Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Ostrzeżenie

    13 kwietnia 2029
    5 rok pozostał.
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Bóg jest Zwycięzcą

Posted by Dzieckonmp w dniu 27 marca 2012


Świadectwo Agnieszki podczas rekolekcji w jakich uczestniczył „Lech Stanisław”

Bóg jest Zwycięzcą!!! Ja jestem świadkiem Jego Wielkiej Miłości do każdego człowieka, nie ważne jaką wybieramy drogę, gdzie się zagubimy –  Bóg zawsze jest obok nas – pozwala nam upaść, potknąć się, popełnić gaf i zawsze będziemy Jego dziećmi, zawsze nas kocha mocno:)
Moje świadectwo:
Mam 33 lata, byłam w okultyzmie przez 11 lat i miałam bardzo mocno namacalny i świadomy kontakt z demonami. Zajmowałam się rozkładaniem kart tarota, feng-shui i różnych amuletów „przynoszących szczęście”, robiłam rytuały manipulacji na ludziach, rytuały miłosne i wylewanie wosku, bym tylko była szczęśliwa, zajmowałam się magią i miałam „dar  jasnowidzenia”. Tak bardzo chciałam pomagać ludziom rozwiązywać ich problemy i im pomagać – lecz zostałam narzędziem w rękach złego, który umiejętnie mnie lepił i pokazywał, że mogę się w tym spełniać i przynosić ulgę w cierpieniu innym. Oczywiście, mogę też w taki sposób sobie jakoś dorobić, chociaż to nie było dla mnie istotne, ja chciałam pomagać. Wiedzę pozyskiwałam sama, wchłaniała się we mnie bardzo szybko, przychodziła zwłaszcza przez sny, w które zaczęłam wierzyć i przez wróżby, horoskopy, fazy księżyca. Trafiały mi cały czas do ręki książki, gazety i różne inne czasopisma, które mówiły jak posługiwać się różnymi narzędziami potrzebnymi do „pomocy ludziom”. Najlepszym podejściem mnie samej było to, że wewnątrz czułam się bardzo mocno pogubiona, odepchnięta od wszystkich, nie zrozumiana i dziwnie osamotniona. Czułam, że nikt mnie nie rozumie, nie umie pokochać i dostrzec mnie samą w środku – więc pojawił się „przyjaciel” – i to bardzo szybko – był to tarot! Pogłębiałam tą wiedzę, interpretując każdą z kart, obserwując obrazki i starając się czytać je w jakiś sposób. Wiedza była tajemna i fascynująca (tak myślałam wtedy dla mnie), chciałam ją tylko dla siebie, by wiedzieć i nic więcej. Wydawało mi się, że to nie jest złe – wiedzieć. Uczyłam się z dnia na dzień pomału(a w taki sposób byłam lepiona przez demony, by one mogły się mną posługiwać i wygłuszać moją ludzką delikatność, kobiecą wrażliwość i subtelność). Każdy kto próbował się do mnie zbliżyć lub w jakiś sposób odsunąć o tych rzeczy – spotykał go dotyk demonów lub wielki strach – demony czuwały! A moja mama ciągle się modliła powierzając mnie i mojego ojca alkoholika w ręce Boga. Mama wiedziała, że to co się dzieje to działanie diabła, bo jej matki siostra, a moja ciocia – też tym się parała. Kiedy się o tym dowiedziałam od mamy pomyślałam, że to jest dziedziczne iż moja ciotka oddała mi umierając swój „dar”. Kilka razy w nocy, mama zauważyła, że dłużej u mnie się w pokoju świeci światło. Wchodząc do pokoju zapytała się czemu siedzę jeszcze, a kiedy zobaczyła na stole rozłożone karty od razu się przeraziła i powiedziała, żebym zostawiała to wszystko. Opowiedziała mi historię z moją ciotką, która miała ciężką śmierć i przez te karty nie mogła spokojnie odejść do Pana.  Ja tego nie mogłam zrozumieć i szczerze się nie wgłębiałam. Każdej nocy siedziałam i przyglądałam się tym kartom uważnie, dotykając je i zastanawiając. Po jakimś czasie pojawiała się na mojej drodze przeurocza dziewczyna, troszkę ode mnie starsza, zaprzyjaźniłam się z nią. Miała śliczne jasne oczy, kiedy patrzyłam w nie – widziałam anioła, czułam się przy niej kochana i bezpieczna. Ona tak swobodnie wyrażała swoja miłość wobec ludzi, wobec mojej mamy. Bardzo często mówiła do niej, jaka jest piękna i ma dobre serce, przytulając ją swobodnie – nie rozumiałam tego, troszkę również zazdrościłam takiej postawy, której ja nie mogłam przełamać w sobie. Mówiła mi o Bogu, czytała Biblię i pytała czy rozumiem… wtedy słyszałam co czyta, ale wewnątrz czułam jakąś dziwną blokadę, jakby serce zamknięte za wielkimi drzwiami. Żyłam w grzechu, który oddzielał mnie od słyszenia słów Boga. Nieznajoma nie miała gdzie mieszkać, bo nie pochodziła z mojej miejscowości, więc zaproponowałam jej zamieszkać u mnie w domu (był duży, a ja byłam sama z mamą, to było tuż po śmierci taty). Teraz wiem, że to był anioł od samego Boga posłany do mnie, wysłuchane były modlitwy mojej mamy. Tylko, że mama nie była w stanie tego tak odczytać, miała do mnie pretensje, że nie zapytałam jej o zdanie i zaproponowałam jej zamieszkanie. Nie widziałam w tym wszystkim problemu – dom był duży, a moje rodzeństwo już wyjechało za pracą do innej miejscowości, więc dom był pusty. Ja, natomiast byłam szczęśliwa, bo dzięki tej dziewczynie usłyszałam pierwszy raz jak ktoś modlił się darem języków. Owa znajoma powiedziała mi wówczas, że to jest modlitwa do Boga Ojca z wewnątrz serca, jak modlitwa aniołów do Ojca Niebieskiego. W tej dziewczynie było coś innego niż w osobach, które poznawałam – miała piękne bijące bielą, lśniące oczy. Od niej bił jasny blask, była miła i bardzo życzliwa, tylko że ja czułam się troszkę smutna patrząc na nią – bo nie mogłam być tak czysta i piękna duchowo jak ona, nie mogłam taka być swobodna w mowie i w rozmowie z otoczeniem. Coś dziwnego mnie blokowało i nie mogłam tego zrozumieć do końca. Jak obcowałam z tą osobą cieszyła mnie radość, ona nie pozwalała by ktoś mnie krzywdził, ranił słowami, wyśmiewał i nie pozwalała bym się bała – czułam, że otaczała mnie jakby wielka jasność, światło, coś niezwykłego – jak była obok mnie. Ona mówiła mi o życiu Jezusa, a ja jej wtedy o kartach. Widziała we mnie dobro, ale myślę, że nie była w stanie mnie wtedy przekonać bym zrezygnowała z kart (to był mój bożek, nawet nieświadomy). Dała mi coś od siebie, dała mi wtedy możliwość zobaczenia Jezusa i Jego miłość do mnie (teraz to wiem, że poznałam ją po to, bo Bóg czuwał cały czas mimo tych dróg które wybierałam). Poprosiłam ją którejś nocy, by spała obok mnie na łóżku i wtedy przyśniło mi się coś niezwykłego, a zarazem wydawało mi się bardzo realne i czyste: moje ciało lśniło od góry do dołu jasnością i ona nagle jakby w tym śnie położyła się na moje ciało i powiedziała tak: „Nie bój się Ja jestem obok ciebie” gdzie widziałam jak otacza mnie jasność wokół całego ciała (teraz wiem, że to był posłaniec anielski od Boga pod postacią tej dziewczyny, która szła drogami Bożymi). Przyszła do mnie, bo Pan Bóg chciał przekazać że chroni mnie, tylko że ja nie rozumiałam do końca tego. Mój proces Uwalniania mnie przez Pana Boga z rąk szatana trwał w okresie czterech lat, zaczął się od 29-32 lat. Udało się Bóg Zwyciężył! A ja powierzam się starannie cały czas mimo ataków, lęków i podszeptów złego ducha, który manipulował mną już nie tak natarczywie, ale potem dział bardzo delikatnie i czasem niewyczuwalnie dla zmylenia mnie każdego dnia i pod różnymi postaciami: posługiwał się ludźmi oddalonymi od Boga, podszeptami, które pojawiały się jak myśli moje, dręczeniem, lękami, że jestem do niczego, że nikt mnie nie rozumie i nie pokocha. Czułam obecność zmarłych dusz bardzo demonicznych, wisielców, samobójców, sprowadzał mnie do czyśćca, gdzie słyszałam wołające dusze o pomoc, ściągał mnie do otchłani piekielnej, czułam jak spadam i nikt nie jest w stanie mnie uratować. Objawiał mi się bardzo fizycznie i dręczył mnie pod postacią fizyczną, seksualną, przychodził przez najbliższe mi osoby i dotykał miejsc bardzo bolesnych dla mnie, ranił cały czas moje serce – już pokancerowane. Zastraszał przez lęk i strach we mnie, przychodził w snach, przenosił mnie w przeszłość różnych miejsca, zwłaszcza do przeszłości mego miasta, zdarzeń z różnymi ludźmi, dręczył mnie demoniczną obecnością mojego ojca zmarłego, bólami głowy, zwłaszcza z tyłu (jakby ktoś mi rozcinał czaszkę), pobudzał we mnie nienawiść z brakiem przebaczenia, nie miłowaniem, myśleniem o sobie, rozgrzebywaniem różnych ran, wypominaniem i powracaniem ciągle do tego samego tematu, do tych samych ran które w sobie lepiłam, nie chcąc przebaczyć, różnych sytuacji i zdarzeń w moim życiu powstałych przez różne osoby. Niemożności w zaufaniu dla ludzi, a zwłaszcza dla Boga. Kiedy poczułam, że się duszę tymi kartami (jakby ktoś mi zaciskał pętlę na szyi) tym wszystkim czym się zajmowałam – wtedy poprosiłam moją przyjaciółkę o pomoc, bo sam nie byłam w stanie nic zmienić, a czułam że ten czas i żaden inny. Czułam, że jakby ona mi nie pomogła się tego pozbyć, zapewne bym oszalała albo zrobiła sobie w nieludzki sposób krzywdę (bo od Boga byłam bardzo oddalona – człowiek żyjący w grzechu jest jakby wygłuszony na swoje ruchy myślowe, jest narzędziem w rękach szatana). Przyjaciółka poszła ze mną nad Wisłę, aby wyrzucić to wszystko do rzeki a szczególnie karty i dużą ilość książek nagromadzonych przez wiele lat. Potem zabrała mnie do kościoła na spowiedź. Kapłan u którego spowiadałam się zapytał czy mam Biblię (akurat nie posiadałam) więc dał mi swoja już poświęconą i powiedział, że teraz dopiero zacznie się najgorsze – walka duchowa o moją duszę człowieczą. I bym za każdym razem w momencie udręczenia uciekała do czytania i modlitwy psalmami, nie byłam gotowa i świadoma na to, co mnie czekało po powrocie do domu. Szatan w nocy nie dawał mi spać, powiem szczerze próbował różnych swoich sztuczek i udawało mu się ale prawie wiedziałam, że teraz diabła rozwścieczyłam – zrywaniem łańcucha przez niego na mojej szyi założonego. Mimo tej trudnej i okrutnej walki oddawałam się w ufności pod prowadzenie Boga i Jezusa. Czasem nawet nie rozumiałam, nie potrafiłam zrozumieć bliskość z Bogiem i tym co mnie cały czas dotykało od demonów. Nie miałam nikogo kto by mi tłumaczył, dlaczego to wszystko tak się dzieje, każdy mówił do mnie bym trzymała się Jezusa. Było to dla mnie trudne, czasem we łzach i w bólu wołałam do Boga o ratunek i przepraszałam Go za wszystko, ale to co przychodziło w wielkim lęku nie pozwalało uśmierzać mojego cierpienia i lęk przed każdą nocą był okrutny. Spałam przy zapalonym świetle i przy włączonym radiu, by tylko nie wsłuchiwać się w ciszę, która mnie zabijała i przerażała mocno. Chodziłam do spowiedzi bardzo często i do komunii – wtedy czułam spokój, ale jak wychodziłam z domu Bożego (Kościoła) – walka znów się zaczynała od nowa, nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak jest?! O co w tym chodzi?!

