Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Ostrzeżenie

    13 kwietnia 2029
    4,9 rok pozostał.
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Widząca Vicka – To światło jest wstępem do tego, co dopiero przyjdzie

Posted by Dzieckonmp w dniu 28 września 2013


Z widzącą Vicką Ivanković-Mijatović rozmawiamy o świecącej figurze Matki Bożej, z powodu której do jej rodzinnego domu w wiosce Bijakovići od poniedziałkowej nocy pielgrzymują tysiące wiernych.

Vicka3

Wczoraj widząca Vicka Ivanković Mijatović w Centrum Jana Pawła II, u siostry Kornelii w Vionicy, w parafii medziugorskiej, dawała świadectwo w sprawie objawień Matki Bożej i codziennych spotkań z Królową Pokoju, przed trzema tysiącami Włochów, Amerykanów, Anglików, Irlandczyków, Niemców, Polaków, Czechów, Węgrów, Ukraińców, Rumunów, Francuzów…. Przed świadectwem, udzieliła wyłącznego wywiadu…

Vicka4

Jak skomentujesz to, że w twoim rodzinnym domu zaczęła świecić figura Matki Bożej?

– Przed trzydziestoma laty figura ta została przywieziona z Lourdes. Pewna grupa pielgrzymów, z miłości wszystkich serc przyniosła mi ją jako dar od Matki Bożej z Lourdes. I figura ta została wstawiona do pokoju objawień. Tyle razy Matka Boża ukazała się obok tej figury. Przez te trzydzieści lat, odkąd figura jest tutaj, nigdy nie świeciła. Zawsze się przed nią modlono. Inna jest światłość przychodząca od Matki Bożej, w czasie objawienia, kiedy światłość pojawia się trzy razy, jest to jednak coś szczególnego.

Czy odkąd się to zdarzyło byłaś w rodzinnym domu?

– Byłam w podróży i nie byłam w pokoju, ale powiedzieli mi, że figura Matki Bożej świeci. Całe trzydzieści dwa lata Matka Boże pełnym blaskiem świeci w Medziugorju. Ona jest tu obecna, żywa, obecny jest Jej żywy blask. I Matka Boża widzi, że w dzisiejszym ponurym, ciemnym świecie potrzeba trochę światła. Myślę, że człowiek nie powinien bać się światłości. Należy trochę badać siebie, swoje sumienie. Ludzie, którzy czekają, aby wejść do tego miejsca, powinni rozświetlić tym swoje serce i poznać co daje nam Matka Boża. Matka Boża bowiem często mówiła, że tyle razy dawała swoje małe znaki, znaki je poprzedzające, a my zostawaliśmy ślepi i głusi na nie. Dlatego Matka Boża wzywa nas, abyśmy się modlili, abyśmy przez modlitwę rozpoznali to, co nadejdzie.

Wczoraj widziałaś Matkę Bożą. Rozmawiałyście może o Jej świecącej figurze?

– Nie. Nie rozmawiałyśmy o tym. Wierzę, że jeśli będzie tego potrzebować, Matka Boża sama to powie.

Zgodnie z niektórymi szacunkami, przez twój dom w czasie dwóch dni przewinęło się około piętnastu tysięcy osób. Jak wyjaśnisz to, że ludzie chcą zobaczyć to zjawisko?

– To, że ludzie przychodzą do mojego starego domu nie jest niczym niezwykłym. Przewijała się przez niego masa ludzi i dla mnie była to szczególna radość. To dowodzi tylko tego, jak dzisiaj potrzebna jest ludziom światłość, jak potrzebny jest pokój. Matka Boża tylko z jednym małym blaskiem tak wiele może uczynić. Od nas zależy na ile to zaakceptujemy i jak skorzystamy z tej światłości. Wszystkim zalecałabym – patrzmy oczyma naszego serca, aby weszło do niego trochę światłości. A światłość bez modlitwy nie może wejść. Dlatego Matka Boża zachęciła nas, abyśmy uklękli, wzięli różaniec do ręki i zaczęli się modlić. Zacznijmy się modlić w naszych rodzinach. To co zostało dane, to mała zachęta, ponieważ oddaliliśmy się od wszystkiego tego, co Ona nam daje. Nigdy nie wolno nam stawiać na pierwszym miejscu rzeczy nieważnych. Na pierwszym miejscu jest Jezus, Jej Syn, gdyż Ona mówi „ile łaski On daje mnie, tyle ja mogę dać”, ponieważ Matka Boża jest tylko pośredniczką. Ona też jest na drugim miejscu i dlatego nas wzywa, abyśmy również my, w naszych rodzinach wznowili modlitwę, a najdroższa dla Niej jest modlitwa różańcowa.

Czego Matka Boża w ostatnich objawieniach w szczególności oczekuje od was widzących?

– Matka Boża jest najbardziej zatroskana o młodych ludzi i rodziny będące w bardzo, bardzo trudnej sytuacji. A my możemy tylko pomóc naszą miłością i modlitwą serca. Mówi – „Drodzy młodzi, to co oferuje wam dzisiejszy świat jest przejściowe i przez to nie możecie zobaczyć czy szatan wykorzystuje każdą wolną chwilę dla siebie”. A dzisiaj robi to najczęściej w młodych ludziach i chce zniszczyć nasze rodziny. A szczególnie podkreśliła, że teraz jest czas wielkiej łaski. Pragnie, abyśmy odnowili Jej orędzia i zaczęli je przeżywać sercem.

Od ponad 32 lat codziennie widzisz Matkę Bożą i z Nią rozmawiasz. Czy objawienia tutaj różnią się od tych w Ziemi Świętej?

– Nie. Matka Boża jest taka sama tutaj i tam. Ale znów, w Ziemi Świętej jest coś szczególnego. Jej biskupi, arcybiskupi mówią:

„Matka Boża ponownie do nas wróciła. Wcześniej nas opuściła. Udała się do Medziugorja, aby Vicka przyjechała z Medziugorja i zwróciła nam Matkę Bożą. Prosimy Cię, zostań z nami, nie opuszczaj nas”. Ależ to mocne słowa!

Jakiż to widok, kiedy dwadzieścia tysięcy ludzi pod gołym niebem jest na objawieniu, kiedy widzisz z jakim żarem i z jaką miłością czekają na Matkę Bożą! Jakże Ją kochają! Jak się do Niej modlą! W Ziemi Świętej byłam przed tym spotkaniem siedmiokrotnie. Nigdy nie byłam z rodakami. Zawsze jechałam z przyjaciółmi, jako pielgrzym. Było to szczególne doświadczenie. Jeszcze w zeszłym roku, w listopadzie zadzwonił do mnie arcybiskup z Brukseli, abym uczestniczyła w jego ruchu uzdrowienia ludzkości i abym modliła się w tej intencji. Zgodziłam się i chciałam dać wsparcie katolikom w Ziemi Świętej, aby powiedzieć im, że nie są sami i że modlimy się z nimi.

O czym dzisiaj będziesz mówić pielgrzymom?

– O tym, co najważniejsze, czego oczekuje Matka Boża. Przekażę im orędzie Matki Bożej.

Otrzymałaś dziewięć tajemnic?

– Tak, Matka Boża ujawniła dotąd dziewięć tajemnic, nie ma w tej kwestii żadnych zmian. Ja czekam…

Co przyniesie trzecia tajemnica?

– Trzecia tajemnica ma charakter widocznego znaku, który Matka Boża zostawi w miejscu objawień. Będzie on trwały, niezniszczalny. – Ten znak zostawię, abyście zobaczyli, że byłam tu obecna, między wami – powiedziała kiedyś Matka Boża.

 

Gotowa biografia Matki Bożej

 

Co z biografią Matki Bożej?

