Dziecko Królowej Pokoju

Pokój musi zapanować pomiędzy człowiekiem i Bogiem, a także między ludźmi

  • Królowa Pokoju

    Królowa Pokoju
  • Uwaga

    Strona używa plików cookies które zapisują się w pamięci komputera. Zapisywanie plików cookies można zablokować w ustawieniach przeglądarki. Dowiedz się o tych plikach http://wszystkoociasteczkach.pl
  • Propozycja chronologiczna

    • Rok 2019 – Kryzys Rumunia
    • Rok 2020 – fałszywe traktaty pokojowe
    • Rok 2021 – Papież jedzie do Moskwy
    • Rok 2021 – Wojna
    • Rok 2022 – zwycięstwo komunistyczne
    • Rok 2023 – 10 królów
    • Rok 2024 – Antychryst
    • Rok 2025 – Sojusz z wieloma
    • Rok 2025 – Synod
    • Rok 2026 – Henoch i Eliasz
    • Rok 2028 – Ohyda spustoszenia
    • Rok 2029 – Ostrzeżenie
    • Rok 2030 – Cud
    • Rok 2031 – Nawrócenie Izraela
    • Rok 2032 – Kara
    • Rok 2032 – Odnowienie świata
    • Rok 2033 – Exodus
    • Rok 2034 – Zgromadzenie w Jerozolimie
    • Rok 3032 – Gog i Magog
    • Rok 3213 – Koniec świata
    • Nowe niebiańskie Jeruzalem.
  • Logowanie

  • Odwiedzają nas

    Map

  • Maryjo weź mnie za rękę

  • Jezu Maryjo Kocham Was

Archive for Styczeń 2010

Wizja Kościoła wg św. Jana Bosko

Posted by Dzieckonmp w dniu 31 stycznia 2010

Jan Bosko – niezwykły nawet wśród świętych

Jan Bosko. Serce nieustannie tętniące modlitwą. Odważna, niewzruszona wiara. Powołanie, którym zawsze kierowała Maryja.

Otwarty, prostolinijny, poświęcony aż do granic fizycznego ryzyka. Pokorny i śmiały. Surowy i radosny zarazem. Wyrozumiały, skupiony. Nie wystawia się na widok publiczny, nie szuka przyjemności, kariery, a jednocześnie wielki syn Ojczyzny. Skromny, lecz przedsiębiorczy. Realista, człowiek praktyczny. Ubogi a hojny. Dobroduszny a bohaterski. Pobożny i nieskrępowany. Nie znosi werbalizmu, formalizmu, nie lubi dewocji, zewnętrznego nastawienia. Stale przebywa z Bogiem w rozgardiaszu codziennych spraw. Natchniony Ewangelią, pracowity, fascynujący uczeń Pański.

Kapłan, wychowawca, pisarz, wydawca, podróżnik, propagator misji zagranicznych, założyciel instytutów zakonnych, pionier prasy katolickiej, słynny obywatel. Wybitny pedagog, twórca chrześcijańskiej szkoły zawodowej, ojciec sierot i opuszczonych chłopców, inicjator apostolstwa laikatu, człowiek Kościoła i cudotwórca, oddany całkowicie Bogu, głęboki znawca spraw ludzkich, wychowawca świętych. Wspaniała zgodność natury i łaski jako dwóch czynników zlanych w jeden zespolony program życia.

Niezwykle oczytany. Zna łacinę, grekę, hebrajski. Zna dobrze klasyków włoskich. Interesuje się geografią, historią, naukami ścisłymi. Chce, by jego synowie duchowi znali wszystko jako pełnowartościowi kapłani i wychowawcy. Wbrew współczesnym, którzy nie rozumieli go i krytykowali, wysyła swoich księży na uniwersytety państwowe dla studiowania przedmiotów świeckich, aby posiadając odpowiednie tytuły mogli uczyć i oddziaływać na młodzież. Otwarty na rzeczywistości ziemskie, w zdobywaniu dusz dla Boga posuwa się aż do. zuchwałości. Chce dobru dać w społeczeństwie honorowe miejsce, uświadomić, szczególnie młodzież, że dobro jest silniejsze od zła.

Ubogacony szczodrze przez Opatrzność w dary charyzmatyczne uzdrawia ślepych, chromych, nieuleczalnie chorych, wskrzesza umarłego. Posiada rzadki dar bilokacji. Rozmnaża w sposób cudowny orzechy, kasztany, chleb Eucharystii. Czyta w sumieniach ludzkich, przepowiadając przyszłość jednostkom, Kościołowi, państwu, swojej wspólnocie zakonnej, przekonany o sobie, że jest tylko lichyrn narzędziem w ręku Boga.

Urodził się 16 sierpnia 1815 roku Becchi, w przysiółku należącym do gminy Castelnuovo d’Asti, w północnych Włoszech, około 40 km od Turynu, dokąd zawędruje jako kapłan, by tam założyć podwaliny pod wielkie dzieło chrześcijańskiego wychowania młodzieży, tej najbardziej potrzebującej opieki: zaniedbanej, opuszczonej, zagrożonej moralnie. Stamtąd dzieło jego wielką rzeką rozleje się na cały glob ziemski.

Jako dziecko musiał borykać się z ogromnymi trudnościami i wyrzeczeniami, niemal heroicznymi, niejednokrotnie poznając autentyczny smak głodu. W drugim roku życia traci ojca. Aby na siebie zarobić, chwyta się rozmaitych zawodów, od parobka stajennego począwszy, po pracę u krawca, szewca, stolarza, cukiernika. Wszystko po to, by równocześnie ukończyć szkołę średnią, otwierającą mu drogę do upragnionego kapłaństwa. Wyszukał przy tym czas, by nauczyć się grać na skrzypcach, pianinie, organach. Muzyka i śpiew znajdą w jego systemie wychowawczym poczesne miejsce, a doświadczenie wyniesione z praktyki zawodowej przybliży mu serca wychowanków, dla których założy różnego typu szkoły, umożliwiające im start w spokojną przyszłość.

Dziełu ewangelizacji młodzieży poświęca wszystkie siły, w myśl rzuconego hasła: „Daj mi dusze, resztę zabierz!”, kierując się w działaniu miłością i słodyczą św. Franciszka Salezego, którego obrał sobie za Patrona. Chcąc młodych uchronić od zepsucia, chwyta za pióro, rozwija kampanię dobrej książki, zakłada drukarnie służące propagandzie chrześcijańskiej. Dostarcza seminariom duchownym setki gorliwych kapłanów. Dla zbawienia dusz nie lęka się żadnych przeszkód, żadnych ofiar.

Zawsze skromny, ubogi, choć sławny. Poszukiwany kierownik duchowy. Doradca papieży. Mediator między Kościołem a rządem. Mówi słowa prawdy wielkim i małym, ministrom i panującym, przestępcom i zadufanym. Radosny przyjaciel. Mądry przewodnik. Entuzjasta Chrystusa i Ewangelii.

Utrudzony ponad siły umiera rankiem 31 stycznia 1888 roku, szeptając jeszcze w ostatniej chwili: „Czyńmy wszystkim dobrze, nie wyrządzajmy krzywdy!…”.

Emanuje z księdza Bosko „duchowość prostej codzienności, przepełniona działaniem i roztropnością, odporna na zmęczenie, wspaniałomyślna w dawaniu siebie w klimacie radości otwartej na horyzonty nadziei (…) duchowość natchniona żywym umiłowaniem Kościoła i opromieniona synowskim duchem maryjnym”. Jego optymizm i wiara zasługują na szczególne podkreślenie. Urzeka autentyzm.

Przypominając sylwetkę Jana Bosko (…), żywimy przekonanie, że w jego miłującej pedagogii niejeden może odnaleźć jeszcze dziś – a może tym bardziej właśnie dziś – bodźce skłaniające do samorealizacji modelu tej pięknej osobowości. Jego historyczny obraz podsuwa aspekty godne uważnych przemyśleń: szczery i prosty w postępowaniu, bezpośredni w kontakcie z ludźmi, bezpretensjonalny w sposobie bycia, święty o bardzo ludzkim obliczu. Przy tym stanowczy, odważny, wytrwały w pracy, zdecydowany w działaniu, zatopiony w Bogu. Altruista. Wierzy w siłę dobroci. Broni młodych przed nihilizmem, duchowym załamaniem i frustracją. Nasze pokolenie potrzebuje bohaterów na miarę księdza Bosko!

Mówi się o nim: niezwykły nawet wśród świętych. Jedna z tych postaci, których nie można nie znać, żyjąc w orbicie katolickiej kultury.

Objawienie – Wizja Kościoła

wizja Św. Jana Bosko

Wyobraź sobie, że jesteś ze mną na brzegu morza, albo lepiej na samotnej skale i że nie widzisz żadnego skrawka ziemi poza tym, jaki masz pod stopami. Na rozległej toni morskiej dostrzegasz niepoliczoną flotyllę okrętów ustawionych w szyku bojowym. Ich dzioby są podobne do ostrych zakończeń włóczni, tak że w cokolwiek uderzą, przebijają to na wylot i całkowicie niszczą. Okręty te są wyposażone w armaty, na ich pokładach jest wiele karabinów, są materiały zapalające i broń wszelkiego rodzaju, a także książki. Zbliżają się one w stronę okrętu o wiele większego i wyższego od nich i starają się uderzyć weń swymi dziobami. Próbują też go podpalić albo w jakikolwiek inny sposób go zniszczyć.