Moja dobra znajoma zaprowadziła mnie na modlitwy do swojego kolegi świeckiego, który modlił się nad osobami z różnymi zniewoleniami i dręczeniami. Jeździłam do niego dość długo, Pan Bóg działał przez modlitwy, posługiwał się tym młodym człowiekiem. Ustawały dręczenia, ale z czasem znów nachodziły, ja już byłam zdesperowana i uciekałam od miejsc gdzie były sprawdzone, jakbym bała się spotkań z tymi ludźmi, bo diabeł cały czas zniekształcał we mnie mój obraz widzenia co dobre;  przez lęki we mnie. Taka była wytężona walka złego ducha, który się rozkręcał w działaniu i szkodzeniu dla mojej słabej człowieczej osoby – walczącej jakoś po ludzku, ile sił było jeszcze we mnie. Kiedy byłam dręczona szłam także cały czas do kościoła, bo nigdzie indziej nie mogły ustać ataki jak tylko w bliskości z Jezusem (tak czułam) – wiedziałam, że jedynie Bóg może mi pomóc. Bo to co się działo we mnie duchowo, nie było rozpoznawane na zewnątrz, walczyłam ze złem, które próbowało mnie z powrotem spętać, tak to odczuwałam widząc  – ale to nie ja walczyłam tylko Bóg do którego się zwróciłam o wsparcie, mój anioł Stróż (tak myślę).
Najgorszym atakiem było jak byłam w kościele, stojąc w ławce, czekając na mszę świętą nagle we wewnątrz odczuwałam, usłyszałam w myślach, że mam wyjść z kościoła, ale cały czas się buntowałam – jakbym wiedziałam, że to nie głos Boga, bo przyszedł lęk. Stałam twardo, ale już trzymałam się ławki mocno, jak msza się rozpoczęła – nie byłam w stanie wytrzymać dziwnych odczuć w głowie, jakby mnie wyrywało i ogłuszało to co odbywało się podczas mszy świętej. Okrutny dopadł mnie ból głowy i nie dobrze mi się zaczęło robić. Wyleciałam w końcu z kościoła i widziałam jak patrzą na mnie ludzie – to było straszne, ale nie moje tylko działanie szatańskie bym myślała, że oszalałam i to jest choroba psychiczna (szatan, to specjalista od sztuczek w kłamstwie, działa w szybki i zdecydowany sposób na człowieka). Już wiedziałam gdzie mam pójść – egzorcysta przyszedł mi na myśl. Trafiłam do niego i sprecyzowałam, że potrzebuję modlitwy i pomocy od Boga, że nie jestem chora, ale zniewolona i bardzo dręczona przez demony, które nie dają mi spokoju. Myślę, że większa ta świadomość odczuwania tego działania złego ducha była spowodowana modlitwą kapłana do którego trafiłam po wyrzuceniu tych rzeczy, myślę że on się modlił gorąco o mnie i powierzał opiece Najwyższego. Oddawałam też siebie w intencji pod opiekę Ojca Pio, prosiłam by uczył mnie walki z szatanem i nie opuszczał mnie, by czuwał obok(wtedy czułam, że zasypiałam) ale także Bóg miał przygotowanych ludzi w opiece do mnie, nie szukałam, sami pojawiali się wtedy kiedy z duszy wyrywał się krzyk o pomoc. Teraz wiem, że nie umiałam zaufać Bogu do końca – bałam się chodzenia po wodzie, ale tak po ludzku. Najczęściej pojawiały się wtedy już dręczenia i były bardzo uciążliwe i męczące, demon stawiał mi na drodze ludzi, z dala od Boga, albo byli „wierzącym” czasem zaprzeczało to, jakby wizerunkowi tego o czym ci wszyscy mówili zwłaszcza o Bogu. Nie czułam w tych sytuacjach uwiarygodnienia szczególnie w ich zachowaniach, bo ciągle zamiast miłości i wiary czystej były ich dobra materialne i chęć posiadania, wygodnictwo. A ja nadal szukałam dróg do Boga, ciągle te znajomości się zmieniały, ja ciągle tkwiłam szukając tej jedynej miłości, prawdy i wolności do której pragnęło gdzieś głęboko we mnie moje serce. Nie chciałam żyć w ciemnościach – gdzie diabeł cały czas mnie zrzucał do otchłani piekielnej. Czasami miałam dość tego procesu, upadałam po ludzku, nie myśląc że nie jestem sama, bo mam Jego – Jezusa. On nie pozwalał mi upadać – podnosił mnie, a Bóg posługiwał się posłańcami z nieba Swoimi, których stawiał mi na drodze. Ludzie, którzy przynosili mi wiadomości od Boga i oni prowadzili mnie do Niego, do jego dróg, do zrozumienia i zaufania, do nowego życia, które dla mnie wciąż było obce i odległe, nieznane. Po jakiś czasie dowiedziałam się że akurat na Służewcu jest wspólnota dla osób po okultyzmie, bardzo szybko odnalazłam mail do właściwego kapłana, który prowadził tą grupę modlitewną pod wezwaniem „Michała Archanioła” (wiedziałam, że to anioł z który prowadzi walkę duchową dobra – ze złem). Kontaktując się z nim, umówiłam się na spotkanie osobiste. Nie rozumiałam wielu rzeczy, ale myśl o uwolnieniu mnie z tego co przytłaczało mnie w środku była przeogromna o wyzwoleniu ( teraz myślę, że byłam prowadzona przez Anioły). Przed rozmową naszą została odmówiona modlitwa i prośba o prowadzenie Boże. Rozmowa z tym kapłanem przebiegała w większości tak jak egzorcyzm, pytania były o tym jak w to wszystko weszłam, jak to się zaczęło – to było dla mnie ciężkie do wytłumaczenia. Byłam bardzo chaotyczna(tak mi powiedział ten kapłan) nie potrafiłam pozbierać wszystkiego do całości. Oczywiście, kapłan musiał rozeznać czy nie będę szkodzić innym osobom w tej wspólnocie, przy uczestnictwie. To było dla mnie zrozumiałe, wiedziałam dlaczego i już nie pytałam (bo to, co objawiało się we mnie cały czas było dla innych może dziwne i nie do zrozumienia po ludzku, duchowego życie w wewnątrz). Uradowało mnie to, jak zostałam zaproszona na te spotkania, oczywiście po pierwszym spotkaniu i powrotu do domu, miałam ataki szatańskie, tak silne, że noc moja nie była przyjemna. Dręczenie było przeogromne i lęk wielki (to było zastraszenie mnie przez szatana, bym tam więcej nie poszła) wtedy wiedziałam, że Pan Bóg działa by mnie uwolnić – więc już miałam odpowiedź, będę chodziła, mimo tego co się dzieje potem ze mną. Moja jeszcze jakaś wewnętrzna siła i chęć do uzyskania Prawdy o