– Biografia Matki Bożej jest skończona. Trzy zeszyty. Czekam tylko kiedy Matka Boża powie mi, że mogę ją pokazać.

Papież Franciszek w pewien sposób różni się od dotychczasowych następców Piotra. Co o tym myślisz?

– Każde czasy są inne. Zmarły Jan Paweł II, potem Benedykt XVI i papież Franciszek są trzema różnymi czasami. Pan wysyła osobisty znak, kto jest na dane czasy. Papież Franciszek jest naprawdę dobry i wyjątkowy i powinniśmy modlić się za niego jak najwięcej. Jeśli będziemy się modlić, będzie miał więcej siły i łaski, będzie mógł iść naprzód.

Czy Komisja w sprawie Medziugorja zmieniła swój stosunek wobec widzących?

– Jeśli chodzi o nas widzących, zawsze jesteśmy do dyspozycji. Na każdy telefon, w razie każdej potrzeby, jesteśmy tutaj. Oni wiedzą, że Matka Boża powiedziała kiedyś: „Wy odpowiedzcie ze swojej strony, a to co będzie, zostawcie mnie”.

Na koniec rozmowy Vicka pozdrowiła od serca czytelników Večernjaka i zaleciła:

– Wiecie, że modlę się za was wszystkich, a dzisiaj w szczególności pozdrawiam wszystkich chorych. Dla nich słowo i uśmiech, spojrzenie są wielkim darem. Widzieliśmy to w tych dniach na spotkaniu z inwalidami. Dlatego Matka Boża wzywa, abyśmy nie byli zatwardziali, abyśmy byli nosicielami Jej pokoju. Przyjmijmy Jej orędzie. My wszyscy możemy być Jej światłem, nie tylko Vicka. Ja, jako żywy świadek cieszę się z każdego pielgrzyma, a jeszcze szczęśliwsza jestem, kiedy wy swoimi sercami i z miłością przekazujecie orędzie innym ludziom wokół was.

Većernji list

Źródło: medjugorje.org.pl

Komentarzy 191 to “Widząca Vicka – To światło jest wstępem do tego, co dopiero przyjdzie”

  1. Piotr2 said

    http://niezalezna.pl/46550-skrywany-sekret-tuska-w-jego-pokoju-byla-najlepsza-marihuana

    Coś mi się zdaje, że układ spisał Tuska na straty bo wyczerpała się jego formuła i próbują odspawać go od stołka. Chłopina chyba już wie, że jego koniec jest bliski i zdaje sobie sprawę z win wobec Narodu. Tak to jest jak wchodzi się w układy ze złem.

    Króluj nam Chryste.

    • Atanazy said

      To już nie dość mamy argumentów przeciwko p. Premierowi, że trzeba takie żałosne plotki rozpowszechniać. Palił, nie palił… Kogo to obchodzi?! Czy to są zwykłe kalumnie, czy faktycznie sobie zapalił trawę – czy nie przystoi katolikom takimi rzeczami się podniecać?
      Ja proponuję 1 Zdrowaś Maryjo za p. Premiera i drugie – byśmy doczekali się nowego, lepszego.

  2. KRYSTYNA said

    ks.Jacek Bałemba -Słowo troski pasterskiej w dłuższym dzisiaj wywodzie, wzmacniające i pożyteczne na czasy pomieszania powszechnego.
    =========================================================================================

    http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2013/09/27/slowo-troski-pasterskiej-w-dluzszym-dzisiaj-wywodzie-wzmacniajace-i-pozyteczne-na-czasy-pomieszania-powszechnego/

    Ja jestem (…) prawdą”

    (J 14, 6).

    „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony;

    a kto nie uwierzy, będzie potępiony”

    (Mk 16, 16).

    „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody,

    udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

    Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem.

    A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni,

    aż do skończenia świata”

    (Mt 28, 19-20).

    Nikt i nic nie może nas zwolnić od osobistego podjęcia zaszczytnej i podstawowej kwestii: uczciwego ustosunkowania się do Prawdy. Kwestia fundamentalna, bo poznanie Prawdy jest drogą do wydobycia się z oparów grzechu i błędu, które są najgroźniejszym problemem Kościoła. Tym, którzy chcieliby zamienić Kościół w korporację tolerancyjnej wymiany poglądów i świadczenia humanitarnych usług ludzkości, pacyfistycznie funkcjonującą w ramach powszechnego braterstwa światowego, należy przypomnieć słowo klarowne i prawdziwe: „Ktokolwiek pragnie być zbawiony, przede wszystkim winien się trzymać katolickiej wiary” (Wyznanie wiary św. Atanazego).

    „W takiej ciszy – tak ucho natężam ciekawie”

    (A. Mickiewicz, Stepy akermańskie).

    Ciekawość spraw Bożych jest bezcenna! Gdzie znajdę Prawdę? Co Pan Bóg objawia? Jaka jest zawartość merytoryczna Prawdy Objawionej przez Pana Boga? Jaka jest Prawda objawiona przez Pana Boga? Na te kwestie – tak ucho natężam ciekawie.

    Jest Prawda objawiona przez Pana Boga, zawarta w Piśmie Świętym i Tradycji. Są też zmutowane wersje Prawdy, czyli fałsz – przez przeinaczenie bądź przemilczenie. Kwestia poważna: fałszowanie nauki Bożej. Fałszowanie Prawdy zawartej w Piśmie Świętym i Tradycji. Św. Augustyn z troską nakazuje „Śpiewaj, ale nie fałszuj!” (Kazanie do Ps 32).

    Są i tacy, którzy fałsz wprowadzają celowo:

    „Mistrz coraz takty nagli i tony natęża;

    A wtem puścił fałszywy akord jak syk węża,

    Jak zgrzyt żelaza po szkle – przejął wszystkich dreszczem

    I wesołość pomięszał przeczuciem złowieszczem.

    Zasmuceni, strwożeni, słuchacze zwątpili:

    Czy instrument niestrojny? czy się muzyk myli?

    Nie zmylił się mistrz taki! On umyślnie trąca

    Wciąż tę zdradziecką stronę, melodyję zmąca,

    Coraz głośniej targając akord rozdąsany,

    Przeciwko zgodzie tonów skonfederowany;

    Aż Klucznik pojął mistrza, zakrył ręką lica

    I krzyknął: «Znam! znam głos ten!

    to jest T a r g o w i c a!»”

    (A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, Ks. 12).

    Jest problem aktualny fałszowania Prawdy objawionej przez Pana Boga, zawartej w Piśmie Świętym i Tradycji.

    Już na początku XX. wieku święty Papież Pius X pisał w swojej, niezwykle ważnej, encyklice Pascendi Dominici gregis:

    „Zwolennicy błędów nie znajdują się już wśród otwartych jedynie nieprzyjaciół, ale, nad czym najwięcej boleć i czego lękać się trzeba: kryją się w łonie i wnętrzu Kościoła i o tyle są niebezpieczniejsi, o ile trudniej ich rozpoznać. Mamy na myśli, Czcigodni Bracia, wielu spośród katolików świeckich, a nawet, co najsmutniejsza, spośród kapłanów, którzy z pozornej ku Kościołowi miłości, bez głębszego wykształcenia filozoficznego i teologicznego, a co gorzej, aż do szpiku kości przejęci zapatrywaniami głoszonymi przez przeciwników Kościoła, zuchwale narzucają się na odnowicieli Kościoła i w zwartym szeregu zaczepiają butnie najświętsze sprawy w dziele Chrystusowym, nie oszczędzając nawet Osoby Boskiego Zbawiciela (…).

    Ulegając pewnym z góry postawionym sobie twierdzeniom, niszczą o ile mogą całkiem apriorycznie pobożne tradycje, będące w powszechnym użyciu”.