W eskorcie tej pełnego majestatu okrętu płyną liczne mniejsze statki, które otrzymują rozkazy za pomocą sygnałów i dokonują manewrów mających udaremnić ataki ze strony floty nieprzyjaciela. W pośrodku nieskończonej przestrzeni morskiej górują wysoko dwie kolumny, znajdujące się jedna niedaleko od drugiej. Na szczycie pierwszej znajduje się figura Niepokalanej Dziewicy, u której stóp widnieje duża tablica z napisem Auxilium Christianorum – Wspomożenie chrześcijan. Na drugiej, wiele wyższej i potężniejszej, umieszczona jest Hostia proporcjonalna w swej wielkości do kolumny, a poniżej widnieje inna tablica i słowa Salus Credentium – Zbawienie wiernych. Dowódcą okrętu jest Najwyższy Pasterz. On to, widząc wściekłość nieprzyjaciół i złych duchów, wśród których się znaleźli Jego wierni, decyduje się zebrać przy sobie kapitanów mniejszych jednostek, aby naradzić się, jak postąpić. Wszyscy kapitanowie wchodzą na pokład i stają przy Papieżu. Naradzają się, ale w międzyczasie zrywa się gwałtowny wiatr, który podnosi fale, tak więc dowódcy zostają odesłani z powrotem, by zająć się swymi okrętami. Sztorm na chwilę ucisza się i Papież zbiera kapitanów po raz drugi; tymczasem okręt flagowy płynie cały czas swoim kursem. Lecz przerażający sztorm ponownie uderza. Papież staje przy sterze i wszystkie siły poświęca sterowaniu okrętu ku dwóm kolumnom, z których szczytów zwisają liczne kotwice i haki połączone łańcuchami.

Wszystkie okręty nieprzyjaciela ruszają do ataku, usiłując za wszelką cenę zatrzymać okręt i zatopić go: jedni rzucają weń książkami i zapalnymi materiałami, których posiadają mnóstwo. Inni strzelają z karabinów i dział. Walka robi się coraz bardziej zacięta. Dzioby nieprzyjaciół uderzają gwałtownie, ale ich wysiłki i ciosy okazują się nieskuteczne. Próżne są ich wysiłki, przy których tracą siły i amunicję; wielki okręt płynie bezpiecznie i spokojnie swoją drogą. Czasem zdarza się, że pod strasznymi uderzeniami w jego burtach pojawiają się głębokie dziury. Ale w tej samej chwili łagodna bryza zaczyna wiać od dwóch kolumn, pęknięcia zasklepiają się, a przecieki natychmiast ustają. Tymczasem wybuchają działa napastników, psują się strzelby i inne rodzaje broni, łamią się dzioby i wiele okrętów rozsypuje się na kawałki i tonie w morzu. Wówczas oszalali nieprzyjaciele rzucają się do walki wręcz, uderzają pięściami, bluźnierstwami i przekleństwami. Nagle Papież pada ranny. Natychmiast ci, którzy są wokół niego, spieszą mu z pomocą i podnoszą go. Papież zostaje trafiony po raz drugi, znowu pada na pokład i umiera. Wśród nieprzyjaciół wybucha zwycięski, pełen radości okrzyk; z ich okrętów słychać nie do powtórzenia wyzwiska. Ale ledwo Papież umarł, już drugi zajmuje jego miejsce. Kapitanowie zebrawszy się razem wybrali Papieża tak szybko, że wieść o śmierci zbiegła się z wiadomością o wyborze następcy. Nieprzyjaciele zaczynają tracić ducha. Nowy Papież zmusza nieprzyjaciół do rozproszenia się i pokonując wszelkie przeciwności, prowadzi okręt wprost na dwie kolumny i ustawia go między nimi. Zakotwicza się szybko za pomocą lekkiego łańcucha, który zwisa od dziobu okrętu do kotwicy na kolumnie zwieńczonej Hostią. Za pomocą drugiego lekkiego łańcucha, który znajduje się na rufie przywiązuje się do drugiej kotwicy, która zwisa z kolumny z Niepokalaną Dziewicą na szczycie. W tym momencie następuje ogromne poruszenie. Wszystkie okręty walczące dotąd z Papieżem wpadają w panikę; uciekają, a w ucieczce zderzają się ze sobą, łamiąc się na kawałki. Jedne toną i próbują pociągnąć za sobą inne.

Tymczasem kilka małych okrętów, które dzielnie walczyły po stronie Papieża śpieszą, by przywiązać się do kolumn. Wiele innych, przełamawszy strach przed bitwą, ostrożnie obserwuje wszystko z oddali. Gdy wraki zniszczonych okrętów unoszą się na wśród wirów morskich, te, gdy przychodzi na nie kolej żeglują w skupieniu ku dwóm kolumnom, a dopłynąwszy przywiązują się do haków z nich zwisających, tak że są bezpieczne przy flagowym okręcie, na którym stoi Papież. Nad morzem zapada wielka cisza.”

Relikwie św. Jana Bosko w Bazylice Maryi Wspomożycielki w Turynie

źródło: http://www.bosko.pl

Posted in Kościół, Objawienia | Otagowane: , , | 11 Komentarzy »

WIDZIAŁ NIEBO, PIEKŁO I CZYŚCIEC

Posted by Dzieckonmp w dniu 30 stycznia 2010

Przeżycia z pogranicza śmierci ks. Jose Maniyangata

Ks. Jose Maniyangat jest obecnie proboszczem w kościele katolickim p.w.św.Maryi Matki Miłosierdzia w Macclenny na Florydzie. Poniżej przedstawiamy jego osobiste przeżycia.

Urodziłem się 16 lipca 1949 r. w Kerata w Indiach jako syn Józefa i Teresy Maniyangat. Jestem najstarszym z siedmiorga rodzeństwa: Jose,Mary,Theresa, Lissama, Zachariah, Valsa i Tom. W wieku 14 lat wstąpiłem do niższego Seminarium Duchownego św. Maryi w Thiruvalla, gdzie rozpocząłem studia przygotowujące do kapłaństwa. Cztery lata później wstąpiłem do Głównego Seminarium pontyfikalnego pod wezwaniem św. Józefa w Alwaye w Kerala, gdzie kontynuowałem moją dalszą formację kapłańską. Po odbyciu siedmioletnich studiów na wydziale filozofii i teologii, 1 stycznia 1975 r. otrzymałem święcenia kapłańskie, aby posługiwać jako misjonarz w diecezji Thiruvalla. W niedzielę 14 kwietnia 1985 r.w Święto Miłosierdzia Bożego, podczas przygotowań do odprawienia Mszy św. w kościele misyjnym w północnej części Kerala, miałem śmiertelny wypadek. Jechałem motocyklem, kiedy zderzyłem się czołowo z jeepem prowadzonym przez mężczyznę w stanie nietrzeźwym po festiwalu hinduskim. Niezwłocznie zostałem przewieziony do szpitala oddalonego około 35 mil. W drodze moja dusza wyszła z ciała – doświadczyłem przeżycia śmierci. Natychmiast spotkałem się z moim Aniołem Stróżem. Zobaczyłem moje ciało i ludzi, którzy wnosili mnie do szpitala. Słyszałem ich płacz i modlitwy za mnie. W tym samym czasie mój Anioł powiedział mi: „Zabieram cię do nieba, bo Pan chce spotkać się z tobą i porozmawiać. Powiedział mi również, że po drodze chciałby pokazać mi piekło i czyściec.

P I E K Ł O

Na początku Anioł zaprowadził mnie do piekła – to był straszny widok ! Zobaczyłem szatana i diabły, ogień nie do ugaszenia o temperaturze około 2000 stopni Fahrenheita ( 1093 st. C ), pełzające robaki, ludzi krzyczących i walczących, podczas gdy inni byli torturowani przez demony. Anioł powiedział mi, że wszystkie te cierpienia były spowodowane przez nieodżałowane grzechy śmiertelne. Później zrozumiałem, że jest siedem stopni cierpienia lub poziomów w zależności od liczby i rodzajów grzechów śmiertelnych popełnionych w czasie ziemskiego życia. Dusze wyglądały bardzo brzydko, okrutnie i przerażająco. To było straszne przeżycie. Widziałem ludzi, których znałem ale nie wolno mi ujawnić ich tożsamości. Grzechy, które skazały ich były to głównie grzechy ABORCJI, HOMOSEKSUALIZMU, EUTANAZJI , NIENAWIŚCI , NIEPRZEBACZENIA I ŚWIĘTOKRADZTWA. Anioł powiedział mi, że gdyby ż a ł o w a l i za nie, mogliby u n i k n ą ć p i e k ł a i zamiast tego pójść do czyśćca. Zrozumiałem również, że niektórzy ludzie, którzy żałowali za te grzechy, mogą być oczyszczeni na ziemi przez swoje cierpienia. W ten sposób mogą ominąć czyściec i pójść prosto do nieba. Zdziwiło mnie, kiedy zobaczyłem w piekle nawet księży i biskupów, których bym się nigdy nie spodziewał tam zobaczyć. Wielu z nich było tam, ponieważ zwiedli ludzi fałszywymi naukami i złym przykładem.

C Z Y Ś C I E C

Po wizycie w piekle mój Anioł Stróż zaprowadził mnie do czyśćca. Tutaj również jest siedem stopni cierpienia i nieugaszony ogień. Ale jest dużo mniej dotkliwy niż w piekle i nie było tam zarówno kłótni jak i walk. Głównym cierpieniem tych dusz jest ich odseparowanie od Boga. Część z tych, którzy są w czyśćcu, popełnilo wiele grzechów śmiertelnych ale zdążyli oni pojednać się z Bogiem przed swoją śmiercią. I chociaż te dusze cierpią, jednak cieszą się pokojem i zrozumieniem, że pewnego dnia zobaczą Boga twarzą w twarz.. Miałem okazję porozumienia się z duszami w czyśćcu. Prosiły mnie o modlitwy za nie i aby powiedzieć ludziom, żeby również się za nie modlili po to, by mogły wejść do nieba szybciej. Kiedy modlimy się za te dusze otrzymujemy ich wdzięczność poprzez ich modlitwy a kiedy wchodzą do nieba ich modlitwy stają się jeszcze bardziej chwalebne. Jest mi bardzo ciężko opisać jak piękny jest mój Anioł Stróż. Jest świetlisty i jasny. Jest moim nieustannym towarzyszem i pomaga mi we wszystkich moich posługach a zwłaszcza uzdrowicielskich. Doświadczam jego obecności wszędzie gdzie idę i jestem mu wdzięczny za jego opiekę w moim codziennym życiu.