wszystkim była wielka, a Boża miłość i walka o moją duszę i wyzwolenie była wytrwała we mnie i w Bogu. Pewnego dnia, jak miałam natarczywe dręczenie i wielki ból głowy, gdzie  wszystko powodowało bym popełniła samobójstwo (myśli we mnie pojawiały się były bardzo natarczywie) powodowały, że ja jako sam człowiek nie byłam w stanie je znieść i walczyć. Szybko ubrałam się i z myślą i sercem na ramieniu biegłam do kościoła (cały czas na Służewcu, tam czułam się bezpieczna) z daleka przy ogrodzeniu kościółka zobaczyła kogoś ubranego na biało, pomyślałam że już mam nawet omamy. Podchodząc bliżej zobaczyłam tego kapłana z grupy „Michała Archanioła”, uśmiechnęłam się miło i powiedziałam do niego, że spadł mi jak z nieba, nie mówiąc do końca o co chodzi. Nie  byłam w stanie powiedzieć co się ze mną dzieje, dlaczego tu jestem, w godzinach gdzie kościółek od środka był zamknięty. Same bycie pod kościołem było dla mnie bliskością obok Jezusa. Ojciec uśmiechnął się i powiedział, że miał wysłać mi zaproszenie mailowe na modlitwę wstawienniczą z grupą nade mną. Teraz widzę jak wielkie było działanie Boga, słyszał mnie za każdym razem kiedy upadałam i zło ciągnęło mnie prawie po bruku. Miłość Ojca i opieka była wielka cały czas mimo, że ja nie odczuwałam i nie widziałam. Zawsze posyłał na moją drogę swoje anioły pod ludzką postacią modląc się w mojej intencji, aby one niosły mi wiadomości o Jego miłości do mnie. W końcu pojawiłam się na ich spotkaniu, na koniec zostały te osoby które miały uczestniczyć w modlitwie do Boga o moje uwolnienie. Mój kapłan poinformował mnie, ze mogę albo usiąść na krześle albo uklęknąć po środku, by wszyscy byli wokół mojej osoby. Pierwsze co pomyślałam, to że nie mogę siedzieć, bo jak mam prosić Boga o uwolnienie w takiej pozycji. Tą modlitwę będę pamiętać, bo to co odczułam i jak było silne działanie walki Boga a i działania szatana, który trzymał mnie mocno w swych łapach, przez brak przebaczeń w sercu głęboko. Kiedy wszyscy zaczęli się modlić moje ciało zaczęło drzeć i było mi bardzo gorąco, potem mój głos spowolniał i nie byłam w stanie normalnie wypowiadać słów, język mi się łamał, ciało drętwiało i lewa strona mego ciała jakby zamierała, tak odczuwałam. Oni się cały czas modlili nie przestając, a ja mówiłam z przerażeniem do tego kapłana, że język mi drętwieje i nie umiem wypowiadać słów i jest mi ciężko. Kapłan nie opuszczał mnie będąc obok i mówił bym ile sił w sobie mówiła do Boga i prosiła go o ratunek.  Diabeł trzymał mnie mocno, pokazywał moją nagość, wstyd (tak jak w pierwsi ludzie, po zjedzeniu owocu z zakazanego drzewa, schowali się przed Bogiem, taką ja czułam nagość przed tymi ludźmi). Od razu, poczułam się głupio, że tyle złego zostało odkryte przed obcymi dla mnie ludźmi (to nie były myśli moje, lecz demona, który chciał mnie odsunąć od tej grupy, bo działanie Boże było silne, by mnie Uwolnić, ale ja tego w tamtym czasie nie rozumiałam). Nikomu o tym nie mówiłam, czułam się źle i rzeczywiście przestałam chodzić na ich spotkania. Po jakimś czasie czytając książkę o rozeznaniu duchowym, dowiedziałam się z niej że diabeł używa wielu sztuczek, by nas zatrzymać przy sobie – zwłaszcza oskarża, ocenia, wmawia wiele złych rzeczy o nas samych, po to byśmy tylko uwierzyli i nie próbowali iść dalej drogą do Boga, byśmy się nie odrodzili na nowo, byśmy byli ślepi i głusi na słowo Boże. Wówczas jesteśmy dobrymi narzędziami w rękach szatana. Każda moja spowiedź zawsze była cudowna, bo rozmawiałam jakby językiem serca i bliskości, nie z kapłanem w konfesjonale ale z samym Bogiem, czułam się jak dziecko prowadzone do Ojca który wybacza i tłumaczy mi wszystko jak co wygląda kiedy grzechem oddalam się od Jego miłości, jak bardzo ranię serce tego który mnie kocha, jak to wygląda. Podczas spowiedzi poprosiłam o jakąś dobrą książkę do przeczytania, bo czułam jak mocno dosięga mnie miłość Boga przez różne powieści, które interpretowałam do swoich sytuacji, by przynosiły mi odpowiedzi. Teraz jak to wspominam, mam wrażenie jakbym śniła, wszystko było trudnym doświadczeniem, ale teraz dopiero mogę stwierdzić, że cieszę się tym co została mi dopuszczona w życiu. Bym mogła świadczyć o Bogu i Jego Wielkiej Miłości do każdego człowieka, nie ważne na jakiej jest drodze i gdzie się zagubił, bo jesteśmy dla Boga Jego dziećmi i On zawsze pragnie byśmy byli wolni i szczęśliwi.
Zrozumiałam co jest najcenniejsze jak należy żyć i gdzie tego życia szukać, do jakich drzwi pukać i kogo o pomoc prosić. Najpierw był proces wybaczenia: To było trudne nawet bardzo, bo w obecności Boga, kiedy trzymał mnie mocno za rękę, czułam jak schodzę do miejsc dla mnie bardzo trudnych i zamkniętych, tam gdzie zamknęłam siebie w boleści i nie zrozumieniu, nie kochaniu przez innych i odrzuceniu. Ojciec umiejętnie i delikatnie dotykał moich ran i uzdrawiał prowadząc, gdzie zalewałam się podczas każdej mszy Uwielbiającej (na Służewcu) łzami i gorącem, które  mnie dotykało – teraz to wiem, że tak czule dotykał mnie Jezus i leczył Miłością Ducha Świętego. Potem dostałam możliwość odczytywania tych wszystkich sytuacji i zdarzeń, jakby Pan Bóg tłumaczył mi wszystko na nowo, ale tak jak On widzi człowieka i jak Jego miłość do każdego z nas nie ustaje, mimo tego jak bardzo szkodzimy sobie i innym – nie znając wciąż miłości prawdziwej – takiej ja On nam daje, On wciąż przy nas jest mimo tego nie rozumiemy. Zrozumiałam, że Bóg nikogo nie odrzuca – to podszepty były od szatana, bym nigdy nie mogła się odrodzić, bym nigdy nie poczuła się wolna i bardzo kochana przez Boga Ojca i tak czule była tulona w Jego ramiona.