    I stwierdza Papież: „Ten ich duch nowatorski czepia się wszystkiego, co jest katolickim”.

    Można postawić pytanie, czy jeśli Papież w swoim dokumencie klarownie, jawnie i publicznie werbalizuje ten problem na początku XX. wieku, to na początku XXI. wieku przestał on być aktualny w Kościele?

    Wbrew wciskającym się nachalnie w sam środek Kościoła niekatolickim tendencjom sprowadzenia całej Ewangelii do czynu (facere), sam Pan Bóg poucza nas, że równie ważne jest uczciwe rozpoznanie Prawdy. Mówi Chrystus Pan: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32).

    Słowo Boże autorytatywnie nas wzywa:

    „Myślcie o Panu właściwie

    i szukajcie Go w prostocie serca!” (Mdr 1, 1).

    Nie jest to kwestia marginalna i drugorzędna. Jest to kwestia fundamentalna i pierwszorzędna. Kto fałszuje Prawdę, którą Bóg objawia w Piśmie Świętym i Tradycji, jest de facto wrogiem Prawdy i wrogiem Pana Boga. Strzeżmy się zatem tych, którzy zwalczają Tradycję i przestrzegajmy przed nimi naszych braci w wierze. Można być wrogiem Pana Boga przez złe czyny. I można być wrogiem Pana Boga przez niewłaściwe myślenie. Św. Paweł przypomina i wypomina jedno i drugie nawróconym już Kolosanom: „Byliście niegdyś obcymi dla Boga i Jego wrogami przez sposób myślenia i wasze złe czyny” (Kol 1, 21).

    Św. Paweł, człowiek czynu i mistyk, pisał trzeźwo i niepoprawnie według kryteriów św. Tolerancji:

    „Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą od nas otrzymaliście – niech będzie przeklęty!” (Ga 1, 6-9).

    „Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę. Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiegośmy wam nie głosili, lub bierzecie innego ducha, któregoście nie otrzymali, albo inną Ewangelię, nie tę, którąście przyjęli – znosicie to spokojnie” (2 Kor 11, 3-4).

    „Proszę was jeszcze, bracia, strzeżcie się tych, którzy wzniecają spory i zgorszenia przeciw nauce, którą otrzymaliście. Strońcie od nich! Tacy bowiem ludzie nie Chrystusowi służą, ale własnemu brzuchowi, a pięknymi i pochlebnymi słowami uwodzą serca prostaczków. Wasze zaś posłuszeństwo znane jest wszystkim. A więc raduję się z was, pragnę jednak, abyście byli w dobrym przemyślni, a co do zła – niewinni. Bóg zaś pokoju zetrze wkrótce szatana pod waszymi stopami. Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z wami!” (Rz 16, 17-20).

    Tym, którzy dzisiaj w Kościele chorują na pożądliwość nowości, należy przypomnieć, że kwestią elementarną jest trwanie przy starożytności, ściślej: poznanie Prawdy, poznanie Bożego Objawienia zawartego w Piśmie Świętym i Tradycji. Poznanie i wierność, oczywiście. „To tylko bowiem jest prawdziwe i właściwie katolickie, jak to już wskazuje samo znaczenie tego wyrazu, odnoszące się we wszystkim do znamienia powszechności. A stanie się to wtedy dopiero, gdy podążymy za powszechnością, starożytnością i jednomyślnością” (Św. Wincenty z Lerynu, Commonitorium).

    Św. Ignacy Antiocheński, biskup i męczennik, człowiek, który zdał egzamin z wiary – wierny Prawdzie – pisał pełen pasterskiej troski do Efezjan:

    „«Nie błądźcie», bracia moi. Ci, którzy rujnują rodziny, «królestwa Bożego nie odziedziczą». Jeśli więc ci, którzy tak czynili, postępując według ciała, już zostali ukarani śmiercią, o ileż bardziej powinien być ukarany ten, kto przewrotną nauką fałszowałby wiarę Bożą, za którą Jezus Chrystus został ukrzyżowany. Kto byłby splamiony takim przestępstwem, pójdzie w ogień nieugaszony, podobnie jak i ten, kto go słucha.

    Pan zezwolił namaścić swą Głowę wonnym olejkiem, aby Jego Kościół napełnił się wonią nieśmiertelności. Strzeżcie się śmiercionośnej woni nauki, wywodzącej się od księcia tego świata, aby przypadkiem nie powiódł was w niewolę, z dala od ofiarowanego wam życia. Czemuż to wszyscy nie stajemy się rozumni, otrzymując poznanie Boga, którym jest Jezus Chrystus? Dlaczego giniemy nierozumnie wskutek nieznajomości daru, który Pan rzeczywiście nam zesłał?”.

    Zważmy na wagę tej kwestii poznania Prawdy i wierności Prawdzie!

    Tak ucho natężam ciekawie… „Dlatego jest konieczne, abyśmy z jak największą pilnością zwracali uwagę na to, cośmy słyszeli, abyśmy przypadkiem nie zeszli na bezdroża. Jeśli bowiem objawiona przez aniołów mowa była mocna, a wszelkie przekroczenie i nieposłuszeństwo otrzymało słuszną zapłatę, jakże my unikniemy kary, jeśli nie będziemy się troszczyć o tak wielkie zbawienie? Było ono głoszone na początku przez Pana, a umocnione u nas przez tych, którzy je słyszeli” (Hbr 2, 1-3).

    Do wszystkich, którzy pozostają wierni Bożemu Objawieniu zawartemu w Piśmie Świętym i Tradycji, odnoszą się słowa:

    „Co do was, to namaszczenie,

    które otrzymaliście od Niego, trwa w was

    i nie potrzebujecie pouczenia od nikogo,

    ponieważ Jego namaszczenie poucza was o wszystkim.

    Ono jest prawdziwe i nie jest kłamstwem.

    Toteż trwajcie w nim tak,

    jak was nauczył” (1 J 2, 27).

    Św. Piotr wzywa z troską: „Wy zatem, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, strzeżcie się, abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku. Wzrastajcie zaś w łasce i poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa! Jemu chwała zarówno teraz, jak i do dnia wieczności! Amen” (2 P 3, 17-18).

    Prawda nie zmienia się. Pan Jezus modli się do Ojca: „Słowo Twoje jest prawdą” (J 17, 17). Jezus Chrystus, który o sobie mówi: „Ja jestem (…) prawdą” (J 14, 6), nie zmienia się.

    To, co było prawdą dwa tysiące lat temu, pozostaje prawdą dzisiaj.

    To, co było prawdą w IV wieku, pozostaje prawdą dzisiaj.

    To, co było prawdą w XVI wieku, pozostaje prawdą dzisiaj.

    To, co było prawdą w 1958 roku, pozostaje prawdą dzisiaj.

    Słowo Boże wyjaśnia nam – jak dzieciom: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki. Nie dajcie się uwieść różnym i obcym naukom” (Hbr 13, 8-9).

    Czuwajmy zatem, poznawajmy Prawdę, poznawajmy Boże Objawienie zawarte w Piśmie Świętym i Tradycji, czytajmy, módlmy się, rozważajmy, żyjmy w łasce uświęcającej, zachowujmy serce czyste, pracujmy cierpliwie i wytrwale, i realizujmy dobro, bo czas jest trudny. Wilki się rozmnożyły i grasują w Kościele – często bezczelnie i bezkarnie. Niszczą i deformują Prawdę. Wielu daje się usidlić ich błędom i grzechom. Przylgnijmy wiernie do Prawdy, do Bożego Objawienia zawartego w Piśmie Świętym i Tradycji.