N I E B O

Następnie mój Anioł zaprowadził mnie do nieba przechodząc przez wielki, oślepiający, biały tunel. Nigdy nie doświadczyłem tak wiele pokoju i radości w moim życiu. Później natychmiast niebo się otworzyło i usłyszałem najbardziej zachwycającą muzykę, jakiej nigdy przedtem nie słyszałem. Anioły śpiewały i oddawały chwałę Bogu. Widziałem wszystkich świętych zwłaszcza Najświętszą Panienkę i św. Józefa i wielu oddanych świętych biskupów i księży, którzy świecili jak gwiazdy. I kiedy stanąłem przed Panem, Jezus powiedział: „Chcę , żebyś wrócił na ziemię. W twoim „drugim” życiu będziesz instrumentem uzdrawiania i pokoju dla Moich ludzi. Pójdziesz do obcego kraju i będziesz mówił obcym językiem. Z Moją Łaską wszystko dla ciebie będzie możliwe”.

Po tych słowach Najświętsza Maria Panna powiedziała mi: „Zrób, cokolwiek ci powie. Ja ci pomogę w twoim duszpasterzowaniu”.

Słowa nie mogą wyrazić piękności nieba. Tam znajdziemy tak dużo pokoju i szczęścia, co przekracza miliony razy nasze wyobrażenia. Nasz Pan jest dużo bardziej piękniejszy, niż może to okazać jakikolwiek wizerunek. Jego twarz jest promieniująca i świetlista i dużo bardziej piękniejsza niż tysiąc wschodzących słońc. Obrazki, które widzimy w naszym świecie sa tylko cieniem Jego wspaniałości. Najświętsza Maria Panna stała obok Jezusa; była bardzo piękna i promieniująca. Żadnego z wizerunków jakie znamy na świecie nie można porównać z Jej prawdziwą pięknością. Niebo jest naszym prawdziwym domem. Wszyscy jesteśmy stworzeni, aby osiągnąć niebo i cieszyć się Bogiem na wieki. Później wraz z moim Aniołem wróciłem na ziemię. Kiedy moje ciało było w szpitalu, lekarz potwierdził mój zgon po zakończeniu wszystkich badań. Przyczyną śmierci było wykrwawienie. Moja rodzina została powiadomiona a ponieważ byli oni daleko stąd, pracownicy szpitala postanowili przenieść moje martwe ciało do kostnicy. Ponieważ szpital nie posiadał klimatyzacji istniało podejrzenie, że ciało mogłoby się szybciej rozkładac. W czasie przenoszenia mojego ciała do kostnicy moja dusza wróciła do ciała. Poczułem rozdzielający ból ze względu na tak wiele ran i połamanych kości. Zacząłem krzyczeć i wtedy ludzie wystraszyli się i krzycząc uciekali. Jeden z nich poszedł do lekarza i powiedział: „To martwe ciało krzyczy”. Lekarz przyszedł, żeby jeszczce raz zbadać moje ciało i stwierdził, że żyję. Powiedział: „Ksiądz żyje, to jest cud ! Zabierzcie go spowrotem do szpitala.”

Teraz już w szpitalu przeprowadzono mi transfuzje krwi i zabrano mnie na stół operacyjny, aby poskładac połamane kości. Zajęli się moją dolną szczęką, żebrami, kością miednicową , nadgarstkami i prawą nogą. Po dwóch miesiącach zostałem wypisany ze szpitala, ale mój ortopeda powiedział, że nigdy nie będę mógł chodzić. Wtedy mu odpowiedziałem „ Pan, który dał mi spowrotem moje życie i wysłał mnie na ziemię, uleczy mnie” Kiedy znalazłem się w domu, modliliśmy się wszyscy o cud. Po miesziącu, po ściągnięciu gipsu nie byłem w stanie się poruszyć. Ale pewnego dnia podczas modlitwy poczułem niezwykły ból w okolicach kości miednicowej. Po krótkiej chwili ból ustąpił całkowicie a ja usłyszałem głos mówiący: „Jesteś uzdrowiony. Wstań i idź „. Poczułem pokój i uzdrawiającą moc w moim ciele. Natychmiast wstałem i chodziłem. Chwaliłem Boga i dziękowałem Mu za ten cud. Przekazałem mojemu doktorowi wieści o moim uzdrowieniu, które wprowadziły go w zdumienie. Powiedział : „Twój Bóg jest prawdziwym Bogiem.Muszę pójść za Nim „. Doktor był Hindusem i poprosił mnie, abym przekazał mu wiedzę o naszym Kościele. Po nauce o naszej wierze ochrzciłem go i tak oto stał sie katolikiem.
Podążając za przekazem mojego Anioła Stróża 10 listopada 1986 r. przybyłem do Stanów Zjednoczonych jako ksiądz misjonarz…. Od czerwca jestem proboszczem w katolickim kościele św. Maryi Matki Miłosierdzia w Macclenny na Flrolydzie.

Ks. Jose Maniyangat

artykuł pochodzi z dwumiesięcznika MICHAEL
nr 40

Posted in Cuda, Objawienia, Szatan, Uzdrowienia, Świadectwa | Otagowane: , , , | 6 Komentarzy »

Nowe spojrzenie na życie po pielgrzymce do Medjugorje

Posted by Dzieckonmp w dniu 29 stycznia 2010

Świadectwo Gabriel Paulino

Wielkie błogosławieństwa pielgrzymki w 2009 r.

Świadectwo Gabriela Paulino po jego pielgrzymce do Medjugorje we wrześniu 2009 r.
Wielką łaskę otrzymałem już w Brazylii, jako odpowiedź na swoje modlitwy

Po pierwsze dziękuję Matce Bożej Królowej Pokoju, że mogłem  przybyć przed Jej Boskiego Syna Jezusa i poprosić o wszystko czego potrzebuję.

Dziękuję lekarzom i przyjacielowi Mattos Dario, ponieważ on jest wielkim głosicielem wiadomości i próśb Matki Bożej w Medziugorju Niech zawsze będzie w stanie zrealizować wszystkie swoje inicjatywy ten jej syn umiłowany!

Zacznę moje opowiadanie  od 2001 roku, kiedy z powodu choroby siatkówki, straciłem możliwość patrzenia prawym okiem mimo wykonania kosztownej operacji leczenie wzroku w Brazylii..

Od 2008 roku zacząłem również tracić możliwość widzenia na drugie oko ( lewe), według lekarzy z powodu zaćmy. Przed pojawieniem się problemu zaćmy, nosiłem okulary, bo miałem 7 stopień krótkowzroczności. Wadę krótkowzroczności posiadałem od dzieciństwa. Zawsze więc byłem uzależniony od okularów.