Najwspanialsze było to jak Pan Bóg uwolnił mnie z lęków wewnętrznych, gdzie obawiałam się zagubienia i nieporadności sobie w wielkich miastach. Dotknął mnie w te zapomniane i zagubione miejsca mnie samej gdzie byłam zostawiona i opuszczona przez wszystkich i strach ogarniał moja duszę w środku. Odczytywałam to wszystko po krótkim czasie jak gdzieś się wybierałam jechałam, wtedy czułam to dotknięcie i pocałunek najczulszy od mego Taty Niebieskiego, tak już wtedy zaczęło Boga nazywać. On dawał mi siebie do końca, wiedziałam wtedy że zabrał mi ten strach i lęk dał mi Siebie bym się nie lękała, bo On jest obok zawsze.

Mimo miłości, zrozumienia wciąż czułam jakbym się dusiła od wewnątrz, nie rozumiałam dlaczego?! Ciągle chodziłam na msze Uwalniające i Uzdrawiające(na Służewcu) wciąż rosło we mnie większe pragnienie bycia blisko w jedności z Bogiem. W trakcie mszy o uzdrowienie poczułam, że to jest ten dzień dla mnie gdzie Bóg dotknie mnie i uwolni. Czułam, że muszę być jak najbliżej Niego, mimo wielu ludzi w kościele, mimo tych którzy pragnęli wyzdrowienia i także Go o to prosili. Ja czułam, że dzisiejszy czas będzie inny, że muszę być twarzą w twarz z Jezusem Przed Najświętszym Sakramentem. I tak uczyniłam, uklękłam tuż za kapłanem, stanęłam z Jezusem w prawdzie o sobie i swojej grzeszności (to było prowadzenie Ducha Świętego, któremu się poddałam). Wszystko Mu opowiedziałam, co było złe, niedorzeczne, grzeszne, co mnie odsunęło od Niego, wzięłam siebie grzeszną i z tym co czyniłam nieodpowiedniego względem Jego wielkiej miłości i moim wstydem jak zraniłam Jego serce.  Zaczęłam prosić Jezusa o uwolnienie mego serca z węzłów szatańskich, które nie pozwalały mi czuć i miłować swobodnie.
Mocno płakałam i czułam znów wiele gorąca, które napłynęło na moje ciało, aż w końcu kapłan z Jezusem stanął nade mną i usłyszałam tylko krótkie słowa „Otwórz się!”. Wciąż miałam zamknięte oczy, ale widziałam obok siebie przeogromną jasność i osobę na biało ubraną jak anioła. Odczułam przez moment spokój i odczuwałam, że staję się jak małe dziecko, mała dziewczynka. Było to coś niezwykłego jakby wyprowadzenie z tych ciemności i wprowadzenie mnie do mojego dzieciństwa, a Duch Święty pokazał mi dalej miejsca we mnie, które potrzebują uleczenia i oddania Jezusowi. Tata (tak zaczęłam zwracać się do Boga, którego już nie odbierałam jak obraz wymyślony, jak nieznanego – On był mi bardzo bliski i mocno Go pokochałam), ciągle mnie utulał do Swego serca, nie pozwolił się lękać obawiać, wciąż był obok i podczas tego procesu uleczania i uzdrowienia mnie od wewnątrz. Nauczyłam się tak wiele rzeczy dostrzegać, ale i patrzeć już innymi oczami, oczami Jego – mojego ukochanego Jezusa. Nauczyłam się Mu ufać bezgranicznie w każdej sytuacji zwłaszcza kiedy zostaje sama i zastanawiam się w którym kierunku się udać.
Zawsze w tych trudnościach uciekałam do kościółka, do spowiedzi, bym znów zbliżyła się do Boga, bym w żaden sposób nie czuła się oddalona od mojej wielkiej miłości, którą On stał się. W końcu dostałam propozycję przeczytałam książki „Chatę” Wiliama P.Young gdzie było przepięknie opisana relacja człowieka z Panem Bogiem. To było zaproszenie listowne od Ojca Niebieskiego dla człowieka, który doświadczył wiele cierpienia w swoim życiu. Ale również by mógł doświadczyć bliskości w relacjach z Bogiem w trzech osobach Boskich. Bardzo tęskniłam osobiście za taką propozycją, wydałoby się nie realna. Tylko, że przyznaję bo właśnie ona mi się przydarzyła jak dostałam zaproszenie na rekolekcję do Sióstr Szarytek na ul. Tamka 35. Moja dobra znajoma, nie pytając mnie o zgodę zapisała mnie na ten czas spotkania. Tam zrozumiałam że te zaproszenie jest przez posłańców od samego Pana Boga, zawsze odczuwałam obok siebie bliskość aniołów. Mówię tak, bo doświadczyłam w tym miejscu dotyku Ducha Świętego i od Jezusa dostałam Jego Matkę (ona mnie przytuliła do Swego serca i nie pozwoliła się lękać, zaczęła uczestniczyć w moim życiu jak matka biologiczna, której miłości nie poznałam, bo była zajęta sprawami przyziemnymi). Przez każdego z uczestników tych rekolekcji czułam jak Bóg Ojciec się posługuje nimi odpowiednio. Ja czułam się jakbym była w „Chacie” z opowieśc,i tej którą czytając pragnęłam doświadczyć (takiej cudownej bliskości i rozmowy z Bogiem). Siostry miały przepiękny ogród, a ja czułam się w nim niesamowicie. Wszędzie widziałam jak Duch Święty oczyszcza mnie wewnątrz, pokazuje które miejsca w duszy są do zaleczenia, które pragną wyrzucenia z brudu i chwastów. Wiele łez wylałam w tym ogrodzie – to było dotykanie mnie od środka mojej poranionej duszy przez Ducha Świętego. Każde spotkanie z siostrą, która wybrała tą drogę do Boga było napełnieniem duchowym, a łzy z moich oczu wylewały się jak strumienie wody. Oczywiście miałam pierwszej nocy atak ze strony szatana, który przypomniał mi dziwnie że należę do niego, ale ja zaczęłam modlić się słowami Ojcze nasz… i zjawa zniknęła.                Rano, powiadomiłam kapłana prowadzącego nasze rekolekcje o nocnym moim zajściu – zapytałam się dlaczego w takim miejscu nachodzą mnie jeszcze takie rzeczy. Usłyszałam, że mam brak wybaczenia sobie i stwierdziłam do tego kapłana, że nie potrafię kochać moja mamę. Nie umiejętność kochania mojej matki jest jakby także brakiem uwolnienia od tych dręczeń przez demona.
Duch Święty posłużył się tym kapłanem, by Światło Boże mogło oświecić mi tę ciemność i pokazać kierunek tego co nie może we mnie zostać uwolnione. Odchodząc od niego z rozmowy, czułam jak jestem prowadzona ręką Boża, jakby Pan miał wobec mnie plany i dlatego chciał bym wydostała się za pomocą tego miejsca i wielkiej miłości, którą tam doświadczyłam spotykając Boga, Jezusa, Ducha Świętego i Maryję – i przez te wszystkie osoby które tam spotkałam.
Zbliżały się imieniny mojej mamy Zofii i w piątek 14 maja do popołudnia niedzieli 16 maja pojechałam do mamy w dniu jej święta. Chociaż ten wyjazd był wcześniej bardzo oporny. Nie chciałam tam pojechać, bo to jest te miejsce, gdzie umarł mój ojciec i byłam z nim podczas całej choroby i umierania jego, gdzie parałam się okultyzmem i gdzie doświadczyłam wielu cierpień z dzieciństwa. Przyznaję, że Pan Bóg jest niesamowitym aktorem i ten wyjazd był dla mnie bardzo ważny, bo dotknął mnie prawdziwym, delikatnym przywitaniem w domu rodzinnym. Mój kochany Niebieski Tata, odradza i czuję jak ulecza między mną a moja mamą miłość – tą utracona i poranioną. Maryja uczy mnie cały czas wielkiej pokory i przyjmowania wszelkich trudności w relacjach z najbliższymi, w relacjach z moją mamą – jest naszą pośredniczką. Cieszę się z tego powodu, bo dla każdej z nas należy się druga szansa, bo Jezus ją dał nam nie bez powodu. Po rekolekcjach, mam bardzo bliski kontakt z Maryją i Ona jakby ulecza moje wszystkie zmartwienia i cały wewnętrzny ból z moimi bliskimi, zwłaszcza z moją mamą, od której nie dostałam miłości jako dziecko. Bóg właśnie zaprosił mnie do Chaty mojego dzieciństwa i dorastania, do miejsc gdzie trwałam w okultyzmie – tak jak tego mężczyznę z tej powieści (by wyjaśnić jak to wyglądało naprawdę). Bóg przez Swojego Syna mnie już Uwolnił z rąk szatana, teraz trwa u mnie proces Uzdrawiania z pozostałych ran, to wszystko jest dla mnie jak kołysanie w ramionach Ojca. Jest jeszcze troszkę bólu i cierpienia – ale proszę Jezusa i Maryję by mnie prowadzili i są przy mnie cały czas. A mój ogród duszy w którym widzę Mateńkę jako młoda dziewczynkę ubrano w piękną jaśniejącą sukienkę, która tańczy miedzy pięknymi zakwitłymi drzewami, widzę ją jakby w moim ogrodzie mego serca:)Czuję, jak wszystko po woli wraca do normy mnie samej i tego w jaki sposób Bóg zasadził ziarno, a ono we mnie wydaje plon Wielkiej, Prawdziwej Miłości i pełnego szczęścia w moim wnętrzu i już nowej osobie. Po ostatnich wspaniale prowadzonych rekolekcjach przygotowujących na Zesłanie Ducha Świętego, zrozumiałam i właściwie dostała odpowiedź od Boga o swoim powołaniu, o swoim kierunku drogi, którą pragnę podążać. Moją najgłębsza tęsknotą, która skupia moje myśli jest droga rozwoju Ewangelii do dróg Jezusa i Jego życia. Duch Święty podczas tych rekolekcji rozłożył mnie na łopatki w pozytywny sposób, bo pragnienie trwania przy Nim jest we mnie przeogromna. Myślę, że będę szukała dalszego rozwoju w drodze do bycia bliżej niż jestem obok przy sercu Jezusa. Teraz kiedy widzę jego oczami i czuję Jego sercem – to jakbym mogła oddalić się na jeden krok od Niego, nie mogłabym za mocno Go pokochałam by odejść.
Z Panem Bogiem, nie pozwólcie by działanie złego ducha spowolniło wasz proces drogi do
Boga – On ciągle czeka na nasz powrót i przytulenie nas w Swoje ramiona.