    „Chodzi o to, abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu” (Ef 4, 14).

    DZISIAJ – hodie – w czasach szalejących burz, niepokojów i pomieszania powszechnego, ze spokojem i z pełnym zaufaniem Panu Bogu mamy zachować wierność krystalicznej nauce Bożej, czyli Bożemu Objawieniu zawartemu w Piśmie Świętym i Tradycji. Jest to możliwe. Jest to naszym obowiązkiem! Taką krystaliczną naukę mamy przekazać następnym pokoleniom. Odpowiedzialność przed Panem Bogiem najpoważniejsza z możliwych. I zaszczyt nobilitujący!

    A zatem? Weźmy sobie mocno do serca słowa proroka Aggeusza. A skoro Słowo Boże jest zawsze aktualne, bez obawy błędu możemy powiedzieć, że są to słowa odnoszące się dzisiaj do Kościoła. Wiele segmentów Prawdy się tutaj odsłania. Kto czyta z uwagą, wiele tu wyczyta:

    „«Powiedzże to Zorobabelowi, synowi Szealtiela, namiestnikowi Judy, i arcykapłanowi Jozuemu, synowi Josadaka, a także reszcie ludu: Czy jest między wami ktoś, co widział ten dom w jego dawnej chwale? A jak się on wam teraz przedstawia? Czyż nie wydaje się wam, jakby go w ogóle nie było? Teraz jednak nabierz ducha, Zorobabelu – wyrocznia Pana – nabierz ducha, arcykapłanie Jozue, synu Josadaka, nabierz też ducha cały lud ziemi! – wyrocznia Pana. Do pracy! Bo Ja jestem z wami, wyrocznia Pana Zastępów. Zgodnie z przymierzem, które zawarłem z wami, gdyście wyszli z Egiptu, duch mój stale przebywa pośród was; nie lękajcie się! Bo tak mówi Pan Zastępów: Jeszcze raz, a jest to jedna chwila, a Ja poruszę niebiosa i ziemię, morze i ląd. Poruszę wszystkie narody, tak że napłyną kosztowności wszystkich narodów, i napełnię chwałą ten dom, mówi Pan Zastępów. Do Mnie należy srebro i do Mnie złoto – wyrocznia Pana Zastępów Przyszła chwała tego domu będzie większa od dawnej, mówi Pan Zastępów; na tym to miejscu Ja udzielę pokoju» – wyrocznia Pana Zastępów” (Ag 2, 2-9).

    Konkluzja umacniająca wielce:

    „Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu. Sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam nie kończącego się pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we wszelkim czynie i dobrej mowie!” (2 Tes 2, 15-17).

    Amen.

    * * *

    Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił poglądów.

    * * *

    KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !

  3. Leszek said

    cd(11): …Tamten rzekł: „Proszę więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca! Mam bowiem (jeszcze) pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli (nie dostali się) na to miejsce (mąk) męki”…
    W dalszym ciągu jesteśmy świadkami trwającego dialogu potępionego bogacza z Abrahamem. Teraz uwaga bogacza koncentruje się na jego braciach, żyjących jeszcze na ziemi w jego dawnym rodzinnym domu. Prosi zatem Abrahama, by ten posłał do nich Łazarza, aby sprowadzeni zostali ze złej drogi, jeśli bowiem nie zostaną upomnieni, jeśli nikt ich nie upomni, to będą kiedyś skazani na podobne co on straszliwe męki, to podzielą jego los. ‘Skoro, ojcze Abrahamie – płacząc, wołał bogacz jeszcze głośniej – nie jest możliwym, aby Łazarz przyniósł mi ulgę, zwilżając kropelką wody mój straszliwie rozpalony i trawiony ogniem piekielnym język, to proszę o łaskę, o miłosierdzie dla moich pięciu braci. Wiesz bowiem, ojcze Abrahamie, że na ziemi żyją jeszcze ci moi bracia. Nie chcę, by oni cierpieli te same, co i ja udręki. Zatem proszę cię, ojcze poślij do nich Łazarza, niech im powie, gdzie się znajduję i dlaczego się tu – gdzie jestem – znalazłem. Niech ich ostrzeże, że jeżeli będą tak nadal żyć, jak do tej pory żyją, to podzielą mój los. Niech im Łazarz powie, że w miejscu, gdzie się znajduję, panuje tylko nienawiść. Niech im powie, że teraz rozumiem jak straszną rzeczą jest nie być kochanym, a ja będąc na ziemi nigdy nikomu nie okazywałem miłości, nawet własnym krewnym. Pojąłem czym jest miłość, w tym ułamku sekundy, gdy moja dusza ujrzała Boga. O! Poślij Łazarza, by im powiedział, że piekło istnieje i jest straszliwe, i że ten, kto nie kocha Boga i bliźniego, idzie do piekła. Poślij go, ojcze Abrahamie! Niech się, póki jeszcze mają czas opamiętają, aby nie musieli przyjść tu, do tego miejsca wiecznych udręk i mąk, gdzie ja teraz jestem’.
    Bogacz, nie mając już żadnej nadziei, żeby siebie mógł ocalić, stara się teraz o ocalenie przed piekłem swoich bliskich. Wygląda na to, że bogacz zwierza się Abrahamowi ze swojego zmartwienia o los swoich braci, którzy – ale tylko z pozoru – sprawiają mu ból i są przyczyną tegoż. Boli i martwi go ich postępowanie, boleje nad nieszczęściem, które sobie w wieczności gotują. Wydaje się, że jest mu ich żal, że jest o nich, o ich zbawienie wielce zatroskany. Zatem można by dojść do wniosku, że kieruje nim miłość bliźniego. Jeśli prosi o ratunek dla swoich braci, to ta jego prośba wskazywała by na to, że ma jednak w sobie miłość bliźniego, a zatem w takim razie nie mógłby znajdować się w piekle, lecz w głębokim czyśćcu. Tak mogłoby się wydawać, ale tylko z pozoru, bowiem prawda jest zupełnie inna. Bogacz znajduje się w piekle, a ta jego nowa prośba wypływa nie tylko z pobudek egoistycznych, czyli z myślenia wyłącznie o sobie, ale o tym za chwilę. Postawmy sobie najpierw pytanie natury ogólnej: Czy potępieni naprawdę mogą chcieć i chcą (pragną) naszego zbawienia, zbawienia swoich bliskich? Czy jest to możliwe, żeby ci potępieni, którzy w swym ziemskim życiu gardzili Bogiem, Jego Miłością, za nic mieli miłość bliźniego, żyjąc niejako w nienawiści tej cnoty miłości i w takim to stanie zeszli z tego świata, będąc już na wieki utwierdzeni w woli przeciwnej Woli Bożej (a ta jest taką, abyśmy się miłowali ) i znieruchomieli w niej na wieki, na podobieństwo żony Lota zamienionej w słup soli (Rdz 19,26), przebywający w wiecznym królestwie nienawiści razem z szatanami, pragnęli naszego dobra, byli zatroskani o zbawienie naszych dusz? Czyż nie było już powiedziane, że „pragnieniem błogosławionych, którzy zeszli z tego świata w stanie miłości, jest widzieć chwałę Bożą w nas podróżnych pielgrzymach, zawsze biegnących do kresu śmierci. Pragnąc chwały Bożej pragną zbawienia naszego, przeto zawsze modlą się do Boga za nas”. Czyż zatem jest możliwym to, by równocześnie zarówno błogosławieni, jak i potępieni, oddzieleni od siebie nieprzebytą przepaścią mieli w sobie takie same pragnienia i żywili troskę o zbawienie dusz ludzi żyjących jeszcze na ziemi? Nie, to nie jest możliwym, może być w nich równocześnie i „tak” i „nie”. Tych przeciwstawnych sobie rzeczywistości nie można ze sobą pogodzić, są bowiem nie do pogodzenia.
    Trzeba więc sobie jasno powiedzieć, że nie mogą być w tym zgodni i nie są! Bowiem tylko błogosławieni naprawdę są zatroskani o nasze zbawienie, gdy tymczasem potępieni pragną tego, abyśmy podzielili ich straszny los, ich wieczne nieszczęście. I jest to prawdą, tak bowiem czytamy m.in. w zapiskach S. Józefy Menendez, po jej doświadczeniach z pobytu w piekle: ‘Widzę jasno, że wszystkie cierpienia świata są niczym w porównaniu z bólem, jaki sprawia świadomość, że już więcej nie można miłować, gdyż tam oddycha się tylko nienawiścią i pragnieniem zatracenia dusz !’ A jedna z dusz potępionych tak skarżyła się S. Józefie: „Och! Jak bardzo trawi nas głód miłości, ale już jest za późno … Oto nasze jedyne pragnienie: nienawidzić, złorzeczyć i pragnąć, życzyć sobie zguby dusz … Nic innego już nas tu nie obchodzi!”
    Warto też zauważyć, że dusze potępione odczuwają piekielną radość, gdy jakaś dusza dostaje się do piekła. I tak jeszcze czytamy w zapiskach S. Józefy: „Dusza moja wpadła w ogromną przepaść, której dna nie widać. Natychmiast usłyszałam, jak inne dusze ucieszyły się, widząc mnie w tych samych mękach, usłyszałam inne dusze radujące się, że dzielę ich męki”.
    Podobnie wypowiada się potępiona dusza Anity: „Ja sama nienawidzę demona, lecz mimo wszystko podoba mi się dlatego, że on sam i jego pomocnicy, te upadłe anioły, które upadły z nim na początku czasu, usiłują was zwieść … My potępieńcy nie mamy przyzwolenia, aby was kusić; mogą to czynić upadłe duchy. Prawdę mówiąc, zwiększa się ich i nasza męka z każdym razem, kiedy przyciągają ze sobą kolejną duszę do piekła. Lecz czym to jest wobec nienawiści! Lecz czegóż nie uczyni nienawiść!”.
    Jeśli więc potępiony bogacz w swym ziemskim życiu nie miał w sobie miłości – a więc trwał w śmierci (1J 3,14b) – i w takim stanie wszedł w wieczność, to skąd niby mógł ją mieć będąc w piekle, w miejscu, gdzie panuje tylko wzajemna nienawiść? cd(12)n