Ponieważ trochę widziałem już tylko na jedno oko, choć z trudem, to bałem się poddać operacji chirurgicznej oka, bo już przeszedłem kilka zabiegów operacyjnych bez powodzenia na prawym oku, przez które nie widziałem już  więcej.
Pojechałem do Medjugorje w 2009 r. z pragnieniem w moim sercu aby otrzymać  jakiś znak od Matki Bożej dotyczący mojej operacji na drugie oko, jednak trzymałem  to w tajemnicy przed wszystkimi, którzy towarzyszyli mi w pielgrzymce.
Gdy dojechaliśmy do miasta Medjugorje, do tego słynnego „małego kawałka nieba”, zostaliśmy poinformowani, że w dniu (11/09/2009), będzie objawienie Matki Bożej na Górze Objawień o 22:00. Byłem już na takim  objawieniu w 2000 r. które było w  pomieszczeniu, ale to byłoby po raz pierwszy uczestnictwo gdybym mógł pójść na wzgórze  Podbrdo  gzie objawienie miał mieć  widzący Iwan, w scenerii  jak to miało miejsce na początku lat. Poczułem się mieszkańcem małej wioski, znanej na całym świecie.
Moja grupa kupiła kilka przedmiotów, które mają być pobłogosławione przez Matkę Bożą .Wśród nich znajdował się obraz, który jest obecnie w domu Stowarzyszenia Drogie Dzieci z Medjugorje. (www.queridosfilhos.org.br) w Florianópolis Na Podbrdo poszedłem polną drogą, gdzie są plantacje, a którą to wizjonerzy często chodzili, kiedy chcieli, aby przejść do Kościół Świętego Jakuba.
Idąc w górę wzgórza postanowiłem usiąść z grupą pielgrzymów, którzy modlili się na różańcu. Dowiedziałem się, że byli to włoscy pielgrzymi. Wzgórze było pełne ludzi.
Kiedy usłyszałem, że ludzie z proszą  o ciszę, od szczytu góry, zdałem sobie sprawę, że Objawienie się zaczęło.. Czułem bardzo duży pokój, i klęknąłem na kolana. Podziwiałem miejsce pojawienia się Matki Bożej a trwało to więcej niż 10 minut.
Kiedy zacząłem schodzić w dół wzgórza, czułem jakbym był bardzo lekki.
Schodząc z Góry Objawień, poczułem wiatr w oczy i pomyślałem sobie: „Jak mogę czuć wiatr na moich oczach, skoro noszę okulary?” Ku mojemu zdumieniu, zauważyłem że zszedłem ze  na wzgórzu objawień bez okularów. Nie wiem, jak je zgubiłem, bo nie robią nic bez nich. Nie rozumiałem, jak mogłem zejść w dół. Nie mogąc wytłumaczyć sobie tego udałem się do pensjonatu, gdzie mieszkaliśmy docierając tam wcześniej niż moja grupa która była przede mną  na przedzie.
W nocy śnił mi się jakiś facet który otwiera drzwi i zapala światło i mówi mi: „Będziesz wreszcie wolny od problemów, które towarzyszyły Ci przez całe życie” . Wróciłem następnego dnia na Górę Objawień w celu poszukiwania zgubionych niewytłumaczalnie okularów i nie udało mi się ich odnaleźć. Byłem również w biurze rzeczy znalezionych przy parafii  św. Jakuba i nikt nie przyniósł znalezionych okularów.
Czułem, że to jest znak o który prosiłem Matkę Bożą. Przed opuszczeniem Medjugorje, poszedłem do Cruz Azul, gdzie Mirjana ma objawienia  2 dnia każdego miesiąca i zapytałem w sercu, prosząc Maryję, czy mogłaby sprawić żeby zrobić zabieg w Fortaleza byłoby to tańsze dla mnie. Nawet nie wiedziałem, że chirurga, który robił operację mojego oka zawsze też wykonuje leczenie w Fortalezie.
Pielgrzym pożyczył mi swoje okulary, które przypadkowo były tej samej klasy i mogłem kontynuować podróż.
Po powrocie do Brazylii zacząłem chodzić na badania przed operacyjne. Stwierdzono, że oprócz zaćmy już bardzo zaawansowanej, mam 17 stopień krótkowzroczności i prawie 2 stopień starczowzroczności, że czynności takie jak czytanie , przejście przez ulicę  jest trudne do  wykonywania. Niesamowite, bo podczas podróży do Medjugorje, nie czułem takich problemów, że SA aż tak bardzo poważne.
Operacja została zaplanowana na 9 / 11/ 2009, (dzień objawień na wzgórzu w Medjugorje było 11 / 9 / 2009). Operacja zakończyła się sukcesem mój wzrok poprawił się bardzo szybko, a ku mojemu i lekarza  całkowitemu zaskoczeniu  mój wzrok został w pełni odzyskany. Jestem teraz w stopniach ZERO bez okularów! Tak jak Matka Boża mi pokazała 2 miesiące wcześniej!
Zostałem również w niewytłumaczalny sposób uzdrowiony z przewlekłego zapalenia zatok, które również towarzyszyło mi przez wiele lat. Pamiętam, że gdy widzący Ivan po objawieniu dnia 11/9/2009, powiedział: „Matka Boża modliła się bardzo długo za chorych. W tym dniu 11/09/2009, to 11 lat od ostatniego codziennego objawienia widzącego Jakova w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych Dokładnie trzy lata później, 11/09/2001, bliźniacze wieże upadły w USA.
Niech ludzie nigdy nie tracą nadziei w Bogu, i słuchają  wiadomości, które Bóg kieruje do nas za pośrednictwem Matki Bożej Królowej Pokoju

Gabriel Paulino/Fortaleza-CE Gabriel Paulino / Fortaleza-CE

Posted in Cuda, Medziugorje, Uzdrowienia, Świadectwa | Otagowane: , , , | 2 Komentarze »

Baśń o wyspie i jej mieszkańcach

Posted by Dzieckonmp w dniu 29 stycznia 2010

Dawno , dawno temu , na oceanie istniała wyspa , którą zamieszkiwały emocje , pragnienia i ludzkie cechy:
-BOGACTWO
-DUMA
-SMUTEK
-DOWCIP
A wszystkich razem łączyła MIŁOŚĆ.

Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze , aby na zawsze opuścić wyspę.
Tylko MIŁOŚĆ postanowiła trwać do ostatniej chwili,by pomóc wszystkim załadować się na statki.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, MIŁOŚĆ poprosiła o pomoc.

Pierwsze podpłynęło BOGACTWO na swoim luksusowym jachcie. MIŁOŚĆ zapytała:
BOGACTWO , czy możesz mnie uratować?

-Niestety nie.Pokład mam pełen złota , srebra i innych kosztowności . Nie ma pośrod nich miejsca dla Ciebie .
odpowiedziało BOGACTWO.

Druga podpłynęła DUMA swoim ogromnym czteromasztowcem.

DUMO , zabierzesz mnie ze sobą ? – poprosiła MIŁOŚĆ.

Niestety niemogę cię wziąść ! Na moim statku wszystko jest uporządkowane , a TY mogłabyś mi to popsuć. Zresztą sama widzisz że nie pasujesz do mojego wytwornego czteromasztowca.
odpowiedziała DUMA i z dumą podniosła swoje piękne żagle.

Na zbutwiałej łódce podpłynął SMUTEK.

SMUTKU , zabiesz mnie ze sobą ! –poprosiła MIŁOŚĆ.

Och MIŁOŚĆ , ale ja jestem tak bardzo smutny , że wolę pozostać sam.
Niechcę Twojego towarzystwa – odrzekł SMUTEK i smutnie powiosłował w dal.

DOWCIP przepłynął obok MIŁOŚCI niezauważając jej. Był bowiem tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.

Wydawalo się , że MIŁOŚĆ zginie na zawsze w głębinach oceanu…

Nagle MIŁOŚĆ usłyszała:-

-Chodź! Zabiorę Cię ze sobą ! – powiedział nieznajomy starzec.

MIŁOŚĆ była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie jej , że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.

MIŁOŚĆ zapragnęła dowiedzieć się kim był ów tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do MĄDROŚCI.

Powiedz mi proszę kto mnie uratował ?

– To był CZAS – odpowiedziała MĄDROŚĆ.

CZAS ?-zdziwiła się MIŁOŚĆ.

Dlaczego właściwie jemu zależało i mi pomógł ?

-Bo tylko CZAS rozumie , jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest MIŁOŚĆ- odrzekła MĄDROŚĆ.

” Spieszmy się kochać ludzi

tak szybko odchodzą

Zostają po nich buty

i telefon głuchy ”

Ks.Twardowski.

Posted in Opowiadania | Możliwość komentowania Baśń o wyspie i jej mieszkańcach została wyłączona

Kto walczy z Kościołem, ten walczy z Chrystusem

Posted by Dzieckonmp w dniu 28 stycznia 2010

Objawienia w Tre Fontane

Film – http://gloria.tv/?media=26007

W ciemnościach niewiary

Bruno Cornacchiola urodził się w 1913r. w stajni na przedmieściach Rzymu, ponieważ w tak skrajnym ubóstwie mieszkali jego rodzice. Został ochrzczony dopiero po powrocie swego ojca z więzienia. Dorastał i wychowywał się w bezbożnym środowisku rzymskich slumsów, w których mieszkali prawie sami kryminaliści i prostytutki. Imiona Boga, Chrystusa i Matki Bożej słyszał tylko wtedy, gdy dorośli przeklinali albo bluźnili. W domu Brunona trwały nieustanne kłótnie, przekleństwa i bicie dzieci. Starsze z nich na noc uciekały z domu, aby móc się spokojnie przespać. Bez butów, w podartym ubraniu, zawszony Bruno chodził spać na schodach Bazyliki św. Jana na Lateranie. Pewnego ranka zziębniętym chłopcem zainteresował się jakiś zakonnik, który zabrał go do klasztoru mniszek. Tam go nakarmiono, umyto, dano mu lepsze ubranie i – co najważniejsze – siostry zaczęły uczyć go katechizmu. Po 40 dniach przygotowania szesnastoletni Bruno przyjął pierwszą Komunię św. i sakrament bierzmowania. I na tym skończyła się, niestety, jego edukacja religijna. W wieku 20 lat został powołany do wojska, gdzie po raz pierwszy w swoim życiu miał pod dostatkiem jedzenia. Po zakończeniu służby wojskowej w 1936 r. Cornacchiola żeni się z dziewczyną, którą znał od dzieciństwa. Tylko dzięki jej naleganiom godzi się na ślub kościelny. W tym właśnie czasie Bruno zaczął się fascynować ideologią komunizmu i wstąpił do komunistycznej partii. Tam jego partyjni towarzysze przekonali go do wyjazdu z włoskim wojskiem na wojnę domową do Hiszpanii, by tam szpiegować i sabotować na rzecz komunistów. W Saragossie Cornacchiola spotkał pewnego niemieckiego żołnierza, który mu bardzo zaimponował, ponieważ ani na chwilę nie rozstawał się z Biblią. Żołnierz ten należał do protestanckiej sekty i zionął nienawiścią do papieża oraz Kościoła katolickiego. Rozmowy z nim sprawiły, że u Brunona awersja do Kościoła katolickiego przerodziła się w tak wielką nienawiść, że kupił sobie sztylet i napisał na nim „śmierć papieżowi”. Po zakończeniu w 1939 r. wojny domowej w Hiszpanii Bruno wrócił do Rzymu i rozpoczął pracę jako konduktor w przedsiębiorstwie komunikacji miejskiej ATAC. W tym też czasie nawiązał kontakt z Adwentystami Dnia Siódmego. Po szkoleniu w krótkim czasie został mianowany dyrektorem misyjnej młodzieżówki adwentystów w Rzymie i Lazio. Cornacchiola wyróżniał się zaangażowaniem i gorliwością w zwalczaniu kultu Matki Bożej, Kościoła katolickiego oraz papieża. W związku z tym w kwietniu 1947 r. otrzymał polecenie wygłoszenia mowy na placu Piazza della Croce Rossa, w której miał ośmieszyć kult Eucharystii i Matki Bożej. Był to dla niego wielki zaszczyt, pragnął, więc jak najlepiej przygotować to wystąpienie. Z tego właśnie powodu w sobotę 12 kwietnia razem z trójką swoich dzieci (11-letnią Isolą, 7-letnim Carlem oraz 4-letnim Gianfrankiem) udał się na peryferie Rzymu – do Tre Fontane, aby tam w spokoju, na łonie przyrody, przygotować swoje przemówienie; jednocześnie chciał pozwolić dzieciom wyhasać się do woli. Niedaleko drogi znalazł piękną polanę, na której rozbili swój obóz. Dzieci zaczęły się bawić piłką, natomiast ojciec z notatnikiem i Biblią, w skupieniu i z wielką gorliwością, przygotowywał swoje wystąpienie. Na okładce swego egzemplarza Pisma św. napisał: „To będzie śmierć Kościoła katolickiego z papieżem na czele”. Warto dodać, że Cornacchiola odznaczał się dużą inteligencją, miał łatwość wymowy i cięty język w dyskusjach, a przy tym był porywczy i gwałtowny.