On jest Wielka Miłością i o Nią trzeba pilnie dbać, by ciągle rozkwitała w sercu człowieka jak piękny kwiat.
Agnieszka

Komentarze 24 to “Bóg jest Zwycięzcą”

  1. Józef Piotr said

    Polecam artykuł:http:
    //marucha.wordpress.com/2012/03/25/kto-wbije-putinowi-noz-w-serce/
    ********************************************************************************
    A szczegolnie jedną z wypowiedzi pod artykułem dot tematu RODOWODU ROSJI SOWIECKIEJ:\
    Szczególnie że brakluje powszechnie dostępnych materiałów dot historii budowy Sowietów to dlatego to przybliżam jako przyczynek do tejże tajemnicy!! Opisany jest jeden z elementów tej historii.
    ***************

    Pam Piotr X wpisał:

    Piotrx powiedział/a
    2012-03-26 (poniedziałek) @ 16:33:02
    Re 19:

    “komunizm w Rosji robili bankierzy z USA”

    nie tylko, komunizm w Rosji tworzony był na wielu “frontach” a bankierzy rezydujący z USA , owszem współfinansowali go , ale oprócz finasów potrzebni byli wykonawcy na miejscu. A głównym zapleczem była miejscowa “armia” małomiasteczkowych żydów, szacowana na 1-1.5 miliona, dowodzona przez “elitę” zawodowych rewolucjonistów. Dla wielu z nich rewolucja bolszewicka była nadejsciem czasów mesjańskich kiedy to będą mogli wreszcie zapanować nad gojami.

    Np jedną z pierwszych decyzji Rządu Tymczasowego było zezwolenie na powrót z zesłania wszystkich więźniów politycznych z Syberii i wygnańców z zagranicy co miało doprowadzić Rosję do stanu rewolucyjnego wrzenia. Rewolucja lutowa była dziełem rosyjskich lóż masońskich afiliowanych do “Wielkiego Wschodu Francji”, co po latach potwierdził również sam Kiereński. a wszyscy członkowie Rządu Tymczasowego byli masonami . W wyniku tej tragicznej w skutkach decyzji, z Syberii sprowadzono 80 000 ludzi, zaś ze Szwajcarii, Francji, Skandynawii, USA, Argentyny i innych krajów dalsze 10 000. W sumie w okresie od od kwietnia do lipca 1917 r. przybyło do Rosji 90 000 ludzi, w większości o sympatiach lewicowych. Jak pisze Frank L.Britton :

    “Te 90 000 uchodźców stanowiło serce zbliżającej się bolszewickiej rewolucji. Prawie wszyscy byli zawodowymi rewolucjonistami i z małymi wyjątkami byli również Żydami . Stalin Swierdłow i Zinowiew byli między zesłańcami z Syberii, Lenin, Martow, Radek i Kamieniew powrócili ze Szwajcarii. Trocki powrócił z setką swoich żydowskich braci z East Side w Nowym Jorku. Wszyscy oni byli spadkobiercami rewolucji. Do ich powrotu rewolucja była kierowana przez podrzędnych przywódców. Teraz powróciła elita!”

    Co do innych “szarych eminencji” spoza USA wspólfinansujących i organizujących rewolucję mozna tez wspomnieć o roli “syndykatu westfalsko-reńskiego” czy Olofa Aschberga z banku “Nya Banken” ze Sztokholmu . Trocki był ożeniony z córką Abrahama Giwatowco (Jivotowski), który początkowo posiadał swój prywatny bank w Kijowie, a po wybuchu rewolucji przeniósł się Sztokholmu i tam kontynuował prowadzenie swoich interesów. Inną wazną osobistoscią był Izrael Gelfond-Parvus uwazany za drugiego, po Marksie, inspiratora Lenina. Tak między innymi podsumował jego rolę M.A. Landau w swojej książce “Lenin” :

    “To nie Lenin był tym który zapoczątkował rewolucyjną ideę rad, która prawie zdobyła świat, ale Parvus, Parvus Sułtana i Wilhelma II, Parvus spekulant, który dorobił się na wojnie”