    • Leszek said

      cd(12): Prośba bogacza o ratunek dla swoich pięciu braci, którzy w niczym mu nie mogli pomóc, kiedy płonął w ogniu nie wypływała z miłości bliźniego, bowiem trwa on w stanie wiecznej śmierci, tak jak ‘żadna fałszywa nauka z prawdy nie pochodzi’ (1J 2,21b). Jeśli tak się rzeczy mają, to co było powodem tak sformułowanej drugiej prośby potępionego bogacza do Abrahama? Jeśliby nim kierowała „miłość” bliźniego – choć wiemy, że o żadnej takiej miłości nie mogło być i nie było mowy – to, czego po niej tak naprawdę się spodziewał? Czego oczekiwał? Czyż naprawdę chodziło mu o „dobro” swoich braci, czy też miał na względzie tylko i wyłącznie siebie samego? A jeśli tak było – bo tak rzeczywiście było, o czym za chwilę – to, na co liczył, mając na względzie swoje straszliwe położenie? A może raczej – zapytajmy – czego się obawiał? Co przeczuwał? „O wszystkim, co się dzieje na świecie, mamy jedynie mętną wiedzę – mówi potępiona dusza Anity – . Lecz znamy dobrze, my potępieńcy to, co nas bezpośrednio dotyczy. W ten sposób znam również, Klaro twoje ostateczne przeznaczenie”. Czego się obawiał ze strony swoich braci, o których sposobie życia, o nich samych najlepiej wiedział? W jaki sposób ich życie na ziemi, jak i sami jego bracia miało (mieli) związek – a miało mieć związek w wieczności – ze stanem i położeniem bogacza w piekle? Odpowiedzi na te pytania, legły u podstaw drugiej prośby bogacza, jeśli zauważymy, że: „Tam, gdzie została zabita miłość, wyplenione współczucie i miłosierdzie, tam króluje nienawiść, cynizm i pycha. Człowiek, który w takim stanie wszedł w wieczność jest im przynależny. … Tam nie ma wstydu za swoje postępowanie, bólu z powodu cierpień zadawanych innym, skruchy. Jest tylko strach – o siebie, myśl tylko – o sobie, przerażenie” (Anna „ŚBM”, cz.1, z rozdz. II, s.167).
      ‘Ojcze Abrahamie – wołał bogacz – nie chcę, żeby moi bracia cierpieli moje udręki. Jestem przerażony, bo żyją tak samo jak ja żyłem. I jeśli tak będą dalej postępowali dostaną się do piekła, a ono jest straszliwe i panuje w nim tylko nienawiść. Proszę, poślij Łazarza, niech ich ostrzeże, niech się opamiętają i zmienią swoje życie, bo inaczej będą musieli przyjść tu, do tego miejsca wiecznych udręk’. Dlaczego teraz tak bardzo bogaczowi, odbywającemu w piekle wiekuistą pokutę, po której nie będzie zbawienia, zależało na nawróceniu swoich pięciu braci? Ponieważ w bogaczu przerażenie budziło ich życie, które było dokładnym naśladowaniem, jakby kopiowaniem jego własnego niegodziwego życia, w myśl znanego przysłowia: ‘z kim kto przestaje, takim się staje’, czemu zdaje się odpowiadać to słowo Pisma: „kto z pysznym przestaje, ten do niego się upodobni” (Syr 13,1b; por. 1Kor 5,9 -11). Był on bowiem dla nich wzorem, a jego bracia ukształtowani na jego podobieństwo, mając wpojone jako wartości to, co on sam za wartość uważał, podążają jego śladem, przez co, gdy i oni dostaną się do piekła, męki bogacza jeszcze bardziej wzrosną. Zatem strach i obawa przed zwiększeniem się mąk piekielnych, a nie żadna miłość bliźniego, skłoniły potępionego bogacza do wypowiedzenia drugiej prośby do Abrahama. Tak, nie było mowy o żadnej miłości bliźniego, bowiem jak mówi o sobie i wszystkich innych potępionych, potępiona dusza Anity: „My nie kochamy już tutaj nikogo” (za „Miłujcie się”, nr 1-1/1998, s. 5).
      Dokładnie o tym mówi na kartach „Dialogu” Bóg Ojciec:
      „Tak wielka jest nienawiść, którą żywią potępieńcy, że nie mogą chcieć ani pragnąć żadnego dobra. Nieustannie Mi bluźnią. A wiesz, czemu nie mogą pragnąć dobra? Bo wraz z życiem człowieka kończy się wolna wola. Stracili czas dany im do zdobycia zasług. Nie mogą na nic zasłużyć. Duszę tych, co zmarli w nienawiści, obarczeni winą grzechu śmiertelnego, sprawiedliwość Boska trzyma w pętach nienawiści i dusza ich trwa uparcie w złości, którą nosi w sobie, trawiąc się sama. Ciągle rosną jej męki, a zwłaszcza męki pochodzące od tych, których potępienia była przyczyną. Przypomnij sobie tego potępionego b o g a c z a, który prosił o łaskę, aby Łazarz poszedł do jego braci, pozostałych na świecie i zawiadomił ich o jego mękach. Nie uczynił tego z miłości ani ze współczucia dla braci, bo był pozbawiony miłości i nie mógł pragnąć dobra ani Mojej chwały, ani ich zbawienia. Bo jak ci rzekłem, potępieni nie mogą uczynić nic dobrego bliźniemu i bluźnią Mi; życie ich skończyło się w nienawiści do Mnie i do cnoty miłości. Więc c z e m u t o u c z y n i ł? Uczynił to, gdyż był najstarszy z nich i wychował ich w niegodziwościach, w których sam żył. Tak, był przyczyną ich potępienia i widział, że pogorszy się jego kara, jego męki się jeszcze zwiększą; gdy będą oni dzielić z nim męki tam, gdzie dusze trawią się wiecznie nienawiścią, bo w nienawiści skończyło się ich życie” (z rozdz. ‚Nauka o Moście’).
      Strach przed zwiększeniem się piekielnych mąk, a także bliska ich perspektywa były powodem tej prośby bogacza. Tak też możemy o tym przeczytać w Biblii Łacińsko-Polskiej w komentarzu do słów bogacza: ‘poślij Łazarza do domu ojca mego, aby im świadectwo wydał, iżby też oni nie przyszli na to miejsce’ – modli się nie o zbawienie swych braci, które nie obchodzi potępionych, chociaż to udaje; lecz za siebie, żeby przez postępki braci, którym zostawił zły przykład, nie pomnażały się jego katusze
      Bogacz dobrze wiedział, że znalazłszy się w piekle, jego bracia spotęgowaliby jeszcze jego męczarnie. „Tam towarzysze w potępieniu nie tylko nie przyniosą ulgi cierpieniom – pisał św. Tomasz z Akwinu – ale uczynią je jeszcze bardziej nieznośnymi. Obecność najbliższych będzie szczególnym przekleństwem, gdyż dusze potępione wolałyby przebywać wśród bestii, niż razem ze swymi najbliższymi”.
      Z kolei św. Grzegorz Wielki mówił: „Potępieńcy widzieć będą w ogniu i ciemności, przy świetle płomieni piekielnych tych, których pociągnęli za sobą na potępienie, a widok ten będzie dopełnieniem ich cierpień”.
      cd(13)n