Całym sercem nienawidził Kościoła katolickiego, papieża, kultu Matki Bożej oraz robił wszystko, aby jak najwięcej ludzi przekonać do swoich racji i uczynić ich wyznawcami sekty Adwentystów Dnia Siódmego.

ŚWIATŁO Z NIEBA

Kiedy Bruno siedział w cieniu eukaliptusa i przygotowywał swe przemówienie, w pewnym momencie jego dzieci zgubiły piłkę i prosiły go, aby pomógł im ją odnaleźć. Zanim Bruno wybrał się z siedmioletnim Carlem na poszukiwanie piłki, nakazał czteroletniemu Gianfrancowi, aby ten nie ruszał się z miejsca do czasu, aż wróci, a swą najstarszą córkę Isolę poprosił, by popilnowała braciszka. Schodząc po skarpie w dół, Cornacchiola co jakiś czas wołał do Gianfranca, chcąc się upewnić, że chłopiec jest na swoim miejscu. W pewnym momencie jednak nie usłyszał odpowiedzi i dlatego szybko wrócił na miejsce, gdzie pozostawił swego najmłodszego syna. Niestety, dziecka już tam nie było. Zaniepokojony zaczął wołać chłopca oraz szukać go w zaroślach i między skałami. Dopiero po dłuższym poszukiwaniu odnalazł czterolatka, który nieruchomo klęczał ze złożonymi rękami, wpatrzony w grotę, i powtarzał z zachwytem oraz nieopisaną radością: „Bella Signora!” (piękna Pani!). Dziecko nieustannie powtarzało te słowa, tak jakby się modliło i adorowało kogoś. „Co mówisz, Gianfranco? Co widzisz?” – pytał się ojciec. Chłopiec jednak nie odpowiadał; był tak zafascynowany tym, co widział, że ojciec nie mógł nawiązać z nim żadnego kontaktu. To dziwne zachowanie syna zdenerwowało Brunona, ale równocześnie napełniło go dziwnym lękiem. „Przecież nikt nie uczył moich dzieci modlitwy. Co to za dziwna zabawa, którą sobie wymyśliły?” – pytał sam siebie. „Czy to ty nauczyłaś Gianfranca bawić się w »Bella Signora«?” – zapytał córki. „W ogóle nie znam tej zabawy” – odpowiedziała Isola i dodała: „może ktoś tam jest?”. Potem podeszła do groty i upewniła się, że w środku nie ma nikogo. Wracając, dziewczynka nagle upadła na kolana, złożyła ręce i ze wzrokiem utkwionym w kierunku groty zaczęła powtarzać: „Bella Signora!”. Zdenerwowany ojciec pomyślał, że dzieci po prostu sobie z niego żartują. Zawołał Carla, który jeszcze szukał piłki, i spytał go:, „Co to za zabawa? Czyście się umówili?”. Chłopiec zdążył tylko odpowiedzieć ojcu, że nie zna tej zabawy, gdyż nagle również on ukląkł i pełen zachwytu mówił: „Bella Signora!”. Tego było już dla Cornacchioli za wiele. Poirytowany wrzasnął: „Dosyć z żartami, natychmiast wstawajcie!” – dzieci jednak w ogóle na to nie zareagowały. Wtedy z wielką złością chwycił Karola za ramiona, aby go postawić na nogi, ale okazało się to niemożliwe – chłopiec był jak posąg o kilkutonowej wadze. Próbował zrobić to samo z najmłodszym Gianfrankiem i najstarszą Isolą, ale również oni tkwili nieruchomo na klęczkach, niczym nieusuwalne kolumny z marmuru. To niesamowite doświadczenie napełniło Brunona przerażeniem. Wydawało mu się, że ktoś zaczarował jego dzieci. Pomyślał, że może w grocie jest jakiś czarownik albo katolicki ksiądz, który je hipnotyzuje. Zaczął, więc wołać, aby ten ktoś wyszedł na, zewnątrz, ale jedyną odpowiedzią było milczenie. Wówczas Cornacchiola zdecydował się wejść do groty, aby siłą swoich pięści przepędzić intruza.

W środku jednakże nie było nikogo. Próbował jeszcze raz podnosić klęczące dzieci, ale okazało się to absolutnie niewykonalne. Zaczął, więc w desperacji wzywać pomocy, lecz nie było na to żadnego odzewu – po prostu nikt go nie słyszał. Zrozpaczony powrócił do dzieci, które w dalszym ciągu klęcząc ze złożonymi rękami, powtarzały jak w transie: „Bella Signora!…”, „Bella Signora!…”. Bruno ponownie próbował nawiązać z nimi kontakt, ale ani jego córka, ani obaj synowie w ogóle na to nie reagowali. To było już dla niego za wiele, poczuł się bezsilny jak małe dziecko i w końcu zaczął płakać, powtarzając:, „Co tu się dzieje?”. Po chwili w tej swojej bezradności i lęku podniósł ręce i oczy do nieba z prośbą o pomoc: „Boże, tylko Ty możesz mi pomóc”. Gdy tylko wypowiedział te słowa, nagle zobaczył dwie śnieżnobiałe, przezroczyste ręce, które zbliżyły się do jego oczu, zdejmując z nich jakby łuski lub zasłonę. Poczuł się niedobrze, lecz po pewnym czasie został ogarnięty jakimś tajemniczym, nadzwyczajnym światłem; czuł, że doświadcza innej rzeczywistości, że jego dusza została wyzwolona z materialnego ciała. Ogarnęła go nieopisana radość i pokój, coś tak zdumiewająco pięknego, czego istnienia nigdy nie przeczuwał. Po pewnym czasie Bruno odzyskał zdolność widzenia i wtedy zauważył, że nagle z tego niezwykłego światła wyłoniła się postać młodej kobiety – średniego wzrostu, o ciemnej karnacji i semickich rysach twarzy, której piękna nie jest w stanie wyrazić ludzki język. Kobieta owa miała czarne włosy, ubrana była w płaszcz koloru zielonego sięgający aż do jej bosych stóp, a pod nim śnieżnobiałą suknię, przepasaną różową przepaską, i cała była otoczona aureolą złocistych promieni. W prawej ręce trzymała na piersi Biblię, a lewą rękę miała na nią nałożoną. W pierwszym odruchu Bruno chciał krzyknąć z zachwytu, ale nie mógł w ogóle wydobyć z siebie głosu. W międzyczasie na miejscu objawienia pojawił się cudowny zapach kwiatów. Cornacchiola padł na kolana obok swoich dzieci i w zachwycie, ze złożonymi rękami, także i on zaczął powtarzać: „Bella Signora!”. „Jeżeli ktoś otrzymał nadzwyczajną łaskę zobaczenia niebiańskiego piękna, nie może już niczego innego pragnąć jak tylko tego, by po śmierci móc cieszyć się nim w wieczności” – mówił po latach Bruno Cornacchiola.

Orędzie „pięknej Pani”

„Piękna Pani” zaczęła w pewnym momencie mówić do Brunona: „Jestem Dziewicą z Objawienia, a Objawienie to są słowa Boga, które mówią również o Mnie… Prześladujesz Mnie, ale już jest najwyższy czas, abyś z tym skończył. Wracaj do świętej wspólnoty Kościoła katolickiego”. Głos Matki Bożej brzmiał jak najsubtelniejsza muzyka, a Jej przepiękna postać promieniowała niebiańskim światłem miłości. Maryja rozmawiała z Cornacchiolą przez godzinę i dwadzieścia minut. Poruszyła oprócz tematów osobistych, dotyczących samego Brunona, również sprawy całego Kościoła, a w szczególności odnoszące się do księży, oraz przekazała specjalne orędzie dla Ojca Świętego. W pewnym momencie Matka Boża wskazała ręką na czarną sutannę oraz na połamany krzyż leżący w pobliżu Jej stóp i powiedziała: „To jest znak, że Kościół będzie cierpiał, doświadczy wielkiego prześladowania, a niektórzy porzucą kapłaństwo (…). Ty trwaj mocno w wierze”. Maryja uświadomiła Brunonowi, że będzie musiał przejść przez trudne doświadczenie duchowego cierpienia, że spotka się z niezrozumieniem, – ale nie powinien niczego się bać, gdyż Ona sama będzie otaczała go matczyną opieką. Prosiła go o to, aby dużo się modlił, codziennie odmawiał różaniec, czytał Pismo św., by jak najczęściej uczestniczył w Eucharystii, adorował Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie i regularnie przystępował do sakramentu pokuty. Prosiła również, aby w sposób szczególny modlić się o nawrócenie grzeszników, za niewierzących i o zjednoczenie chrześcijan w jednym Kościele. Mówiła: „Każde Zdrowaś Mario wypowiedziane z wiarą i miłością jest jak złota strzała, która dosięga Serca Jezusa”. Aby oddalić wszelkie wątpliwości, Matka Boża już wtedy, na trzy lata przed ogłoszeniem 1 listopada 1950 r. dogmatu o Jej Wniebowzięciu, powiedziała: „Moje ciało nie uległo rozkładowi. Mój Syn i aniołowie przyszli Mnie zabrać w momencie mojego przejścia z tego świata”. Pragnąc uwolnić Brunona od wszelkich wątpliwości dotyczących realności spotkania z Nią, Maryja powiedziała: „Chcę dać ci niezbity dowód, że to, co teraz przeżywasz, jest doświadczeniem Bożej rzeczywistości, a nie podstępnym działaniem złego ducha, jak niektórzy będą chcieli ci zasugerować. Do każdego spotkanego księdza masz zwracać się, wypowiadając następujące słowa: „Czy mógłbym z księdzem porozmawiać?”. Jeżeli on ci odpowie: »Ave, Maria, synu«, to będzie znak, że to jest właśnie ten kapłan, którego wybrałam. Otwórz przed nim swoje serce, a on wskaże ci innego księdza, mówiąc: »On ci przyjdzie z pomocą«”. Na koniec spotkania Matka Boża lekko się ukłoniła, odwróciła się i przeniknęła przez ścianę groty, powoli oddalając się w kierunku Bazyliki św. Piotra.

