to również beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki, patrona miłości społecznej i naszej wolności. Odrodzenie Ojczyzny może dokonać się tylko na fundamencie miłości i solidarności, więc dlatego podczas Apelu Jasnogórskiego dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk przypomniał, że „Jan Paweł II mówił: ‚Nie ma solidarności bez miłości’. Ale nie ma też miłości bez solidarności, tzn., trzeba być jeden z drugim, nigdy jeden przeciw drugiemu”. Dzięki wzajemnej solidarności mogliśmy w przeszłości dokonywać dzieł materialnych i duchowych, także w chwilach zagrożeń – wskazywał ks. bp Edward Frankowski podczas sobotniej Eucharystii. Wtedy przychodzą wielkie zwycięstwa Boga, który rozpala serca i porusza je do dobra. Ten wymiar miłości wyraża się przede wszystkim w służbie: podczas powodzi, ale także obecnie, gdy skutki kataklizmu już nie są tematem medialnym, Rodzina Radia Maryja, podobnie jak w 1997 r., spieszy z wszechstronną pomocą powodzianom. Być świadkiem miłości to także zabiegać ze wszystkich sił o pomyślność Ojczyzny, stąd tak wiele zatroskanych głosów podczas pielgrzymki na Jasną Górę. Rodzina Radia Maryja jako laikat świadomy swoich obowiązków polityczno-społecznych, widząc, że władzom RP nie zależy na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy pod Katyniem, domaga się powołania międzynarodowej komisji technicznej i utworzenia specjalnej komisji śledczej w Sejmie. Ten wspaniałomyślny gest solidarności z rodzinami ofiar rodzi nadzieję, że dzięki radiowej wspólnocie prawda o narodowej tragedii zostanie w końcu odsłonięta. Będzie to kolejny dowód, że formacja obywatelska zdobyta w szkole Radia Maryja przynosi dobre owoce.
Jesteśmy świadkami miłości i mamy budować cywilizację miłości w czasie, gdy coraz mocniej napiera przebrany dla niepoznaki w nowe szaty ateizm. Gdy coraz więcej ludzi zniechęconych przykładem nieodpowiedzialnych polityków, rozpływaniem się państwa i instytucji ucieka w prywatność. Gdy poszerzają się kręgi biedy, a młode pokolenie traci sens życia, nie widząc perspektyw we własnej Ojczyźnie. Ale mrok zawsze zwiastuje nadejście blasku poranka. „Słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać, aż przyjdzie jego godzina. Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy historii” (Karol Wojtyła). Nie wiemy, jakie godziny wybije jeszcze zegar dziejów. Będąc świadkami miłości, trwając przy Panu Bogu i Matce Najświętszej, możemy jako Rodzina Radia Maryja sprawić, że klęski zamienią się w zwycięstwo.
Małgorzata Rutkowska

Źródło: Nasz dziennik


Posted in Kościół, Patriotyzm, Radio Maryja | Otagowane: , , | 12 Komentarzy »