    W drugiej połowie XIX wieku Gelfond działał w rewolucyjnych kręgach w Odessie. W 1886 roku wyjechał za granicę, zapałał nagłą sympatią do Niemiec i został członkiem Niemieckiej Partii Socjal-Demokratycznej. Później brał on udział u boku Trockiego w nieudanej rewolucji 1905 r. i wraz z nim redagował broszurę “Permanentna rewolucja”. Gelfond znał praktycznie wszystkich przywódców środowiska rewolucyjnego, a ponadto wdał się w robienie różnych podejrzanych interesów w Kopenhadze, Sztokholmie, Konstantynopolu i w Sofii, zarabiając na tym ogromne pieniądze. Istnieje nawet przypuszczenie, że był on emisariuszem tajnych towarzystw. W kilka miesięcy po wybuchu wojny 1914 r. Gelfond poprosił o audiencję u ambasadora niemieckiego w Konstantynopolu, deklarując się jako “socjalista” i jednocześnie “niemiecki patriota”, gotów świadczyć swe usługi. Po tym został przyjęty w Berlinie przez wysokiego urzędnika niemieckiego sztabu generalnego, Riezlera. Wkrótce poprzez niemieckiego ambasadora w Kopanhadze, Gelfond przedstawił na piśmie swój plan dotyczący rewolucji w Rosji. Zakładał on między innymi: sparaliżowanie rosyjskich transportów kierowanych w stronę frontu, ożywienie separatyzmów narodowych na Ukrainie i Kaukazie, zainicjowanie tworzenia komitetów rewolucyjnych i dostarczenie środków umożliwiających zarówno podjęcie kontaktów ze środowiskami rewolucyjnymi Odessy i Nikołajewa jak też pomoc socjaldemokratom i rewolucjonistom w takich krajach jak Szwajcaria, Włochy, Dania i Szwecja. Jak podsumował niemiecki ambasador w Kopenhadze: “Gelfond ocenia, że potrzeba około 20 milionów rubli, aby zorganizować całkowicie rewolucję w Rosji.” . Plan został zaakceptowany a Gelfond stał głównym architektem polityki Berlina na wschodnim froncie, od chwili gdy zapadła decyzja likwidacji wschodniego frontu, za pomocą rewolucji w Rosji. …………..

    • Szejk said

      Plan żydów zmierza do przejęcia władzy nad światem. Ich dziełem był podział po II W.Ś. na Wschód i Zachód .Teraz mając władzę w USA chcą sprowokować do globalnej wojny uderzając na IRAN.żYDZI się duszą w IZRAELU. Dla nich nie ma znaczenia czy IRAN ma ATOM czy nie ma .Oni i tak zaatakują ,to nie jest państwo pokojowe.Żydzi mają pieniądze, władze, ludzi w rządach najważniejszych państw na świecie oprócz CHIN, więc mogą działać tak jak chcą i nikt im nie podskoczy.

      • bogdan65 said

        Jak do tego podchodzi Izrael to może dam tekst który sam obrazuje czego chcą : NETANJAHU I OBAMA DYSKUTUJĄ O ESTERZE – Obama przekazał Netanjahu w poniedziałek z okazji święta Purim Księgę Estery. Netanjahu wykorzystał okazję by pokazać paralele między historią Estery, kiedy zły Haman próbował zabić wszystkich Żydów na terenie całego królestwa perskiego, a sytuacją obecną kiedy to Izrael jest w konflikcie z Iranem. Irańscy przywódcy w tym prezydent Mahmud Achmadinedżad żądali i wpierali zawsze zniszczenie państwa żydowskiego, a Izrael określał jako „kraj na jedną bombę”. Geograficznie patrząc Iran jest Persją a Irańczycy są potomkami starych Persów. Po trzygodzinnym spotkaniu Netanjahu powiedział reporterom, że Obama rozumie, że Izrael ma prawo bronić się przed swoimi wrogami i samodzielnie zabezpieczyć swoją przyszłość.

        • Józef Piotr said

          Nie jest to historia o pewnej „dziewicy” włożonej do łoża Królowi biblijnych Persów ?
          Z tego jest bodajże 8 marca. A prostytucja jest wybaczalna jeśli chodzi o podstęp.
          Przypomina się Kazimierz ?
          A fuji , co za przypomnienia/?

  2. ELSU said

    Jezu Synu Boga Zywego ulituj sie nade mna i nad calym swiatem.Ktorys za nas cierpial rany Jezu Chryste zmiluj sie nad nami

  3. ja said

    http://gosc.pl/doc/1117368.Uzdrowiona-za-przyczyna-Prymasa

  4. KRYSTYNA said

    KS.JACEK BAŁEMBA – http://novushiacynthus.blogspot.com/2012/03/ujecie-czci-panu-jezusowi-wspoczesny.html

    poniedziałek, 26 marca 2012

    Ujęcie czci Panu Jezusowi – współczesny grzech w Kościele

    „Istnieją wpływowe środowiska, które próbują wyperswadować nam postawę klęczącą”
    (Kard. J. Ratzinger, Duch liturgii)

    Duch Święty prowadzi do okazywania najwyższej czci Panu Jezusowi.
    Matka Boża prowadzi do okazywania najwyższej czci Panu Jezusowi.
    Św. Józef prowadzi do okazywania najwyższej czci Panu Jezusowi.
    Święci polscy prowadzą do okazywania najwyższej czci Panu Jezusowi.
    Wszyscy Święci prowadzą do okazywania najwyższej czci Panu Jezusowi.
    Kościół Katolicki prowadzi do okazywania najwyższej czci Panu Jezusowi.

    A oto dzisiaj trwa i nasila się w Polsce zaplanowana i szeroko zakrojona akcja systematycznego eliminowania znaków najwyższej czci wobec Pana Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Antymisjonarze i ich mocodawcy są cierpliwi i zdeterminowani. Przyświeca im cel dalekosiężny, długofalowy a w jego osiągnięciu są gotowi sięgać po wszelkie dostępne środki. Byle zniszczyć Tradycję. Byle wyeliminować wszystko, co o niej przypomina.
    Do radykalnie i systematycznie eliminowanych, zakorzenionych w Tradycji, znaków najwyższej czci wobec Pana Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie należy postawa klęcząca, zwłaszcza przy przyjmowaniu Komunii Świętej. Jednym ze sposobów eliminacji jest niemówienie na ten temat. Nie mówmy nic. A tymczasem idzie naprzód – po cichu i z bezczelną zuchwałością – rewolucyjna akcja prostowania ludziom kolan. Perfidne milczenie! Rewolucja ma już wiele osiągnięć.

    Sięgając do ostatecznych źródeł duchowych, można stwierdzić jasno:
    Jest niemożliwe, aby to Duch Święty prowadził do umniejszania czci wobec Pana Jezusa.
    Jest niemożliwe, aby to Matka Boża prowadziła do umniejszania czci wobec Pana Jezusa.
    Jest niemożliwe, aby to Św. Józef prowadził do umniejszania czci wobec Pana Jezusa.
    Jest niemożliwe, aby to Święci polscy prowadzili do umniejszania czci wobec Pana Jezusa.
    Jest niemożliwe, aby to wszyscy Święci prowadzili do umniejszania czci wobec Pana Jezusa.
    Jest niemożliwe, aby to Kościół Katolicki prowadził do umniejszania czci wobec Pana Jezusa.
    „Wpływ ten nie pochodzi od Tego, który was powołuje. Trochę kwasu ma moc zakwasić całe ciasto” (Ga 5, 8-9).

    Są przedziwne komitywy. Sitwa ateistyczna. Przyjaźnie i wspólnoty rodzące się na bazie ujmowania czci Panu Jezusowi. Pyszałkowata pewność siebie. My jesteśmy nowocześni. Dobrze się czujemy ze sobą. My stoimy. My nie klękamy. My mamy porozumienie. My mamy przepis. My jesteśmy oświeceni. A ten tłum, który klęka, nie zna prawa. My się rozumiemy. My wiemy. My.
    Taka komitywa zrodzona na bazie umniejszenia czci Panu Jezusowi miała miejsce dwa tysiące lat temu. Zaciekli wrogowie polityczni – kiedy udało im się już poniżyć Pana Jezusa – stali się przyjaciółmi. Tak pisze św. Łukasz: „W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni” (Łk 23, 12). Historia się powtarza.