Przemiana

Carlo zaczął pierwszy krzyczeć: „Tato, patrz, jeszcze widać Jej zielony płaszcz” i z wyciągniętymi rękami pobiegł w kierunku groty za oddalającą się Matką Bożą; zderzył się jednak ze skałą i zaczął płakać z bólu. Kiedy dzieci wróciły do normalnego stanu swoich zmysłów, zaczęły jedno przez drugie pytać ojca:, „Kim była ta piękna Pani? Co ci powiedziała?”. „To była Matka Boża! Później wszystko wam opowiem” – odpowiedział Bruno. Był cały blady z powodu tego niespodziewanego, szokującego doświadczenia. Potem, jakby chcąc się jeszcze upewnić, że to nie był sen, zaczął kolejno pytać swoje dzieci, co widziały. Z ich odpowiedzi przekonały go, że one tak samo jak i on widziały „piękną Panią”, natomiast nic nie słyszały z tego, co mówiła. Dla Cornacchioli było to tym silniejsze przeżycie, że zupełnie nie mógł zrozumieć, dlaczego tak wielki grzesznik jak on otrzymał od Boga dar widzenia Matki Bożej. Najpierw razem z dziećmi zabrał się do usuwania z pieczary wszelkich nieczystości. Jak wspominał później: „Nagle, niespodziewanie cała ziemia, którą czyściliśmy w grocie, zaczęła intensywnie pachnieć. Kurz, który się unosił, także pachniał. Co za wspaniały, intensywny zapach! Ziemia pachniała, ściany w jaskini także – słowem wszystko tam pachniało. Ja popłakałem się z wielkiego wzruszenia, a dzieci z radości wołały: »widzieliśmy piękną Panią«!”. Po wysprzątaniu groty Bruno usiadł i na gorąco, w skrócie opisał, co się wydarzyło. Następnie na ścianie pieczary wyrył napis o takiej treści: „W tej grocie 12 kwietnia 1947 r. Najświętsza Maryja Panna objawiła się protestantowi Brunonowi Cornacchioli i jego dzieciom”. Kiedy skończył, powiedział do córki i synów: „Zawsze wam mówiłem, że w środku tabernakulum nie ma Jezusa, że jest to kłamstwo wymyślone przez księży. Teraz pokażę wam, gdzie jest Jezus”. Potem wszyscy razem zeszli z pagórka i udali się do pobliskiego kościoła w klasztorze Trapistów w Tre Fontane – miejscu męczeńskiej śmierci św. Pawła Apostoła. Kiedy weszli do świątyni, przez chwilę trwali w milczeniu, które przerwał Bruno. Wskazał dzieciom tabernakulum, powiedział im: „Piękna Pani powiedziała mi w grocie, że tutaj obecny jest Jezus. Wcześniej mówiłem wam, żebyście w to nie wierzyły, i dlatego zabraniałem wam się modlić. Teraz już wiemy, że tam jest Jezus. Módlmy się i adorujmy Go w milczeniu!”.

Gdy po skończonej modlitwie Cornacchiola z dziećmi wrócił do domu, jego żona Jolanda zauważyła, że jej mąż

ze wzruszenia ma oczy pełne łez i jest bardzo blady. Zaczęła, więc go pytać:, „co ci się stało?”. „Widzieliśmy Matkę Bożą” – odpowiedział, Bruno. I w tej samej chwili uświadomił sobie, jak wielką krzywdę wyrządzał dotychczas swej żonie. Często ją, bowiem bił i zdradzał; także noc poprzedzającą objawienie się Matki Bożej spędził poza domem, cudzołożąc ze swoją przyjaciółką. Świadomy ogromu zła, które popełnił, Cornacchiola ukląkł przed swą małżonką i płacząc, prosił ją o przebaczenie. Zaskoczona i wzruszona Jolanda również uklękła, a Bruno mówił: „Z całego serca przepraszam cię za wszystkie zdrady, cierpienia i przykrości, które ci wyrządziłem, i proszę, abyś mi to wszystko wybaczyła. Nauczyłem cię wielu złych rzeczy, bluźniłem przeciwko Eucharystii, Matce Bożej, papieżowi, księżom i sakramentom. I takiemu nędznemu grzesznikowi jak ja objawiła się Niepokalana Dziewica Maryja”. Objęci, zaczęli razem płakać, próbując po raz pierwszy w życiu wspólnie modlić się na różańcu. W takiej postawie zjednoczenia w modlitwie i we wzajemnej miłości trwali aż do rana.

Wypełnienie się zapowiedzi

Od dnia objawienia się Matki Bożej życie Cornacchioli zostało naznaczone wielkim cierpieniem. Duchowy wstrząs spowodowany nadprzyrodzonym doświadczeniem trwał nadal i był widoczny na jego twarzy oraz w jego postawie. Bruno przeżywał prawdziwą udrękę ducha w oczekiwaniu na znak, który obiecała mu dać Niepokalana. Nie był już wprawdzie protestantem, ale nadal oficjalnie nie wrócił do wspólnoty Kościoła katolickiego. Z tego powodu nie mógł się jeszcze wyspowiadać i dlatego w swoim sercu nieustannie nosił brzemię grzechów oraz ból i niepokój sumienia. Zgodnie z poleceniem Matki Bożej każdego spotkanego kapłana – czy to na ulicy, w tramwaju, czy też w kościele – natychmiast pytał, wypowiadając formułę, którą od Niej usłyszał: „Czy mógłbym z księdzem porozmawiać?”. Ale ich odpowiedzi były inne niż ta, którą przekazała mu Niepokalana. Mijały dni, a Bruno wciąż nie mógł znaleźć kapłana, o którym mówiła mu Matka Boża. Doprowadziło go to do wielkiej frustracji i zniechęcenia; czuł się coraz gorzej na duszy i ciele, aż w końcu przestał chodzić do pracy. Nawiedzały go nawet myśli samobójcze i bluźniercze. Zaniepokojona Jolanda pewnego dnia zapytała swego męża:, „Co się z tobą dzieje? Chudniesz w oczach”. „Minęło już 17 dni od objawienia, a ja wciąż nie mogę odnaleźć tego księdza, którego wskazała Maryja” – odpowiedział Bruno. Dopiero po rozmowie z małżonką zorientował się, że nie spotkał się jeszcze z duchownymi ze swojej parafii. Natychmiast się tam udał. Kiedy zobaczył młodego księdza, który wychodził z zakrystii, chwycił go za komżę i zapytał: „Czy mógłbym z księdzem porozmawiać?”. Wtedy usłyszał długo oczekiwaną odpowiedź, dokładnie taką, jaką podała Maryja: „Ave, Maria, synu”. „Jestem protestantem i chciałbym zostać katolikiem” – powiedział wówczas Bruno. Wtedy ów młody kapłan wskazał mu innego, starszego księdza, który był wtedy w zakrystii, mówiąc: ______„On ci przyjdzie z pomocą”. Dla Brunona stało się oczywiste, że to jest właśnie ten znak obiecany przez Matkę Bożą. Tym księdzem z zakrystii był Gilberto Carniel, który już wcześniej przygotował wielu protestantów pragnących powrócić do Kościoła katolickiego. To właśnie tego kapłana Cornacchiola brutalnie wyrzucił ze swego domu, kiedy ten w czasie kolędy przyszedł z wizytą duszpasterską do jego rodziny. Tym razem jednak Bruno klęknął przed nim i w skrócie opowiedział mu historię swojego nawrócenia. Wzruszony ksiądz Gilberto uściskał go i zobowiązał się przeprowadzić cykl katechez z nim oraz z jego żoną i dziećmi, aby przygotować ich wszystkich do powrotu do Kościoła katolickiego. Od tego czasu, kiedy wypełniła się zapowiedź Matki Bożej, Bruno odzyskał wewnętrzną równowagę. Oficjalny powrót do Kościoła katolickiego rodziny Cornacchiolów został wyznaczony na 8 maja. Dwa dni przed tym terminem Bruno udał się do groty objawienia w Tre Fontane, z gorącą prośbą o pomoc i zarazem w wielkiej tęsknocie za ponownym spotkaniem się z Maryją, gdyż kto tylko raz zobaczył Niepokalaną Dziewicę, do końca życia od tej tęsknoty się nie uwolni. Jak tylko dotarł do groty objawienia, natychmiast upadł na kolana i zaczął się żarliwie modlić. Po chwili w pieczarze pojawiło się niezwykłe światło, z którego wyłoniła się postać Matki Bożej. Maryja nic nie mówiła, tylko uśmiechała się i z miłością patrzyła na Brunona. To była dla niego największa nagroda i potwierdzenie słuszności drogi, którą obrał. Następnego dnia Cornacchiola i jego żona przystąpili do sakramentu pokuty i złożyli wyznanie wiary. W ten sposób oficjalnie wrócili, wraz ze swoimi dziećmi, do wspólnoty Kościoła katolickiego.