    • Leszek said

      cd(13): Tak, w piekle najgorszymi dla siebie prześladowcami, tymi, którzy będą w piekielnej furii i niesłychanej złości, z największą nienawiścią, wrogością do siebie się odnosić, którzy będą miotać wobec siebie najgorsze obelgi i przekleństwa będą właśnie sobie najbliżsi, będą ci, którzy zostali przywiedzeni i przywodzili do grzechu i potępienia złą radą czy przykładem, którzy „zawdzięczają” sobie i innym swoje zatracenie. Będą tak wzajemnie siebie nienawidzić i tak zaciekle się dręczyć, że zdawać się będą ludzkimi wcielonymi demonami, a tak będzie już przez całą wieczność, a przecież tu zdarza się nam często, że trudno jest wytrzymać z kimś też i najbliższym tutaj na ziemi choćby kilka minut, a tam w wieczności…
      Dobrą ilustracją tego, co zostało powyżej powiedziane, będzie to, oto poniższe opowiadanie z ‘Księgi Żywotów Ojców Pustyni’: „Pewien bogaty, nieuczciwy bankier miał dwóch synów, pomagających mu w niegodnych interesach. Jeden z nich, pod działaniem łaski Bożej, porzucił tą złą drogę i poświęcił się Bogu, obrawszy życie zakonne. Przed swym odejściem prosił i ostrzegał swego ojca i brata, aby pomyśleli o zbawieniu swych dusz. Zlekceważywszy te dobre rady, obydwaj trwali uparcie w złu i zmarli bez pojednania z Bogiem: najpierw zmarł ojciec, niedługo potem poszedł w jego ślady ten drugi syn, dziedzic całego majątku. Ten zaś, który został mnichem, wielce trapił się tym, co też mogło ich spotkać i gorąco w modlitwie prosił Boga Wszystkowiedzącego o ukazanie mu jak im się wiedzie na tamtym świecie. Jego modlitwy zostały w końcu wysłuchane, bowiem otrzymał łaskę poznania ich strasznego – jak się w okazało – losu. Pewnego dnia przeniesiony został duchem do piekła; ujrzał siebie na szczycie góry otoczonej morzem płomieni, z których dobywały się okrutne jęki. W ognistej czeluści zobaczył tych, których chciał ujrzeć złączonych żelaznymi łańcuchami, rozsierdzonych i wzajemnie obrzucających siebie strasznymi obelgami, nawzajem się przeklinających. Ojciec przeklinał syna, obarczając go całą winą za swój los, wołając: ‘bądź przeklęty, synu wyrodny, boś ty jedyną przyczyną mojego zatracenia. Bo to dla ciebie, by zapewnić tobie bogactwo, parałem się lichwą; gdyby nie ty, nie cierpiałbym tej niedoli’. Syn zaś nie pozostawał mu dłużny i mówił: ‘Ty bądź przeklęty, ojcze bezbożny, że doprowadziłeś mnie do zguby swym złym przykładem, bo tylko przez ciebie naraziłem się na potępienie. Gdybyś nie zajmował się lichwiarstwem i nie zapisał mi swych niecnych dochodów, nigdy bym nie posiadł tej niegodziwej fortuny i nie wpędził się w taką niedolę’. I taki był los jego ojca i brata na tamtym świecie, pośród wzajemnych nieustannych przekleństw. A ów mnich po tym, jak powrócił do siebie z płaczem dziękował Bogu, że zszedł z tej drogi zatracenia i jeszcze gorliwiej służył Panu”.
      Cierpienia wynagradzające i ofiarowane z miłości Bogu mogą ocalić od zguby wiecznej wielu ludzi, a zwłaszcza wtedy, gdy są łączone ze zbawczą męką Zbawiciela, który tak mówi: „jedna jest cena, za którą kupuje się dusze – a tą jest cierpienie złączone z cierpieniem Moim na krzyżu. Miłość czysta rozumie te słowa, miłość cielesna, nie pojmie ich nigdy” (‚Dz-czek’, 324). Dlatego Pan Jezus często o tym mówił św. S. Faustynie: „Pragnę, pragnę zbawienia dusz, pomóż Mi, córko Moja, ratować dusze. Złącz swe cierpienia z męką Moją i ofiaruj Ojcu Niebieskiemu za grzeszników” i „Łącz swoje cierpienia z Moją bolesną męką, aby miały wartość nieskończoną przed Moim Majestatem” i „Potrzeba Mi cierpień twoich dla ratowania dusz” (Jak wyżej, p-kty: 1032, 1512 i 1612).