    Rodzą się pytania ważne i poważne:
    Komu zależy na ujęciu czci Panu Jezusowi?
    Komu zależy w Polsce na ujęciu czci Panu Jezusowi?
    Kim są ci, którzy na polskiej ziemi ujmują czci Panu Jezusowi?
    Kim są ci, którzy gardzą Panem Jezusem?
    Kim są ci, którzy gardzą katolikami klękającymi przed Panem Jezusem?
    Kim są ci, którzy z pyszałkowatą, „oświeconą” wyższością (illuminata superiorità) gardzą katolikami przyjmującymi Komunię Świętą w postawie klęczącej?
    Co to są za ludzie?
    Jakiej religii?
    Co robią w Kościele?
    Jaka jest ich misja?
    Jakie mają cele?
    Co chcą osiągnąć?
    Do czego chcą doprowadzić Kościół?
    Do czego chcą doprowadzić Kościół w Polsce?
    Słowo Boże wzywa nas do działania roztropnego i jednoznacznego: Nie wchodzić w komitywę z destruktorami Kościoła! Klarowny nakaz daje nam św. Paweł:
    „Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji, którą przejęliście od nas” (2 Tes 3, 6).

    Jesteśmy posłuszni Panu Bogu i Jego Słowu, gdy dokładamy wszelkich godziwych starań, „aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano” (Flp 2, 10).
    Nasz papież Benedykt XVI pisał przed laty: „upadnięcie na kolana w wierze jest prawidłowym i płynącym z wnętrza, koniecznym gestem. Kto uczy się wierzyć, ten uczy się także klękać, a wiara lub liturgia, które zarzuciłyby modlitewne klęczenie, byłyby wewnętrznie skażone. Tam, gdzie owa postawa zanikła, tam ponownie trzeba nauczyć się klękać, abyśmy modląc się, pozostawali we wspólnocie Apostołów i męczenników, we wspólnocie całego kosmosu, w jedności z samym Jezusem Chrystusem” (Kard. J. Ratzinger, Duch liturgii).

    Ci, którzy mają serce Polaka i ci, którzy cieszą się królewską godnością katolika, znają tajemnice gestów królewskich wobec Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Klękam!
    „Nie ma niebezpieczeństwa przesady w trosce o tę tajemnicę, gdyż «w tym Sakramencie zawiera się cała tajemnica naszego zbawienia»” (Bł. Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 61).

    KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !

  5. KRYSTYNA said

    Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem…

    http://www.malirycerze.koszalin.opoka.org.pl/start/

    nadesłał Tadeusz

    wtorek, 27 marca 2012 10:22

    „Rzekł więc do nich Jezus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył.”(J 8,28)

    Aby ludzie mogli poznać i uwierzyć, że Jezus naprawdę jest Synem Bożym, potrzebne było Jego wywyższenie, Jego śmierć na krzyżu. Czy jednak Bóg nie mógł tego rozwiązać inaczej? Przedziwna jest ta Boża logika zbawienia i przeogromna Jego miłość, Bo przecież On na krzyżu umiera dla mnie, abym ja uwierzył i miał życie. On umiera, abym ja żył. Dziękuję Mu dziś za tę Jego ofiarę – ale czy samo dziękowanie tu wystarczy?

    A pierwsze dzisiejsze czytanie opowiada o wędrówce narodu wybranego przez pustynię i o wywyższeniu miedzianego węża. Bo Bóg chce, abym razem z całym Kościołem wędrował do mojej ziemi obiecanej, którą jest niebo. Ale jak ci Izraelici na pustyni byli kąsani przez jadowite węże, tak dziś mnie na różne sposoby kąsa szatan – zależy mu na tym, abym z tej wędrówki zrezygnował. A Bóg w swoim miłosierdziu stawia na mojej drodze krzyż Jezusa Chrystusa i mówi: „Jeżeli na niego spojrzysz z wiarą, będziesz ocalony”

    Dziękuję więc dziś Bogu za Jego miłość, dziękuję Jezusowi za Jego krzyż – ale i proszę, abym umiał patrzeć na ten Jego krzyż naprawdę z wiarą. „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu”!

    Wznoszę swe oczy ku górom:
    Skądże nadejdzie mi pomoc?
    Pomoc mi przyjdzie od Pana,
    Co stworzył niebo i ziemię.
    (Ps 121,1 wg BT)
    ____________________
    „Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!”(1J 3,18)

    KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !

  6. Józef Piotr said

    Bóg jest Zwycięzcą !
    TAK BYŁO , JEST I BEDZIE!
    To wszystko.

  7. zrezygnowana said

    Modlitwa jest najlepszym lekarstwem dla człowieka..

    • MM said

      Tylko i wyłącznie modlitwa, powierzenie się Panu Jezusowi i pozwolenie aby ON nas prowadził.!!!

  8. MaranaTha said

    Mozliwe ze od ataku na Iran , rozpocznie sie „początek boleści” – Ewangelia Mateusza 24:7-8 : https://www.google.pl/search?q=beginning+of+sorrows+war+iran&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a

    , dlaczego Kościół Katolicki nie przygotowuje prewencyjnie ludzi na ciezkie czasy m na przyszłę globalne – fałszywe cuda , znaki i wszelkie oszustwa , dlaczego księza nic nie wiedza lub milczą na temat tego ze antychryst bedzie wielbiony i podziwiany przez swiat w tym przez wielu wierzacych , dlaczego nie ostrzegaja przez znamieniem – nie mam na mysli tego aby spekulowali co to jest bo tego nie wiemy ale zeby wspominali ludziom na mszy czy dzieciom w szkole o tych rzeczach , dlaczego księza nie mówia prewencyjnie o „poczatku bolesci” , dlaczego prewencyjnie nie ostrzegaja przed fałszywym pokojem który nastanie po poczatku bolesci – 1 Tesaloniczan 5:3 , 😉 – mozna bybyło wiele wymieniac ale dlaczego milcza na temnat tak waznych rzeczy których nieznajomosc bedzie smiertelnie niebezpieczna

    , jesli atak na Iran jest blisko a za nim wojna światowa , jesli dniówka pracy bedzie równa ok kilogramowi jedzenia to spytajcie sie wtedy dlaczego was nie ostrzegali 😉 i nie nauczali ludzi prewencyjnie przed tymi rzeczami ktore wprowadzi antychryst – tak ze ludzie nawet nie rozpoznaja go –

    • Lech Stanisław said

      „18 Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. 19 Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 20 Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. (Mt 28. 18-20)

      Rolą Kościoła nie jest ostrzeganie przed „początkiem boleści” lecz głoszenie Królestwa Bożego, Dobrej Nowiny i w ten sposób odbywa się przygotowanie na wszystko. Jesteś przygotowany jeśli wypełniasz wolę Ojca który jest w Niebie a poznajesz ją dzięki Kościołowi i Ewangelii przez niego głoszonej.

    • Jarek said

      Kościół prowadzi do wiary. Gdyby tylko ludzie chcieli dać się poprowadzić, to żadne wydarzenia nie byłyby im straszne.
      I cóż by było ludziom po wiedzy, co ma nadejść, gdyby nie mieli wiary, by to przetrzymać. Ze strachu przed doczesnym kryzysem nikt by się nie nawrócił, a nawet jeśli – czy takie nawrócenie ma wartość w oczach Boga?

    • bogdan65 said

      Rozumiem Cię Marana Tha ale jak wiesz tylko modlitwa może zmienić to co się dzieje ale żeby ona zadziałała musi być przy tym wielka ufność w Boga i silna wiara bo tylko ci co będą ja mieli zrozumieją w jakich czasach żyją. To tak samo jak z człowiekiem który wpadł w sieci demona bycie raz drugi u egzorcysty nic nie daje owszem demon nie lubi tego więc na jakiś czas odchodzi ale potem znowu z większa siłą atakuje i jeżeli nie będzie modlitwy w którą ta osoba opętana uwierzy że pomoże mu to on dalej będzie atakował . Demon przestaje atakować w momencie kiedy ta osoba zaczyna odczuwać ulgę w modlitwie i zaczyna ją codziennie sama odmawiać demon powoli odchodzi co nie znaczy że nie będzie atakował ale nie już z taka siłą gdyż ta osoba zawierzyła się Bogu i Maryi. Dziś potrzeba modlitwy aby nawet ateista zrozumiał patrząc na nas katolików czy chrześcijan że żyjemy w spokoju bo Duch nas umacnia a Bóg błogosławi a Maryja nas chroni od złego włącznie z naszym Aniołem oraz Świętymi którzy też będą się z nami modlić jak ich będziemy prosić. Duch św. zacznie działać i sami zobaczymy jaka potęga jest tej siły ile osób którzy nawet do Kościoła nie chodziła przez wiele lat zacznie się nawracać , także bez obaw Marana Tha Bóg nad tym wszystkim czuwa a najważniejsze jest to dla niego że my się modlimy budując armię którą piekło nie przejdzie.