Po szczerze odbytej spowiedzi Bruno doświadczył ogromnej ulgi. Jezus całkowicie uwolnił go od ciężaru grzechów, który przygniatał go przez wiele lat; w końcu doświadczył wewnętrznej wolności oraz nieopisanej radości i pokoju. Od tego czasu Bruno Cornacchiola regularnie się spowiadał i codziennie uczestniczył w Eucharystii, gdyż wiedział, że stan grzechu ciężkiego i brak łaski uświęcającej jest najtragiczniejszą sytuacją, w jakiej może się znajdować człowiek.

Nowe sanktuarium

22 i 30 maja 1947 r. Bruno udaje się do Tre Fontane. Podczas modlitwy różańcowej objawia mu się tam Matka Boża. Cornacchiola ze smutkiem konstatuje, że grota jest miejscem schadzek i grzechów nieczystych. Dlatego pisze apel i zawiesza go przy wejściu do jaskini: „Nie profanujcie tego miejsca grzechami nieczystymi. Kto trwa w tych grzechach, niech złoży je u stóp Dziewicy Objawienia, niech idzie do spowiedzi i pije z tego źródła nieskończonego miłosierdzia. Maryja jest słodką Matką wszystkich grzeszników. Oto, co uczyniła dla mnie, grzesznika: byłem wojującym sługą Szatana w sekcie protestanckiej, nieprzyjacielem Kościoła i Dziewicy Maryi; tutaj 12 kwietnia 1947 r. dla mnie i moich dzieci objawiła się Dziewica Objawienia, prosząc, abym wrócił do Kościoła katolickiego, apostolskiego, rzymskiego (…). Nieskończone Miłosierdzie Boga zwyciężyło tego nieprzyjaciela, który teraz u Jego stóp błaga o przebaczenie i litość. Kochajcie Ją, Maryja jest naszą kochającą Matką. Kochajcie Kościół z jego dziećmi! On jest płaszczem, który chroni nas przed piekłem rozprzestrzeniającym się w świecie. Dużo się módlcie, a wtedy oddalicie pokusy ciała. Módlcie się!”.

Po kilku dniach apel ten znalazł się w komisariacie policji, która w krótkim czasie odszukała jego autora. Przesłuchano szczegółowo Brunona oraz jego dzieci i stwierdzono, że nie kłamią. Po pojawieniu się artykułów o objawieniach w Tre Fontane w takich dziennikach, jak Il Messaggero, Il Popolo, Il Giornale d’Italia tłumy ludzi zaczęły przybywać do groty objawienia. Przybywali również nieuleczalnie chorzy, z których wielu zostało cudownie uzdrowionych. Szybko rozprzestrzeniające się wiadomości o uzdrowieniach i powtarzających się cudownych zjawiskach „wirującego słońca” jeszcze bardziej zwiększały napływ pielgrzymów. Cornacchiola w dalszym ciągu pracował jako tramwajowy konduktor, lecz od czasu swego nawrócenia codziennie modlił się na różańcu, czytał Pismo św. i uczestniczył we Mszy św., regularnie się spowiadał i angażował się w życie swojej parafi i. Ponadto często udawał się do groty w Tre Fontane, aby się tam modlić i opowiadać pielgrzymom historię swojego nawrócenia. Bruno szybko się zorientował, że nawrócenie to nie jest jednorazowy akt, ale proces przemiany serca, który ma trwać przez całe życie. Sprawcą zaś tej przemiany jest sam Chrystus, ale przy nieustannej zgodzie i współpracy człowieka. Podejmując trud życia wiarą, na co dzień, Bruno rozumiał, jak bardzo aktualne są słowa Jezusa:, „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Mk 8, 34) oraz „Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7, 14).

9 października 1949 r. Bruno Cornacchiola miał szczęście spotkać się na audiencji z papieżem Piusem XII. Ze łzami w oczach opowiedział Ojcu Świętemu o swoim nawróceniu, a wręczając mu swoją Biblię, mówił: „To jest protestanckie Pismo św., które błędnie interpretowałem – i przez to uśmierciłem wiele dusz ludzkich”. A kiedy przekazywał Piusowi XII sztylet z napisem „śmierć papieżowi”, mówił z płaczem: „Proszę o przebaczenie,

gdyż przy użyciu tego sztyletu planowałem zamach na Jego Świątobliwość”. Ojciec Święty pobłogosławił wówczas Brunona i z uśmiechem odpowiedział: „Drogi synu, w ten sposób dałbyś Kościołowi nowego męczennika, a dla Chrystusa kolejne zwycięstwo miłości”. Do końca swoich dni Bruno Cornacchiola odważnie głosił Ewangelię słowem i przykładem chrześcijańskiego życia. Zmarł w opinii świętości w 2001 r. W 1956 r. opieka nad grotą została powierzona ojcom franciszkanom konwentualnym. W roku 1982 zakończono budowę nowej kaplicy, natomiast 12 kwietnia 1987 r., z okazji 40 rocznicy objawień Matki Bożej, kard. Ugo Poletti przewodniczył tam uroczystej Mszy św. Dziesięć lat później Ojciec Święty Jan Paweł II zatwierdził nazwę tego miejsca:

„Święta Maryja Trzeciego Tysiąclecia przy Trzech Fontannach”. opr. ks. Mieczysław Piotrowski TChr

(źródła: Angelo Maria Tentori: La BellaSignora delle Fontane, Paoline 2000; Mario Pacifi co: La Vergine della Rivelazione alle Tre Fontane: storia, pietā, messaggio, Roma 1993)

Objawienia w Tre Fontane

Matka Boża objawiła się fanatycznemu protestantowi Brunonowi Cornacchioli, który – tak jak św. Paweł – przed swoim nawróceniem z wielką gorliwością prześladował wyznawców Chrystusa. Maryja objawiła się w Tre Fontane, czyli w pobliżu miejsca męczeństwa św. Pawła Apostoła, który został ścięty na rozkaz cesarza Nerona w 67 r. Z relacji świadków egzekucji wiemy, że głowa Apostoła po tym, jak została odcięta jednym uderzeniem miecza, trzy razy odbiła się od ziemi – i w tych właśnie miejscach wytrysnęły źródła wody. Z tym zdarzeniem jest związana nazwa tego miejsca: Tre Fontane –trzy źródła. Wybudowano tam kościół i opactwo trapistów, gdzie można oglądać marmurową kolumnę, przy której dokonano egzekucji św. Pawła. To nie jest przypadek, że Matka Boża wybrała właśnie to miejsce, aby przekazać swoje orędzie protestantowi, który nienawidził Kościoła i papieża.

Kochaj Kościół i papieża

Maryja Niepokalana w pierwszych swoich słowach skierowanych do Cornacchioli powiedziała: „Prześladujesz mnie, ale jest już najwyższy czas, abyś z tym skończył. Wracaj do świętej wspólnoty Kościoła katolickiego”. Matka Boża w dalszych słowach uświadomiła mu, że nie można wierzyć w Chrystusa i równocześnie walczyć z Kościołem, gdyż Kościół jest świętą owczarnią Chrystusa. Kościół to Chrystus, który powołuje do wspólnoty ze sobą wszystkich bez wyjątku grzeszników, gdyż pragnie ich uwalniać od grzechów i czynić świętymi, – czyli dojrzałymi do nieba. Kto walczy z Kościołem, ten walczy z Chrystusem, kto odrzuca Kościół – odrzuca Chrystusa.

Matka Boża uprzedziła Brunona, że Kościół doświadczy wielkiego prześladowania, że niektórzy porzucą kapłaństwo, że będą skandale, zdrady, a on sam znajdzie niezrozumienie.

Najbardziej bolesne ataki na Kościół pochodzą od tych, którzy trwają w grzechu, chociaż sami uważają się za członków Kościoła. W swoim życiu nie kierują się nauką Chrystusa, ale własnymi egoistycznymi upodobaniami. Gorszącym przykładem swojego życia i głoszeniem błędnej nauki wielu prostych ludzi wprowadzają na drogę prowadzącą do zguby wiecznej. To są najwięksi prześladowcy Kościoła. W świętej

owczarni Kościoła są jak drapieżne wilki w owczych skórach. Matka Boża wezwała Brunona, aby nigdy nie upadał na duchu i nigdy się nie zniechęcał, lecz trwał mocno w wierze, w całkowitym posłuszeństwie papieżowi i nauce Kościoła. Matka Boża odesłała Brunona do kapłana, aby go prowadził na drogach wiary. Uświadomiła mu, jak wielkim darem jest sakrament kapłaństwa, dzięki któremu w sakramentach – a szczególnie w sakramencie pokuty i w Eucharystii – można najpełniej spotykać się z Chrystusem, który przebacza wszystkie grzechy i dzieli się z nami swoim zmartwychwstałym życiem. Matka Boża uświadomiła także Cornacchioli, który planował zabić papieża, że nie ma prawdziwego Kościoła bez jedności z papieżem. Dlatego wezwała go, aby ukochał papieża, gdyż każdy biskup Rzymu z ustanowienia Chrystusa jest Jego widzialnym zastępcą na ziemi i następcą św. Piotra, a przez to pasterzem całego Kościoła, zwierzchnikiem wszystkich biskupów. Dzięki tej szczególnej misji, którą Chrystus powierza każdemu papieżowi, otrzymuje on również dar nieomylności wtedy, gdy naucza w sprawach wiary i moralności oraz definiuje objawione przez Boga prawdy wiary. „Gdzie jest Piotr, tam jest Kościół” – uczył św. Ambroży.