  4. Radosław said

    Polecam audycje http://www.radiownet.pl/etery/koloseum

  5. Leszek said

    cd(9): …A prócz tego (I poza tym wszystkim) między nami, a wami zionie (rozciąga się) ogromna (bezdenna, wielka) przepaść (otchłań), tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może, ani też stamtąd do nas się przedostać… (Łk 16,26)
    Jest jeszcze inny powód – o którym mówi Abraham – uniemożliwiający uczynienie zadość błagalnej prośbie potępionego bogacza o zwilżenie kropelką wody przez Łazarza jego rozpalonego i płonącego w ogniu piekielnym języka. Otóż przeszkodą w sprawieniu bogaczowi choćby najmniejszej ulgi w jego niewypowiedzianym cierpieniu jest istniejąca i nie do przebycia ogromna przepaść, czy jak chcą inni tłumacze biblijni tego wiersza wielka otchłań .
    Czym jest zatem owa przepaść? Skąd się wzięła i jakie jest jej pochodzenie? Spróbujmy sobie na te pytania odpowiedzieć, szukając pomocy przede wszystkim w Piśmie Świętym i w nauce Ojców Kościoła, a także i w innych źródłach.
    Otóż w pierwszych słowach Księgi Rodzaju czytamy, że: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią wód. Wtedy Bóg rzekł: ’Niech się stanie światłość!’ I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nocą. … Stworzył też Bóg dwa duże ciała jaśniejące na sklepieniu nieba: większe, aby rządziło dniem i mniejsze, aby rządziło nocą oraz gwiazdy, aby oddzielały światłość od ciemności” (Rdz 1,1-5).
    Powyższe jest odbiciem tego, co się stało przed stworzeniem świata materialnego. A cóż takiego się stało? Bunt z powodu pychy części aniołów pod wodzą Lucyfera, który zapragnął mieć swoje królestwo i otrzymał wraz z wszystkimi upadłymi aniołami je, a jest nim piekło, królestwo ciemności. Bo jak w niebie zostały oddzielone duchy światłości od duchów ciemności, tak w stworzeniu zostały oddzielone światłość od ciemności, i zostały uczynione dzień i noc.
    Jak Bóg oddzielał światłość od ciemności (Hi 26,10b), a także naród wybrany – Izrael od innych narodów (Kpł 20,24.26), a Syn Człowieczy, gdy przyjdzie w Swej chwale wraz ze wszystkimi aniołami na sąd zasiadając na swoim pełnym chwale tronie, zgromadzone przed Nim narody oddzieli jedne od drugich, tak jak pasterz oddziela owce od kozłów (Mt 25,31-33), podobnie czynił św. Paweł posłany do pogan, by przez głoszoną Ewangelię ’odwrócili się od ciemności do światła, od władzy szatana do Boga’ (Dz 26,18). Otóż św. Paweł przez okres trzech miesięcy nauczał w synagodze w Efezie o Jezusie Chrystusie, usiłując pozyskać dusze dla królestwa Bożego. A gdy niektórzy ze słuchaczy trwali uparcie w swej zatwardziałości i w niewierze nie da(wa)li się przekonać, bluźniąc wobec ludu przeciw nauce Pańskiej, zerwał z nimi, odłączył się od nich i oddzielił od nich uczniów, nauczając codziennie przez dwa lata w szkole Tyranosa (Dz 19,8-9).
    ’Cóż to mamy ze sobą wspólnego? Cóż nam do ciebie i tobie do nas? Cóż nam do siebie!’ – wykrzyczał z siebie demon ustami opętanego w synagodze w Kafarnaum. No właśnie – czyż może coś łączyć Szatana z Panem Jezusem? Czyż może być między nimi coś wspólnego? Zresztą sam Jezus mówił w wieczerniku apostołom: „Nadchodzi władca (książę) tego świata, nie ma on jednak nic do Mnie, nic swego we Mnie” (J 14,30).
    Właśnie, nic ze sobą nie mogą mieć i nie mają wspólnego: miłość z nienawiścią, kłamstwo z prawdą, światłość z ciemnością, cnota z grzechem, świętość z nieprawością! Te rzeczywistości nic ze sobą nie łączy, są bowiem sobie przeciwne, przeciwstawne sobie. Nie bez powodu więc św. Paweł i nas upomina tymi słowami: „Nie wsprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Jakaż jest bowiem łączność między sprawiedliwością a niesprawiedliwością? Cóż ma wspólnego światłość z ciemnością. Jakaż może być wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym” (2Kor 6,14-15; por. 1Mch 1,15b!). Zaś św. Jan Apostoł w swoim liście mówi, że : „Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że jesteśmy z Nim w łączności, a chodzimy w ciemności, wówczas kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą” (1J 1,5-6). Taki oto komentarz do tych słów obu Apostołów daje św. Augustyn: … Skoro Bóg jest światłością i nie ma w Nim ciemności (Ps 92,16), my zaś winniśmy mieć z Nim łączność, musimy wyrzucić z siebie ciemności, aby zajaśniała w nas światłość. Ciemności, bowiem nie mogą uczestniczyć w światłości. Przeto zwróć uwagę na te słowa: ’Jeżeli powiadamy, że jesteśmy z Nim w łączności, a chodzimy (trwamy) w ciemności, kłamiemy’. Również apostoł Paweł pisze: ’Cóż ma wspólnego światłość z ciemnością?’. Twierdzisz, że jesteś w łączności z Bogiem, a chodzisz w ciemności. Przecież ’Bóg jest światłością, nie ma w Nim ciemności’. Jakże więc może światłość łączyć się z ciemnością? … Grzechy są ciemnościami, jako i Apostoł nazywa szatana i jego aniołów „władcami ciemności” (Ef 6,12). Nie nazwałby ich tak, gdyby nie byli władcami grzeszników i panem nieprawych. ’Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnych ciemności’. Nieprawości są ciemnościami, grzechy są ciemnościami, cóż więc mamy czynić?… Chodźmy w światłości, jak sam Bóg jest w światłości, abyśmy zachowali z Nim łączność…” („Homilie na Pierwszy List św. Jana”, cz. II, z homilii 1-ej, pkt 5, s. 386, ATK W-wa 1977).
    Królestwo Chrystusa z królestwem Szatana nic nie łączy, są one bowiem względem siebie krańcowo różne i nie mogą w żadnym wypadku ze sobą współistnieć, a ich mieszkańców oddziela bezdenna przepaść, oddzielająca bezbożnych (Syr 41,8n) od sprawiedliwych.
    Owszem, tu na ziemi, w tym świecie dopóki nie nastąpi kres czasów te królestwa występują obok siebie, często się ze sobą mieszają i są ze sobą wymieszane, jak kąkol z pszenicą (Mt 13,24-28.36-39), a nawet często to, co jest złem, ciemnością nazywane jest dobrem, światłem bądź odwrotnie (Iz 5,20; por. Mt 23,13). Ale w wieczności tak już na pewno nie będzie i nie jest. Tam kłamstwo od prawdy, zło od dobra, miłość od nienawiści, synowie światłości od synów ciemności, królestwo Boże od królestwa szatana będą i są na całą wieczność od siebie oddzielone. Tak, jak dzień od nocy. W ziemskim życiu można przejść ze śmierci do życia, z ciemności do światłości i odwrotnie. Tylko na tym świecie, w tym życiu można przechodzić ze stanu grzechu do stanu łaski Bożej. I ze stanu łaski powrócić do stanu grzechu. Ale z chwilą śmierci ciała wszystko to ustaje, wraz ze śmiercią ta niestałość, upadanie i powstawanie, ta możliwość przejścia (przechodzenia) kończy się nieodwołalnie, bo skończył się czas wyboru dany człowiekowi przez Pana Boga. Wraz ze śmiercią każdy przechodzi w swój stan końcowy, stały i nieodwracalny. Tak o tym mówi św. Katarzyna z Genui: „W chwili zejścia z tego świata dusza zostaje na zawsze utrwalona w dobru lub złu, dobrowolnie przez siebie obranym w myśl słów: ’W jakim stanie cię znajdę w chwili śmierci, z wolą utwierdzoną w grzechu lub też obrzydzenia i żalu zań, według tego sądzić cię będę’. Od tego sądu nie ma odwołania; po śmierci bowiem wola nie posiada już wolności wyboru lecz utwierdzona jest w stanie, w jakim znajdowała się w chwili skonania” („Rozprawa o czyśćcu”, z rozdz. IV,4-5). Wtedy to los zbawionych i potępionych jest rozstrzygnięty nieodwołalnie na zawsze, po wszystkie nie mające końca wieki. Każdy przez Boga będzie osądzony ze swoich czynów. Ci, którzy w Jego oczach znajdą łaskę będą zbawieni i przejdą do królestwa Bożego, królestwa światłości (Mt 25,34), ci zaś, którzy usłyszą z ust Bożych wyrok: ’Precz z Moich oczu’ (Łk 13,27) pójdą na potępienie i przejdą do królestwa umarłych, królestwa ciemności, do piekła (Mt 25,41; Ps 9,18). I tak jak kąkol zostanie zebrany i odłączony od pszenicy, tak przeznaczeni na potępienie zostaną odłączeni od zbawionych, bowiem „aniołowie wyjdą i wyłączą złych spośród sprawiedliwych, a potem wrzucą ich do rozpalonego pieca, a tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,30.40-43.49-50). cd(10)n