      • Lech Stanisław said

        Bardzo ważną prawdę przypomniałeś jest ona zapisana przez św. Mateusza ewangelistę:

        „(…)43 Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. 44 Wtedy mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”; a przyszedłszy zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym. 45 Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni.(…)”.

        (Mt12 43-45)

  9. KRYSTYNA said

    Nawet Ostrzeżenie nie nawróci wszystkich niewierzących

    Orędzie nr 384 z serii Ostrzeżenie

    Niedziela, 25.03.2012, godz.15.30

    Moja droga, ukochana córko, wzywam dzisiaj wszystkich Moich wyznawców, aby poświęcili swój czas na modlitwę za tych, którzy nie wierzą we Mnie Jezusa Chrystusa lub Wieczne Zbawienie.

    Dusze te są bliskie Mojemu Sercu i są właśnie tymi, które potrzebują nawrócenia, tak aby mogły być jako pierwsze ocalone.

    Ci, którzy są ślepi, nie mogą zobaczyć, że ich życie nie kończy się na ziemi.

    Wielu nie akceptuje, że będą istnieć wiecznie.

    Dusze te ranią Mnie głęboko i czuję przerażenie, gdy widzę je, jak niszczą życie w swoich duszach, w tym życiu na ziemi.

    Nawet Ostrzeżenie nie nawróci wielu z tych, którzy ogłaszają, że są ateistami.

    Ich jedynym ratunkiem są modlitwy i cierpienie ofiarnych dusz.

    Wzywam was do modlitw za te dusze, tą Krucjatą Modlitwy (41) – Za dusze niewierzących

    ”O mój Jezu, pomóż Twoim słabym dzieciom,
    Które są ślepe na Twoją obietnicę Zbawienia.
    Błagam Cię, abyś z pomocą moich modlitw i cierpień
    Otworzył oczy niewierzących, tak aby mogli zobaczyć
    Twoją czułą Miłość i pobiegli po ochronę w Twoje Święte Ramiona.

    Pomóż im zobaczyć Prawdę i ubiegać się o przebaczenie za ich wszystkie grzechy,
    Tak aby mogli być uratowani i wejść jako pierwsi do bram Nowego Raju.
    Modlę się za te słabe dusze, mężczyzn, kobiet i dzieci, i apeluję o odpuszczenie im ich grzechów.
    Amen.”

    Idźcie teraz, Moja droga armio, i skoncentrujcie się na Moich biednych, zagubionych dzieciach. Pomóżcie Mi, waszemu Jezusowi, ocalić ich dusze.

    Wasz ukochany Zbawiciel

    Jezus Chrystus

    KRÓLUJ NAM CHRYSTE ! ! !

    • Dawid said

      Pieśń słoneczna

      Najwyższy, wszechmogący, dobry Panie,
      Twoja jest sława,
      chwała i cześć,
      i wszelkie błogosławieństwo.
      Tobie jednemu, Najwyższy, one przystoją
      i żaden człowiek nie jest godny
      wymówić Twego Imienia
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      ze wszystkimi Twymi stworzeniami
      szczególnie z panem bratem słońcem,
      przez które staje się dzień i nas przez nie oświecasz.
      I ono jest piękne i świecące wielkim blaskiem:
      Twoim, Najwyższy jest wyobrażeniem.
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      przez brata księżyc i gwiazdy,
      ukształtowałeś je na niebie jasne
      i cenne, i piękne.
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      przez brata wiatr i przez powietrze,
      i chmury, i pogodę, i każdy czas,
      przez które Twoim stworzeniom dajesz utrzymanie.
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      przez siostrę wodę,
      która jest bardzo pożyteczna i pokorna,
      i cenna, i czysta.
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      przez brata ogień,
      którym rozświetlasz noc:
      i jest on piękny, i radosny,
      i krzepki, i mocny.
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      przez siostrę naszą matkę ziemię,
      która nas żywi i chowa,
      wydaje różne owoce
      z barwnymi kwiatami i trawami.
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      przez tych, którzy przebaczają dla Twej miłości
      i znoszą słabości i prześladowania.
      Błogosławieni ci,
      którzy je zniosą w pokoju,
      ponieważ przez Ciebie, Najwyższy,
      będą uwieńczeni.
      Pochwalony bądź, Panie mój,
      przez naszą siostrę śmierć cielesną,
      której żaden człowiek żywy uniknąć nie może.
      Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych;
      Błogosławieni ci, których śmierć zastanie w Twej najświętszej woli,
      albowiem śmierć druga
      nie wyrządzi im krzywdy.
      Chwalcie i błogosławcie mojego Pana,
      i dziękujcie Mu,
      i służcie z wielką pokorą.

      św. Franciszek z Asyżu

      • Dawid said

        Pozdrowienie Maryi Dziewicy

        Bądź pozdrowiona, Pani, święta Królowo,
        święta Boża Rodzicielko, Maryjo,
        która jesteś Dziewicą, Matką Kościoła
        i wybraną przez Najświętszego Ojca z nieba.
        Ciebie On uświęcił z najświętszym, umiłowanym Synem swoim
        i Duchem Świętym Pocieszycielem.
        W Tobie była i jest wszelka pełnia łaski i wszelkie dobro.

        Bądź pozdrowiona, Pałacu Jego,
        bądź pozdrowiona, Przybytku Jego,
        bądź pozdrowiona, Domu Jego.

        Bądź pozdrowiona, Szato Jego,
        bądź pozdrowiona, Służebnico Jego,
        bądź pozdrowiona, Matko Jego.

        I wy wszystkie święte cnoty,
        które Duch Święty swą łaską i oświeceniem
        wlewa w serca wiernych,
        aby z niewiernych uczynić wiernych Bogu.

        św. Franciszek z Asyżu

        • Dawid said

          Święty, święty, święty, Pan Bóg wszechmogący, który jest i który był, i który ma przyjść:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Godzien jesteś, Panie, Boże nasz otrzymać sławę, chwałę i cześć, i błogosławieństwo:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Godzien jest Baranek, który był zabity, otrzymać moc i bóstwo, i mądrość,
          i siłę, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Błogosławmy Ojca i Syna z Duchem Świętym:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Błogosławcie, wszystkie dzieła Pańskie, Panu:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Dajcie chwałę Bogu naszemu wszyscy słudzy Jego i którzy się Boga boicie, mali i wielcy:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Niech Go pełnego chwały chwalą niebo i ziemia:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          I wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i które jest pod ziemią i morze,
          i co jest w nim:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu:
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Jak była na początku i teraz, i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
          I chwalmy, i wywyższajmy Go na wieki.

          Wszechmogący, najświętszy, najwyższy i największy Boże,
          wszelkie dobro, największe dobro, całe dobro, który sam jesteś dobry,
          Tobie pragniemy oddawać wszelką sławę, wszelką chwałę, wszelką wdzięczność,
          wszelką cześć, wszelkie błogosławieństwo i wszelkie dobra.
          Niech się stanie. Niech się stanie. Amen.

          św. Franciszek z Asyżu

        • Brus_Zły_Lis said

          tuskość to nienormalność
          http://czerwonykiel.blogspot.com/2012/03/tuskosc-to-nienormalnosc.html

        • Szejk said

          Brusie społeczeństwo wybrało PO , komorowskiego ,PSL by nami rządzili czyż ci co ich wybrali nie zasługują na ten „dobrobyt”.Ja wśród znajmoych mówiłem by na PIS oddać X, ale większość z nich to ludzie młodzi tylko się śmiali .Teraz to mi szkoda kogokolwiek przekonywać -kto widzi zobaczy,kto słucha-usłyszy .NAM POLAKOM POZOSTAJE JEDYNIE MODLITWA. Tak jak dzięki różańcówi AUSTRIACY uniknęli komuny i ruskie odeszły w 1954 od nich , tak i POLAKOM zostaje wziąść RÓŻANIEC i wyjść na ulicę.

Sorry, the comment form is closed at this time.