Kochaj Pismo św. i nauczanie Magisterium Kościoła

Matka Boża objawia się Brunonowi Cornacchioli, trzymając Pismo św. na swoim sercu. „Dlaczego Matka Boża

objawiła się z Biblią?” – pisał po latach Bruno. „Dlatego, że ja przybyłem na to miejsce z protestancką Biblią, aby w niej znaleźć argumenty do zwalczania dogmatów katolickiej wiary. Zacząłem pisać swoje przemówienie od stwierdzenia: »Maryja nie jest Dziewicą, nie jest Niepokalaną, nie jest Wniebowziętą«. Matka Boża powiedziała mi, że to, co na Jej temat chcę napisać, jest błędem. Pokazała mi Biblię, mówiąc, że tam zawarte jest wszystko, czego o Niej uczy Kościół katolicki”. Cornacchiola zrozumiał, że jeżeli odrzuca się prawdę, że Maryja jest Matką Bożą, Niepokalanie Poczętą zawsze Dziewicą, Wniebowziętą, to nie można wejść w pełnię Objawienia, nie można zrozumieć w pełni dzieła zbawienia, którego dokonał Jej Syn – Bóg-Człowiek Jezus Chrystus. Maryja powiedziała Brunonowi: „Jestem tą, która jest w Trójcy św.”. To znaczy, że Jej wyjątkowa relacja, jako ludzkiej osoby, do każdej z Osób Trójcy św. wynika z faktu, że w Jej łonie Syn Boży stał się prawdziwym człowiekiem. Maryja od momentu poczęcia całkowicie należy do Boga; jest absolutnie czysta, wolna od wszelkiego skażenia grzechem i dlatego może stać się Matką Syna Bożego. W ciągu ziemskiego życia odznaczała się prawdziwym heroizmem wiary i wypełniania woli Boga. Przez swoją wiarę i współcierpienie z Chrystusem w Jego męce i śmierci stała się Matką wszystkich ludzi w porządku łaski. Z Jej absolutnej czystości wynika szczególne piękno i nadprzyrodzona moc, która miażdży Szatana. Matka Boża trzymała Pismo św. na swoim sercu, tak jak swojego Syna Jezusa. W ten sposób uświadomiła nam, jak bezcennym skarbem jest Pismo św., gdyż Bóg daje nam w Nim odpowiedź na wszystkie nasze pytania i problemy. Zaprasza nas do codziennego czytania i medytowania tekstów biblijnych. Równocześnie Matka Boża uświadomiła Brunonowi, mówiąc mu o papieżu i Kościele, że Objawienie nie ogranicza się do Pisma św., ale zawarte jest także w Tradycji Kościoła, – czyli w tym wszystkim, co w tradycji ustnej i w doktrynalnych orzeczeniach Magisterium Kościoła przekazuje się z pokolenia na pokolenie, zgodnie z zapowiedzią Chrystusa:, „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16, 13); „To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia” (2 P 1, 20). Ostateczną wiarygodną interpretację tekstów Pisma św. daje tylko Magisterium Kościoła. Istnieje więc podwójne źródło dostępu do Objawienia, a jest nim Pismo św. i Magisterium Kościoła.

Bruno Cornacchiola porzucił Kościół z powodu swej ignorancji – nieznajomości prawd objawionych. Również dzisiaj wskutek braku znajomości Ewangelii i prawd wiary wielu opuszcza Kościół i zdradza Jezusa, przechodząc do różnych sekt, religii lub żyjąc tak, jakby Bóg nie istniał. Z powodu zwykłej ignorancji ludzie porzucają największy skarb, jakim jest przynależność do Chrystusa obecnego w Kościele katolickim. Dlatego zawiniona nieznajomość prawd wiary katolickiej i Pisma św. jest wielką winą. Ojciec Święty Pius XII powiedział o tym bardzo wyraźnie: „Kościół boi się tylko jednego nieprzyjaciela – ignorancji, braku znajomości wiary katolickiej”.

Bądzcie rzeczywiście nawróconymi

Matka Boża wezwała Brunona do nawrócenia, które musi być związane z rozpoznaniem swoich grzechów, odrzuceniem i znienawidzeniem ich, z żalem i postanowieniem poprawy oraz z zadośćuczynieniem za wyrządzone zło. Dlatego tak ważne jest regularne korzystanie z sakramentu pokuty oraz jak najczęstsze uczestniczenie w Eucharystii. Eucharystia to sam Chrystus, który uobecnia swoje dzieło zbawienia, – dlatego jest szczytem i sercem życia Kościoła. Niepokalana prosiła o wytrwałą, codzienną modlitwę. W sposób szczególny prosiła o modlitwę różańcową: „Pamiętaj, synu – mówiła do Brunona – że różaniec nie jest modlitwą skierowaną tylko do Mnie, lecz do Trójcy św., w której jestem obecna. Zapamiętaj: różaniec uczy pokory, posłuszeństwa, miłości i chroni przed niebezpieczeństwami w świecie, zagrożeniami moralnymi, pokusami przeciw wierze, przed zagrożeniami dla pokoju, rodzin i całej ludzkości. Synu mój, różaniec jest małą Ewangelią, bastionem przeciwko atakom sił zła. Módl się, a będziesz mocny. Ja będę z tobą. To jest obietnica Matki”. Innym razem Niepokalana wzywała: „Módlcie się i czyńcie pokutę. Prawdziwa pokuta to wzajemna miłość i przebaczenie, a więc życie przykazaniem miłości bliźniego. Codzienna wzajemna miłość i przebaczenie kosztują więcej aniżeli najcięższe posty lub inne wyrzeczenia”.

Cud słońca

12 kwietnia 1980 r., w rocznicę objawień, podczas Mszy św. odprawianej przy grocie w Tre Fontane zgromadzeni ludzie byli świadkami spektakularnego cudu wirowania słońca, który trwał 30 minut. Cud ten zapowiedziała Matka Boża pięć miesięcy wcześniej, objawiając się Brunonowi Cornacchioli. Świadkowie widzieli, jak słońce zawisło nad grotą objawień i zaczęło wirować w środku, formując literę M otoczoną gwiazdami i aureolą światła, która zmieniała swoje kolory. Po pewnym czasie litera M zmieniła się w Hostię z napisem „IHS”, a później pojawiły się postacie Jezusa i Maryi. Apokalipsa św. Jana mówi o Dziewicy obleczonej w słońce. Jest to znak, że Maryja jako pierwsza z ludzi została wzięta z duszą i ciałem do nieba i uczestniczy w życiu Boga Trójjedynego. Objawiając się 23 lutego 1982 r., Matka Boża powiedziała Brunonowi o kolejnym planowanym zamachu na papieża Jana Pawła II. Proroctwo to spełniło się 12 maja 1982 r. w Fatimie, kiedy to udaremniono próbę zamachu na Ojca Świętego. Cud słońca w Tre Fontane powtarzał się wielokrotnie, między innymi 12 kwietnia 1982 r., a ostatni miał miejsce 12 kwietnia 2006 r. Tak go opisuje naoczny świadek Daria P.: „Po Mszy św. w sanktuarium przy Trzech Fontannach odebrałyśmy telefon z Genui z zawołaniem: »Widzicie słońce?«. Wyszłyśmy szybko na taras, skąd bez problemu mogłyśmy patrzeć w słońce. Wirowało ono, przybierając różne kolory, a wśród nich zielony, biały i różowy.

Chwilami stawało się podobne do białej Hostii. Pulsowało też jak serce. Zjawisko to trwało około 20 minut i dostarczyło nam wielkiej duchowej radości i pokoju”.

Dzielić się skarbem wiary

Matka Boża w Tre Fontane nie tylko wzywała swoje dzieci do ciągłego poznawania i pogłębiania swojej wiary, ale również do tego, aby dzieliły się tym skarbem z innymi ludźmi. Mówiła do Brunona: „Nawracaj się każdego dnia, ale staraj się również, aby ten skarb wiary przyjmowała także twoja rodzina, twoi współpracownicy, sąsiedzi oraz wszyscy spotykani przez ciebie ludzie. Ci, których spotykasz, są ci powierzeni przez Jezusa.

Oczekują od ciebie znaków wiary, chrześcijańskiego świadectwa i nadziei. Nie myśl tylko o sobie samym. Im więcej będziesz się dzielił wiarą z innymi, tym więcej będzie ona rosła w tobie”.

ks. Mieczysław Piotrowski

Kto walczy z Kościołem, ten walczy

z Chrystusem, kto odrzuca Kościół

– odrzuca Chrystusa

Aby realizować wezwanie Matki Bożej z Tre Fontane i strzec z żarliwą miłością słowa Bożego, szerzyć

Boże Objawienie w jedności z Magisterium Kościoła i w miłości do Eucharystii, do Niepokalanej oraz

do Ojca Świętego, powstała żeńska wspólnota zakonna – Zgromadzenie Misjonarek Bożego Objawienia.

„Zrezygnowałyśmy ze wszystkiego, ale nie z miłości. Co więcej: właśnie dlatego, że jesteśmy wolne

od ziemskich więzów, możemy całkowicie oddać się innym. Czyż nie jest to wspaniała przygoda, Boża

przygoda? Chodź i zobacz (J 1, 46)”.

Jeżeli Jezus powołuje Cię do tej wspólnoty, napisz na adres:

http://www.divinarivelazione.org

missionarie@divinarivelazione.org

Lungotevere dei Vallati,10 00186 ROMA

Tel. 0039 06 68301758

Objawienia w Tre Fontane

źródło: Miłujcie się

Posted in Objawienia, Z prasy | Otagowane: , , | 8 Komentarzy »