    • Leszek said

      cd(10): Dzieli nas ogromna i nie do przebycia, nie do przejścia przepaść – mówił Abraham do potępionego bogacza, bowiem ’nikt z nas, choćby chciał stąd do was przejść nie może, ani też stamtąd nikt z was do nas przyjść nie potrafi’. Nie jest możliwym w żadnym wypadku przebycie tej straszliwej przepaści przez nikogo, zarówno stąd – to jest przez mieszkańców łona Abrahamowego, a później Nieba, świętych i błogosławionych, jak i stamtąd – to jest spośród mieszkańców królestwa umarłych, piekła, spośród potępionych. Jak należy rozumieć tą niemożność przebycia tej przepaści, przejścia z jednego miejsca do drugiego miejsca pobytu, z jednego królestwa do drugiego królestwa?
      Synowie Izraela, których Bóg, Jahwe wyprowadził mocną ręką z Egiptu, z domu niewoli przeszli jednak suchą nogą przez środek morza, zamienione na czas tego przejścia w suchy ląd (Ps 106,9), a następnie prowadzeni przez Jahwe przeszli nie do przebycia pustynię wielką i straszną, ’przeszli ziemię, której nikt nie może przebyć’ (Jr 2,6d), by dojść do wspaniałej Ziemi Obiecanej, będącej kontrastem pustyni .
      Jednak w przypadku owej przepaści – o której wspominał Abraham – rzecz się ma zupełnie inaczej, bowiem jej nie można (było) w żaden sposób przebyć i nikt spośród mieszkańców obydwu królestw dokonać tego nie potrafi. Dlaczego tak jest? Wiemy już, że Bóg tak swoim wyrokiem postanowił, którego nic już zmienić nie może. Z odpowiedzią na postawione pytania dotyczące niemożności przebycia owej przepaści, śpieszy nam z wyjaśnieniem św. Grzegorz Wielki, w tych oto słowach: „Niewątpliwie ci, którzy są w piekle, pragną dostać się tam, gdzie błogosławieni zażywają szczęścia; czy jednak można powiedzieć, iż ci, którzy już do tego szczęścia zostali przyjęci, chcą przejść do tych, którzy w piekle doznają katuszy? Jak jednak odrzuceni pragną przejść do wybranych, to jest wydostać się z miejsca swoich katuszy, tak i sprawiedliwi kierując się miłosierdziem pragnęliby przejść do udręczonych ponosząc męki i uwolnić ich. Jednakże ci, którzy choćby chcieli przejść z siedziby wybranych do tych, którzy cierpią i ponoszą katusze, uczynić tego nie mogą, albowiem dusze w swej dobrej naturze mają miłosierdzie, jednakże już będąc złączone ze sprawiedliwością swego Stwórcy tak są skrępowane tym, co należyte, iż żadnego dla odrzuconych nie odczuwają współczucia. Zgadzają się ze Stwórcą, z którym są złączeni i nie zstępują nawet uczuciem miłosierdzia dla tych, których wyrwać nie mogą w żaden sposób. Widzą ich bowiem dalekimi od siebie i wiedzą, że Ten ich odrzucił, Którego miłują jako swego Stwórcę. Ani więc sprawiedliwi nie mogą przejść do odrzuconych, ponieważ już wywyższeni sprawiedliwym sądem żadnej dla nich nie mają litości czy współczucia, ani też niesprawiedliwi nie przechodzą do szczęścia tych, które jest udziałem błogosławionych, są bowiem skazani na wieczne potępienie”.
      Na postawione pytanie: ’Dlaczego źli zawsze w ogniu piekielnym mają się palić, skoro się nie poprawią?’ św. Grzegorz Wielki tak odpowiada: „Ponieważ wszechmocny Bóg jest łaskawy, nie ma upodobania w tym, że nieszczęśliwi ponoszą kary; będąc jednak sprawiedliwym, przez całą wieczność karać nie przestaje. Wszyscy źli są skazani na wieczne katusze za swą niegodziwość. To jednak, że płoną w ogniu nie jest bez jakiegoś pożytku. Sprawiedliwi widzą w Bogu radości, jakie otrzymują, a w nich męki, jakich uniknęli, aby tym więcej poznali, do jakiej wdzięczności dla łaski Bożej przez całą wieczność są zobowiązani, o ile lepiej widzą, jak karane są wiecznie grzechy, których z pomocą Boga uniknęli, zwyciężając je” („Dialogi”, księga IV,44; str. 204).
      Jest jeszcze inna przeszkoda, która czyni niemożliwym przebycie przepaści, o której wspomina Abraham. Jaką ona jest możemy dowiedzieć się ze słów św. Katarzyny z Genui, która w ten sposób pisze: „Podobnie jak dusza czysta i nieskalana znajduje swój spokój jedynie w Bogu (Ps 62,2.6-8), dla którego jako celu została stworzona, tak dla duszy obciążonej grzechem ciężkim, prócz piekła nie ma odpowiedniejszego miejsca; Bóg je duszom potępionym przeznaczył na ostateczny i wieczny w nim pobyt. …Gdyby natomiast dusza nie mogła znaleźć (znajdować) się w miejscu przeznaczonym przez sprawiedliwy wyrok Boga, wtedy piekło jej cierpień byłoby jeszcze większe; znalazłaby się bowiem gdzie indziej, niż chciał tego Bóg, którego sądy nacechowane są miłosierdziem i łagodzą karę słusznie zasłużoną. Oto dlaczego dusza, nie znajdując miejsca sobie odpowiedniejszego, ani mniejszej kary, rozpaczliwie rzuca się do piekła, wyznaczonego przez Boga, jako miejsca najwłaściwszego. Taka rzecz ma się i z czyśćcem. … Gdyby dusza nie mogła znaleźć się w tym miejscu, przeznaczonym dla oczyszczenia, w tej chwili stworzyłaby sobie piekło, gorsze od mąk czyśćcowych; ujrzałaby, bowiem niemożliwość złączenia się z celem ostatecznym – Bogiem, a to z racji grzechów nie odpokutowanych. Taki stan dużo gorszy jest od mąk czyśćcowych, owszem podobny jest piekłu” („Rozprawa o czyśćcu”, rozdz. VIII, 1.3-5).
      Tak też o tym mówi potępiona dusza Anity: „Nawet teraz Bóg jest miłosierny i nie zmusza nas, abyśmy się do Niego zbliżali, zatem pozostajemy w tej odległej części piekła, która zmniejsza nasze męki. Każdy krok bliżej Boga przyniósłby mi większe cierpienia niż ty byś odczuwała chodząc tuż przy ogniu” („List zza grobu”; Fronda nr 25/26, zima 2001).
      Podsumowując, idąc za Biblią Jerozolimską, trzeba powiedzieć, że owa przepaść – oznacza ’niemożliwość zmienienia przeznaczenia, tak dla wybranych, jak i potępionych’. cd(11)n

  6. Karol said

    Tajemniczy obiekt lecący równolegle z kometą ISON

Sorry, the comment form is closed at this time.